@michalSFS Ta i z Kopaczową rzucałeś kamieniami w dinozaury. Widziałem to, robiliśmy obserwacje waszego prymitywnego gatunku. Kręciliśmy filmy, gdzie lektorem była Krystyna Czubówna.
Nikt Ci nie uwierzy, Tacy ludzie już dawno nie żyją. A zdjęcie lipne - tamte podręczniki były drukowane na papierze, który w dniu produkcji był już pożółkły, a okładki były brudno-wyblakłe.
@Tomasz3652 Pamiętam początek zerówki. Facetka kazała powyrywać wszystkie kartki z podręcznika "Mam 6 lat" i wsadzić luzem do podpisanej teczki. Moja mama siedziała i wyrywała. Potem na lekcji babka rozdawała je pojedynczo. Skądś miała zamiłowanie do teczek osobowych widocznie.
Tak oto, już na starcie, uczono mnie szacunku do książki.
@gstrzeg
Właśnie tak wyglądały książki w bibliotekach szkolnych. W ten sam sposób zabezpieczało się podręczniki, chociaż czasem w bardziej kolorowy papier.
Od kiedy byłam małą dziewczynką, pierwsze co robiłam to ściągałam obwoluty. Robię tak do dzisiaj, by zobaczyć jak wygląda prawdziwa okładka. I na książkach, i na podręcznikach i na zeszytach.
Jak książka się niszczyła, to robiło się jej nową okładkę, czy nowy grzbiet z kartonu i materiału.
Podręczniki czy jakiekolwiek książki się kiedyś szanowało. Mnie tak w domu nauczono, że jak przynosiłam z biblioteki jakiś bardziej wymęczony tomik to oddawałam oprawiony w dodatkowy papier.
Nigdy nie miałam nowych, bo nie było takiej potrzeby - zawsze po dziecku kuzynki, sąsiadki, starszym koledze ze szkoły. Oprawione w tę marmurkową tapetę i w świetnym stanie, z zaleceniem żeby nie zniszczyć, bo posłużą następnym dzieciom. Szokiem w szóstej klasie był wydatek 80zł na podręcznik i ćwiczenia do angielskiego, i to tylko na 1 rok szkolny. Ale wtedy nie było takiej rozmaitości podręczników, jak teraz. Były max. 2 do nauki danego przedmiotu, a szkoła trzymała się jednego, żeby uczniom i ich rodzicom nie utrudniać życia. Włosy stają dęba, jak się słyszy, że rodzice wydają po 500-600 zł na kpl podręczników do jednej klasy. Używane są nieaktualne, bo "zmieniła się podstawa programowa" i muszą być wydane max rok wcześniej. Ale co się zmieniło? Zasady matematyki? Chemii, fizyki? Interpretacja historii? Biznes utrudniający rodzicom i dzieciom życie.
Podręczniki brało się z biblioteki, a nie kupowało. Żywotność przewidziana to było 5 lat, tyle było przegródek żeby wpisać imię i nazwisko kto z niego korzystał.
Ja jeszcze pamiętam jak kuło się je w kamieniu:/
@michalSFS a ja pamiętam jak ludzkość jeszcze nie znała obróbki kamienia
@Pasqdnik82
Stary pryk!
@michalSFS Wg moich współpracowników do przedszkola latałem na pterodaktylu ;-D
@michalSFS Ta i z Kopaczową rzucałeś kamieniami w dinozaury. Widziałem to, robiliśmy obserwacje waszego prymitywnego gatunku. Kręciliśmy filmy, gdzie lektorem była Krystyna Czubówna.
@seybr
Nie kamieniami, a książkami. Jednego ubiłem. Co, z tego, że był wielkości kurczaka. Dinozaur to dinozaur.
@michalSFS - ja pamiętam jeszcze papirusy. Byłem już stary gdy wylewaliśmy fundamenty pod piramidę Heopsa.
@Quant_
Cheopsa
@Hayne81 racja - Cheopsa. Stary już jestem, to mi się pisownia pierniczy...
@Hayne81 - racja, Cheopsa. Stary już jestem, to mi się ortografia pierniczy.
Nikt Ci nie uwierzy, Tacy ludzie już dawno nie żyją. A zdjęcie lipne - tamte podręczniki były drukowane na papierze, który w dniu produkcji był już pożółkły, a okładki były brudno-wyblakłe.
@Tomasz3652 Pamiętam początek zerówki. Facetka kazała powyrywać wszystkie kartki z podręcznika "Mam 6 lat" i wsadzić luzem do podpisanej teczki. Moja mama siedziała i wyrywała. Potem na lekcji babka rozdawała je pojedynczo. Skądś miała zamiłowanie do teczek osobowych widocznie.
Tak oto, już na starcie, uczono mnie szacunku do książki.
Albo w większe skrawki tapety, które zostawały po tapetowaniu pokoju.
Raczej nie pamiętasz. To co pokazałeś na zdjęciu to książki/podręczniki OWINIĘTE a nie oprawione w papier.
@gstrzeg
Właśnie tak wyglądały książki w bibliotekach szkolnych. W ten sam sposób zabezpieczało się podręczniki, chociaż czasem w bardziej kolorowy papier.
@Bimbol Oczywiście, że tak, sam tak robiłem. Co nie zmienia faktu , że są one OWINIĘTE a nie OPRAWIONE w papier. A o to mi chodziło w komentarzu.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lutego 2023 o 12:19
Od kiedy byłam małą dziewczynką, pierwsze co robiłam to ściągałam obwoluty. Robię tak do dzisiaj, by zobaczyć jak wygląda prawdziwa okładka. I na książkach, i na podręcznikach i na zeszytach.
Jak książka się niszczyła, to robiło się jej nową okładkę, czy nowy grzbiet z kartonu i materiału.
Podręczniki czy jakiekolwiek książki się kiedyś szanowało. Mnie tak w domu nauczono, że jak przynosiłam z biblioteki jakiś bardziej wymęczony tomik to oddawałam oprawiony w dodatkowy papier.
@Agnieszka_bo_tak ale podręczniki się też potem sprzedawało, a teraz co rok inne.
...i sprzedawało się dla młodszych roczników
Też pamiętam, bo sam tak robiłem, ale wcale jakoś nie czuję się staro.
Moja mama była introligatorem.Dziś szary papier fe,ale kiedyś rarytas:)
Ten papier był po to by w lepszym stanie podręcznik odsprzedać w dobrej cenie.
Albo w tapetę
A ja robiłam okładki z kartek z kalendarza :)
Nigdy nie miałam nowych, bo nie było takiej potrzeby - zawsze po dziecku kuzynki, sąsiadki, starszym koledze ze szkoły. Oprawione w tę marmurkową tapetę i w świetnym stanie, z zaleceniem żeby nie zniszczyć, bo posłużą następnym dzieciom. Szokiem w szóstej klasie był wydatek 80zł na podręcznik i ćwiczenia do angielskiego, i to tylko na 1 rok szkolny. Ale wtedy nie było takiej rozmaitości podręczników, jak teraz. Były max. 2 do nauki danego przedmiotu, a szkoła trzymała się jednego, żeby uczniom i ich rodzicom nie utrudniać życia. Włosy stają dęba, jak się słyszy, że rodzice wydają po 500-600 zł na kpl podręczników do jednej klasy. Używane są nieaktualne, bo "zmieniła się podstawa programowa" i muszą być wydane max rok wcześniej. Ale co się zmieniło? Zasady matematyki? Chemii, fizyki? Interpretacja historii? Biznes utrudniający rodzicom i dzieciom życie.
Uczyłem się z pierwszego wydania tego podręcznika. I nie oprawiłam go w papier.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2023 o 23:02
Podręczniki brało się z biblioteki, a nie kupowało. Żywotność przewidziana to było 5 lat, tyle było przegródek żeby wpisać imię i nazwisko kto z niego korzystał.
Bo podręczniki można było odsprzedać lub dać młodszym a teraz co roku wydawnictwa je zmieniają żeby zmusić do kupowania co roku nowych.
A właściwie to po co? Przecież co roku zmienia się obowiązujący podręcznik - po roku, nie ważne w jakim jest stanie i tak trafia na makulaturę.