Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
338 345
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar polkong
+4 / 4

To nie było podróżowanie tylko szaleństwo...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jeszczeNieZajety
+3 / 5

Ja maluchem objechałem Europę i jedyne co mi się popsuło to linka do rozrusznika. Nie była to tragedia bo zapalałem kijkiem. W związku z tym miałem taką przygodę w Szwecji: musiałem się zatrzymać (matka natura) i gdy byłem już gotów do zapalenia otworzyłem klapę silnika. W tym momencie zatrzymał się przy mnie radiowóz policji szwdzkiej. Zapytali co robię i czy mogą pomóc. Mój angielski nie był bardzo plynny więc musieli coś źle zrozumieć. Kazali mi wsiąść do samochdu a oni mnie popchną. I popchnęli. Pod góre. Zapalił. Silne chłopy byli. Podziękowałem i pojechałem.
Dla technicznych: mogłem również zapalić wrzucając wsteczny i staczając się z pochyłości ale już jakiś czas zapalałem kijkiem i jakoś tak automatycznie zabrałem się do otwierania klapy silnika.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 września 2022 o 19:19

avatar melblue
+3 / 3

@jeszczeNieZajety My używaliśmy drewnianego trzonka od szczotki-zmiotki. W zimę zabieraliśmy akumulator do domu na podładowanie. To były czasy, ale może lepiej, e to już wspomnienia...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jeszczeNieZajety
+2 / 2

@melblue To wrócę jeszcze do Szwcji bo miałem jeszcze jedną przygode z tym związaną. Pojechaliśmy z żoną do sklepu po zakupy. Wróciliśmy do samochodu. Żona zajęła się wykładaniem zakupów (dużo ich nie było, złotówka wtedy nie była wymienialna) a ja zająłęm się uruchomieniem silnika. Otworzyłem klapę i kijem zapaliłem. Obok, tuż obok, stał Szwed i wrzucał zakupy do bagażnika. On, jak nagle mój silnik "zaryczał" mało ataku serca nie dostał. Kompletnie się nie spodziewał. No - prawie był w szoku. Podszedł do mnie i zapytał czy mam kłopoty. Bo myślał, że mi silnik sam z siebie wystartował. Jak mu wyjaśniłem poglądowo to jeszcze przy wyjeździe z parkingu kręcił głową. .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 września 2022 o 19:27

avatar melblue
0 / 0

@jeszczeNieZajety Nam zabranie na górę akumulatora uratowało malucha przed kradzieżą. Złodziejem nie odpalił, więc pchali to, licząc na zapłon i - nie uzyskawszy efektu- porzucili to na środku ul. Mickiewicza.. Policja trafiła do nas po fakturze zostawionej w skrytce... Wyobraź sobie nasze zaskoczenie, gdy po 2ej w nocy puka do drzwi policja...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K konto usunięte
0 / 4

I wszystko się mieściło....
Namiot 3-osobowy, 3 materace, 3 śpiwory, poduszki, koce, palnik gazowy, butla gazowa, stolik turystyczny, 3 krzesła, worek ciuchów na 3 tygodnie dla 3 osób, bagażnik konserw, telewizorek 12", dziecko i pies....

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
-1 / 3

Teść, zapalony kierowca, na kole pasowym alternatora zrobił 3 nacięcia i malucha można było odpalić na sznurek jak kosiarkę do trawy.
Przewoziłem maluchem wersalkę na dachu a maluchem kumpla pralkę automatyczną w miejscu po wyjętym fotelu pasażera. Niestety do dyspozycji były tylko dwa biegi. Do Fiata 125 pralka nie zmieściłaby się.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Aqq300
+1 / 1

Stfu. Niechaj przeklęta będzie pamięć tego goonwa.
p.s. Miałem takie w latach 90, nie tęsknię.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar kojot_pedziwiatr
+2 / 2

Ciągle słyszę te komentarze, że kiedyś to w maluchu w 5 osób się jeździło, i wszyscy przeżyli taką podróż.

Kiedyś było mniej aut na drogach i jeździło się wolniej.

Było też mniej szajbusów, którzy za nic mają swoje auto, siebie, czy innych. Kiedyś, żeby mieć auto, trzeba było się nagimnastykować. Kombinować. Odkładać pieniądze nawet latami. Kierowcy dbali o swoje auta bardziej niż teraz. Bo teraz wystarczy wziąć pieniądze, kredyt, i pójść kupić. Jak bułki w piekarni. Kiedyś tak nie było.

A co do bezpieczeństwa...

Dzieci wozi się w fotelikach, które zajmują 2 miejsca, ale zwiększają szanse wyjścia dziecka z wypadku bez szwanku. Dziecko wożone na kolanach lub po prostu bez fotelika, przy zderzeniu staje się żywym pociskiem rozbijającym się o wnętrze auta.




Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T to_ja_przeciez
-2 / 2

Jak my (rodzice + ja z siostra) wybralismy sie do dziadkow na wakacje i sie maluch rozkraczyl, wujek podlecial pomoc to wszystko co mielismy w maluchu (zeby bylo lepiej holowac) nie moglismy do jego mazdy wpakowac. Ale najlepsze bylo jak z siostra i znajomym wybralismy sie do kina. Wracalismy po 20ej, zima, juz ciemno bylo i akumlaror (czy cos) zaczelo szwankowac: swiatla musialy byc ale jak nacisnelam hamulec to samochod gasl. Wiec przy kazdym skrzyzowaniu czy stopie, kumpel podciagal ssanie, siora wylaczla swiatla a ja kierowalam. Tak jedziemy przez jakis czas i kumpel nagle: "Cisze sie ze jade z tylu, przynajmniej jak w cos walniemy albo ktos w nas to wy obie giniecie na miejscu" A siorka: "Ty sie tak nie ciesz, jak nas skasuje to ty sie bedziesz zywcem palil bo wylesc nie bedziesz mogl" ha ha

Odpowiedz Komentuj obrazkiem