U mnie koło 400m było najlepszym dystansem. Na 60-200 byłem zwyczajnie za wolny i zawsze znaleźli się lepsi sprinterzy. Znowu bliżej kilometra już trzeba rozkładać siły aby nie zdechnąć w połowie. Natomiast koło 300-400 mogłem kiedyś przebiec blisko prędkości sprintu. Sprinterzy w połowie zdychali, a biegający szybciej na kilometr nie nadążali.
Te 400m jest krytyczne. Czujesz jak palące płuca dotykają ci języka i zdajesz sobie jednocześnie sprawę, że nie pokonałeś jeszcze połowy dystansu.
U mnie koło 400m było najlepszym dystansem. Na 60-200 byłem zwyczajnie za wolny i zawsze znaleźli się lepsi sprinterzy. Znowu bliżej kilometra już trzeba rozkładać siły aby nie zdechnąć w połowie. Natomiast koło 300-400 mogłem kiedyś przebiec blisko prędkości sprintu. Sprinterzy w połowie zdychali, a biegający szybciej na kilometr nie nadążali.
To Cyber Marian?