Wcześniej też rosło, zaczęło galopować przez podjęte decyzje, które rzekomo miały nas ratować. Między innymi przez pomysły typy, lepiej zbankrutować niż zachorować itd
@pejter
1 kwietnia 2016 - data wprowadzenia 500+, czyli wyrzucenie z helikoptera "wydrukowanego" pieniądza, ku uciesze MOTŁOCHU.
NIE MA DARMOWYCH obiadów, zawsze ktoś za nie musi zapłacić. To jest wg mnie data początku inflacji. Każde następne działania PiS to jeszcze większy zrzut gotówki. Mennica nic nie drukowała, wszystko działo się w NBP i rządzie, to są wszystko wirtualne pieniądze, wykreowane długi sprzedane bankom i od nich odkupione. Bankster u sterów wiedział jak to sprawić. W prywatnym banku miał szefów myślących, a w rządzie ma głupka Kaczyńskiego za szefa.
EFEKT - macie.
Paradoksalnie najbardziej po dupie dostaną beneficjenci ...
Przecież inflacja rośnie od momentu przejęcia władzy przez ten cyrk... Ciemny lud tego i tak nie zrozumie, a reszta ma to w dupie jak widać po wyborach.
Do roku 2016 mieliśmy do czynienia z deflacją, co jest zjawiskiem niekorzystnym z makroekonomicznego punktu widzenia (opłaca się oszczędzać pieniądze zamiast je inwestować). W latach 2017 - 2019 inflacja była na poziomie ok. 2 % co jest powszechnie uważane za najbardziej korzystny wskaźnik dla gospodarki i zwykle taki jest tzw. "cel inflacyjny". A później przyszedł COVID i rządzącym odbiło. Przy czym pod pojęciem "rządzący" należy rozumieć nie tylko polski rząd, ale generalnie całą UE, Stany Zjednoczone itp. Bo to właśnie wtedy podejmowano katastrofalne z gospodarczego punktu widzenia decyzje, zamykając wszystko, zabraniając ludziom pracować i jednocześnie rozdając im puste pieniądze w ramach "rekompensaty".
Więc zasadniczo teza w tym democie jest słuszna - bo to nie wojna, tylko pandemia koronawirusa i związane z nią lockdowny są przyczyną inflacji w Polsce i na całym świecie. Wojna po prostu ten stan pogłębiła i ugruntowała.
Oczywiście rząd PiS-u dołożył swoją cegiełkę do obecnej sytuacji - lekkomyślnie wprowadzając rozbudowane pakiety socjalne. Wprowadzono je w okresie globalnego prosperity i przez pewien czas polska gospodarka nawet była w stanie jakoś je udźwignąć, ale gdy przyszedł kryzys, stały się one dla nas wydatkiem ponad nasze siły.
Zadziałał tu mechanizm nadmiernego optymizmu, który można by porównać do sytuacji w typowym mikroprzedsiębiorstwie, w którym po kilku miesiącach dobrych dochodów szef Janusz stwierdza, że skoro tak, to weźmie w leasing kilka absurdalnie drogich, luksusowych samochodów. Dopóki firmie się wiedzie, jest za co te samochody spłacać, ale bilans wychodzi właściwie na zero. Wystarczy jednak zauważalny spadek obrotów w firmie, a okazuje się że Janusza nie stać na utrzymanie swojej floty. W normalnym życiu firma Janusza po prostu bankrutuje. A co się dzieje, gdy taka sytuacja spotyka gospodarkę krajową? Właśnie to, co widać na powyższym wykresie.
Przecież to jest zaplanowana akcja w celu dewaluacji długu publicznego, likwidacji klasy średniej i własności prywatnej. I nie chodzi tylko o nasz rynek krajowy a ujęcie globalne. Widoczne dobrze jest to u naszych zachodnich sąsiadów, karty rozdają korporacje.
Z drugiej strony nasza RPP przecież robi to co dyktuje EBC.
Od covida zaczęła rosnąć a od wojny zapier***lać ?
@FanFiction
Wcześniej też rosło, zaczęło galopować przez podjęte decyzje, które rzekomo miały nas ratować. Między innymi przez pomysły typy, lepiej zbankrutować niż zachorować itd
https://obserwatorgospodarczy.pl/wp-content/uploads/2022/08/Inflacja-w-Polsce.png
@FanFiction No właśnie też nie wiem co autor ma na myśli, bo widzę tu dokładnie to, co Ty.
@pejter
1 kwietnia 2016 - data wprowadzenia 500+, czyli wyrzucenie z helikoptera "wydrukowanego" pieniądza, ku uciesze MOTŁOCHU.
NIE MA DARMOWYCH obiadów, zawsze ktoś za nie musi zapłacić. To jest wg mnie data początku inflacji. Każde następne działania PiS to jeszcze większy zrzut gotówki. Mennica nic nie drukowała, wszystko działo się w NBP i rządzie, to są wszystko wirtualne pieniądze, wykreowane długi sprzedane bankom i od nich odkupione. Bankster u sterów wiedział jak to sprawić. W prywatnym banku miał szefów myślących, a w rządzie ma głupka Kaczyńskiego za szefa.
EFEKT - macie.
Paradoksalnie najbardziej po dupie dostaną beneficjenci ...
Raty kredytów zaczęły rosnąć, już w październiku ubiegłego roku. Kilka miesięcy przed wojną.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2022 o 9:50
Przecież inflacja rośnie od momentu przejęcia władzy przez ten cyrk... Ciemny lud tego i tak nie zrozumie, a reszta ma to w dupie jak widać po wyborach.
covid i wojna rządowi na rękę, bo jest na co zwalić, a ceny zaczynały mocno rosnąć już przed covidem...
Do roku 2016 mieliśmy do czynienia z deflacją, co jest zjawiskiem niekorzystnym z makroekonomicznego punktu widzenia (opłaca się oszczędzać pieniądze zamiast je inwestować). W latach 2017 - 2019 inflacja była na poziomie ok. 2 % co jest powszechnie uważane za najbardziej korzystny wskaźnik dla gospodarki i zwykle taki jest tzw. "cel inflacyjny". A później przyszedł COVID i rządzącym odbiło. Przy czym pod pojęciem "rządzący" należy rozumieć nie tylko polski rząd, ale generalnie całą UE, Stany Zjednoczone itp. Bo to właśnie wtedy podejmowano katastrofalne z gospodarczego punktu widzenia decyzje, zamykając wszystko, zabraniając ludziom pracować i jednocześnie rozdając im puste pieniądze w ramach "rekompensaty".
Więc zasadniczo teza w tym democie jest słuszna - bo to nie wojna, tylko pandemia koronawirusa i związane z nią lockdowny są przyczyną inflacji w Polsce i na całym świecie. Wojna po prostu ten stan pogłębiła i ugruntowała.
Oczywiście rząd PiS-u dołożył swoją cegiełkę do obecnej sytuacji - lekkomyślnie wprowadzając rozbudowane pakiety socjalne. Wprowadzono je w okresie globalnego prosperity i przez pewien czas polska gospodarka nawet była w stanie jakoś je udźwignąć, ale gdy przyszedł kryzys, stały się one dla nas wydatkiem ponad nasze siły.
Zadziałał tu mechanizm nadmiernego optymizmu, który można by porównać do sytuacji w typowym mikroprzedsiębiorstwie, w którym po kilku miesiącach dobrych dochodów szef Janusz stwierdza, że skoro tak, to weźmie w leasing kilka absurdalnie drogich, luksusowych samochodów. Dopóki firmie się wiedzie, jest za co te samochody spłacać, ale bilans wychodzi właściwie na zero. Wystarczy jednak zauważalny spadek obrotów w firmie, a okazuje się że Janusza nie stać na utrzymanie swojej floty. W normalnym życiu firma Janusza po prostu bankrutuje. A co się dzieje, gdy taka sytuacja spotyka gospodarkę krajową? Właśnie to, co widać na powyższym wykresie.
Przecież to jest zaplanowana akcja w celu dewaluacji długu publicznego, likwidacji klasy średniej i własności prywatnej. I nie chodzi tylko o nasz rynek krajowy a ujęcie globalne. Widoczne dobrze jest to u naszych zachodnich sąsiadów, karty rozdają korporacje.
Z drugiej strony nasza RPP przecież robi to co dyktuje EBC.