Ściąganie nie jest dozwolone. Dzieci nie rozumieją o co chodzi z nauką. Ciągle słyszą, że szkoła jest beznadziejna, nauczyciele są po to, żeby się nad nimi znęcać. To dlaczego mają się uczyć? A potem płacz, że 'magisterka a frytki w MD sprzedaje'. A wystarczyło się uczyć a nie tylko zdobywać papierek ściągając.
Brzmi jak teks napisany przez ledwo-piśmienne dziecko, złe, bo musiało rano wstać do podstawówki. Spokojnie. Nie ucz się. Ktoś mi musi ogródek przekopać.
"Ściąganie" w dorosłym żuciu nazywa się "naruszeniem praw intelektualnych" i jeśli dotyczy prawa autorskiego, to jest ścigane z urzędu.
Kolejny uciśniony gimbus. Nie, w wielu sytuacjach "ściąganie" nawet nie jest możliwe.
Raczej to pierwsze, biorąc pod uwagę, że szkoła ma nas przyzwyczaić do deptania naszych praw na każdym kroku.
Ściąganie nie jest dozwolone. Dzieci nie rozumieją o co chodzi z nauką. Ciągle słyszą, że szkoła jest beznadziejna, nauczyciele są po to, żeby się nad nimi znęcać. To dlaczego mają się uczyć? A potem płacz, że 'magisterka a frytki w MD sprzedaje'. A wystarczyło się uczyć a nie tylko zdobywać papierek ściągając.
No tak, jak pójdziesz do lekarza, to chętnie poczekasz, aż ten znajdzie w google czego objawy opisujesz.
"Franek, zrób pacjentowi RKO"
- cze, wygooglam jak to się robi
To chyba nie zadziała.
Brzmi jak teks napisany przez ledwo-piśmienne dziecko, złe, bo musiało rano wstać do podstawówki. Spokojnie. Nie ucz się. Ktoś mi musi ogródek przekopać.
"Ściąganie" w dorosłym żuciu nazywa się "naruszeniem praw intelektualnych" i jeśli dotyczy prawa autorskiego, to jest ścigane z urzędu.