Ta dziewczyna wyszukuje w katalogu odpowiedniego linka do zasobu znajdującego sią w magazynie.
Do google tu jeszcze bardzo daleko. W mojej bibliotece był system kart bibliotecznych z otworkami odpowiadającymi różnym kategoriom. Za pomocą szpikulców na które nanizało się zestaw takich kart można było odfiltrować interesujące nas publikacje. Karty nie spełniające szpikulcowych kryteriów spadały na podłogę :)
Używałam takich katalogów. Przynajmniej działały bez względu na awarie prądu ;) No i paradoks widziany wiele razy. Kolejka do katalogu komputerowego, a w karteczkowym można było znaleźć potrzebną książkę w 5 minut.
index medicus + pocztówki do autorów z prośbą o reprinty (kto jeszcze pamięta co to było!).
Ta dziewczyna wyszukuje w katalogu odpowiedniego linka do zasobu znajdującego sią w magazynie.
Do google tu jeszcze bardzo daleko. W mojej bibliotece był system kart bibliotecznych z otworkami odpowiadającymi różnym kategoriom. Za pomocą szpikulców na które nanizało się zestaw takich kart można było odfiltrować interesujące nas publikacje. Karty nie spełniające szpikulcowych kryteriów spadały na podłogę :)
No były czasy...
A jak wygodnie czytało się ze zwoju w podróży, ech, młodzi tego nie doświadczą.
Używałam takich katalogów. Przynajmniej działały bez względu na awarie prądu ;) No i paradoks widziany wiele razy. Kolejka do katalogu komputerowego, a w karteczkowym można było znaleźć potrzebną książkę w 5 minut.