Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
D deltoro
+26 / 28

JPRD
przypomina mi się kawał z lat wcześniejszych - przychodzi nauczyciel matmy i oznajmia, że będziemy liczyć na kalkulatorach. Hurrraaa, odpowiedziały dzieci.
Nauczyciel - Jasiu, ile to jest 2 kalkulatory dodać 5 kalkulatorów? ...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+17 / 17

Widzę że nie tylko w samochodówkach technika branży stoi w miejscu XD...
W samochodówce nauczą cię jak naprawić malucha, nauczą cię o resorach piórowych, ale nie nauczą cię jak diagnozować i naprawiać wtrysk wielopunktowy czy zawieszenie pneumatyczno-olejowe XD... Bo po co? Haha.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M michalSFS
+7 / 7

@rafik54321
U mnie na studiach babka od informatyki wyłożyła się na pierwszych wykładach. Wszystkie paski wiedziała jak nazwać, wszystkie elementy. Wyskoczył jej błąd systemu i nie wiedziała co zrobić XD

Studia nieinformatyczne, przedmiot dodatkowy. Po tym wykładzie przestałem chodzić. Miałem jeszcze zajęcia praktyczne. O godzinie 8.00. Nie chciało mi się wstawać. Uczyliśmy się podstaw. Po 3 czy 4 zajęciach powiedziałem, żeby mnie przeegzaminował i postawił piątkę, bo niczego się i tak nie nauczę (byłem po liceum informatycznym). Zgodził się, jeden przedmiot był z głowy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+6 / 6

@michalSFS u nas na warsztatach w samochodówce, inżynier nie wiedział czemu auto nie odpala - świece zapłonowe nie były wkręcone. Z chłopakami (większość już przed szkołą miała jako-taką styczność z mechaniką u np ojca itp) wręcz nie wiedzieliśmy czy inżynierowi powiedzieć czy kit tam, niech się głowi :/. Bo weź udowodnij debilowi że jest debilem, zwłaszcza jak jest "nad tobą".

Dodatkowo dziś w internecie można znaleźć pierdyliard poradników na praktycznie każdy aspekt. Wręcz można znaleźć wiedzę bardzo specjalistyczną.
Gdzieś mi się obiło o uszy, że kilku studentów, ogarnęło projekt budowy bomby atomowej XD, która faktycznie miała prawo zadziałać. Robili to jako pracę na zaliczenie, a odwiedziło ich FBI XD.

Kiedyś mi w łapy wpadła książka o programowaniu stron WWW w HTML. Dobrnąłem do połowy i stwierdziłem że to trochę nie moja bajka. Za szybko się informatyka dla mnie zmienia. Dobrze nie opanujesz jednej generacji sprzętu, czy jednego języka programowania, a już wchodzą nowości.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar agronomista
+2 / 2

@rafik54321 Moja mam jak chodziła do technikum rolniczego to mówiła, że uczyli przestarzałych rzeczy. Nas uczyli potem tego samego. Dobra szkoła nie powinna uczyć gotowych regułek, ale raczej jak szukać wiedzy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S konto usunięte
0 / 0

@rafik54321 można znaleźć też miliony antyporadników.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+1 / 1

@michalSFS Ja na taką miernotę trafiłem na studiach magisterskich. Nic nie potrafiła logicznie wyłożyć, nie znała współczesnych technologii i wymagała pracy w czymś, co już wychodziło z rynku. Żeby było śmieszniej, wymogiem kierunku była znajomość dwóch języków programowania, ale z założenia programiści mogli wybrać sobie technologię, w której będą pracować, tematyka tych przedmiotów była związana z prowadzeniem i projektowaniem systemów komputerowych, nie z samego programowania, więc nie powinno mieć znaczenia jakiego języka używasz. Ona nie tylko wymagała konkretnego języka i jego znajomości, ale też wymagała pracy w konkretnej, starej wersji środowiska, bo ją akurat zna. Ta miernota nie potrafiła prostych rzeczy (z własnych przykładów!) wyjaśnić, na laboratoriach czy wykładach tłumaczyła rzeczy z angielskiego waląc tak durne błedy jak przetłumaczenie ZIP code na numer PESEL. Właściwie to mnie skłoniło do rzucenia magisterki, inżynier mi wystarczy i do tej pory mi się nie przydało nic więcej, byle mieć edukację wyższą w papierach.

@rafik54321 Takie durne błedy zdarzają się i najlepszym, często przez rutynę. Pamiętam, jak z kumplem remontowaliśmy gruza, po dłuższym czasie silnik złożony do kupy, wszystko już podłączone i nie dyga. Szukamy, sprawdzamy masy, połączenia, wszystko ok. Kilka godzin minęło zanim ogarnąłem, że główną wtyczkę kolega tylko wsadził. Jest taka wielka wtyczka wpinana w gniazdo w ścianie grodziowej, nią leci cała komunikacja między komputerem, a resztą osprzętu pod maską. Ma śrubę na środku, po wsadzeniu w gniazdo dokręcasz śrubę i dopiero wtedy ma dobre połączenie. On to wsadził, ale nie przykręcił, a ja z góry założyłem, że zrobił to porządnie i nie sprawdziłem, czy śruba jest luźna. Była w środku, nie wystawała. Wystarczyło pokręcić kluczem nasadowym i już wszystko działa.
W życiu zawodowym też zdarzają mi się durne błędy, też zazwyczaj przez rutynę. Dlatego też korzystam ze zautomatyzowanych środowisk, które wyłapują takie głupoty jak najszybciej. Ile to razy widziałem ludzi, którzy szukali przecinka pół godziny. Odpowiednia analiza statyczna i podświetlanie składni od razu pokazuje mi, że gdzieś jest coś nie tak, bo sam wygląd kodu jest nieprawidłowy (zły kolor chociażby).

Co do nauki takich rzeczy jak budowa bomby, to nie jest to nic szczególnie trudnego. Zbudować bombę atomową czy silnik odrzutowy można z palcem w tyłku. Największy problem to dostęp do materiałów i precyzja wykonania, a drobne problemy i optymalizacja projektu mają drugorzędne znaczenie. Zbudować reaktor atomowy też bym potrafił jakbym miał dostęp do odpowiednich surowców, ale zrobienie tego wynajnie i bezpiecznie to już zupełnie inna historia. Dokładnie tak samo minęły dziesięciolecia od pierwszych reaktorów do zbudowania niezawodnych i bezpiecznych konstrukcji. Tak samo zbudowanie silnika spalinowego nie jest szczególnie trudne, to jest banalnie proste urządzenie. Dopiero po zrobieniu takiego silnika zaczniesz myśleć nad chłodzeniem, ogarnięciem spalin, filtrowaniem powietrza, sposobem regulacji podawania paliwa, optymalizacją mieszanki spalin, kątami wyprzedzenia zapłonu i tak dalej. No ale da się zrobić prymitywny silnik, który ma kilka ruchomych elementów i tyle. Prosty jak budowa cepa, ale nie ma zastosowania we współczesnej technologii. Dlatego między innymi silniki Yamz czy Malyshev są bardzo trwałe i łatwe w naprawie prostymi narzędziami, ale ich sprawność energetyczna i emisje spalin to koszmar.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@agronomista sporo zależy od konkretnego zagadnienia. Bo weźmy np prostą matematykę albo fizykę klasyczną. Tu nie ma za bardzo nowości, nie ma w zasadzie "czego odkrywać" XD.
Jednak w dziedzinach typowo branżowych, jak mechanika, informatyka, inżynieria, biologia czy chemia, tam trzeba aktualizować wiedzę regularnie, bo to po prostu ewoluuje technicznie.

Przykładowo mazda wypuściła silnik wysokoprężny na benzynę zarówno z zapłonem iskrowym jak i samoczynnym (zależnie od obrotów silnika). I weź teraz do takiego piecyka podejdź XD.
Albo mazdowskie silniki wankla.
Pojazdy ciężarowe to już wgl zupełnie inna bajka.
A o czymś takim jak adblue do paliwa to już wgl w samochodówce nie słyszeli, a dziś większość diesli go wymaga.

@sl4w3x to zależy czy się szuka wiedzy czy antywiedzy XD.

@ZONTAR przytoczony przez ciebie przykład z wtyczką to nie była de facto rutyna. To była raczej niewiedza twojego kolegi :) . Choć nie kojarzę typu złączki która koniecznie musi być przykręcona aby działała. Różne zatrzaski - owszem, ale śruba? Co to był za pojazd?

Wiesz, ja na bombach atomowych się nie znam. Upraszczając wszystko, to owszem, można powiedzieć że są 2 elementy na krzyż. Z komputerem to samo, to przecież to jest liczydło XD. I są fanatycy co serio potrafią sklepać w domu jakiś 8biotwy komputerek, na którym może DOSa odpali XD. No i fajnie, każdy ma tam jakieś swoje hobby.

Z materiałów rozszczepialnych wiem że łatwo dostać Tor (chyba 223 albo jakiś podobny numerek). Tylko nie wiem czy by się nadał, ale chyba każdy materiał rozszczepialny nadaje się do bomby atomowej oraz reaktora atomowego, tylko skuteczność różnych pierwiastków jest różna. Tor ogólnie chyba jest po prostu "za słaby" aby był opłacalny.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar agronomista
+1 / 1

@rafik54321 Matematyka to fakt. Nie trzeba wielkich nakładów, aby liczyć, więc już nasi przodkowie to zrobili. Jednak fizyka idzie do przodu cały czas. Poziom szkolny jednak nie wymaga tych nowych odkryć i można dalej bazować na tym co było odkryte 100 lat temu. I trzeba tego uczyć, bo od czegoś trzeba zacząć. To tak samo jak mi by wystarczało się dowiedzieć jak działają herbicydy na roślinę, ale nie ma potrzeby uczenia się litanii środków które i tak już są wycofane, albo się o nich zwyczajnie zapomni.
Adblue to chyba wymaga jedynie ustawodawca, albo producent chcący spełnić normy spalin. Spokojnie można go wywalić(przynajmniej w traktorach) i się nic złego nie dzieje.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M michalSFS
+1 / 1

@ZONTAR
Na moich studiach, tylko z innej branży, profesorstwo uczyło nas technologii z lat 80-tych XD
Studiowałem od 2002, jakoś przed 4 rokiem studiów wyjechałem na program stażowy do USA. Wracam do Polski. Egzamin z praktyk, a mam uczyć się i opowiadać o czymś, co nie funkcjonuje. Śmiech.

Babcia od jednego z głównych przedmiotów była tak stara, że w czasie prowadzenia wykładów siadała przy biurku i zasypiała:) Generalnie poziom nauczania był słaby, ale ja się kręciłem w branży swoją drogą. Uczyłem, doszkalałem, nabierałem praktyki. Pracuję w zawodzie, radzę sobie, jestem znany w branży w skali krajowej. Pykło:)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 września 2022 o 17:04

avatar rafik54321
0 / 0

@agronomista mówiłem o fizyce klasycznej, Newtonowskiej. Fizyka kwantowa owszem idzie grubo do przodu, ale zasady fizyki kwantowej dość mocno różnią się od fizyki klasycznej. Nie do końca jest jasne dlaczego.

Oczywiście że adblue nie jest w żadnym miejscu koniecznym do pracy silnika, ALE jeśli auto było fabrycznie wyposażone w dozowniki adblue, to musi je mieć bo przeglądu możesz nie dostać. Ewentualnie ubezpieczyciel jak się dopatrzy, to może stwierdzić że auto nie spełniało wymogów homologacyjnych i powie ci spie****j. To czy się ktoś dopatrzy braku adblue, to już druga sprawa :) . Ale to tak samo śliski temat jak z podmianą silnika na większy, bez uwzględniania tego w dowodzie rejestracyjnym. Policja na kontroli raczej się nie kapnie, diagnosta może przymknąć oko, ale jak już sprawa się będzie rozbijać o prokuraturę z jakiś powodów to będzie lipa.@agronomista mówiłem o fizyce klasycznej, Newtonowskiej. Fizyka kwantowa owszem idzie grubo do przodu, ale zasady fizyki kwantowej dość mocno różnią się od fizyki klasycznej. Nie do końca jest jasne dlaczego.

Oczywiście że adblue nie jest w żadnym miejscu koniecznym do pracy silnika, ALE jeśli auto było fabrycznie wyposażone w dozowniki adblue, to musi je mieć bo przeglądu możesz nie dostać. Ewentualnie ubezpieczyciel jak się dopatrzy, to może stwierdzić że auto nie spełniało wymogów homologacyjnych i powie ci spie****j. To czy się ktoś dopatrzy braku adblue, to już druga sprawa :) . Ale to tak samo śliski temat jak z podmianą silnika na większy, bez uwzględniania tego w dowodzie rejestracyjnym. Policja na kontroli raczej się nie kapnie, diagnosta może przymknąć oko, ale jak już sprawa się będzie rozbijać o prokuraturę z jakiś powodów to będzie lipa.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 A znam ten silnik. Lata temu na demotach (chyba nawet w naszej dyskusji) pisałem, że ktoś powinien to zrobić. Elektronika już pozwala na precyzyjne sterowanie, cykl diesla jest bardziej wydajny i jego główny problem to emisje. Silnik diesla na benzynę to dobry krok do przodu.

To był Transit MK5 2.4 TDDi. Wiązka przechodzi przez ścianę z silnika do kabiny i ma dwie wtyczki. Teraz sprawdziłem nagranie (i to nagrane było w trakcie składania, większość remontu nagraliśmy). Nawet widać, że jedna śruba nie jest wkręcona i to właśnie był problem.
https://i.imgur.com/7WrrfM7.png
Pewnie w dobrym stanie działają na wcisk, ale tam jest sporo przewodów sygnałowych i musi mieć dobry kontakt, a w takim starym trepie niekoniecznie kontakty są dobre.

Co do reaktorów, to najbardziej prymitywne konstrukcje są banalne w zrobieniu nawet chałupniczo. Są niezbyt wydajne, działają poniżej masy krytycznej, ale dzięki temu nie ma ryzyka "rozbiegania". Jako eksperymentalny mini reaktor do podgrzewania herbaty, czemu nie? Schody zaczynają się próbując to zoptymalizować. Pierwiastki rozpadają się adekwatnie do swojego półżycia i w dużym skrócie, wystrzelony neutron podczas rozpadu może uderzyć w inny niestabilny atom. Jedną z reakcji może być rozszczepienie, które wystrzeli kilka kolejnych neutronów. Jeśli liczba nowych neutronów przekroczy liczbę uciekających lub pochłanianych przez osłony, wtedy reakcja zacznie się rozpędzać, będzie coraz więcej neutronów latać i możesz to rozbujać do dużo większej mocy. Jak tego nie zatrzymasz, to stworzyłeś brudną bombę, więc jednocześnie spowalnia się tą reakcję przy jakiejś tam mocy utrzymując je 1:1. Wtedy ani się nie rozpędza, ani nie zwalnia. Praktycznie wszystkie problemy dotyczą tego, co zmienia charakterystykę pracy i jak utrzymać tą reakcję stabilnie i bezpiecznie. Ot, odpowiedni moderator spowalnia neutrony, które mają większe prawdopodobieństwo wywołania kolejnego rozszczepienia. Odpowiednie osłony mogą odbić neutrony, tak robiło się to na początku. Masz dwie osłony i kulkę uranu czy plutonu. Reakcja jest poniżej krytycznej. Zbliżasz te osłony do siebie i reakcja się rozpędza, bo szpara jest mniejsza i mniej neutronów jest w stanie zwiać z reaktora. Reaktory komercyjne robią to podobnie, ale na dużo wyższym poziomie manipulując moderatorem, osłonami, pochłaniaczami neutronów. Wyższa szkoła jazdy to utrzymać taką reakcję stabilnie i bezpiecznie przez lata. Zrobić to w garażu przez kwadrans i się nie zabić, to taki poziom amatorski. Bomba atomowa to podobny mechanizm, ale tu kombinujesz jak najszybciej ścisnąć jak najwięcej tego materiału aby jak najszybciej doprowadził do jak najszybszej reakcji łańcuchowej. W praktyce bomby atomowe zwykle mają konwencjonalną bombę, która ściska materiał wywołując bardzo silną reakcję i uwalniając większość energii w ułamek sekundy. Czyli robisz bombę z konwencjonalnymi materiałami wybuchowymi, które ścisną materiał radioaktywny do jak najgęstszej kulki. Ta reakcja jest tak gwałtowna, że emituje ogrom energii, rozgrzewa powietrze i wywołuje falę uderzeniową tylko przez ekspansję termiczną otoczenia.

Z materiałem rozszczepialnym jest tak, że te "bezpieczne" nie są w stanie same z siebie osiągnąć masę krytyczną. Możesz trzymać je w kontenerze i ich gęstość jest zbyt mała aby się rozpędzić. Te niebezpieczne są na tyle aktywne, że odpowiednia ilość w okolicy wystarczy do rozpędzenia. Nie pamiętam szczegółów, ale zapewne powszechnie dostępne izotopy same z siebie nie zadziałają dopóki nie masz czegoś, co pobudzi i podtrzyma tą reakcję. Może to być nawet urządzenie zwiększające gęstość materiału pod dużym ciśnieniem czy zwiększające aktywność jakimiś innymi środkami.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@michalSFS Też miałem podobnie. Inżynierkę jakoś przeżyłem, ale wtedy miałem małe pojęcie i głównie hobbystyczne doświadczenie. Magisterkę zacząłem już z jakimś tam doświadczeniem komercyjnym i pracowałem w branży studiując zaocznie. Tu był ogromny kontrast między światem komercyjnym, a akademickim. O ile część profesorów była świadoma, nawet mieli doświadczenie komercyjne i chcieli uczyć nas praktyki, o tyle niektórzy z nich nigdy prawdziwą pracą się nie zajmowali i całe życie kręcili się w swoich abstrakcyjnych projekcikach. Tym gorzej, jeśli ich praca akademicka skończyła się dekady temu, nie publikują nic współczesnego, nie robią nowych badań i tylko jadą do emerytury z nieaktualną wiedzą.
Niektóre zajęcia były fajne. Żeby było zabawniej, gdzieś w 2010 pracowałem na nowych układach Fermi wykorzystując procesory strumieniowe do różnych rzeczy. 10 lat później pracuję na układach w tej samej architekturze, które w końcu z drogiego rynku kart graficznych i urządzeń specjalistycznych trafiły do powszechnego wykorzystania w taniej elektronice użytkowej. Wyprzedziłem nieco epokę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
-1 / 1

@ZONTAR Ford lubi mieć jakieś akrobacje XD... Ogólnie ciężko się robi fordy. Jak w mondeo miałem wymienić sprężynę zawieszenia z przodu to powiem ci - grubo było XD. 8 godzin walki z tym ulepem.

Ogólną zasadę działania reaktorów jądrowych znam. Jednak tak samo mniej więcej wiem jak człowiek ma serce, ale to trochę za mało by komuś zrobić przeszczep XD.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 Ja się już narobiłem przy Forcie. Rozebrałem tego Transita prawie do zera, złożyłem do kupy i nawet trochę po kraju objechał zanim zostawiłem go do zarastania między krzakami. Sprężyny też wymieniałem, dwa razy. Raz wymieniłem amory, sprężyny, odbojniki i łożyska o ile pamiętam. Okazało się, że model się zgadza, a są za krótkie. Wsadziłem stare sprężyny. Cały dół w sumie zrzucałem, podpory wałów, krzyżaki, nowe tuleje resorów, nowe pióro (jedno było złamane), do tego dołożyłem pneumatykę do stabilizacji budy (służył głównie na festiwale i kempingi). Właściwie większość rzeczy była prosta jak budowa cepa, ale z niektórymi to człowiekowi ręce opadały. No i ogólnie większość tej roboty i kasy i tak idzie w piach, służyło jedynie do nauki i zdobycia jakiegoś doświadczenia. Już w połowie projektu było wiadomo, że ten 2.4 nie da rady. Tam 3.2 200KM może by wystarczył. W sumie wzięliśmy go, bo jednak Ford ma dużo więcej części w przystępnych cenach niż Mercedes czy Iveco. No i to był błąd, pewnie taki Sprinter nawet z tego roku nie ma problemu uciągnąć 3,5t. I tak kiedyś ruszę ten projekt jeszcze raz, tym razem prawdopodobnie na bazie F650 lub F750. No i już nie 3,5t, a coś bliżej 5-10t.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ZONTAR akurat sprinter od marca to to samo co crafter od VW ;) . Więc lepiej VW bo tańszy.

A z częściami - nigdy nie kupuj po modelu. Lepiej znaleźć katalog części OEM, tam wstukać Vin i kupować części po numerze konkretnej części.
Jak chcesz to ci podrzucę na priv katalog do forda ;) .

Kiedyś do swojego civica szukałem osłony drążka kierowniczego. Niby honda, ale maglownica od rovera, a na właściwej gumie że to od jakiegoś Nissana i mazdy haha. Ale pasowało idealnie ;) .
W hurtowniach mają bajzel w katalogach, a katalogi OEM błędów nie mają.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 Tak robiłem. Po prostu Transit ma masę części wspólnych z innymi Fordami i jest tego sporo na rynku. Nie wiem jak z VW, ale pewnie też tak robią. Iveco natomiast... no tak średnio. Im więcej samochodów dzieli te same części, tym lepiej dla kieszeni. Wiele razy znalazłem coś, co kosztowało ułamek ceny do tego modelu, a czasem nie różniły się nawet numerem. Sporo elementów też fabrykowałem, fajnie czasem zrobić coś po swojemu bez księgowych nad głową. Właściwie w każdym samochodzie miałem coś swojego. Główna fura zużywała gumy stabilizatora praktycznie co roku, nie było odpowiedniego gotowca z poliuretanu, chociaż by się dało dopasować od czegoś innego. Zrobiłem jednak sam, dobrałem odpowiednią mieszankę i jak wsadziłem mu je z 6-8 lat temu, tak działało idealnie aż do sprzedaży. Tak samo Dodge ma porąbane silniczki sterujące klapami do regulacji układu wentylacji. Mają fabrycznie słabe ogniwo i ciągle pęka jeden element, sam już 3 wymieniałem, czasem słyszę jak ktoś ma to uszkodzone (zębatki przeskakują i słychać charakterystyczne strzelanie z kokpitu). Zrobiłem po swojemu i to już przeżyje samochód.

Warto też szukać alternatywnych numerów. Często jeden produkt poza numerem elementu ma numery serwisowe dla każdego OEMa osobno. Szukając używek lub odpowiedników możesz nie znaleźć po numerze samej części, a znajdziesz chociażby po numerze jakiegoś GM, VW czy innego, który też jej używa. Czasem do tego stopnia, że różne modele mają swój numer dla tej samej części. Wiele razy szukałem części i znalazłem coś o identycznym numerze jak i coś wyglądającego tak samo, co miało nieco inny i było do innego rocznika czy innej wersji nadwozia. W praktyce były jednakowe lub kompatybilne. Czasem nawet lepiej kupić poprawiony element jeśli pasuje.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ZONTAR nie bez powodu czasem różne części mają inny numer ;) . Wymiary mają identyczne ale różnią się specyfikacja. Np amortyzatory tylne. Dla sedana są ciut inne niż dla kombi. Dla kombi są odrobinę twardsze bo buda jest dłuższa i inaczej przez to rozkłada się masa auta. Ale to już rozumiesz.

Czasem da się poprawić fabrykę
W Civic jest taka wada z rezystorami dmuchawy, dali takie śmieszne sprężynki, które pękają bo są umieszczone w dolocie powietrza nawiewu. Takie rezystory mogą kosztować nawet 150zl, więc prościej wlutowac 3 rezystory o odpowiedniej rezystancji i mocy 10W. Rozwiązanie dożywotnie ;) . Koszt z 10zl.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar sliko
+36 / 38

Myśleliście, że informatyk przyjdzie pracować do szkoły za minimalną krajową?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mwa
+2 / 8

@sliko
Jak do obsłużenia portalu ( założenia konta, wprowadzenia listy uczni ) szkoła potrzebuje informatyka to nauczycielom też więcej niż minimalną nie powinno się płacić.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar sliko
+9 / 11

@mwa czym innym jest obsługa na poziomie wychowawcy, czym innym administracja portalu na poziomie szkoły. I warto przestać hejtować belfrów, bo sami nawiedzeni w szkołach zostaną

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
0 / 4

@sliko @mwa jeżeli dowiedzą się, że "administrator" może być dodatkowo płatny, to tym bardziej nie będą chętni do pracy za darmo.
Dodajmy: nawet nie chodzi o skomplikowanie, chodzi o czas jaki zabiera postawienie dzienników, przyznanie loginów i tłumaczenie rodzicom, uczniom i kolegom różnicy między "zaloguj" i "zarejestrój" w niedzielę, chwilę przed północą, bo kto by się przejmował ciszą nocną i weekendem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+3 / 3

@mwa Co jak co, ale we współczesnych placówkach informatyk jest tak samo potrzebny jak woźny. Mają zazwyczaj zestaw podstawowych obowiązków i jednocześnie jakiś zakres mienia, za którego utrzymanie są odpowiedzialni. Pamiętam, jak w mojej dawnej szkole instalacją i konfiguracją sieci zajmował się nauczyciel informatyki. Nie było osób odpowiedzialnych za sprzęt czy instalację infrastruktury w budynku, nauczyciel to robił, ewentualnie konserwator pomagał przy instalacji gniazdek i układaniu kabli, ale nauczyciel informatyki musiał skonfigurować sieć i tylko sala informatyczna i kilka komputerów u dyrektora i w pokoju nauczycieli miał internet. O wifi to można było pomarzyć, komórek z internetem też jeszcze nie było. Sęk w tym, że teraz się to zmieniło i brak jakiegokolwiek internetu w szkole to jakaś kpina, a brak osób odpowiedzialnych za oprogramowanie i utrzymanie szkolnej elektroniki to pomyłka. To już nie czasy, kiedy nauczyciel ściągnął jakieś programy z internetu czy namówił dyrektora na kupno kilku lirencji na pakiet Office i zainstalował po 5 urządzeń na jedną. To już nie czasy, kiedy na komputerach jakiejkolwiek placówki może pojawić się oprogramowanie bez odpowiedniej licencji. Kiedyś nawet piracki system w szkole nikogo nie dziwił, jak nauczyciel informatyki wybierał między mieć, a nie mieć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mwa
0 / 2

@sliko
I co niby jest takim wyzwaniem w administracji portalu na poziomie szkoły, czemu nie może podołać normalny wykształcony człowiek?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Kotek_psotek
+1 / 3

@mwa
Czas.
Większa szkoła ma koło 100 pracowników i 1200-1400 uczniów.
Samo zakładanie kont dla rodziców i uczniów to dużo pracy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Andrzej70
+11 / 11

I poyem mamy absolwentów techników informatycznych którzy pracują w ochronie albo magazynie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Ashardon
+1 / 3

Czy w tym artykule są podane konkretne szkoły, aby można to było zweryfikować?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Ashardon
+2 / 4

Czy w tym artykule są podane konkretne szkoły, aby można to było zweryfikować?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jakisgoscanonim
+8 / 8

matko boska, to w takim razie beznadziejne technikum, ja na miejscu uczniów rzekomego technikum informatycznego poszukałbym inną szkołę. Nie wyobrażam sobie studia po tak beznadziejnym technikum, a co dopiero pracę...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar izka8520
+1 / 1

@jakisgoscanonim no i rok w dupę, bo inne szkoły już zakończyły rekrutacje w wakacje i również rozpoczęły rok szkolny. Chociaż z drugiej strony lepiej rok niż całe 3-4lata by na siłę próbować ukończyć tą szkołę

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jakisgoscanonim
+2 / 2

@izka8520 No, ale panie to jednak lepiej mieć rok w dupę niż mieć 3 lub 4 lata wyrzuconych na takie marne technikum, gdzie raczej za wiele się nie nauczysz, a za rok jak znajdzie się lepsze technikum, to ogólnie będzie duży krok naprzód. W końcu można pracować gdzieś i jeszcze uczyć się samodzielnie o paru rzeczach jak języki, konstrukcje, zastosowanie, dziedziny, właściwości różnych języków itd. Jednak faktycznie nigdy nie wiadomo, czy technikum, które wybierzemy, będzie miało kompetentnych nauczycieli, więc może się okazać, że trzeba poszukać jeszcze innej szkoły i lata lecą. Słabo, dość niepewna przyszłość zależna od jakości technikum, a niestety niska jakość nie jest rzadkim zjawiskiem...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M madziula185
-5 / 11

Jeju jak ja kiedyś przezyłam bez dziennika elektronicznego??? Jak się kontaktowali rodzice z nauczycielami. Normalnie w zeszytach i żylismy

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M michalSFS
+6 / 6

@madziula185
Jak jest to czego z tego nie korzystać? Wygodne rozwiązanie, interaktywne.

Kiedyś przeżyłaś też bez internetu (zapewne), ale komentarze na demotach piszesz :) Też da się bez (chyba:)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S konto usunięte
+2 / 2

@madziula185 elektroniczny dziennik ma swoje dobre i złe strony. Jak wszystko. Natomiast jak sobie radziliśmy bez prądu, bieżącej wody, samolotów, telefonów, mięsa w poniedziałek. I jakoś się udawało. Oczywiście wężykiem, Jasiu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar agronomista
+1 / 1

@michalSFS Dla rodziców. W mojej szkole można było iść na wagary, poprosić koleżankę o napisanie zwolnienia i jeśli było robione z umiarem, to nikt się nie czepiał.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M michalSFS
0 / 0

@agronomista
U mnie nie szło, bo mama uczyła w szkole:)
Znaczy na wagary i tak chodziłem, ale zawsze z konsekwencjami. Nie dało się ukręcić.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M madziula185
-2 / 2

@michalSFS no nie wiem czy takie wygodne znajomi
mają dzieci to narzekają

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M michalSFS
-1 / 1

@madziula185
Sam dziennik moim zdaniem jest ok. Nigdy nie ma idealnego rozwiązania, ale przynajmniej mam go pod ręką.

Niewygodne to były zdalne i cały ten cyrk.
Jeszcze teamsy (ten program do lekcji) żarły internet aż miło. Mam dobry, bo pracuję zdalnie. Mam na inne komputery wzmacniacz sygnału wi-fi. Nie zawsze wyrabiało, trzeba było puszczać dzieciaka na główny.

U nas do tej pory nie można wejść do szkoły po dzieciaka. Kiedyś wirus, dziś brudzenie podłogi. A zaraz zaczynamy szopkę od początku. Tym razem, bo by szkoła oszczędziła na rachunkach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M madziula185
-1 / 1

@michalSFS nieźle...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J JMerrick
+7 / 7

Ja dziś siedząc w Izbie Przyjęć jednego z Warszawskich Szpitali usłyszałem jak pani z recepcji mówi przez telefon, że: "Może pani przyjść i poczekać z innymi co tu czekają od rana ale jest duża kolejka a nie ma lekarza." To ja się pytam za czym ta kolejka i co k.... jest jak lekarza akurat nie ma ? btw dostałem skierowanie na CITO do ortopedy, zerwanie ścięgna Achillesa, wiecie na kiedy mnie umówili na 20 grudnia 4 K. miesiące. Czas od urazu do zabiegu nie może być dłuższy niż 2 tygodnie. P.sięPolsko

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 września 2022 o 20:03

L lector
+2 / 2

@JMerrick ale składki podnoszą i każą płacić na CITO

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L lector
+2 / 2

Kto w tym technikum INFORMATYCZNYM uczy informatyki, skoro w całej szkole nie ma jednej osoby zdolnej ogarnąć e-dziennik?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem