A ja jeździłem torbami z butelkami po kilku okolicznych wioskach i sprzedawałem szkło (bo w jednym tak dużo nie chcieli sprzedać). Jak się zrobiło kilka tras to była kasa na oranżady czy kaskadę. Rodzice w pewnym czasie musieli mnie hamować, bo zacząłem podpytywać sąsiadów czy może mają niepotrzebne butelki :)
Do tego całe dnie chodziłem po lesie. Chodziłem także na bagna z wiadrem, żeby zebrać żyzną ziemię do kwiatków. Wiadro też ledwie niosłem, ale na szczęście nie było daleko.
Wspolczuje ci. Psychopatke miec za matke... Co ten katolicyzm robi z ludzmi. W normalnym kraju, by pewnie normalnialniala za kratkami. Mam nadzieje, ze chociaz nie wyrosles na jej wzor.
Ja, w wieku 10 lat spóźniłem się do domu 9 godzin. Na osiedlu mieliśmy betoniarnię. Oczywiście ja, ciekawski gówniarz był tam stałym bywalcem. Do tego stopnia, że po pewnym czasie, pewnego dnia, pojechałem z kierowcą betoniarki na budowę 60km od betoniarni. I tak kilka kursów. Matka mało nie wyszła z siebie i nie stanęła obok, a to były czasy, że nawet telefon kablowy to był przywilej. Internet tylko jak się miało kabel telefoniczny... W kwestii prawa nie wiele się zmieniło. Jakby co to matka miałaby sąd rodzinny na karku, a gość, który uznał, że można gówniarza zabrać na budowę zapewne też miałby ciekawie. Ale nikt się tym się przejmował. BHP też istniało ale też mieli wszyscy wywalone... A teraz? Gówniara sprzedała wiarygodną historyjkę, w którą taksiarz uwierzył i liczył zarobek za kurs. Jego tłumaczenie jest mało wiarygodne bo osrał się, ze zamiast biznesu będzie miał kłopoty. A po nastolatce, która oskarżyła matkę o gwałt szklanką i ogólnie o molestowanie, które zostało wykluczone przez biegłych, śmiem twierdzić, że mała rozwiała wszelkie wątpliwości taksiarza. A przypominam, że nie wszyscy są orłami, czasem zdarzy się jaszczomp który myśli po fakcie...
Miała rację. Mogłeś wziąć taksówkę.
@carramia Jakby zobaczyła rachunek za taryfę, to wtedy na pewno miałby te nogi jednak wyrwane :)
Jaki normalny człowiek wiezie dziecko kilkaset kilometrów bez skontaktowania się z rodzicami???
A ja jeździłem torbami z butelkami po kilku okolicznych wioskach i sprzedawałem szkło (bo w jednym tak dużo nie chcieli sprzedać). Jak się zrobiło kilka tras to była kasa na oranżady czy kaskadę. Rodzice w pewnym czasie musieli mnie hamować, bo zacząłem podpytywać sąsiadów czy może mają niepotrzebne butelki :)
Do tego całe dnie chodziłem po lesie. Chodziłem także na bagna z wiadrem, żeby zebrać żyzną ziemię do kwiatków. Wiadro też ledwie niosłem, ale na szczęście nie było daleko.
Tak, 10 latek. Lata 90-te :)
Wspolczuje ci. Psychopatke miec za matke... Co ten katolicyzm robi z ludzmi. W normalnym kraju, by pewnie normalnialniala za kratkami. Mam nadzieje, ze chociaz nie wyrosles na jej wzor.
Ja, w wieku 10 lat spóźniłem się do domu 9 godzin. Na osiedlu mieliśmy betoniarnię. Oczywiście ja, ciekawski gówniarz był tam stałym bywalcem. Do tego stopnia, że po pewnym czasie, pewnego dnia, pojechałem z kierowcą betoniarki na budowę 60km od betoniarni. I tak kilka kursów. Matka mało nie wyszła z siebie i nie stanęła obok, a to były czasy, że nawet telefon kablowy to był przywilej. Internet tylko jak się miało kabel telefoniczny... W kwestii prawa nie wiele się zmieniło. Jakby co to matka miałaby sąd rodzinny na karku, a gość, który uznał, że można gówniarza zabrać na budowę zapewne też miałby ciekawie. Ale nikt się tym się przejmował. BHP też istniało ale też mieli wszyscy wywalone... A teraz? Gówniara sprzedała wiarygodną historyjkę, w którą taksiarz uwierzył i liczył zarobek za kurs. Jego tłumaczenie jest mało wiarygodne bo osrał się, ze zamiast biznesu będzie miał kłopoty. A po nastolatce, która oskarżyła matkę o gwałt szklanką i ogólnie o molestowanie, które zostało wykluczone przez biegłych, śmiem twierdzić, że mała rozwiała wszelkie wątpliwości taksiarza. A przypominam, że nie wszyscy są orłami, czasem zdarzy się jaszczomp który myśli po fakcie...