Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
292 303
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar rafik54321
+2 / 8

I tu winę należy położyć na system edukacji za taki stan rzeczy.

Wg mnie problem leży tu po pierwsze w tym, że obowiązkowe lektury szkolne są zwykle nudne jak flaki z olejem. Kto czytał Sienkiewicza albo Mickiewicza ten wie jaka to jest katorga dla przeciętnego ucznia. Krzyżacy - 15min czytania jednej z ponad 800 stron! Dramat. To serio już lepiej wyłapać lacza z polaka niż się katować 3 miesiące czytania po 2 godziny dziennie XD.
Dodatkowo, jedyne książki które pokazuje się w szkole, to albo podręczniki szkolne, albo lektury. Ani jedne, ani drugie nie są zachęcające. Nie ma żadnych książek "z wiedzą" która faktycznie może się przydać. Żadnych poradników, żadnych atlasów. A niestety książka przegrywa z filmem, jako nośnik zawartości fabularnej. Film nie wymaga wyobraźni, film można przyjąć w całości w jeden wieczór (z książką to ciężko, choć się da), film jest po prostu przystępniejszy.
Reasumując. Szkoła zniechęca do czytania sposobem prowadzenia edukacji oraz doborem książek.
Klucz edukacji i wymuszanie bardzo konkretnej interpretacji zabija to o co w książkach chodzi - o indywidualny odbiór w oparciu o wyobrażenie tego co się czyta. Każdy ma inną wyobraźnię i inaczej sobie wyobrazi to co czyta, a przez to żadne wyobrażenie nie powinno być tym błędnym. To jest piękno książek.
Tak jak się książki przerabia w szkole, to można by przerabiać filmy, które nie wymagają wyobraźni, a w to miejsce podstawiają gotową wizualizację :P .

Więc kiedy dzieciaki zostają tak ostro ociosane siekierą z literaturą, to po prostu nie mają już najmniejszej ochoty po nią sięgać i to obojętnie jaką ona by nie była. Zniechęca to wgl do jakiegokolwiek rozwoju intelektualnego, bo uczniowie są niejako "karani" za nieszablonowe myślenie gdyż nie pasuje ono "do klucza edukacji".
Ten właśnie klucz edukacji to kula u nogi! Bo on wymaga bardzo konkretnej odpowiedzi, a nie logicznego sposobu do uzyskiwania wniosku. Klucz ocenia samą odpowiedź, a nie to czy odpowiedź została uzyskana w sensowny sposób.

Tu dochodzimy do humoreski-przykładu. Podano zadanie W. Szymborskiej odnośnie interpretacji własnego, przez nią napisanego, wiersza. I dostała za to najniższą możliwą ocenę, za, uwaga, błędną interpretację XD. Czy potrzeba lepszego dowodu na to, że ten system nie działa?!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A konto usunięte
-4 / 6

@rafik54321 Z tymi lekturami to jest tylko Twój subiektywny osąd. Wg mnie lektury takie jak "Potop", "Quo Vadis", "Dżuma", "Pan Tadeusz" czyta się świetnie. Katorga to np. "Cierpienia młodego Wertera" czy "Dziady"

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Eaunanisme
-1 / 1

@rafik54321 Nie zgadzam się. Wszystko zależy od człowieka i szkoły. Z lektur szkolnych nie przebrnąłem tylko przez dwie - "Potop" i "Ferdydurkę" (przy czym przez Gombrowicza głównie z powodu nakładających się w tym samym czasie innych obowiązków, a inne dzieła Sienkiewicza, jak "Quo Vadis" - rewelacja)). Klasyki, jak "Lalka", czytałem kilka razy. "Chłopi" w podstawie programowej ograniczono do dwóch ksiąg, a przeczytałem wszystkie cztery i uważam to za jedną z lepszych książek, jakie trafiły w moje ręce. Żeromski - super. Krall i Herling-Grudziński - świetne. Szekspir - lekki i przyjemny. Przykłady mogę mnożyć. Za dyskusyjne uznałby kilka pozycji, ale to kwestia gustu (np. "Zbrodnia i kara" - karą było dla mnie czytanie tego, a innym znajomym bardzo przypadła do gustu).

I nie są to jedynie moje odczucia. W liceum byłem w klasie matematycznej, ale lektury dla nikogo nie stanowiły problemu. Mało tego - przeczytaliśmy kilka książek ponadprogramowo (np. Trumana Capote "Z zimną krwią"), bo poloniście bardziej pasowały do jakiegoś elementu w programie nauczania. Da się? Da. Dzisiaj nie czytam już tyle, co kiedyś (mój rekord to 9 pełnowymiarowych - kilkaset stron - książek w miesiąc), głównie przez fakt, że w pracy przewalam tony tekstu i na pierwszy plan wysuwają mi się inne rozrywki, ale wciąż uważam czytanie za jeden z TOP5 sposób spędzania wolnego czasu.

Dlatego sądzę, że wszystko zależy od podejścia. Jeśli od początku czytasz tylko po to, żeby zaliczyć test z lektury, a nie po to, żeby poznać fajną historię, to w kanonie lektur mógłby być "Playboy", a i tak nie cieszyłby się popularnością. Zresztą umówmy się - dla wielu wciąż te wstrętne lektury, a potem ich interpretowanie pod klucz i zbyt szczegółowe testy to jedynie wymówka i w sumie niepotrzebne tłumaczenie się z tego, że się po prostu nie lubi czytać. A to w gruncie rzeczy nic strasznego.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar JanuszTorun
0 / 0

Z lekturami to jest trochę ciekawa historia.
Książka staje się nudna chyba przez samo to, że jest lekturą.
Moja córka swego czasu baaardzo chętnie czytała Dzieci z Bullerbyn.
Czytała to nawet kilka razy.
Po pewnym czasie miała to w szkole jako lekturę.
Ponieważ już trochę zapomniała szczegóły, to trzeba było to przeczytać ponownie.
Za cholerę nie miała do tego chęci. Szło jej to dość ciężko.
Mogłoby się wydawać, że po prostu przestało ją to interesować.
Ale... Po pewnym czasie ponownie przeczytała całość z wielką chęcią.
Niechęć do tej książki była tylko wtedy, kiedy była ona lekturą w szkole.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Eaunanisme dla mnie prawie wszystkie lektury szkolne były nudne jak flaki z olejem. Jedyna która teraz przychodzi mi na myśl którą się nieźle czytało to "dywizjon 303". I to w zasadzie tyle.
I tu jest pies pogrzebany, bo szkoła nie dopuszcza myśli że lektura szkolna może się nie podobać. A taka ewentualność powinna być dopuszczana i akceptowana jeśli tylko uczeń potrafi uzasadnić czemu ma taką właśnie opinię.

Praktycznie wszystkie lektury szkolne są dla mnie tak nudne, że dziś nawet nie pamiętam o co w której chodziło. ZZZ - zakuj, zdaj i zapomnij. Co bardziej ciekawe nie mam takich problemów z filmami czy książkami które dobierałem sobie sam.

"Jeśli od początku czytasz tylko po to, żeby zaliczyć test z lektury, a nie po to, żeby poznać fajną historię" - a może sednem jest to, że sami nauczyciele podchodzą do przerabiania materiału w ten sposób. Taki sposób aby "odbębnić" materiał, a nie nim zaciekawić.

" sumie niepotrzebne tłumaczenie się z tego, że się po prostu nie lubi czytać." - nie jestem książkofilem, ale jak coś ciekawego mi w łapy wpadnie to przeczytam. Średnio czytam od 1 do 3 książek rocznie. Może to mało, ale i tak więcej niż średnia krajowa.

@JanuszTorun czyli wychodzi na to że sama szkoła obdziera książki z wartości, przez sposób jej podania i ich analizowania. Szkoła nie dopuszcza wymiany poglądów czy opinii. Dlatego nikomu się nie chce tego robić.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Eaunanisme
0 / 0

@rafik54321 "A może sednem jest to, że sami nauczyciele podchodzą do przerabiania materiałów w ten sposób" - nauczyciele to słabe ogniwo w systemie, bo są tylko ludźmi i mają ograniczone rozwiązania. Ale moim zdaniem sam sposób omawiania lektury i egzekwowania wiedzy ma znikomy wpływ na chęć czytania w przyszłości, jeśli masz chęć czytania. Prosty przykład - podczas omawiania "Lalki" w mojej szkole (przypominam - klasa matematyczna, więc polski na poziomie podstawowym) z lenistwa polonisty (w sumie też sam nie był wielkim fanem Prusa) dostaliśmy sprawdzian przejęty od "kosy" w klasy dziennikarskiej. Poziom absurdu i szczegółowości znajdujących się tam pytań porażał i do dziś wspominam takie kretyńskie pytania, jak "Jaką rybę jadł Wokulski na obiedzie u Łęckich?" Czy to w jakiś sposób wpłynęło na moje zamiłowanie do czytania? Absolutnie nie! I jak już wcześniej wspomniałem, "Lalka" pozostaje jedną z moich ulubionych książek.

Co do rzekomego braku możliwości nielubienia przez ucznia danej lektury, to bzdura. Fakt omawiania jakiegoś dzieła nie jest w żaden sposób powiązany z obowiązkiem jego wychwalania. Przywołana przeze mnie "Zbrodnia i kara", którą przeczytałem, wymęczyłem się nieco, ale znam historię, byłem w stanie ją omówić i w efekcie zaliczyłem sprawdzian. Czy podczas tegoż musiałem napisać hymn pochwalny? Nie. Nauczyciel też nie wymagał ode mnie tego, żeby akurat ta pozycja mi się podobała. Jeśli zaś chodzi Ci o to, że uczeń nie może stwierdzić, że książka mu się nie podoba i po prostu zwolnić się z zaliczenia jej znajomości - co dalej? Zwolnienie z trygonometrii albo chemii organicznej, bo nie lubię tych tematów? Wkraczamy tu już na kwestię obowiązku uczenia się w szkole rzeczy, które nas nie interesują. Ale szkoła nie jest od tego. Szkoła ma przekazać ogólną wiedzę nt. historii, kultury i nauki ze znanych ostatnich kilku tysięcy lat ludzkości, żeby każdy z nas miał blade pojęcie o świecie. Tematy są dobrane arbitralnie, ale w gruncie rzeczy - co to komu szkodzi? Pewnie, że można wyjść z założenia, że powszechna edukacja nie powinna tak działać, bo tłumi naturalne predyspozycje dziecka i każe mu poświęcać czas na bzdury. Ale takie jest założenie takiej edukacji, gdzie i geniusz, i kretyn ma wiedzieć, jaka jest budowa pantofelka. Alternatywa? Rezygnacja z powszechnej edukacji i powrót do XIX wieku, gdzie do szkół chodziło kilka procent, a reszta pracowała fizycznie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2022 o 14:34

avatar rafik54321
0 / 0

@Eaunanisme dla kogoś kto lubi czytać, ok, szkoła nie zrobi różnicy. Dla ludzi którzy czytać nie lubią - nic ich nie zmieni. Jednak po środku jest większość narodu która do czytania została po prostu zniechęcona.

Sam po szkole przez wiele lat gardziłem jakimikolwiek książkami aż do czasu kiedy zaczęły mi wpadać w ręce książki "z wiedzą", książki techniczne.
Takich książek w szkole nie pokazuje się wcale, a wg mnie są najbardziej wartościowymi książkami.
Wszelka "poezja" to nic innego jak "papierowy film".

"Co do rzekomego braku możliwości nielubienia przez ucznia danej lektury, to bzdura. " - powiedz poloniście że Sienkiewicz to tragiczny pisarz i wgl jego książki nie nadają się do czytania, są nudne itp. Dostanie palpitacji serca XD.
Akurat nie na polskim, ale na muzyce też mieliśmy taką fanatyczną nauczycielkę. Coś tam na pianinie zaplumkała i jej tekst "słyszycie?! Słyszycie?!", potem znowu to samo zaplumkała "słyszycie tę arcywyraźną różnicę?!" a cała klasa "yyy, przecież to było 2 razy to samo", babka darła japę na nas przez 15 min XD... Od tamtego czasu mam wstręt do muzyki klasycznej.

"Czy podczas tegoż musiałem napisać hymn pochwalny? Nie." - no widzisz, a u nas były do napisania rozprawki w stylu "napisz dlaczego ci się podoba lektura X". Z góry było założenie że ma ci się podobać :/ .

"Wkraczamy tu już na kwestię obowiązku uczenia się w szkole rzeczy, które nas nie interesują. " - nie w tym sens. Bo jeśli masz przeczytać coś czego nie lubisz, a potem masz pisać że to lubisz to już coś jest grubo nie tak. Co innego jeśli można by pisać zgodnie ze swoimi odczuciami że się tego nie lubi.
Powiem ci więcej, nauczycielka od biologii u nas nie akceptowała nawet napisania definicji z podręcznika! Nie mogłeś napisać tak jak ją rozumiesz, nawet nie mogłeś przepisać z podręcznika. Miałeś napisać kropka w kropkę jak ONA ci to dyktowała. Jprdl, no mądrzejsza od całej oświaty XD.

"Szkoła ma przekazać ogólną wiedzę nt. historii, kultury i nauki ze znanych ostatnich kilku tysięcy lat ludzkości, żeby każdy z nas miał blade pojęcie o świecie. " - szkoła, przede wszystkim powinna zaszczepić w ludziach CHĘĆ do poszerzania wiedzy! A nie samą pustą wiedzę, która po sprawdzianie wywieje z głowy. Nauka powinna być ciekawa, interesująca itd. Nauczyciel powinien swoją wiedzą powodować w dziecięcych głowach "WOW, jaki on jest mądry!".
Wtedy rozwiązuje się większość problemów edukacyjno-kulturalnych w kraju. Bo wtedy nauka nie jest przykrym obowiązkiem, a ciekawym poznawaniem nowych rzeczy.
Bo jak to jest że programy popularno-naukowe są dość lubiane (pomimo tragicznej edukacji w szkole), a sama nauka w szkołach nie idzie zbyt dobrze? Właśnie przez formę przekazu.
Być może o wiele lepiej by było ZAMIAST podręczników, wymagać podręczników on-line, które zamiast papierowych tekstów, miałyby po prostu nagrany wykład z animacjami itd, gdzie wszystko by było super wytłumaczone. Rola nauczyciela ograniczałaby się do niuansów, względnie dopowiedzenia szczegółów których dzieciaki by nie załapały z materiału.
Myślę że to by była "nowa jakość edukacji". Do tego dochodzi temat, że jeśli kogoś na danej lekcji by nie było (z różnych powodów) to sobie szybko może w domu nadgonić materiał tak jakby na tej lekcji faktycznie był.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Eaunanisme
0 / 0

@rafik54321 Nie zgodzę się z tym, że zamysłem współcześnie istniejącej szkoły, której początki sięgają XIX w., było zachęcanie do poszerzania wiedzy. W tej kwestii wydaje mi się, że mieszasz trochę to z tym, co o szkole wiemy po ok. 200 latach jej funkcjonowania. Żeby jednak doprowadzić do pożądanego efektu, gdzie szkoła nie pełni jedynie funkcji przekazania wycinka wiedzy i sprawdzenia zdolności ucznia do wkucia pewnych stałych, potrzebna jest gruntowna reforma, w tym sposobu myślenia o edukacji. A tego nie da się osiągnąć nanosząc kosmetyczne poprawki, jak np. zmiana lektury.

Co do kontynuowanego wątku, jakoby nauczyciele wymuszali lubienie konkretnego dzieła, to za cholerę nie spotkałem się z czymś takim. W kwestii traktowania Sienkiewicza jako pół-boga - zgoda, ale nigdy nie miałem problemów z polonistami tylko dlatego, że nie lubiłem jego twórczości, poza "Quo Vadis". Zaś wypracowanie na temat "Napisz dlaczego ci się podoba lektura X"? Totalnie kretyńskie i szczerze współczuję takich nauczycieli. Fakt, że ja się z tym nigdy nie spotkałem dowodzi, że problem leżał w konkretnej osobie, a nie programie. Gdybym miał coś takiego napisać nt. książki, której nie lubię, to skupiłbym się na kwestiach takich jak okładka, czy opis jednej sceny, serio XD

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Eaunanisme mniejsza o jej pierwotne założenia. Ważne jest to jaka szkoła być powinna. To co się sprawdzało 200 lat temu, nie musi się sprawdzać dziś. 200 lat temu, założenia mogły być błędne.

"gdzie szkoła nie pełni jedynie funkcji przekazania wycinka wiedzy i sprawdzenia zdolności ucznia do wkucia pewnych stałych, potrzebna jest gruntowna reforma, w tym sposobu myślenia o edukacji. A tego nie da się osiągnąć nanosząc kosmetyczne poprawki, jak np. zmiana lektury." - niezupełnie. Bo sednem problemu przede wszystkim jest sposób przekazywania wiedzy, a nie sam rodzaj wiedzy.
Tłumaczenie wiedzy polega na wygłaszaniu formułek.
Prosty przykład, fizyka i zasada dynamiki "jeśli ciało A oddziałuje na ciało B, to ciało B oddziałuje na ciało A z taką samą siłą, z tym samym kierunkiem ale o przeciwnym zwrocie". No formułka niby prawdziwa ale tak niezrozumiała że się w pale nie mieści.
A można prościej "jak walniesz pięścią w ścianę, to ręka cię zaboli tak samo, jakby to ściana walnęła w twoją pięść". Proste i zrozumiałe XD.

"Co do kontynuowanego wątku, jakoby nauczyciele wymuszali lubienie konkretnego dzieła, to za cholerę nie spotkałem się z czymś takim." - no patrz, a u mnie w każdej szkole się z tym spotkałem XD.
"Gdybym miał coś takiego napisać nt. książki, której nie lubię, to skupiłbym się na kwestiach takich jak okładka, czy opis jednej sceny, serio XD" - to byś dostał u nas lacza

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Eaunanisme
0 / 0

@rafik54321 Swoją drogą jest to niesamowite, jak różne mogą być doświadczenia dwóch osób z tego samego systemu, tylko z powodu trafienia na spoko nauczycieli. Czytam o Twoich doświadczeniach jak o przygodach z innej planety. Mimo że podstawa programowa i potem taka matura jest jednolita dla całego kraju. Szok.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Eaunanisme wystarczy urodzić się w patoli i już każdy ma gdzieś kim jesteś i co potrafisz. Jesteś gnojony za to że jesteś akurat stamtąd.

Do tego poziom fachowości nauczycieli nie istnieje. Edukacja odnośnie ruchu drogowego? Herezja na każdym kroku. A uczyła nas tego babka bez prawa jazdy ! Nauczycielka fizyki nie ogarniała prostego obwodu elektrycznego. Normalnych nauczycieli mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Ba, w samochodówce u nas w szkole nauczyciele od praktyk łoili wódkę w trakcie zajęć! Mógłbym tak długo....

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
-1 / 1

W takim wypadku proponowałbym zainwestowanie w czytnik e-booków. Mały, pakowny i mieści w pamięci pokaźną bibliotekę a czyta się identycznie jak zadrukowany papier (gdy ma technologię e-Ink).
Cała klasyka dostępna za free a nowości w tej cenie co papierowe.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 marca 2022 o 14:14

F FuckPutin
0 / 0

@BrickOfTheWall "Identycznie" ... nawet mi się nie chce tego komentować.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M konto usunięte
-1 / 1

@FuckPutin to nie komentuj.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
0 / 0

@FuckPutin
No właśnie IDENTYCZNIE. Ekran e-Ink szybki nie jest ale standardowo nie świeci (są wersje dodatkowo oświetlane), po wyłączeniu baterii w nieskończoność wyświetla ostatnio czytaną stronę. Itd.
Nie jest odróżnialne od papieru

https://pl.wikipedia.org/wiki/E_Ink

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
I konto usunięte
-1 / 1

A nie lepiej siedzieć na fejsie?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F FuckPutin
+1 / 1

Przy okazji zmienił płeć. Lubię to!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M konto usunięte
-1 / 1

audiobook lekarstwem na wszystko

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mejdej665
0 / 0

Proponuję nie kończyć studiów i bezpośrednio skierować swój autobus do biedronki na kase. Lepiej dla ciebie i dla kierownika. Kierownik będzie cię lepiej traktował kiedy nie bedziesz miał wyższego wykształcenia niż on.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem