@Jacek83218
Nie chodzi o Żabkę, chodzi o mieszkańców, którzy mają dosyć patoli pod oknami i pod sklepem.
Co do samego sklepu - Żabka zapewne ma tam nieco drożej, ale za to nie ma kradzieży i patologii kupującej piwo i przetwory z jabłek, na zeszyt.
@rafal199 nie w tym sęk. Sęk w tym, że ty nie mieszkając na tym osiedlu masz bana na ten sklep XD. Co jest bardzo głupie, wręcz godzące w wolny rynek.
Samemu sklepowi może być trudno się utrzymać w tym miejscu, skoro jego jedyną klientelą będzie kilkaset osób z tego osiedla :/ , a przecież większość i tak będzie latać do biedronek czy innych marketów.
@rafik54321 Nie chodzi o to, że osoby z zewnątrz nie mogą wejść do sklepu, tylko w ogóle nie mogą wchodzić na zamknięte osiedle.
Skoro Żabka zdecydowała się otworzyć sklep na terenie zamkniętego osiedla, to musieli się liczyć z tym, że będą mieli ograniczoną klientelę.
@Teuwil
Żabka to franczyza, każdy może sie przyłączyć. Być może mieszkańcy wybrali "sklep bez żula" na terenie zamkniętego osiedla nawet kosztem rentowności - sklep może wychodzić na zero albo nawet jechać na deficycie - zasilany kasą z czynszu.
Ciekawe jaka tam jest okolica skoro ludzie są gotowi dopłacić byle nie ocierać się w sklepie o tubylców.
@adamIM
Zapewne bardzo dobrze. Są osiedla zamknięte, gdzie sklepy mają drożej, ale za to nie ma tam patoli i żulstwa. Ludzie z takich osiedli chętniej tam kupują. Zwyczajnie ich stać na luksus dobrej atmosfery w sklepie.
Kiedy w Podczelu pod Kołobrzegiem stacjonowali kacapy osiedle też było zamknięte, ale chodziło się tam na cukierki do sklepu który był o wiele lepiej zaopatrzony. Trzeba było tylko uważać na wartowników żeby cię nie przyuważyli. Dzisiaj można poczuć takie emocje i adrenalinę przeskakując przez płot po hot dogi z żabki :)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
8 stycznia 2023 o 18:23
Ale w czym tu problem?
Pewnie zarządca osiedla (Spółdzielnia, wspólnota, administracja etc.) za pieniądze mieszkańców wykupiła franczyzę i przydzieliła wspólnotowy lokal gospodarczy.
Ich kasa - ich sprawa.
Taka sama sytuacja jak w biurowcach są restauracje, fast-foody czy minimarkety a wejście do biurowca jest tylko dla pracowników ulokowanych tam firm.
Jak ja niesamowicie mocno szanuję Kraków, że zakazał tego idiotycznego grodzenia osiedli... I przyznam, gdy mieszkałem w Katowicach, to niezbyt mi to przeszkadzało - w końcu poczucie bezpieczeństwa (i... głównie poczucie, bo na samo bezpieczeństwo się to słabo przekłada), własność prywatna, no i po co ktoś miałby tam wchodzić. Teraz mieszkając w Krakowie, w dzielnicach, które są złożone z samego nowego budownictwa (budowane ZANIM wszedł ten zakaz grodzenia) stwierdzam - to koszmar. Dla wszystkich. To najbardziej nieprzyjazna, chora, labiryntowa urbanistyka jaką znam. Człowiek potem idzie na osiedla z wielkiej płyty i patrzy na to jak na raj dla mieszkańców, bo nigdy nie wydarzy się sytuacja, że mając 300m do sklepu, Ty musisz obejść 4 osiedla i ostatecznie przejść 1,2 km.
Problem w tym, że samorządy się powypinały i nie budują infrastruktury. Z jednej strony odpowiedzialność za utrzymanie dróg, parkingów, oświetlenia i wszelkich służb jest na mieszkańcach, a z drugiej mają to za darmo udostępniać wszystkim. Z tego też powodu takie dzielnice zazwyczaj nie mają przelotowych dróg aby nikt sobie nie skracał drogi przez teren prywatny. Przez blokowiska z płyty można śmiało skracać sobie drogę, często drogi między nimi należą do miasta, a nie spółdzielni. W nowym budownictwie tak nie ma.
Za to sam pomysł sklepu dla mieszkańców to nic nowego. W Polsce to jest mało popularne, ale typowe apartamentowce właśnie tak mają. Własny basen, sauna, sklep czy bar dla mieszkańców, które albo są dotowane przez nich, albo mają gwarantowany dochód i jeśli nie wygenerują wystarczająco, to mieszkańcy dokładają. Za to mają ekskluzywny dostęp do czegoś bez czekania w kolejkach i bez gości z zewnątrz.
Znając życie to i tak bez znaczenia, bo osiedle otacza szczere pole i nikt z zewnątrz do tego sklepu by nie przyszedł. Polacy lubią bloki budowane w otoczeniu niczego, takie mieszkania bardzo dobrze schodzą.
A może po prostu mają dość nayebanej patologii pod swoimi blokami i żuli sępiących "kierowniku poratuj" ?
@harry1983
Mam Żabkę w bloku i nie znam takich sytuacji.
@Jacek83218
Nie chodzi o Żabkę, chodzi o mieszkańców, którzy mają dosyć patoli pod oknami i pod sklepem.
Co do samego sklepu - Żabka zapewne ma tam nieco drożej, ale za to nie ma kradzieży i patologii kupującej piwo i przetwory z jabłek, na zeszyt.
@elefun
No właśnie mówię o patolach pod oknami czy zaczepiających na "kierownika". Nie zdarza się.
@Revel Coś ci się zdrowo pomieszało. Mieszkańcy tego osiedla jak najbardziej mogą z niego wychodzić. To inni nie mogą wejść na ich teren.
@rafal199 nie w tym sęk. Sęk w tym, że ty nie mieszkając na tym osiedlu masz bana na ten sklep XD. Co jest bardzo głupie, wręcz godzące w wolny rynek.
Samemu sklepowi może być trudno się utrzymać w tym miejscu, skoro jego jedyną klientelą będzie kilkaset osób z tego osiedla :/ , a przecież większość i tak będzie latać do biedronek czy innych marketów.
@rafal199 Na razie jeszcze mogą...
@rafik54321 Nie chodzi o to, że osoby z zewnątrz nie mogą wejść do sklepu, tylko w ogóle nie mogą wchodzić na zamknięte osiedle.
Skoro Żabka zdecydowała się otworzyć sklep na terenie zamkniętego osiedla, to musieli się liczyć z tym, że będą mieli ograniczoną klientelę.
@Teuwil a skąd masz pewność na temat kolejności? Być może osiedle zamknęło się po otworzeniu ząbki.
@Teuwil
Żabka to franczyza, każdy może sie przyłączyć. Być może mieszkańcy wybrali "sklep bez żula" na terenie zamkniętego osiedla nawet kosztem rentowności - sklep może wychodzić na zero albo nawet jechać na deficycie - zasilany kasą z czynszu.
Ciekawe jaka tam jest okolica skoro ludzie są gotowi dopłacić byle nie ocierać się w sklepie o tubylców.
ciekawe jak taka Żabka funkcjonuje na małym, zamkniętym osiedlu?
@adamIM Otrzymuje dotacje z funduszu remontowego :)
@adamIM
Zapewne bardzo dobrze. Są osiedla zamknięte, gdzie sklepy mają drożej, ale za to nie ma tam patoli i żulstwa. Ludzie z takich osiedli chętniej tam kupują. Zwyczajnie ich stać na luksus dobrej atmosfery w sklepie.
@elefun
przepraszam, nie zauważyłem tego Bentley'a za płotem :) :) :)
@adamIM
Znam jednego z bogatszych ludzi w Polsce, swego czasu był w pierwszej setce. Jeździ swoją ukochaną Toyotą z 1984 roku.
@elefun
no to chyba tam mieszka jego cała rodzina :) :)
@adamIM Nie, mieszka w ładnym domku w niewielkiej wiosce.
Może jakby głośno wołac co się chce to ktoś z żabki przyniesie pod ogrodzenie?
Kiedy w Podczelu pod Kołobrzegiem stacjonowali kacapy osiedle też było zamknięte, ale chodziło się tam na cukierki do sklepu który był o wiele lepiej zaopatrzony. Trzeba było tylko uważać na wartowników żeby cię nie przyuważyli. Dzisiaj można poczuć takie emocje i adrenalinę przeskakując przez płot po hot dogi z żabki :)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 stycznia 2023 o 18:23
@haron009
Sąsiadowi też włazisz przez balkon do domu by skosztować jego piwa z lodówki?
@BrickOfTheWall Zluzuj majty gościu, chyba nie do końca ogarniasz na jaką stronę trafiłeś.
Coś mi się wydaje, że Rompery u nich raczej nie schodzą.
@Revel i co? Żal du.ę ściska? Ich osiedle to nie sobie żyją jak im się podoba. "Wolność Tomku w swoim domku."
Ale w czym tu problem?
Pewnie zarządca osiedla (Spółdzielnia, wspólnota, administracja etc.) za pieniądze mieszkańców wykupiła franczyzę i przydzieliła wspólnotowy lokal gospodarczy.
Ich kasa - ich sprawa.
Taka sama sytuacja jak w biurowcach są restauracje, fast-foody czy minimarkety a wejście do biurowca jest tylko dla pracowników ulokowanych tam firm.
Jak ja niesamowicie mocno szanuję Kraków, że zakazał tego idiotycznego grodzenia osiedli... I przyznam, gdy mieszkałem w Katowicach, to niezbyt mi to przeszkadzało - w końcu poczucie bezpieczeństwa (i... głównie poczucie, bo na samo bezpieczeństwo się to słabo przekłada), własność prywatna, no i po co ktoś miałby tam wchodzić. Teraz mieszkając w Krakowie, w dzielnicach, które są złożone z samego nowego budownictwa (budowane ZANIM wszedł ten zakaz grodzenia) stwierdzam - to koszmar. Dla wszystkich. To najbardziej nieprzyjazna, chora, labiryntowa urbanistyka jaką znam. Człowiek potem idzie na osiedla z wielkiej płyty i patrzy na to jak na raj dla mieszkańców, bo nigdy nie wydarzy się sytuacja, że mając 300m do sklepu, Ty musisz obejść 4 osiedla i ostatecznie przejść 1,2 km.
Problem w tym, że samorządy się powypinały i nie budują infrastruktury. Z jednej strony odpowiedzialność za utrzymanie dróg, parkingów, oświetlenia i wszelkich służb jest na mieszkańcach, a z drugiej mają to za darmo udostępniać wszystkim. Z tego też powodu takie dzielnice zazwyczaj nie mają przelotowych dróg aby nikt sobie nie skracał drogi przez teren prywatny. Przez blokowiska z płyty można śmiało skracać sobie drogę, często drogi między nimi należą do miasta, a nie spółdzielni. W nowym budownictwie tak nie ma.
Za to sam pomysł sklepu dla mieszkańców to nic nowego. W Polsce to jest mało popularne, ale typowe apartamentowce właśnie tak mają. Własny basen, sauna, sklep czy bar dla mieszkańców, które albo są dotowane przez nich, albo mają gwarantowany dochód i jeśli nie wygenerują wystarczająco, to mieszkańcy dokładają. Za to mają ekskluzywny dostęp do czegoś bez czekania w kolejkach i bez gości z zewnątrz.
Znając życie to i tak bez znaczenia, bo osiedle otacza szczere pole i nikt z zewnątrz do tego sklepu by nie przyszedł. Polacy lubią bloki budowane w otoczeniu niczego, takie mieszkania bardzo dobrze schodzą.
@solarize
W Kato w zasadzie takich nie ma, w Krakowie pojedyncze przypadki ale to dlatego, źe wolnych+tanich działek już brakuje.