Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
1301 1333
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar rafik54321
+18 / 24

@pawel24pl a jakie masz alternatywy? Gdzieś mieszkać trzeba. Są 2 opcje albo na własnym albo na wynajmie. I tu jest top humoreska.
Bo wynajem jest nawet droższy niż kredyt, ale na kredyt trzeba mieć zdolność kredytową, a na wynajem, droższy wynajem o dziwo nie.
A sam kredyt jest wbpyte drogi. Więc czy masz wybór? Jeśli przyloze ci nóż do gardła to masz wybór? Możesz robić co ci każe albo umrzeć. To nie jest wybór. Jeśli nie potrafisz zrozumieć że czasem wybór jest tylko złudzeniem i w praktyce wyboru nie masz, to znaczy że za mało wiesz o życiu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+15 / 19

@pawel24pl wniosek - nie każdy ma takie same umiejętności. Zostań mechanikiem "zdalnie" XD. Powodzenia.
A nigdy nie będziesz dobry w zawodzie, do którego nie masz wrodzonego talentu. Zostań sobie malarzem z marszu, albo muzykiem "bo przecież da się nauczyć". No właśnie nie bardzo.

Znowu, a na wsi, to domy rozdają za frajer, czy można sobie "na dziko" postawić? Bo raczej ani jedno ani drugie. Jedyna różnica jest taka, że mając własny domek, nie płacisz czynszu do spółdzielni, ale z drugiej strony jak ci się np rypnie dach to sorry winetu - sam se dach stawiaj.

Jestem osobą która jedną nogą jest ze wsi, drugą z miasta. Moja rodzina pochodzi ze wsi, sam większość życia mieszkam w mieście. Mam znajomych ze wsi, a pół dzieciństwa spędziłem na wsi. Więc mam dość realny obraz jednego i drugiego. Znam zalety i wady obu miejsc.

Niestety ale nie wszystko zależy od nas. Ba. Mało co zależy od nas, bo los (a w zasadzie inni ludzie) narzucają nam ramy wewnątrz których mamy swobodę działania. Czasem te ramy są szerokie i można podziałać na grubo. Czasem jednak opcji jest niewiele.

Dla zobrazowania metafory. Załóżmy że wyrywam ciebie tak jak stoisz. Z tym co masz przy sobie i zrzucam na bezludną wyspę na środku Pacyfiku. Dorównasz np Elonowi Muskowi? No bo przecież się da...
Jestem przekonany że byś skonał na tej wyspie, nawet będąc wyjątkowo inteligentnym.

Nikt tego nie chce przyznać ale zwykły zbieg okoliczności ma większy wpływ na nasze życie niż chcemy to przyznać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+12 / 14

@pawel24pl a teraz wyobraź sobie, że nie masz możliwości pracy zdalnej i do miasta masz 50 km. A tam tylko w miarę płatna praca.
Albo lepiej: że masz dziecko, które musisz umieścić w internacie już na etapie liceum.
Albo: idziesz się spotkać ze znajomi w mieście i jesteś uwiązany ostatnim pociągiem, albo musisz wydać sporo na taksówkę, albo brać hotel....

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+1 / 5

@pawel24pl a wynajem jest lepszym?
Jeżeli bierzesz kredyt bez kombinacji, to w razie czego sprzedasz nieruchomość i wyjdziesz na zero - albo i coś ci zostanie.
Łatwiej sprzedać w podmiejskich sypialniach, albo w mieście niż na wiosce w miejscu gdzie diabeł mówi dobranoc.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar pawel24pl
-2 / 2

@Cascabel Więc dlaczego ci wszyscy co teraz narzekają na wysokie raty kredytów po prostu nie sprzedadzą swoich mieszkań? Tak serio pytam, bo może czegoś nie rozumiem.

Jeszcze co do poprzedniego - podaj jakiś przykład, gdzie dobra płatna praca była by tylko w mieście oddalonym o 50km?

Może i zarobki w mieście są wyższe, jednak koszty życia tam także. A można żyć tak samo godnie wokół małego miasteczka powiatowego. W niektórych branżach płace są nawet wyższe, niż w miastach wojewódzkich.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
0 / 0

@pawel24pl To też zależy od miasteczek powiatowych. Dobrą pracę masz w tych, które mają park technologiczny (ale to też wyższe ceny...), czy większe fabryki. Ale im dalej w las - dosłownie - tym z pracą gorzej.
Sama nie mieszkam w mieście, ale mój maks do pokonania do niego to 30 km i maks pół godziny. Mieszkam obok mniejszego miasta - rzut kamieniem od parku technologicznego. W okolicy mam sporo miejsc pracy, w razie jakby sytuacja się zmieniła.
Tylko znowu - są zasady.
Mieszkając z osobą starszą powinieneś być w odległości piętnastu minut dojazdu do szpitala. Podobnie z małym dzieckiem.
Dojazd do pracy nie może zjadać połowy twoich zarobków. W momencie gdy praca zdalna zniknie, to mieszkam na tyle blisko rzeczonego mniejszego miasta, że w grę wchodzą dojazdy pociągiem. Albo busami.
Znam sporo osób, które pod urokiem wioski położonej w sercu lasu jadą prawie pół godziny do autostrady, albo najbliższego miasta. Nie mają możliwości dotarcia do niego w inny sposób niż samochodem. To są takie miejsca "gdzie diabeł mówi dobranoc". Sporo tańsze, ale w efekcie - wychodzą drożej w momencie gdy praca okazuje się nie być pracą zdalną, gdy pojawiają się problemy zdrowotne, psuje samochód, albo są w domu dzieci.
Co do sprzedawania mieszkań: patrzyłeś na ilość ofert? Pojawia się ich coraz więcej i więcej. Faktem jest, że obecne wysokie raty nie są jeszcze na tyle wysokie, albo nie są jeszcze na tyle długo, by ludzie nie dawali rady. Choć jest już tego blisko. Poza tym wciąż jest pewien "myk" - raty kredytu wciąż są niższe niż koszty najmu, a na to ludzie też patrzą, a nie każdy ma możliwość wyprowadzki do rodziców.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@pawel24pl yyy, bo żeby sprzedać, to ktoś musi chcieć kupić? Poza tym być może jeszcze jako tako dają radę spłacać?

"podaj jakiś przykład, gdzie dobra płatna praca była by tylko w mieście oddalonym o 50km?" - dyrektor urzędu skarbowego XD... W miastach są centrale różnych ośrodków gospodarczych. A takie centrale oznaczają że są tam wysokie stanowiska, a wysokie stanowiska oznaczają wysokie wynagrodzenie :) .

"W niektórych branżach płace są nawet wyższe, niż w miastach wojewódzkich." - w których?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar pawel24pl
-1 / 1

@rafik54321 @Cascabel No właśnie - ktoś musi chcieć to kupić. I w tym pies pogrzebany - przez sprzedaż nie można się od tak po prostu uwolnić od kredytu.

@rafik54321 W dużych miastach może i są ważniejsze i lepiej płatne stanowiska, jednak ci którzy tam siedzą, to nieliczni.
Kto w mieście powiatowym zarabia więcej, niż w wojewódzkim? Lekarz - jest taki brak lekarzy w mniejszych szpitalach, że dają większe pieniądze, niż w wielkich miastach. W rodzinie mam przykład, więc wiem coś o tym.
Przy okazji co do Twojego przykładu z pracą zdalną i mechanikiem - w moich okolicach wszyscy mechanicy założyli warsztaty w miejscu swojego zamieszkania. Kolejki mają na dwa tygodnie.

@Cascabel 15 minut na dojazd do szpitala przez małe miejscowości to zasięg jakiś 15km.
Dodatkowo przypominam, że w sytuacji nadzwyczajnej możesz legalnie przekroczyć prędkość.

Dojazd do miasta wojewódzkiego zamyka się w 300-400zł/miesięcznie jeśli by wykupić bilet miesięczny. A kursy średnio co pół godziny. W ten sposób przez 3 lata dojeżdżałem do liceum. Choć wtedy było taniej.

Coś nie wydaje mi się, abym w mojej branży miał konieczność pracy stacjonarnej - przynajmniej na razie na rynku aż roi się od takich ofert (IT).

Nie czuję potrzeby pchania się do miasta na siłę, ani też brania kredytu w celu kupna tam mieszkania.
I uwzględniając moje dotychczasowe doświadczenia polecam to każdemu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F konto usunięte
+14 / 26

Wszystkie te kryzysy ostatnich lat to tylko i wyłącznie dzieło ludzi. Od epidemii poprzez kryzys energetyczny po możliwość wojny nuklearnej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M MIKKOP
+1 / 7

Już planują by tą wolę mocno ograniczać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K KateWlodarska
+3 / 15

@MIKKOP Tego akurat nam nie narzucą.
Jeśli masz na myśli zakaz aborcji, to się mylisz. Człowiek myślący, wie skąd biorą się dzieci i myśli przed, a nie rozpacza po stosunku.
Jeśli masz na myśli "dźesiczki" dające po pijaku na prawo i lewo w klubach, a później nie wie kiedy i z kim, to sorki, ale to czyste zezwierzęcenie, Niech później odpowiada za czyny.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M MIKKOP
+7 / 9

@KateWlodarska Mam na myśli pojawiające się co jakiś czas pomysły na ograniczanie dostępu do antykoncepcji.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K KateWlodarska
0 / 6

@MIKKOP To oczywiście jest chore. Myślę, że z dostępnością nie ma Polsce problemu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S ShadowUser
+1 / 1

@KateWlodarska nie ma problemu? Sam fakt że tabletki po są na recepte jest już ogromnym problemem. Sama e-recepta kosztuje tyle samo co tabletka. Gumki są cholernie drogie o ile nie robisz tego raz w miesiącu, a do tego w sklepach masz tylko podstawowy rozmiar (w 50 smakach :D). Jak robisz to kilka razy dziennie to mozna kupić przez internet paczke 150 za jakies 200 pln, co juz jest ogromna oszczednoscią wzgledem sklepów, ale i tak spore wydatki, w takim wypadku regularne tabletki wychodza taniej, ale oczywiście recepta jak zawsze, a jak dziewczyna jest niepełnoletnia to już w ogóle jej nie dostanie bo z rodzucem trzeba. Wiem że to rakie miże ograniczenia które dotyczą mniejszej grupy, ale bądzmy szczerzy kto tego nie robił przed 18 rokiem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M MIKKOP
0 / 0

@KateWlodarska Jest problem. Przychodzą mi do głowy dwie grupy: dziewczyny, które legalnie mogą uprawiać seks, a nie mogą iść do lekarza po antykoncepcję. Problem jest z tym czy rodzic się zgodzi, lekarz jest na nfz czyli trzeba czekać, albo za kasę, czy będzie ją na to stać? Czy lekarz zleci odpowiednie badania.
Druga grupa, to mężatki, które nie chcą więcej dzieci, a żyją w małych miasteczkach. Jeśli się zdarzy pęknięta guma, to małe są szansę na tabletkę dzień po. Często taka pani nie ma pieniędzy ani czasu organizować sobie zdobycie recepty odpowiednio szybko.
A z kupnem jakiejkolwiek antykoncepcji w obu powyższych przypadkach też jest problem. Po pierwsze to są małe społeczności i zaraz "każdy by wiedział" z proboszczem włącznie. Po drugie jak aptekarz, da za szybę święty obrazek i powie że "nie ma", "nie da się zamówić" to by było na tyle. Jedź do innego miasta. Brzmi jak absurd, ale taka jest rzeczywistość poza wielkimi miastami.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Pasqdnik82
+8 / 10

@marcinm1 Dzięki czemu w początkach rewolucji przemysłowej (zresztą wcześniej też) dzieci zapieprzały w fabrykach przy różnych tam pracach :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S sokolasty
+7 / 7

@marcinm1
Bo wtedy:
1) dzieci były darmowymi parobkami, a dzisiaj trzeba na nie chuchać i dmuchać
2) antykoncepcja sprowadzała się do anala i stosunku przerwanego (bez Y celowo)
3) brak było opieki emerytalnej, więc dzieci zabezpieczały starość
Tak na szybko

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D daclaw
+2 / 12

To dobrobyt psuje demografię, kryzysy jej sprzyjają. Jak choćby baby boom z czasów Stanu Wojennego. To co mamy teraz w Polsce obok prawdziwego kryzysu nawet nie stało. Jesteśmy rozpieszczeni po prostu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S Saerion85
+2 / 2

@daclaw taa jest tak zajbiscie ze zaczynaja dawac kredyt ktore splacisz ty i twoje dziecko normalnie bajka lub jak w UK mozesz wziasc kreche na 200k i kupic 1/5 mieszkania jest po prostu jak w bajce obudz sie chlopie dobrze nie jest a na lepiej tez sie nie zapowiada.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar jarobakmac
+1 / 5

A teraz tak na serio. Kiedy było lepiej?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Pasqdnik82
+4 / 4

Ten bunt to tak różnie.... bo są ludzie którzy stwierdzają.... "nie stać nas na dziecko" lub "nie stać nas na kolejne (np drugie dziecko)" a są tacy co się mnożą... .bo państwo da.... .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+4 / 4

Pisałem o tym wiele razy w podobnym kontekście, powtórzę się trochę. Bardzo ważnym wyznacznikiem dla społeczeństwa są oczekiwania i możliwości. To jest coś, co faktycznie napędza demografię. Nasze oczekiwania muszą być spełnione aby myśleć o prokreacji, a im bardziej nasze możliwości przekraczają oczekiwania, tym bardziej jesteśmy usatysfakcjonowani spełnieniem swoich potrzeb i skupiamy się na takich rzeczach jak powiększenie rodziny. Ten proces można przełożyć na sytuację demograficzną na całym świecie.
Są biedne kraje, w których ludzie mieli minimalne oczekiwania. Bieżąca woda to już coś, ogrzewanie w domu czymś lepszym niż chrust na kamiennym palenisku to już luksus. Jak nagle pojawiają się samochody, telefony, a realia diametralnie się zmieniają, to ludzie oczekujący tak mało są bardzo usatysfakcjonowani i mnożą się na potęgę. Można to było zobaczyć w wielu krajach Afryki, ale też całkiem niedawno w Chinach, Indiach i wielu innych krajach, które gwałtownie wychodziły z biedy.
Zupełnie inaczej jest w krajach na podobnym poziomie, które od dawna na tym poziomie były. Podobnie w krajach, które mają duży kontrast z sąsiadami. Ludzie widzą, że może być lepiej, oczekują tego, dążą do tego i jeśli nic się nie poprawia, to ich standard życia jest poniżej ich oczekiwań. Wtedy są mniej skłonni do powiększania rodziny, skupiają się na spełnieniu innych potrzeb, które uznali za ważniejsze. A uznali je za ważniejsze, bo ich doświadczyli, bo widzą je w telewizji, bo widzą je u sąsiada i wiedzą, że to jest coś, czego by chcieli.
Tym bardziej dotyka to gospodarki, które się cofnęły w jakiś sposób. Chociażby taka Japonia ma poważny problem z brakiem zasobów. Do pewnego momentu rozwój sprawiał, że było coraz lepiej, ale w sytuacji przeludnienia, wysokich cen i wysokiej wartości gruntów, ludzie po prostu zaczynają odczuwać spadek jakości życia. Czy nazwiemy to kryzysem, czy nie, jeśli musisz mieć pozwolenie na posiadanie samochodu z braku miejsc parkingowych, a mieszkanie masz wielkości schowka na miotły za większość swojej pensji, to widząc poziom życia w innych miejscach zaczniesz się zastanawiać, czy stać cię na dzieci, czy lepiej zadbać o poprawę komfortu w pierwszej kolejności.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+2 / 2

Jak to się wiąże z tematem? Otóż w pogoni za spełnieniem tych nowych potrzeb zaczęliśmy brać kredyty, zaczęliśmy stawiać poprzeczkę wyżej i nowe stało się nową normą. Życie na kredyt ma to do siebie, że zobowiązujemy się to odpracować w przyszłości. To nie jest złe, zazwyczaj się rozwijamy osobiście i jako społeczeństwo, zazwyczaj wdrażamy nowe procesy, zwiększamy produktywność. Każdy kredytobiorca powie, że woli żyć w lepszym domu, mieć lepszy samochód czy lepsze środki do pracy teraz, niż kitrać gotówkę powoli i żyć w niekomfortowych warunkach przez wiele lat aby sobie na to uzbierać. Życia nam nikt nie wydłuży, jeśli 20 lat zbierałeś na dom, to przez 20 lat dłużej żyłeś u rodziców czy w małej klitce niż ktoś, kto wziął kredyt. Ty może zostaniesz z gotówką w kieszeni, ale nie kupisz za nią tych 20 lat znoszenia niewygody. Dlatego kredyty są normą, ale zakładają ciągły rozwój i opłacalność inwestycji, a wszystko tylko po to, aby osiągnąć tą nową normę, jaką sobie ustaliliśmy.
Kryzys pojawia się już w momencie, gdy nie jesteśmy w stanie dosięgnąć tej normy. Nasze oczekiwania są dużo przed nami, opieraliśmy się o wzrost gospodarczy i dobrą koniunkturę w naszych estymatach. Coś poszło nie tak i nie tyle cofamy się w rozwoju, co zostajemy w tyle w dążeniu do celu, który już uznaliśmy za normę. Jesteśmy uwiązani kredytem, bo chcemy żyć na lepszym poziomie, niż nas stać. Jesteśmy uwiązani pracą do końca życia, bo staramy się odpracować to, co pożyczyliśmy dążąc do tego poziomu. Wyczerpaliśmy swoje możliwości już na starcie i zobowiązaliśmy się na resztę życia głównie po to, aby osiągnąć ten nowy, lepszy poziom. W rzeczywistości więc nie rozmnażamy się nie dlatego, że mamy kredyty, pracę i brak perspektyw. Robimy to dlatego, że nasze oczekiwania znacznie przekraczają realia i nasze aktualne możliwości. Wszystko powyższe jest jedynie środkiem do celu i gdybyśmy zamiast tego żyli w lepiance żywiąc się własnymi płodami rolnymi, wcale by nie było lepiej, bo poziom życia by był jeszcze gorszy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W konto usunięte
0 / 0

tez juz nie do konca

Odpowiedz Komentuj obrazkiem