Zderzenie RMS "Olympic" z brytyjskim krążownikiem HMS „Hawke” trudno nazwać katastrofą. Kolizja ta uszkodziła zaledwie dwa przedziały wodoszczelne. Statek odholowano do portu, wyremontowano i pływał przez kolejne 25 lat. Katastrofą było natomiast staranowanie i zatopienie przez ten statek amerykańskiego latarniowca „Nantucket”. Jednak sam "Olympic" nie ucierpiał zbytnio w tym wypadku.
A kobieta faktycznie miała "szczęście w nieszczęściu".
Można powiedzieć że to kobieta zagłada.
Miała fart.Ale myślę że to,że kobiety pakowali pierwsze do szalup i w dodatku była z obsługi znacznie zwiększało jej szansę na przeżycie.
Zderzenie RMS "Olympic" z brytyjskim krążownikiem HMS „Hawke” trudno nazwać katastrofą. Kolizja ta uszkodziła zaledwie dwa przedziały wodoszczelne. Statek odholowano do portu, wyremontowano i pływał przez kolejne 25 lat. Katastrofą było natomiast staranowanie i zatopienie przez ten statek amerykańskiego latarniowca „Nantucket”. Jednak sam "Olympic" nie ucierpiał zbytnio w tym wypadku.
A kobieta faktycznie miała "szczęście w nieszczęściu".
I właśnie to jest najlepszy dowód na to, że kobiety na pokładzie przynoszą pecha ;P