Internauci dzielą się nietypowymi sytuacjami, które przytrafiły im się
w miejscach pracy W niektórych przypadkach szefowie otrzymali zasłużoną nauczkę
(14 obrazków)
Z piekła do nieba w mniej niż trzy lata. Pracowałem w szkole komputerowej, gdzie szefowie i przełożeni byli na mnie wściekli, gdy nabawiłem się problemów zdrowotnych. Raz, gdy przez tydzień leżałem w szpitalu, przełożona zadzwoniła do sali, w której leżałem, z pytaniem, kiedy zamierzam wrócić. Nie spytała nawet, jak się czuję — w tej firmie dochodzi do takich skandali, że spokojnie można by napisać o nich książkę! Gdy mnie wreszcie zwolnili, coś we mnie pękło i płakałem jak małe dziecko. Niedługo potem dostałem pracę w firmie marketingowej. Coś wspaniałego. Moja babcia zmarła w godzinach pracy i szefowa wzięła mnie i moją mamę do swojego domu. Miałem okropne wyrzuty sumienia, gdy odchodziłem, żeby założyć własną firmę. Naprawdę lubiłem tam pracować. Tymczasem w piekielnej firmie do dziś trwają problemy. Za żadne skarby bym tam nie wrócił
Szef zagroził, że jeśli nie osiągnę wystarczających wyników sprzedażowych, pokaże mojemu narzeczonemu nagranie video, na którym rozmawiam z kolegą z pracy. Odeszłam następnego dnia. Niech spada! Niedługo potem został zwolniony za molestowanie seksualne jednej z pracownic
Pracowałam w małym sklepie odzieżowym. Właścicielka kręciła się po nim cały dzień, a gdy tego nie robiła, obserwowała nas przez aplikację w telefonie. Cokolwiek robiliśmy, zawsze pytała, czy na pewno to było zrobione. Miała wątpliwości co do wszystkiego. Kiedyś jedna z klientek zwróciła parę spodni, które były wprowadzone w systemie sklepu. Szefowa chciała, żebyśmy przeszukali magazyn i je znaleźli. Ostatecznie sama zaczęła ich szukać. Okazało się, że były w jej innym sklepie, gdzie akurat zostały zwrócone. Najgorsze było to, że w ogóle nam nie powiedziała, że je znalazła. Dowiedziałam się o tym od sprzedawczyni tamtego obiektu. To była jedna z rzeczy, która mnie po prostu wykańczała. Gdy odchodziłam, powiedziałam, że powodem mojej rezygnacji była ona
Koleżanka pracowała w supermarkecie jako kasjerka. Odpowiadała za kasę ekspresową, przeznaczoną do zakupu 10 lub mniej przedmiotów. Pewnego dnia jedna z klientek upierała się, że chce skorzystać z tej kasy mimo obładowanego zakupami wózka. Gdy koleżanka powiedziała jej, że nie może, tamta zaczęła wrzeszczeć i zażądała rozmowy z przełożonym. On jej powiedział: „Powinnaś pomóc tej pani. Klient ma zawsze rację”. Tłumaczyła mu, że, owszem, była dość długa kolejka, ale zasada mówiła jasno: maksymalnie 10 przedmiotów, a klientka miała znacznie więcej. Po tym wezwał ją do biura, gdzie otrzymała reprymendę za rzekome niewłaściwe potraktowanie klienta. Odeszła tego samego dnia. Przepracowała tam 5 lat
Również odeszłam z toksycznej firmy. Takiej, gdzie za 20 lat pracy nie usłyszysz nawet "dziękuję" a słowo "premia" wzbudza tylko śmiech. Tylu chciałoby stamtąd odejść, ale nie wiedzą, dokąd pójść, bo się zasiedzieli... Ja zmieniłam całkowicie branżę i w końcu wiem, że znalazłam swoje miejsce na tym świecie.
Również odeszłam z toksycznej firmy. Takiej, gdzie za 20 lat pracy nie usłyszysz nawet "dziękuję" a słowo "premia" wzbudza tylko śmiech. Tylu chciałoby stamtąd odejść, ale nie wiedzą, dokąd pójść, bo się zasiedzieli... Ja zmieniłam całkowicie branżę i w końcu wiem, że znalazłam swoje miejsce na tym świecie.