Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
T to_ja_przeciez
+4 / 6

Spoko, pare miesiecy i parafianie "kupia" ksiedzu nowe auto

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
+1 / 3

@Rydzykant
Zastosowano klauzulę o "wyższej konieczności" gdyż tłumaczył, że jechał z "posługą duszpasterską".

Dotychczas stosowano taką okoliczność łagodzącą gdy ktoś świadomie siadał po kielichu za kółkiem by np zawieźć rannego do szpitala.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R Rydzykant
+1 / 5

@BrickOfTheWall
Po pierwsze, nawet kierowca karetki pogotowia nie może zasłaniać się klauzulą o "wyższej konieczności". Oczywiście sąd może sprawcę potraktować łagodnie, jednak zawsze w granicach prawa. Jazda "po pijaku" jest przestępstwem, czyli wyrok ewidentnie jest naciągany.
Po drugie w treści artykułu nie zauważyłem informacji o "wyższej konieczności". Może jestem ślepy ale czy zechcesz wskazać skąd czerpiesz informacje?

p.s.
Ciekawe ile jeszcze minusów zbierze moje wezwanie do surowego ukarania sprawcy?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
+1 / 1

@Rydzykant
"wyższa konieczność" to nie bezkarność.
A przykład takiej sytuacji? O takiej słyszałem: Dwóch rolników, wiocha na Lubelszczyźnie, chałupa w pewnym oddaleniu od wsi. Coś tam robili, skończyli. Na koniec dnia wciągnęli po parę piwek i zaczęli flaszkę. Zaczęło padać więc usiłowali wepchnąć maszynę do garażu (takie coś do przewracania siana nie będę zgadywał nazwy) jeden głupio się oparł i taki pręt przebił mu udo. Deszcz pada, krew się leje. Karetka z miasta za chińskiego boga nie przyjedzie nawet za pół godziny.
I tu mieliśmy łamanie prawa. Jeden rolnik założył drugiemu opaskę uciskową zapakował do UAZ-a i ruszył najpierw skrótem przez las a potem pod szpital z prędkością ile dało się wycisnąć. Dowiózł rannego w kwadrans, na końcowym odcinku był goniony przez radiowóz na sygnale.

Wynik: rannego konowały pozaszywały i przeżył, kierowca trafił przed sąd z zarzutami: jazdy po pijaku (ponad 0,5‰), hurtowego łamania przepisów ruchu drogowego, i ucieczki przed policją. Dostał "nadzwyczajne złagodzenie" - skończyło się na iluśtam godzinach pracy społecznej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R Rydzykant
0 / 2

@BrickOfTheWall
W całej historii o rannym rolniku i pijanym kierowcy popełniony został jeden błąd. Kierowca powinien zatrzymać się w chwili spotkania pierwszego radiowozu. Policja oczywiście od razu by go zgarnęła, ale rannego zabrałaby i na sygnale dowiozła do szpitala. Ten sposób do minimum ograniczyłby zagrożenie dla ruchu drogowego. Jednak potrafię zrozumieć kierowcę, który w stresie oraz pod wpływem alkoholu postępował nie do końca racjonalnie. Na szczęście nie doszło do wypadku.
Szanuje też sędziego, szukającego najsensowniejszej kary za takie zdarzenie.

Prawdę powiedziawszy "hurtowe łamanie przepisów ruchu drogowego" w określonym przypadku nie miało znaczenie. Kierowca, ratując komuś życie w takich okolicznościach czasowo otrzymuje uprawnienia podobne do służb ratowniczych. Wiele lat temu na kursie szkoleniowiec opowiedział nam taką historię - facet wiózł ranną kobietę do szpitala. W pewnym momencie skręcił przy znaku "zakaz skrętu" oraz na krótkim odcinku jechał jednokierunkową pod prąd (wyjąc klaksonem i błyskając światłami niczym wariat). Wyhaczono go na monitoringu, przesłuchano i na podstawie dokumentów ze szpitala odstąpiono od oskarżenia.

Wróćmy do księżulka. Tu nie znajduję usprawiedliwienia. Jego działania w żaden sposób nie wiązały się z ratowaniem czyjegoś zdrowia lub życia. Nic nie świadczy nawet o tym, że w trakcie wypadku wykonywał swoje obowiązki zawodowe. Ale załóżmy, że jechał do umierającego z sakramentami. W takiej sytuacji powinien poprosić kogoś aby go zawiózł, albo też zamówić taksówkę. (Zdarzenie miało chyba miejsce na wsi. Taksówek tam nie ma, ale wielu ludzi chętnie przejechałoby się bryką proboszcza). Jeśli u Ciebie w domu pęknie rura i zalewasz sąsiadów, to czy wezwany hydraulik automatycznie uzyskuje uprawnienia pojazdów uprzywilejowanych?
W historii z demota sąd mógł ewentualnie dopatrzyć się jakichś okoliczności łagodzących (dobrowolne poddanie się karze), jednak nie znajduję uzasadnienia dla klauzuli wyższej konieczności. To raczej oskarżyciel nie chciał się narazić swojemu najwyższemu przełożonemu (Ziobrze) i dla świętego spokoju sam zaproponował wyjątkowo łagodny wyrok. Czyli mamy przykład fatalnego wpływu polityki na wyroki sądów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
C centydaddy
+1 / 5

Równi i równiejsi, psiamać

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P paradox82
0 / 2

@centydaddy
Raczej pis-iamać

Odpowiedz Komentuj obrazkiem