Na tzw. zachodzie jest to praktyka codzienną od lat. Każdy pracuje dla pieniędzy i ma określony czas na wykonanie pracy i na tej podstawie ustala cenę. Jedni napiszą brak serca drudzy że powinna się mama cieszyć, że ktoś podjął się ryzykownego zabiegu za jedyne 100 zł.
Jeśli klient został o cenie poinformowany przed usługą lub jest ona dostępna dla klienta to nie widzę problemu. Jeśli nie odpowiada to szukać gdzie indziej. Dość dużo i tutaj jest memów o madkach.
Dla mnie najważniejszy jest pomyślny i trwały skutek. Za przeproszeniem durna stówa jeśli było profesjonalnie to pikuś. BTW Dość ważna jest tu rola rodzica, który powinien odpowiednio przygotować dzieciaka i go pilnować w trakcie zabiegu.
Normalne. U mojego dentysty, leczenie dziecka także jest droższe niż dorosłego.
Przyczyna? Proste - Leczenie dorosłego trwa np. 15 minut, dziecka dwa razy dłużej, to kosztuje - kapitalizm.
Pytanie, to czy klient został poinformowany przed zabiegiem o takiej dopłacie lub czy taka informacja była dostępna dla klienta. Jeżeli nie to dentysta do śmieci.
@gonzor73 7 zębów mlecznych do leczenia ?? Mniej słodyczy. Miałam wszystkie mleczarki zdrowe. W sumie jak popatrzyłam na dzieci koleżanki to też zjechane wszystko
@madziula185
kolejna co wszystko o moich dzieciach wie lepiej i już służy mi swoimi "mondrościami madki polki"
Rozumiem, że jesteś stomatologiem i pracujesz w gabinecie wraz z anestezjologiem, jak również znasz wszystkie wskazania i przyczyny by mój dzieciak miał tego typu zabieg...
I ma rację niech nawet 1000 bierze. Robicie ze swoich dzieci pokolenie ciamajd.!!! Mnie kiedyś mama nie pytała na NFZ za fraki i tyle nikt się nie cackał. Jakoś żyję nie mam żadnej traumy dalej chodzę na NFZ. Mam wrażenie że przez to nawet jestem silniejsza psychicznie bo do wielu rzeczy podchodzę z dystansem i spokojem
Nie dziwię się. Czekałem kiedyś w poczekalni na swoją wizytę. Przede mną dwie osoby. W gabinecie jakiś dzieciak drze mordę. Dokładnie tak: drze mordę. Nawet nie: "krzyczy", tylko właśnie "drze mordę". Wrzeszczy, jakby ktoś mu szczękę na żywca kombinerkami haratał. Wrzeszczy nawet gdy nie słychać żadnych narzędzi. Od pozostałych dowiaduję się, że trwa to już ok. godziny. Zazwyczaj ledwo można zrozumieć głosy z gabinetu, ale tym razem całkiem wyraźnie słyszę, że dentystka jest na granicy wytrzymałości a mamuśka zachowuje się na zasadzie "klient nasz pan, płacę, więc Brajankowi wszystko wolno". W końcu wychodzi... niemal uśmiechnięty ok 10-latek, bez jednej łezki w oku. Robiono mu czyszczenie i lakowanie. Tak, ku**a, lakowanie. Dentystka wywołuje następnego z miną typu: "A ty nawet ze mną nie zaczynaj".
Pytanie, jak wyglada próba okiełznania dziecka niewspółpracującego. Bo jak dziecko się rzuca, krzyczy i pewnie nawet może ugryźć, to opłata ma sens. Jak tu pracować w takich warunkach? Dziecka nie wolno przywiązać ani uśpić, ono się nie słucha, a dentystka mimo wszystko swoje zrobić musi.
Rozumiem w pelni czynniki ekonomiczne, zajmowanie fotela przez dluzszy czas, ale chcialbym - POWAZNIE - zapytac, czy oczekiwanie dodatkowego wynagrodzenia w takich okolicznosciach ma jakiekolwiek umocowanie prawne?
I nie szczekac mi tu, ze prywatny to moze wszystko! Pytanie calkowiecie powaznie zostalo zadane.
Na tzw. zachodzie jest to praktyka codzienną od lat. Każdy pracuje dla pieniędzy i ma określony czas na wykonanie pracy i na tej podstawie ustala cenę. Jedni napiszą brak serca drudzy że powinna się mama cieszyć, że ktoś podjął się ryzykownego zabiegu za jedyne 100 zł.
Jeśli klient został o cenie poinformowany przed usługą lub jest ona dostępna dla klienta to nie widzę problemu. Jeśli nie odpowiada to szukać gdzie indziej. Dość dużo i tutaj jest memów o madkach.
Dla mnie najważniejszy jest pomyślny i trwały skutek. Za przeproszeniem durna stówa jeśli było profesjonalnie to pikuś. BTW Dość ważna jest tu rola rodzica, który powinien odpowiednio przygotować dzieciaka i go pilnować w trakcie zabiegu.
Co innego 30 latek a co innego darcie ryja przez 3 latka. Raczej dorosły nie będzie wył, beczał
Nie musisz współpracować, po prostu płacisz za taki zakres usługi jaki był konieczny.
Normalne. U mojego dentysty, leczenie dziecka także jest droższe niż dorosłego.
Przyczyna? Proste - Leczenie dorosłego trwa np. 15 minut, dziecka dwa razy dłużej, to kosztuje - kapitalizm.
bez przesady z tym bólem. kanałowe jest wykonywane przy znieczuleniu. jedyne co czujesz to dotyk, a nie ból
@jurand1967
Chyba że rodzice pacjenta pożałują tych kilkudziesięciu złotych na znieczulenie.
Pytanie, to czy klient został poinformowany przed zabiegiem o takiej dopłacie lub czy taka informacja była dostępna dla klienta. Jeżeli nie to dentysta do śmieci.
Generalnie to przy kanałowym ciężko każdemu wytrzymać z bólu. A co dopiero dziecko.
@mario391978 kanałowe się robi ze znieczuleniem miałam parę razy. Nic nie boli
Syn również nie chciał współpracować przy 1 wizycie - ok, nie robiliśmy sobie problemu, diagnoza była, ze 2-3 zęby mleczne do plombowania.
Całość zrobiliśmy pod narkozą, od razu 7 zębów.
Mój sąsiad stomatolog wystawia rachunek klientom, którzy mimo umówionej wizyty nie przychodzą. Ja mu się nie dziwię, trzeba się szanować
@gonzor73 7 zębów mlecznych do leczenia ?? Mniej słodyczy. Miałam wszystkie mleczarki zdrowe. W sumie jak popatrzyłam na dzieci koleżanki to też zjechane wszystko
@gonzor73 narkoza to ryzyko. NO2 też działa cuda.
@sl4w3x
gaz rozweselający może by zadziałał, ale co jeśli dzieciak nie jest w stanie ...
tu są wszyscy mądrzy, bezdzietni, single...
@madziula185
kolejna co wszystko o moich dzieciach wie lepiej i już służy mi swoimi "mondrościami madki polki"
Rozumiem, że jesteś stomatologiem i pracujesz w gabinecie wraz z anestezjologiem, jak również znasz wszystkie wskazania i przyczyny by mój dzieciak miał tego typu zabieg...
I ma rację niech nawet 1000 bierze. Robicie ze swoich dzieci pokolenie ciamajd.!!! Mnie kiedyś mama nie pytała na NFZ za fraki i tyle nikt się nie cackał. Jakoś żyję nie mam żadnej traumy dalej chodzę na NFZ. Mam wrażenie że przez to nawet jestem silniejsza psychicznie bo do wielu rzeczy podchodzę z dystansem i spokojem
Nie dziwię się. Czekałem kiedyś w poczekalni na swoją wizytę. Przede mną dwie osoby. W gabinecie jakiś dzieciak drze mordę. Dokładnie tak: drze mordę. Nawet nie: "krzyczy", tylko właśnie "drze mordę". Wrzeszczy, jakby ktoś mu szczękę na żywca kombinerkami haratał. Wrzeszczy nawet gdy nie słychać żadnych narzędzi. Od pozostałych dowiaduję się, że trwa to już ok. godziny. Zazwyczaj ledwo można zrozumieć głosy z gabinetu, ale tym razem całkiem wyraźnie słyszę, że dentystka jest na granicy wytrzymałości a mamuśka zachowuje się na zasadzie "klient nasz pan, płacę, więc Brajankowi wszystko wolno". W końcu wychodzi... niemal uśmiechnięty ok 10-latek, bez jednej łezki w oku. Robiono mu czyszczenie i lakowanie. Tak, ku**a, lakowanie. Dentystka wywołuje następnego z miną typu: "A ty nawet ze mną nie zaczynaj".
Pytanie, jak wyglada próba okiełznania dziecka niewspółpracującego. Bo jak dziecko się rzuca, krzyczy i pewnie nawet może ugryźć, to opłata ma sens. Jak tu pracować w takich warunkach? Dziecka nie wolno przywiązać ani uśpić, ono się nie słucha, a dentystka mimo wszystko swoje zrobić musi.
Rozumiem w pelni czynniki ekonomiczne, zajmowanie fotela przez dluzszy czas, ale chcialbym - POWAZNIE - zapytac, czy oczekiwanie dodatkowego wynagrodzenia w takich okolicznosciach ma jakiekolwiek umocowanie prawne?
I nie szczekac mi tu, ze prywatny to moze wszystko! Pytanie calkowiecie powaznie zostalo zadane.