Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Mój sposób 35 x 10 = 350 35 x 2 =70 350 + 70 = 420

3:32

A teraz idę na spacer i wracam kiedy pani skończy tłumaczyć

www.demotywatory.pl
+
161 166
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
K konto usunięte
+5 / 7

Dlatego właśnie mieszanie ludzi z różnymi predyspozycjami w szkole jest złe, też tak miałem na matematyce, że to co klasa robiła przez pół lekcji ja kończyłem po 5 minutach a najgorsze bo później nauczycielka miała pretensje że nie wiem do którego przykładu mam iść bo zamiast siedzieć i patrzeć jak ktoś się męczy przy tablicy wolałem robić kolejne zadania.

Moim zdaniem na początku każdego etapu nauczania powinien być test i na podstawie wyników należałoby dopasowywać dzieci do klas, może nie zawsze by to dobrze działało ale na pewno było by to lepsze niż to co mamy teraz.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 3

@kibishi Myślę że powinno być ciut inaczej.
Pierwsze np 3 lata edukacji (po cholerę jest taki twór jak "zerówka"?), powinny być +- tak jak teraz. Wtedy nauczyciel powinien wyczuć predyspozycję każdego z dzieci. I uważam że potem powinny być przydzielone do jednej z 4rech specjalizacji: nauki ścisłe (np matematyka, fizyka), nauki humanistyczne (języki obce, język polski, historia itp), nauki biologiczno-geograficzne (biologia, geografia, część chemii) i wychowanie fizyczne.
Każdy profil powinien obowiązywać podstawowy program nauczania, taki wręcz aż nieco prostszy niż teraz, ale na każdym profilu, niektóre przedmioty powinny być drastycznie rozbudowane.

Np na WFie rozszerzonym dzieci by nie biegały sprintem na 60m, a na olimpijskie 100m. Zamiast biegu na 1km, bieg na 3km.
A na sam koniec edukacji podstawowej, zamiast idiotycznego testu na koniec podstawówki który nie mówi nic, test kompetencji zawodowych + spotkanie z doradcą zawodowym.
Bo powiedzmy sobie szczerze, dany uczeń może nawet nie wiedzieć że istnieje zawód w którym by się sprawdził idealnie.

I teraz mój sposób na mnożenie przez 9 (z czym miałem problem w podstawówce).
Weźmy takie działanie 5x9. To od 5 odejmujemy 1, i wyjdzie nam liczba dziesiątek, czyli 4. I teraz odejmujemy od 9 to co nam wyszło przed chwilą, czyli 4, 9-4=5 i to jest nasza liczba jednostek. 5x9= 45 XD. Działą tylko w zakresie od 1 do 10 :P .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K konto usunięte
+5 / 5

@rafik54321 Też ciekawy pomysł.

Jeżeli chodzi o mnożenie przez 9 to jest łatwiej, do liczby dopisujesz 0 i odejmujesz tą liczbę. 5x9=50-5=45

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B Barelik
+1 / 1

@rafik54321 a jak ktoś nigdzie nie będzie pasować? Albo do kilku grup? Bo pewnie osoby, które dają sobie radę z matematyką, to i chemię i fizykę też będą ogarniać. Zerówka jest po to, aby dziecko przyzwyczaiło się do pewnego schematu działania (lekcja, przerwa) ale też często wtedy dzieci uczą się czytać i pisać. Poza tym przez pierwsze 3 lata to trudno wyczuć w czym dziecko jest dobre i co lubi - szczególnie na tym etapie rozwoju.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 4

@Barelik Tylko że nauki ścisłe właśnie by obejmowało chemię i fizykę.

Zawsze któryś dzieciak sobie z jednymi przedmiotami radzi lepiej, a z innymi gorzej. Nigdy nie radzi sobie równiutko ze wszystkimi. A jeśli nawet tak się trafi - niech wybierze ten kierunek który lubi.
I właśnie po 3 latach się wyklaruje co do małolata pasuje.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B Barelik
+1 / 1

@rafik54321 no to czym 1 i 3 kierunek się różnią?
Moim zdaniem te pierwsze parę lat trzeba uczyć wszystkich wszystkiego - aby mieli ogólne pojęcie i decyzję, co robić dalej, podjąć świadomie. Pierwsze 3 lata to za mało i za dużo zależy od samych w sobie nauczycieli (mają bardzo duży autorytet i dziecko możesz zostać 'przytłoczone' przez preferencje nauczyciela [bo w klasach 1-3 jest zwykle jeden nauczyciel od wszystkiego] lub rodzica - a lepiej poczekać parę lat, pokazać wszystkie przedmioty dokładniej - i niech sobie wtedy myśli (co właściwie obecnie ma miejsce).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
-1 / 1

@Barelik się pokrywają częściowo, ale się różnią.

Nauki ścisłe: matematyka, technika, fizyka, informatyka oraz chemia (ale w zakresie typowych reakcji chemicznych, zaraz ci się wyklaruje o co mi chodzi).
Nauki biologiczno-geograficzne: geografia, historia (z naciskiem na antropologię), biologia, chemia (w znaczeniu biochemicznym, czyli reakcje komórek z substancjami itp).

Oczywiście to ogólne pomysły wymagające mocnego doszlifowania.

Tylko że temat "przytłoczenia" pozostaje z uczniem na zawsze. Niezależnie od tego jakiego systemu nauczania użyjemy.
To niech będzie i te 4 czy nawet 5 lat. Szczegóły. 3 lata rzuciłem bo wydawało się to rozsądne.
Poza tym państwowy test kompetencji byłby tu niezależnym ciałem weryfikujący zdolności ucznia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Eaunanisme
+1 / 1

@rafik54321 Tylko czy to faktycznie byłoby dobre rozwiązanie? Z tego, co rozumiem, proponujesz, żeby na podstawie jakichś naturalnych predyspozycji dziecka dostosowywać np. obciążenie danym materiałem, jednocześnie minimalizując inne tematy. Czyli jeśli dziecko będzie dobre z matmy, ale słabe z WFu, to odpowiednio dostosować program w taki sposób, żeby miało więcej i matmy i były poruszane bardziej zaawansowane zagadnienia wcześniej, a mniej inwestować w sprawność fizyczną. Jeśli poprawnie interpretuję Twój zamysł, to mam sporo wątpliwości co do takiego kształtu systemu edukacji.

Pierwsze z brzegu - to, że jest się w czymś dobrym, nie oznacza, że się to lubi i będzie się z tym od razu chciało wiązać przyszłość. Byłem bardzo dobry z matmy. Ktoś mógłby stwierdzić - "O. Dajmy mu bardziej zaawansowany materiał. Niech idzie na polibudę o zostanie inżynierem". Problem polega tylko na tym, że nienawidzę fizyki, która nierozerwalnie jest związana z kierunkami technicznymi, a pojawia się w szkole dużo później, niż mnożenie. Pewnie, że liczenie to nie tylko inżynieria, ale też finanse itp. Nie zmienia to faktu, że nic z tych tematów mnie nie pociąga i nie chciałbym się tym zajmować zawodowo. W praktyce więc wyczucie nauczyciela oraz skrajne sprofilowanie wepchnęłyby mnie w w obszar, w którym z wysoką dozą prawdopodobieństwa bym się nie sprawdził. Mając możliwość bardziej ogólnej nauki byłem tymczasem w stanie ocenić, co lubię, w czym jestem dobry i nad czym muszę popracować, żeby robić w życiu to, co lubię.

A druga kwestia to sama istota szkoły, o czym już chyba kiedyś rozprawialiśmy pod innym demotem. Czy od szkoły naprawdę powinniśmy wymagać, żeby kierowała za rączkę od zera do specjalisty w konkretnej dziedzinie, gdzie następnie będziemy pracować do emerytury? Często w dyskusjach o edukacji pojawia się żal, że poświęca się mnóstwo czasu np. na naukę delty, z której się później już nigdy w życiu nie skorzysta, a nie uczy np. tego jak założyć firmę lub zapłacić podatki. Osobiście nie uważam, że leży to w kompetencjach edukacji publicznej. W moim odczuciu szkoła powinna przede wszystkim być oknem na wszystkie dziedziny wiedzy. Oczywiście dyskutowałbym, czy służy temu testowanie i pamięciówka, ale często wynika to z ograniczonych możliwości. Przykładowo, jeśli mamy mapę świata, to możemy się zgodzić, że warto wiedzieć, jakie mamy kraje, gdzie leżą etc. Jak osiągnąć to inaczej, niż po prostu się nauczyć? A może faktycznie nikomu do szczęścia nie jest potrzebna wiedza o tym, gdzie leży i z kim graniczy Erytrea...

Podsumowując - temat jest skomplikowany i moim zdaniem złudne są rzekomo proste rozwiązania. Nie da się po prostu magicznie stwierdzić, że ten ma takie predyspozycje, więc będzie dobry w tym, a nie w innym. Takie podejście pomija poza tym kwestię ciężkiej pracy. Można by stwierdzić, że jakieś dziecko nie jest wybitnie utalentowane w uczeniu się języków obcych, więc nie zamęczajmy go tym. Gdy tymczasem może wystarczy dać więcej czasu albo zastosować inne metody. Tak samo z matmą - ktoś po jednym przykładzie nauczyciela załapie temat. Ktoś inny będzie musiał poświęcić dużo więcej czasu i wysiłku w zrozumienie. Paradoksalnie może się jednak okazać, że ten mniej utalentowany odniesie w sprzyjających warunkach większy sukces, niż ten zdolniejszy, który będzie mieć np. tendencje do mniejszego zaangażowania, bo i tak umie. Edukacja wymaga reformy. Nie jestem przekonany, czy idącej w zaproponowanym kierunku.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
-1 / 1

@Eaunanisme ok, to w takim razie gdzie się widzisz. Skoro "nie podpasowałeś" do mojego pomysłu, to gdzie finalnie powinieneś wylądować żeby pasowało. Bo może mój pomysł wymaga tylko skorygowania, a nie jest błędny u podstaw.

Tylko że właśnie szkoła to robi. Uczy. Pokazuje świat. Jeśli dzieciakowi czegoś nie pokażemy, to nigdy się o tym nie dowie, bo i skąd? A w późnych latach edukacji może być za późno by zmienić cały kierunek pod inny zawód. Dlatego właśnie powinno się koordynować edukację dziecka pod docelowy zawód. Dzięki temu, już w jedno pokolenie uzyskamy bardzo zdolnych fachowców we wszystkich dziedzinach. Bo każdy by trafił tam, gdzie powinien.
Podstawa ekonomii powinna być tak samo normalnym przedmiotem jak chemia czy język angielski. Być może powinna być wcielona w ramach WOSu. Już mniejsza o nazwy.
Wtedy najpewniej by nie dochodziło do humoresek że ludzie myślą iż rząd ma swoje pieniądze.
Próbowałem się dowiedzieć w urzędzie pracy jak założyć firmę. Bo tego nie wiem. Nigdy tego nie robiłem i nie mam się kogo zapytać. Odbiłem się od ściany. Oni się tym nie zajmują i kropka. A przecież powinni właśnie się tym zajmować. Przecież potencjalnie taki bezrobotny który założy firmę od razu jest już "robotnym" (i odpada z rejestru bezrobotnych "gratis"), dwa że w przyszłości może szukać pracowników i generować oferty pracy.

Tak, szkoła powinna pokazywać wszystkie dziedziny, ale jednocześnie rozwijać te dziedziny które nas interesują.
Dzięki temu, człowiek trafi do optymalnej dla siebie pracy, dzięki czemu będzie wydajniejszy a mniej przemęczony. Co też będzie rzutować na ogólny stan psychiczny społeczeństwa.
Bo to trochę tak jakby używać młotka do rąbania drewna, a siekiery do wbijania gwoździ :/ . Niby można, ale na odwrót wygodniej.

Oczywiście w ramach pojedynczego profilu, też zacznie się klarować predyspozycja ucznia. Bo jeśli będzie mu szła gorzej matematyka, chemia i fizyka, ale już lepiej technika i informatyka, to już wiemy gdzie go posłać. Programista/IT jak się patrzy.
Jeśli sama matematyka i WOS (w aspekcie ekonomii), to już mamy księgowego/ekonomistę. Jeśli chemia i fizyka to mamy laboranta. Jeśli fizyka i matematyka - mamy inżyniera/architekta :) . Każdy sprawdzian w edukacji powinien być brany pod uwagę przy proponowaniu zawodu.

Cały system byłby dość mocno skomplikowany i mój zamysł wymaga oczywiście "łatania". Jednak tu trzeba by to też rozpracować z (prawdziwymi) fachowcami w różnych dziedzinach.
Tylko że jeśli dany dzieciak nie załapie tematu od razu, to znaczy że "nie czuje branży" i nie będzie na prawdę dobrym fachowcem w danej dziedzinie.

Tylko właśnie słowo klucz "w sprzyjających warunkach". Mój zamysł właśnie ma poukładać ludzi w sprzyjających dla nich warunkach. Dla różnych osób, różnych warunkach. Poza tym, nikt nie mówi, że tempo nauki ma być drastycznie szybsze. Mają być po prostu trudniejsze tematy. Trochę większymi porcjami to podawane.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T tobimadara
0 / 0

@rafik54321 Zerówka jest, żeby sprawdzić czy dziecko nadaje się do normalnej szkoły, wykryć jakieś wady lub opóźnienie w rozwoju, nauczyć dziecko jakiegoś absolutnego minimum jak np. znajomość liter, bo rodzice też są różni.

Rozdzielając dzieci tak wcześnie na różne specializacje sprawisz, że będą miały gorszy start, jeśli by później jednak chciały wybrać coś innego. Wydaje mi się, że liceum to jest dobry czas, żeby o tym decydować, bo jedno to w czym jesteś dobry, ale drugie jeszcze co Ci się podoba i sprawia Ci frajdę.

Swoją drogą po co osobny profil z WFu? To może od razu jeszcze muzykę i aktorstwo :P

Ale zgadzam się, że jak ktoś jest dużo lepszy od innych z jakiegoś przedmiotu, to jest to problem. Jeśli nauczyciel jest w porządku, to może pozwoliłby w czasie lekcji np. przygotowywać się na olimpiadę matematyczną. Inaczej nie wiem jak by to rozwiązać. Może zaliczyłbyś cały semestr jakimś egzaminem i miałbyś wtedy okienko zamiast tego przedmiotu?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Eaunanisme
+1 / 1

@rafik54321 Pomijasz konsekwentnie aspekt bycia w czymś dobrym, a robieniem tego, co się lubi. Dodałeś przy tym do swojej wizji wątki, które przypominają trochę dystopijną rzeczywistość, w której człowiek ma robić to, do czego się nadaje, bo dopiero wtedy będzie maksymalnie użyteczny społecznie. W praktyce ignorujesz również sytuację, w której system wypuści rzesze specjalistów z jakiejś dziedziny, a nie będzie dla wszystkich miejsca na rynku pracy. Ograniczając kompetencje do wycinka, w którym człowiek jest dobry, zmniejszamy szansę na późniejsze przekwalifikowanie.

Poza tym jeszcze jedne aspekt - w praktyce na takim kształcie systemu edukacji skorzystałaby najbardziej wąska grupa wybitnie utalentowanych. A co z tymi, którzy we wszystkim są przeciętni? Jaki konkretny zawód dla nich proponujesz? A może w ogóle rezygnacja z powszechnej edukacji? Po co każdy mam mieć maturę albo skończone studia?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
-1 / 1

@tobimadara od tego równie dobrze może być klasa pierwsza :/ .

Czas w którym należy rozdzielić edukację to kwestia póki co rzucona "na czuja". Może to być 5ta klasa.

Liceum to już zdecydowanie za późno. Tym bardziej że nawet w tym czasie, nie jest to już dedykowane pod różne zawody. Pamiętaj że część osób właśnie po podstawówce kończy edukację z różnych powodów :/ . Wtedy masz człowieka który nie jest wyspecjalizowany w niczym.

Ponieważ duża sprawność fizyczna to totalnie odrębna kategoria. Można być zdolnym kopaczem piłki czy olimpijczykiem, a przy tym być głąbem XD.

Muzyka i aktorstwo akurat idealnie pasują do dziedzin humanistycznych.

"Może zaliczyłbyś cały semestr jakimś egzaminem i miałbyś wtedy okienko zamiast tego przedmiotu?" - tylko co ci po tym okienku?
Właśnie w tym sęk. W takim średniowieczu gdzie ogół wiedzy ludzkości był niewielki, można było z dużą dozą prawdopodobieństwa wyuczyć każdego, wszystkiego w stopniu bardzo dużym. Jednak dziś się tak nie da. Ba, nawet ciężko aby mieć pełną wiedzę z wąskiego zakresu dziedziny.
Weźmy nawet taką mechanikę pojazdów. Nawet tu nie bardzo da się znać na mechanice pojazdów ciężarówych, samochodach, motocyklach, łodziach i samolotach na raz :/ . Jest zbyt dużo niuansów. Więc i tu mamy specjalistów, mechanik ciężarówek, mechanik aut, mechanik motocykli itd. Bo choć w gruncie rzeczy wszystkie te pojazdy są w wielu aspektach bliźniacze, to jednak niuansów jest za dużo. A gdzie tu jeszcze wpierniczać np inżynierię? A wciąż obracamy się tylko w okół przemysłu motoryzacyjnego... A są przecież inne sektory jak IT, farmaceutyka, rolnictwo itd.
I o to chodzi, żeby na różnych etapach edukacji, zwracać się ku docelowej branży najkrótszą drogą.
Weźmy takiego mechanika (docelowego). Idzie na naukę ścisłą. Wychyla się ku uzdolnieniom technicznym w tym obrębie. Nieco lepiej też wypada fizyka. Kuma temat. Wtedy, nabierajac zdolności manualnych w np budowaniu budki dla ptaków, widaomo że można go wysłać w taki aspekt. Idzie do technikum mechanicznego. I zostaje mechanikiem lub idzie na politechnikę i zostaje inżynierem. Prosta linia którą możemy mu zaproponować.
Wtedy dzieciak wgl ma szansę się zainteresować daną dziedziną, poczytać przez wakacje i zdecydować czy pasuje mu to czy tamto.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
-1 / 1

@Eaunanisme lubisz robić to co ci nie wychodzi? Lubisz pisać wiersze choć brzmią tragicznie? Lubisz grzebać w mechanizmach, choć nigdy nic nie naprawiasz? Ciekawe :P .

Brak specjalistów lub nadmiar specjalistów jest normą. Poza tym masz też kierunki pokrewne od "sztandarowych". Np elektryk, pokrewnym jest elektronik lub mechatronik.
Mechanik, masz od tego odłamy, mechaniki samochodowej, ciężarówej, motocyklowej, łodzi i samolotów.
Masz IT, odmiany, programista, grafik, monter urządzeń, zarządzanie serwerownią itp...

Zawsze coś się znajdzie.
"Ograniczając kompetencje do wycinka, w którym człowiek jest dobry, zmniejszamy szansę na późniejsze przekwalifikowanie." - ale jeśli ktoś jest np "dobry w komputery" to szybciej się odnajdzie w np księgowości, niż w bioinżynierii czy aktorstwie.
Podobnie jak mechanik szybciej odnajdzie się w budowlance niż np w pielęgniarstwie. Pomimo że jest to inny kierunek.

Bo taka gałąź np nauk ścisłych opiewa na bardzo dużo zawodów. Jeśli w danej branży jest "klęska urodzaju" to na drabinie edukacyjnej trzeba się cofnąć o szczebelek i wybrać coś obok.

Mam lepsze pytanie - jak niby ma stracić grupa "przeciętniaków we wszystkim"? Nie straci. Bo skoro są we wszystkim przeciętni to jeden pies gdzie wylądują. Jednak uważam że właśnie nawet wśród przeciętniaków można zauważyć niuanse, co bardziej komu pasuje. Poza tym, niech wybierze po prostu to co lubi, czego łatwiej mu się słucha.

Pamiętaj też że przy takim modelu edukacji, zapisanie w CV "ukończenie szkoły X na profilu humanistycznym" jest wyraźnym sygnałem dla pracodawcy z kim ma do czynienia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Eaunanisme
+1 / 1

@rafik54321 Ciekawe jest Twoje patrzenie na kwestie umiejętności zerojedynkowo. Zupełnie jakby czymś wyjątkowym było to, że np. dzieci lubią rysować, mimo że przeciętny rysunek mamy nie wygląda jak Mona Lisa. I to mnie też uwiera w przedstawionej przez Ciebie propozycji idealnego systemu. Fakt, że jestem w jednym dobry, przy czym lepszy, niż w czymś innym, nie oznacza, że w tym innym jestem beznadziejny. Czy tylko jeśli będę wybitnym pisarzem, to mogę pisać książki i na tym zarabiać? Zobacz, ilu jest pisarzy albo dziennikarzy, a ilu z nich dostaje Nobla lub Pulitzera. Czy fakt, że byłbym lepszym inżynierem niż poetą ma mi determinować mój zawód i źródło dochodu? Ja chcę mieć wybór. Sprowadzając sprawę do absurdu - mogę robić lody najlepiej na świecie, ale dlaczego mam w związku z tym pracować w burdelu, podczas gdy interesuje mnie gotowanie, chociaż nie będę nigdy szefem kuchni w restauracji z gwiazdką Micheline?

A z tą łatwością i przede wszystkim chęcią przekwalifikowania się to bym nie szarżował. To wbrew pozorom nie jest taka prosta sprawa. Przykład? Górnicy. Jakoś masowo nie chcą zmieniać branży, np. na taką budowlankę, mimo że bliska tematycznie. Mamy też niedobór psychiatrów i pielęgniarek. Receptą na to nie jest przekierowanie o szczebelek pracowników z innych dziedzin służby zdrowia. Nawet taki programista wbrew pozorom nie zostanie łatwo dobrym grafikiem komputerowym. Chciałbym też zobaczyć swoich znajomych informatyków, którzy reagują na propozycję przejścia do księgowości, bo są "dobrzy w komputery". Czynnik ludzki zawsze będzie przeszkodą w drodze do idealnego systemu.

"Poza tym, niech wybierze po prostu to co lubi" - no niech właśnie każdy wybierze, a nie że "jesteś dobry w liczenie, ale nie umiesz pisać tekstów, więc zamiast doszlifować warsztat, nauczyć się dobrze pisać i robić np. artykuły dla gazety, co lubisz, to zostaniesz księgowym i umrzesz z nudów nad excelem".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Eaunanisme tylko chyba nie łapiesz tego że coś jest proponowane a nie narzucone. Chyba ten fakt ci umknął.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Eaunanisme
0 / 0

@rafik54321 "Dlatego właśnie powinno się koordynować edukację dziecka pod docelowy zawód".

Z rozumieniem u mnie faktycznie czasem bywa różnie. Ale jeśli wspomniane przez Ciebie koordynowanie edukacji dziecka pod docelowy zawód nazywasz propozycją a nie narzucaniem, to już zupełnie nie widzę tego systemu w realu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Eaunanisme bo zmusić kogoś nie można, ale zaproponować, pokazać co byłoby dla niego odpowiednie to już co innego.

Bo właśnie zapytaj się z marszu nastolatków co by chcieli w życiu robić - nie wiedzą, albo odpowiedzą że chcą być youtuberem (bo to znają).
Nie znają zawodów "zwykłych" nie widzą ich. Nie znają ich od zaplecza, nie szukają.
Sam na pasję odnośnie mechaniki wpadłem przypadkiem, bo kupiłem starego rometa by mieć jak na ryby jeździć. Gdyby ktoś mi wcześniej pokazał, to szybciej bym na to wpadł i cały swój rozwój bardziej przekierował w konkretną branżę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Eaunanisme
0 / 0

@rafik54321 No pewnie, że nie można zmusić. Ale wiesz - sytuacja, w której przystosowujesz cały system, żeby wyłapać np. przyszłych zdolnych informatyków już np. w grupie dziesięciolatków, ładujesz kasę w specjalnie wyprofilowane klasy i zajęcia, a na koniec 3/4 odpadnie, bo im się odwidzi, wygląda dla mnie jak gigantyczne marnowanie środków, które mogłyby być zainwestowane na późniejszym etapie edukacji w tych, którzy już mniej więcej wiedzą, co lubią.

Wiadomo, że nastolatki przeważnie nie wiedzą, co będą w życiu robić. Tylko tak naprawdę czy jest coś złego w tym, że dwunastolatek nie ma jeszcze sprecyzowanych planów na kolejne 50 lat życia zawodowego? Uważam, że nie. Idealnie byłoby, gdyby miał. Ale nie żyjemy w idealnym świecie i nigdy nie będziemy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T tobimadara
0 / 0

@rafik54321 Co do grafików, to żeby być dobrym grafikiem, to musisz być artystą, a programista ma dość sztywny schemat działania. Niestety, ale z grafikami wśród programistów jest bieda :P

Jeszcze jedna sprawa, to czy naprawdę powinieneś się skupiać na tym w czym jesteś dobry, czy może wręcz przeciwnie na tym, w czym jesteś słaby? Dla mnie osobiście to, w czym jestem dobry w zupełności mi wystarcza, żeby w miarę normalnie żyć. Natomiast sporo czasu poświęcam na to, co u mnie kuleje i to były też między innymi braki w edukacji, np. w geografii lub historii, które zawsze olewałem. Chyba, że uznasz tak jak sugerował Eaunanisme, że nie ma większego znaczenia z kim graniczy np. Erytrea. O ile nie wybuchnie tam jakaś wojna i jednak okaże się to ważne.

I jeszcze też jedno to czego uczysz się w szkole, ale dzieci uczą się też poza szkołą. Dla kogoś chodzącego do szkoły muzycznej, lekcja muzyki w podstawówce będzie śmieszna. Dla kogoś uczącego się od małego programować lekcja informatyki też. I to niezależnie od tego czy dasz ich do klasy o jakimś wyższym profilu czy nie. Do tego jeśli ktoś ma powiedzmy ojca prowadzącego warsztat samochodowy, to też od małego na pewno zna wszystkie ważniejsze części samochodu i wie co się w nich psuje.

Wydaje mi się, że poza jakimiś nielicznymi wyjątkami, podstawy ze wszystkiego powinni mieć wszyscy. A jeśli ktoś jest naprawdę dobry, może rozwijać się dodatkowo poza lekcjami.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Eaunanisme tak, tylko na którym etapie odpadną? Na samym końcu? Raczej nie. Poza tym ile osób kończy studia a kończy w McDonaldzie? Też dużo.

Właśnie sęk w tym że nie wydajesz więcej niż do tej pory. Bo nie prowadzisz żadnych dodatkowych zajęć, a jedynie wyolbrzymiasz kilka docelowych kosztem mniej ważnych (dla danego profilu).

"ylko tak naprawdę czy jest coś złego w tym, że dwunastolatek nie ma jeszcze sprecyzowanych planów na kolejne 50 lat życia zawodowego?" - właśnie to, że źle dobierze szkołę średnią czy nawet wyższą.
W wieku 15 lat człowiek już powinien mieć konkretny ogląd na to co chce w życiu robić, za rogiem przecież wkracza w dorosłość.

@tobimadara Jesteś pewny?
https://www.youtube.com/watch?v=7PCYiM7J10M
Program Nvidia Canvas temu istotnie przeczy XD.
Na tym programie, to każdy kto ogarnia komputer ogarnie ładne zdjęcie. A przecież to jeszcze jest "prototypowy" program. Nie jest doszlifowany w pełni. Więc tu programista bardzo obeznany w obsłudze komputera z tym programem na easy zastąpi grafika.

Nigdy nie jesteś w czymś tak dobry, że nie możesz być lepszy. I to jest sednem samoudoskonalania, dążenie do ideału ze świadomością że nigdy go nie osiągniesz.
Taki jaskiniowiec (w myśl twojej zasady) skoro dawał radę znaleźć sobie żywność, to po co miał wymyślać dzidę? W końcu sobie dawał radę XD.

Pewien zasób wiedzy ogólnej jest przydatny, ale nie zrobisz każdego specem od wszystkiego. Tak się po prostu nie da. Współczesnej wiedzy jest po prostu za dużo i nie zmieści się "do jednego mózgu", nawet geniusza.

Ja nie mówię że należy uczyć dzieciaki wyłącznie w jednym kierunku i wiedzę ogólną olać totalnie. Skąd taki wniosek?
Jednak dla informatyka wystarczy wiedzieć że są planety, że krążą w okół słońca, że są okrągłe itp. Dla astrofizyka taka wiedza jest delikatnie mówiąc "zbyt uproszczona". I odwrotnie. Dla astrofizyka wystarczy że będzie umiał komputer włączyć, napisać maila, przeglądać internet itp. Nie musi umieć grzebać w antywirusie, pisać programów czy obsługiwać serwera. Wiedza ogólna, tak, ale po co próbować z każdego robić takiego samego na siłę?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T tobimadara
0 / 0

@rafik54321 Pomijając już ten wątek szkolny, to zobacz sobie programy open-source tworzone często hobbystycznie przez kilku programistów. One są często funkcjonalnie bardzo dobre, ale zobacz jak tam wygląda interfejs albo w grach np. modele postaci. Czasami jacyś półprofesjonalni graficy albo muzycy udzielają się też w takich projektach, ale jak już mówiłem jest bieda :P

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@tobimadara w programach hobbistycznych problemem nie jest uzdolnienie ludzi, tylko czas tworzenia projektu.
Jeden człowiek jak najbardziej może zrobić grę która będzie wyglądać niczym cyberpunk. Tylko zajmie mu to całe życie (w sprzyjających okolicznościach).
W profesjonalnej produkcji działają całe zespoły i każdy robi swoje "po kawałku", ale to też może przeminąć dzięki programom maszynowym (jak wspomniany canvas). Gdzie będzie wystarczyło tylko klepnięcie projektu "na odwal się" a komputer dopucuje szczegóły. Wtedy zespół np 300 ludzi będzie można zredukować do 30.
Pamiętaj że gry na NESa czy atari często pisała jedna lub kilka osób na krzyż. Możliwości graficzne tych konsol były mocno ograniczone więc opracowanie grafiki nie było tak czasochłonne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S szteker
0 / 0

Zauważyliście od razu, że koleś włączył Red Alert?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar kojot_pedziwiatr
+1 / 1

Tak gada ignorant i hipokryta. Bo Ty już w żłobku wiedziałeś jak liczyć mnożenie, i robiłeś to w pamięci. Pani bardzo ładnie wyjaśnia krok po kroku wszystkie etapy liczenia. Możemy w każdej nauce naśmiewać się z ludzi, którzy danej rzeczy nie umieją robić szybko, lub w ogóle.

Z dużym prawdopodobieństwem mogę trafić, mówiąc, iż nie umiesz poprawnie żonglować. Więc ja biorę trzy piłki, daję Ci je do rąk, i mówię, to teraz żongluj mi tu kaskadę na 300 chwytów. I będę się śmiał z Twojej nieporadności. Bo tak robią rozwinięci i inteligentni ludzie, nieprawdaż?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 maja 2022 o 13:02

avatar jojo87
0 / 0

Przecież za dzieciaka uczyło się mnożenia pod kreskę (metoda nr 2 z tego filmu) i jakoś nikt wtedy tą metodą "Ameryki nie odkrywał".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
O Ochrety
0 / 0

uczy na prostym przykładzie mnożenia w sposób, który jest przydatny przy znacznie trudniejszych działaniach. Gdyby tłumaczyła na trudniejszym, mało kto by zrozumiał. A tu jakiś ignorant kwestionuje znana od tysiącleci metodę dydaktyczną - od łatwych, do trudnych przykładów.

Ucząc się obsługi nowego narzędzia, najczęściej pracujesz mniej efektywnie, niż korzystając z dotychczasowych narzędzi pracy. Jednak nie jest to dowód na to, że nowsze narzędzia są bez sensu, a Ty nie okażesz swojego geniuszu, prezentując, że szybciej zdziałasz po staremu. W niedługim czasie osoby, które teraz wykonywały zadanie dłużej, nowym sposobem, będą wykonywały sprawnie znacznie bardziej złożone operacje, niż Twoje narzędzia są w stanie obsłużyć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem