Dlaczego rekruterzy często mówią: ''Oddzwonimy'', ale nigdy tego nie robią? Zobacz, jakie kłamstwa usłyszeli
podczas rozmów kwalifikacyjnych
(19 obrazków)
Często widuję CV pełne dotychczasowych doświadczeń zawodowych, które mają sprawić wrażenie, że kandydat jest aż nadto wykwalifikowany, a są trudne do zweryfikowania. Mieszkam w mieście, do którego przyjeżdża mnóstwo imigrantów, i często rozmawiam z kandydatami z zagranicy. Wielu z nich ma w opisie zajmowanych uprzednio pozycji takie stanowiska jak „dyrektor wykonawczy światowej dystrybucji” albo „wiceprezes operacji globalnych” w firmach, które nie mają nawet numeru telefonu czy anglojęzycznej strony internetowej. Rozmawiałem z kilkoma „dyrektorami finansowymi” aplikującymi na niskie stanowiska, którzy nigdy w życiu nie widzieli bilansu zysków i strat
Gdy przeprowadza się rozmowę video, w odbiciu okularów kandydata można zobaczyć, jak szuka w Google odpowiedzi na pytanie. Jeden z moich rozmówców był dość pomysłowy. Parafrazował moje pytania na głos, żeby asystent głosowy znalazł odpowiedź w Google
Rozmawiałam kiedyś z kobietą, która w ciągu 2,5 roku pracowała w 10 różnych miejscach. Twierdziła, że „dzięki tym wszystkim okazjom do nauki” zgromadziła „skarbnicę wiedzy”. Odpowiadała na moje pytania bardzo wymijająco. Żeby nie przedłużać, dowiedziałam się później, że wraz ze znajomą aplikowała do poprzednich firm jako mniejszość narodowa. Pracowała chwilę, potem zwalniała się i pozywała pracodawców o dyskryminację na tle rasowym. Załatwiła tak 8 z 10 poprzednich firm. Uniknęłam katastrofy
W mojej firmie przeprowadzano rozmowę online z pewnym kandydatem. Jak tylko zaczęły padać pytania techniczne, rekruterzy zauważyli, że dźwięk „nie synchronizował się”. Gdy zwrócili na to uwagę, odkryli, że to wcale nie on mówił. Starał się synchronizować ruch ust tak, żeby pasował do odpowiedzi kogoś, kto siedział tuż obok niego i odpowiadał na pytania. Rozmowa została od razu przerwana. Gość nie dostał pracy (jego obeznany kumpel też nie)
Z mojego doświadczenia wynika, że mądrzy ludzie nie mają problemu z przyznaniem, że czegoś nie wiedzą, albo że ich doświadczenie zawodowe jest w jakimś temacie ograniczone. Z kolei naiwni i blefujący kandydaci chcą się wykreować na wszystkowiedzących i wypadają mało wiarygodnie
Pozytywną oznaką jest chęć udzielenia bardzo szczegółowych informacji na temat tego, czym się zajmują. Gdy rozmawiam z programistami lub deweloperami, lubię pytać o projekt, z którego są najbardziej dumni. Uważnie słucham i dociekam, jak radzili sobie z najtrudniejszymi problemami. Rozumiem, że programowanie jest pracą zespołową, ale ci, którzy naprawdę byli zaangażowani, chętnie opowiadają o technicznych szczegółach pracy. Osoby, które tylko uczestniczyły w spotkaniach i ich wkład był znikomy, najczęściej nie mają do powiedzenia nic wartościowego
Rzadko spotykam się z oczywistymi kłamstwami, ale łatwo wychwycić nadmierne upiększanie swojego doświadczenia zawodowego. To nie wstyd mieć w CV zatrudnienie w restauracji lub sieciówce odzieżowej. Zatrudniam na najniższe stanowiska w firmie, więc takich właśnie pozycji się spodziewam. O wiele poważniej potraktuję kandydata, jeśli skupi się na aspekcie obsługi klienta, a nie będzie twierdził, że z pozycji kasjera rządził firmą
W kółko że osoby kandydujące kłamią w CV.
A ja powiem tak, jakie są oczekiwania pracodawców, takie są CV.
To jak z autem i jego przebiegiem. Dla większości ludzi, nie jest ważne że silnik jest igła stan, rdzy nie ma, hamulce żyleta itd. Na liczniku ma 400tys km to szrot, nie kupuje.
No to cyk korekta i już jest 150tys km.
A potem przyjeżdża taki co ma 500tys km i jest szrotem, no to myk damy mu 180tys km i już janusze się ustawiają w kolejce...
Ten sam patent jest z pracownikami. Skoro pracodawcy nie chcą weryfikować umiejętności pracownika i godnie za nie płacić, to będą mieli masę leserów z ściemnionym CV, byle wyciągnąć wyższą stawkę (taką realniejszą względem ich faktycznych umiejętności) i cześć.
Bo znowu jak przyjdzie taki kumaty, ale mało doświadczony pracownik, co niewiele potrafi, ale szybko się uczy, to takiego nie zatrudnią bo po co? Przecież tyle "magistrów-dyrektorów w kolejce czeka" XD.
@rafik54321 Mam takiego znajomka który łże w swoim CV że aż strach. Mianowicie: ściemnia że ma wykształcenie w zawodzie elektryka i pociska ten kot każdemu przyszłemu pracodawcy. A że jest z Chorwacji i pracuje w krajach niemieckojęzycznych (ostatnio Austria) to nikt tego nie jest w stanie zweryfikować poza wypytaniem podstawowych zasad elektryki, które ogarnął w poprzednich firmach. Taki zdolny lawirant. Tyle że po kilku miesiącach wychodzi na jaw, że nie ma żadnych kwalifikacji i wiedzy i wylatuje z hukiem. Jednak nie wyciąga żadnych wniosków i brnie w to dalej. No cóż, każdy chce jakoś przeżyć.
@Sylweriusz83 no akurat na zawód elektryka trzeba mieć uprawnienia to wg mnie pierwsze co to powinien wyskakiwać z uprawnieniami. U nas takimi są uprawnienia SEP. Bez tego nawet bym na CV nie spojrzał.
@rafik54321 Wiem, bo sam pracowałem w firmie elektromontażowej i wielu ciekawych rzeczy się dowiedziałem. Pracowałem jako niewykwalifikowany pomocnik, ale sporo się napracowałem pomagając tym już z papierami. Jednak przenigdy bym nie ściemniał jak ten kolega. A poza tym: na Chorwacji papiery idzie też "nabyć" więc wcale bym się nie zdziwił, gdyby znajomek taką "inwestycję" poczynił.
@rafik54321 i dalszy ciąg, przyjdzie ktoś z prawdziwym CV i doświadczeniem (ba, pracujący dla danej firmy tyle że w zewnętrznym wykonawcy kontraktowym) to będą kręcić nosem i zatrudnią ściemniaczo-potakiwacza żeby po dwóch latach go zwalniać i szukać od nowa na to samo stanowisko (i jeszcze przy okazji znów się skontaktują z kandydatem o którym była mowa na początku)
@Sylweriusz83 nie wiem jak w Chorwacji, ale u nas w 2 tygodnie idzie zrobić uprawnienia SEP i masz to na 5 lat :/ . Jest sens się wyginać na lewiznę?
@KoJotP normalka. Wg mnie, właśnie taka rozmowa kwalifikacyjna powinna polegać na wypytywaniu kandydata o technikalia stanowiska.
Tu na przykładzie elektryki, pytanie np jak podłączyć różnicoprądówkę, albo czy takie połączenie jest poprawne, albo między którymi przewodami w instalacji trójfazowej jest 400V itd. Taki kłamczuszek polegnie na takim "teście". Względnie wręcz można im dosłownie "napisać sprawdzian" i zamiast rozmowy kwalifikacyjnej zrobić taki test jak w szkole XD. Bo czemu nie?
I dopiero po takim "teście" zaprosić ze 3 kandydatów z najlepszymi wynikami na rozmowę właściwą.
Kiedyś na rozmowie kwalifikacyjnej na stanowisko mechanika, rekruter się chwalił że przekładkę opon zrobił w 15min. Ja mu odpowiedziałem, że to się da zrobić, jak się nie sprawdza wyważania ;) . To mi odpowiedział "że wiem o co chodzi" haha. Bo prawidłowo to właśnie po wyważaniu powinno się sprawdzać czy wszystko gra.
Dlatego wg mnie takie CV "na bogatości" wręcz by było podejrzane. Skromniejsze CV jest bardziej wiarygodne, a jeśli do tego taki kandydant odpowiadałby na pytania w zawodzie tak w miarę zręcznie, to już wiemy że człowiek konkretny.
Bo nawet jak taki świeżak by nie do końca ogarniał pracę, to starsi mu niuanse dopowiedzą. A jak przyjdzie "magister" to przecież się nie przyzna że 3/4 roboty nie potrafi i wtedy będą błędy itd.
"... jakie są oczekiwania pracodawców, takie są CV."
Jasne @rafik54321. Tylko niekiedy te oczekiwania są uzasadnione. Na moje stanowisko poprzedni kandydat przysłał w CV, że zna angielski komunikatywnie. I tak jak w democie z hiszpańskim, rekruter powiedział, że teraz rozmowa będzie toczyła się po angielsku (dobrze znał angielski). Po zadaniu kilku pytań mina kandydata taka sama jak w democie.
@RomekC wiesz, tylko że za takie podwyższone wymagania, trzeba więcej płacić.
A nie wymagać specjalistycznych umiejętności i płacić jak na kasie w biedrze :/ .
Wtedy do takich prac, właśnie przychodzą ludzie ze ściemnionym CV, aby właśnie dostawać kasę która realnie odpowiada ich umiejętnościom.
Napisał że zna dobrze angielski, a zna podstawowo. Pracodawca wymaga bardzo dobrej znajomości, ale płaci jakby ktoś znał podstawowo. No to się zgadza. Taki jest ten durny mechanizm. Tak jak napisałem powyżej z samochodami.
Ludzie oczekują tyci przebiegu, ale chcą płacić jak za szrot. To się bierze szrota, cofa licznik i gotowe. A potem płacz że "samochody się psujo".
Tak samo z pracodawcami i pracownikami. Wymagają jak najwięcej, a płacić chcą jak najmniej. To się kandydaci "pucują" (jak samochód z cofniętym przebiegiem) byle się sprzedać i komu to służy?
Polityka januszexu zepsuła rynek pracy i tyle. Bo skoro pracodawcy nie promują uczciwości, to czego się spodziewają?
Tak niby przedsiębiorcy kumaci w ekonomii, a tej zależności nie ogarniają.
I naturalnie, jeśli jakiś pracodawca serio wymaga np znajomości programowania, bo chce zatrudnić programistę, to ok, tylko niech da serio porządną stawkę, skoro chce zatrudnić serio porządnego pracownika. Wtedy na rozmowie kwalifikacyjnej niech robi przesiew na ostro tak jak to opisałem powyżej. I wszyscy będą zadowoleni.
A nie takie durne teksty w stylu "pensja do 5tys zł" a potem na kwitku wychodzi 2500zł :/ . No bo reszta to premia uznaniowa. No heloł.
"...za takie podwyższone wymagania, trzeba więcej płacić."
Oczywiście @rafik54321. Ja wynegocjowałem 2 tys. na rękę (2000 rok). Firma była międzynarodowa i kilku Francuzów pracowało w niej i dogadywać się z nimi można było tylko po francusku lub angielsku.
@RomekC tylko że właśnie takie januszexy wyskakują ci z tekstami w stylu "patrz pan, ilu ja doktorów, inżynierów magistrów mam tu na CV, panie jakbym miał tyle panu płacić to ja tamtych wolę". A wtedy przychodzi do nich leser :/ .
@RomekC to powiem ci (nie)polecam się z takimi zapoznać... Choćby właśnie po to aby zrozumieć jak debilne firmy potrafią istnieć i jeszcze obwiniać wszystkich w okół za swój idiotyzm.
@rafik54321 W przypadku uprawnień SEP nie wszyscy pracownicy wykonujący dane zlecenie w świetle przepisów muszą posiać świadectwa kwalifikacji. Wystarczy że conajmnien połowa brygady ma uprawnienia.
@rafik54321 "Względnie wręcz można im dosłownie "napisać sprawdzian" i zamiast rozmowy kwalifikacyjnej zrobić taki test jak w szkole XD. Bo czemu nie?"
Gdzie Ty chlopie zyjesz? Teraz okolo 1/3 kandydatow potrafi w ogole nie przyjsc na spotkanie. Denerwuje to szczegolnie w przypadku gdy ktos jedzie sie spotkac z kandydatem albo jest po prostu w okolicy. Mi sie akurat nie zdarzylo zeby ktos taki numer odwalil, ale koledzy maja kilkoro(2-5) takich asow w ciagu roku
@raviK no bo mówiąc komuś, że nie zostanie zatrudniony trzeba się skonfrontować z nim. No a wygodniej jest zadawać pytania o radzeniu sobie w trudnych sytuacjach, niż samemu się w takiej znaleźć. Lepiej skłamać. IT to hipokryci :P
Zwykle to HR mówi, że się skontaktują, bo zazwyczaj ostatnie słowo nie należy do nich. Po wstępnych rozmowach to trafia do przełożonych czy kadrowych (zależnie od biznesu) i określa się, kto z kandydatów może się gdzieś nadać. Czyli zwykle rekruter nie może powiedzieć wprost, czy zadzwoni ktoś, czy nie. Sam prowadzę czasem rozmowy i jak kandydat nie jest przyjęty, to wie o tym od razu. Mogę sprawić, że dalej nie przejdzie i wtedy to jest pewne. No a jak wygląda w porządku, to zapisuję w jego profilu wyniki i profil jego kompetencji, a ktoś inny decyduje, czy i gdzie może się przydać. Czyli nie mogę powiedzieć, czy zostanie przyjęty. Rekruterzy natomiast zwykle nic nie mogą powiedzieć, jak ktoś trafił na przemiał, to już nie mają za wiele do gadania. Trzeba też się liczyć z tym, że mogą zadzwonić za miesiąc czy dwa. Znowu zależy od branży. U mnie czasem kogoś wezmą od ręki jak jest wakat, a czasem jest na liście z dobrymi referencjami, ale propozycję dostanie jak znajdzie się stanowisko. I w takim wypadku można poczekać sporo zanim firma nie będzie miała pozycji dla niego. Tylko najlepszych się przyjmuje na ławeczkę. Nawet jak nie ma dla nich pracy, to bierze się ich aby mieć ich w zespole, bo się przydadzą niedługo.
"Oddzwonimy" oznacza "na drzewo", podobnie jak w związku "zostańmy przyjaciółmi". Powszechnie zrozumiały komunikat, zakorzeniony w kontekście kulturowym.
"... którzy nigdy w życiu nie widzieli bilansu zysków i strat", ja też czegoś takiego nigdy nie widziałem. Zwykle mamy Rachunek zysków i strat oraz Bilans ...
Najgłupsza rzecz na rynku pracy to poszukiwanie jej rozsyłając CV. Wbijamy do firmy. Zostawiamy swoje portfolio, a nie głupią kartkę ze zdjęciem, lecimy dalej i czekamy. Tyle. Tak to działa wszędzie na świecie. Polska to jednak kraj innowacyjnie ubogi. Siedzi kilku ćmoków, przeglądają zdjęcia i walą teksty typu: " fajna dupa" bieremy ja na rozmowę. Kpina.
Rekruterzy rzeczywiście oddzwaniają, ale nie do kandydata, tylko do jego poprzedniej firmy. A że w Polsce jest zawiść i sk..o, to szefostwo z poprzedniej pracy, z samej złośliwości potrafi obrobić swojemu byłemu pracownikowi d..e, zupełnie nie zastanawiając się dlaczego pracownik odszedł z ich firmy.
Tytuł galerii z du*y. Kiedy jeszcze zdarzało mi się szukać pracy, nigdy nie kłamałem w CV czy na rozmowach rekrutacyjnych, jeśli zdarzało mi się ściemniać, to tylko przez pomijanie niewygodnych faktów. I też w większości przypadków nie dostawałem żadnej informacji, jeśli to nie ja byłem tym wybranym do zatrudnienia.
W kółko że osoby kandydujące kłamią w CV.
A ja powiem tak, jakie są oczekiwania pracodawców, takie są CV.
To jak z autem i jego przebiegiem. Dla większości ludzi, nie jest ważne że silnik jest igła stan, rdzy nie ma, hamulce żyleta itd. Na liczniku ma 400tys km to szrot, nie kupuje.
No to cyk korekta i już jest 150tys km.
A potem przyjeżdża taki co ma 500tys km i jest szrotem, no to myk damy mu 180tys km i już janusze się ustawiają w kolejce...
Ten sam patent jest z pracownikami. Skoro pracodawcy nie chcą weryfikować umiejętności pracownika i godnie za nie płacić, to będą mieli masę leserów z ściemnionym CV, byle wyciągnąć wyższą stawkę (taką realniejszą względem ich faktycznych umiejętności) i cześć.
Bo znowu jak przyjdzie taki kumaty, ale mało doświadczony pracownik, co niewiele potrafi, ale szybko się uczy, to takiego nie zatrudnią bo po co? Przecież tyle "magistrów-dyrektorów w kolejce czeka" XD.
@rafik54321 Mam takiego znajomka który łże w swoim CV że aż strach. Mianowicie: ściemnia że ma wykształcenie w zawodzie elektryka i pociska ten kot każdemu przyszłemu pracodawcy. A że jest z Chorwacji i pracuje w krajach niemieckojęzycznych (ostatnio Austria) to nikt tego nie jest w stanie zweryfikować poza wypytaniem podstawowych zasad elektryki, które ogarnął w poprzednich firmach. Taki zdolny lawirant. Tyle że po kilku miesiącach wychodzi na jaw, że nie ma żadnych kwalifikacji i wiedzy i wylatuje z hukiem. Jednak nie wyciąga żadnych wniosków i brnie w to dalej. No cóż, każdy chce jakoś przeżyć.
@Sylweriusz83 no akurat na zawód elektryka trzeba mieć uprawnienia to wg mnie pierwsze co to powinien wyskakiwać z uprawnieniami. U nas takimi są uprawnienia SEP. Bez tego nawet bym na CV nie spojrzał.
@rafik54321 Wiem, bo sam pracowałem w firmie elektromontażowej i wielu ciekawych rzeczy się dowiedziałem. Pracowałem jako niewykwalifikowany pomocnik, ale sporo się napracowałem pomagając tym już z papierami. Jednak przenigdy bym nie ściemniał jak ten kolega. A poza tym: na Chorwacji papiery idzie też "nabyć" więc wcale bym się nie zdziwił, gdyby znajomek taką "inwestycję" poczynił.
@rafik54321 i dalszy ciąg, przyjdzie ktoś z prawdziwym CV i doświadczeniem (ba, pracujący dla danej firmy tyle że w zewnętrznym wykonawcy kontraktowym) to będą kręcić nosem i zatrudnią ściemniaczo-potakiwacza żeby po dwóch latach go zwalniać i szukać od nowa na to samo stanowisko (i jeszcze przy okazji znów się skontaktują z kandydatem o którym była mowa na początku)
@Sylweriusz83 nie wiem jak w Chorwacji, ale u nas w 2 tygodnie idzie zrobić uprawnienia SEP i masz to na 5 lat :/ . Jest sens się wyginać na lewiznę?
@KoJotP normalka. Wg mnie, właśnie taka rozmowa kwalifikacyjna powinna polegać na wypytywaniu kandydata o technikalia stanowiska.
Tu na przykładzie elektryki, pytanie np jak podłączyć różnicoprądówkę, albo czy takie połączenie jest poprawne, albo między którymi przewodami w instalacji trójfazowej jest 400V itd. Taki kłamczuszek polegnie na takim "teście". Względnie wręcz można im dosłownie "napisać sprawdzian" i zamiast rozmowy kwalifikacyjnej zrobić taki test jak w szkole XD. Bo czemu nie?
I dopiero po takim "teście" zaprosić ze 3 kandydatów z najlepszymi wynikami na rozmowę właściwą.
Kiedyś na rozmowie kwalifikacyjnej na stanowisko mechanika, rekruter się chwalił że przekładkę opon zrobił w 15min. Ja mu odpowiedziałem, że to się da zrobić, jak się nie sprawdza wyważania ;) . To mi odpowiedział "że wiem o co chodzi" haha. Bo prawidłowo to właśnie po wyważaniu powinno się sprawdzać czy wszystko gra.
Dlatego wg mnie takie CV "na bogatości" wręcz by było podejrzane. Skromniejsze CV jest bardziej wiarygodne, a jeśli do tego taki kandydant odpowiadałby na pytania w zawodzie tak w miarę zręcznie, to już wiemy że człowiek konkretny.
Bo nawet jak taki świeżak by nie do końca ogarniał pracę, to starsi mu niuanse dopowiedzą. A jak przyjdzie "magister" to przecież się nie przyzna że 3/4 roboty nie potrafi i wtedy będą błędy itd.
"... jakie są oczekiwania pracodawców, takie są CV."
Jasne @rafik54321. Tylko niekiedy te oczekiwania są uzasadnione. Na moje stanowisko poprzedni kandydat przysłał w CV, że zna angielski komunikatywnie. I tak jak w democie z hiszpańskim, rekruter powiedział, że teraz rozmowa będzie toczyła się po angielsku (dobrze znał angielski). Po zadaniu kilku pytań mina kandydata taka sama jak w democie.
@RomekC wiesz, tylko że za takie podwyższone wymagania, trzeba więcej płacić.
A nie wymagać specjalistycznych umiejętności i płacić jak na kasie w biedrze :/ .
Wtedy do takich prac, właśnie przychodzą ludzie ze ściemnionym CV, aby właśnie dostawać kasę która realnie odpowiada ich umiejętnościom.
Napisał że zna dobrze angielski, a zna podstawowo. Pracodawca wymaga bardzo dobrej znajomości, ale płaci jakby ktoś znał podstawowo. No to się zgadza. Taki jest ten durny mechanizm. Tak jak napisałem powyżej z samochodami.
Ludzie oczekują tyci przebiegu, ale chcą płacić jak za szrot. To się bierze szrota, cofa licznik i gotowe. A potem płacz że "samochody się psujo".
Tak samo z pracodawcami i pracownikami. Wymagają jak najwięcej, a płacić chcą jak najmniej. To się kandydaci "pucują" (jak samochód z cofniętym przebiegiem) byle się sprzedać i komu to służy?
Polityka januszexu zepsuła rynek pracy i tyle. Bo skoro pracodawcy nie promują uczciwości, to czego się spodziewają?
Tak niby przedsiębiorcy kumaci w ekonomii, a tej zależności nie ogarniają.
I naturalnie, jeśli jakiś pracodawca serio wymaga np znajomości programowania, bo chce zatrudnić programistę, to ok, tylko niech da serio porządną stawkę, skoro chce zatrudnić serio porządnego pracownika. Wtedy na rozmowie kwalifikacyjnej niech robi przesiew na ostro tak jak to opisałem powyżej. I wszyscy będą zadowoleni.
A nie takie durne teksty w stylu "pensja do 5tys zł" a potem na kwitku wychodzi 2500zł :/ . No bo reszta to premia uznaniowa. No heloł.
"...za takie podwyższone wymagania, trzeba więcej płacić."
Oczywiście @rafik54321. Ja wynegocjowałem 2 tys. na rękę (2000 rok). Firma była międzynarodowa i kilku Francuzów pracowało w niej i dogadywać się z nimi można było tylko po francusku lub angielsku.
@RomekC tylko że właśnie takie januszexy wyskakują ci z tekstami w stylu "patrz pan, ilu ja doktorów, inżynierów magistrów mam tu na CV, panie jakbym miał tyle panu płacić to ja tamtych wolę". A wtedy przychodzi do nich leser :/ .
@rafik54321, nie mam doświadczenia z Januszexami ;-)
@RomekC to powiem ci (nie)polecam się z takimi zapoznać... Choćby właśnie po to aby zrozumieć jak debilne firmy potrafią istnieć i jeszcze obwiniać wszystkich w okół za swój idiotyzm.
Dzięki @rafik54321 :-)
@rafik54321 W przypadku uprawnień SEP nie wszyscy pracownicy wykonujący dane zlecenie w świetle przepisów muszą posiać świadectwa kwalifikacji. Wystarczy że conajmnien połowa brygady ma uprawnienia.
@rafik54321 "Względnie wręcz można im dosłownie "napisać sprawdzian" i zamiast rozmowy kwalifikacyjnej zrobić taki test jak w szkole XD. Bo czemu nie?"
Gdzie Ty chlopie zyjesz? Teraz okolo 1/3 kandydatow potrafi w ogole nie przyjsc na spotkanie. Denerwuje to szczegolnie w przypadku gdy ktos jedzie sie spotkac z kandydatem albo jest po prostu w okolicy. Mi sie akurat nie zdarzylo zeby ktos taki numer odwalil, ale koledzy maja kilkoro(2-5) takich asow w ciagu roku
@Xar 2-5 to i tak mało...
No ale to w końcu poproszę o odpowiedź dlaczego mówią oddzwonimy i nie dzwonią?
Bo racjonalnym wydaje się powiedzenie od razu, że kandydat nie spełnia wymagań a nie ściemnianie w ramach narzekania na ściemnianie kandydatów :).
@raviK no bo mówiąc komuś, że nie zostanie zatrudniony trzeba się skonfrontować z nim. No a wygodniej jest zadawać pytania o radzeniu sobie w trudnych sytuacjach, niż samemu się w takiej znaleźć. Lepiej skłamać. IT to hipokryci :P
@VaniaVirgo "IT to hipokryci :P" ale no wiesz rekrutację przeprowadza HR :) czyli HipokRyci
@raviK
Kalka z angielskiego
Zadzwonimy za dwa tygodnie oznacza, że nie zadzwonią
@raviK hah miałam napisać HR, ale się zamyśliłam i pomyliłam. Tak to jest jak się komentarz na szybko pisze heh.
Zwykle to HR mówi, że się skontaktują, bo zazwyczaj ostatnie słowo nie należy do nich. Po wstępnych rozmowach to trafia do przełożonych czy kadrowych (zależnie od biznesu) i określa się, kto z kandydatów może się gdzieś nadać. Czyli zwykle rekruter nie może powiedzieć wprost, czy zadzwoni ktoś, czy nie. Sam prowadzę czasem rozmowy i jak kandydat nie jest przyjęty, to wie o tym od razu. Mogę sprawić, że dalej nie przejdzie i wtedy to jest pewne. No a jak wygląda w porządku, to zapisuję w jego profilu wyniki i profil jego kompetencji, a ktoś inny decyduje, czy i gdzie może się przydać. Czyli nie mogę powiedzieć, czy zostanie przyjęty. Rekruterzy natomiast zwykle nic nie mogą powiedzieć, jak ktoś trafił na przemiał, to już nie mają za wiele do gadania. Trzeba też się liczyć z tym, że mogą zadzwonić za miesiąc czy dwa. Znowu zależy od branży. U mnie czasem kogoś wezmą od ręki jak jest wakat, a czasem jest na liście z dobrymi referencjami, ale propozycję dostanie jak znajdzie się stanowisko. I w takim wypadku można poczekać sporo zanim firma nie będzie miała pozycji dla niego. Tylko najlepszych się przyjmuje na ławeczkę. Nawet jak nie ma dla nich pracy, to bierze się ich aby mieć ich w zespole, bo się przydadzą niedługo.
@raviK Dlatego, że zwrot "Oddzwonimy" jest skrótem myślowym od "oddzwonimy jeśli będziemy zainteresowani". Wydaje mi się to oczywiste.
@mamarok "skrótem myślowym ...wydaje mi się to oczywiste" - zgadza się, wydaje Ci się.
@raviK jeśli ktoś jest za głupi, żeby się tego domyślić....
"Oddzwonimy" oznacza "na drzewo", podobnie jak w związku "zostańmy przyjaciółmi". Powszechnie zrozumiały komunikat, zakorzeniony w kontekście kulturowym.
"... którzy nigdy w życiu nie widzieli bilansu zysków i strat", ja też czegoś takiego nigdy nie widziałem. Zwykle mamy Rachunek zysków i strat oraz Bilans ...
Najgłupsza rzecz na rynku pracy to poszukiwanie jej rozsyłając CV. Wbijamy do firmy. Zostawiamy swoje portfolio, a nie głupią kartkę ze zdjęciem, lecimy dalej i czekamy. Tyle. Tak to działa wszędzie na świecie. Polska to jednak kraj innowacyjnie ubogi. Siedzi kilku ćmoków, przeglądają zdjęcia i walą teksty typu: " fajna dupa" bieremy ja na rozmowę. Kpina.
Rekruterzy rzeczywiście oddzwaniają, ale nie do kandydata, tylko do jego poprzedniej firmy. A że w Polsce jest zawiść i sk..o, to szefostwo z poprzedniej pracy, z samej złośliwości potrafi obrobić swojemu byłemu pracownikowi d..e, zupełnie nie zastanawiając się dlaczego pracownik odszedł z ich firmy.
Tytuł galerii z du*y. Kiedy jeszcze zdarzało mi się szukać pracy, nigdy nie kłamałem w CV czy na rozmowach rekrutacyjnych, jeśli zdarzało mi się ściemniać, to tylko przez pomijanie niewygodnych faktów. I też w większości przypadków nie dostawałem żadnej informacji, jeśli to nie ja byłem tym wybranym do zatrudnienia.