Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
436 471
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
B benjah
+4 / 32

Bardzo słusznie

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T Takpoprostu12
-5 / 11

@benjah Może jeszcze zdarzyło się podjąć głupszą decyzję. Ta była na wskroś debilna. Brawa dla faceta choć głupio to rozegrał. Żeby tak dało radę dać Ci więcej niż jednego minusa

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+5 / 5

@mojekonto300 Ale to kobieta podjęła decyzję.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+1 / 1

@mojekonto300 jesteś Nostradamusem?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+15 / 35

Racja jest po obu stronach. A skoro tak, to może trzeba było zwyczajnie połączyć nazwiska. Wilk syty i owca cała. Prawo przewiduje taką opcję.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar JanuszTorun
+27 / 33

@rafik54321 -- Owszem - Ona mogła przyjąć jego nazwisko i zachować swoje. Czyli miałaby podwójne nazwisko. I to wydaje się rozsądny kompromis.
Ale...
Mam wrażenie, że ona zrezygnowała ze ślubu wcale nie dlatego, że on nie chciał aby ona zachowała swoje nazwisko, lecz dlatego, jak on odnosił się do tej sprawy. A w szczególności dlatego, że uważał, iż ona bez faceta nic nie znaczy. To jest sedno problemu. A jej zamiar zachowania swojego nazwiska był tylko iskrą, która rozpaliła ten ogień, który spalił całą relację.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jonaszewski
+14 / 18

@JanuszTorun Oczywiście, że tak. Jeśli nie są w stanie dogadać się w sprawie de facto bez znaczenia dla ich przyszłego życia i jeśli potencjalny małżonek "wpada w szał" i wypowiada bardzo raniące, niesprawiedliwe słowa, to jest to wyraźny sygnał kłopotów w przyszłości. Bardzo dobrze, że doszło do tego przed ślubem, a nie na przykład na etapie wybierania miejsca pod budowę domu albo imienia dla dziecka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BOFH
+13 / 17

@JanuszTorun
Jak takie ważne dla niego było, by mieli to samo nazwisko, to mógł przyjąć jej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
+8 / 12

@rafik54321 Zakładamy oczywiście, że w przytoczonym przez Ciebie przykładzie zarówno pan młody jak i panna młoda po ślubie są obojga nazwisk, tak? Wtedy stwierdzenie "wilk syty i owca cała ma, jakkolwiek gorzki wydźwięk, to zasadność. No ale na pewno o takiej sytuacji nie pomyślałeś ;)
Ale wiesz o tym, że w Polsce (nie wiem jak w innych krajach) istnieje taka możliwość, że to pan młody przyjmuje nazwisko żony? W zasadzie to miałem taki motyw że zagroziłem tym moim rodzicom - że jak nie przestaną się wpychać w ustalenia ślubne i nasze plany na dalsze wspólne życie, to zmieniam nazwisko na nazwisko żony i o ciągłość rodu niech się troszczy któryś z moich braci. Jakby zresztą ciągłość rodu miała jakieś szczególne znaczenie.
Zaś co do opisanej sytuacji - czy ta sama kobieta pod innym nazwiskiem będzie zupełnie innym człowiekiem? Na pewno nie. A czy małżeństwo to jakiś akt poddania? Na pewno nie.
I ostatnia sprawa - panna młoda nie wybrała samotności i życia w pojedynkę. Co najwyżej wybrała życie nie u boku człowieka z co najmniej średniowiecznymi poglądami.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
+4 / 4

@JanuszTorun rozsądnym kompromisem w tym przypadku wydaje się, że po ślubie albo małżonkowie zostają przy swoich nazwiskach (znam takie przypadki), albo małżonkowie obaj są podwójnego nazwiska (nie znam ani jednego przypadku). W każdym innym przypadku, jeżeli działoby się to bez woli któregoś z małżonków, byłby to jakiś akt przymusu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 9

@bartes123 @bartes123 z tego co wiem, to żona może mieć połączone nazwisko, a mąż może zostać przy swoim, chyba :P . Zresztą nie w tym sęk. Większy sęk jest w tym, że nie potrafią się dogadać w takiej drobnostce, a gdzie tu mowa o poważniejszych kwestiach?

Naturalnie, maż może mieć nazwisko żony, żona męża, mogą połączyć nazwiska, zostać przy swoich. Chyba każda konfiguracja jest legalna.

"A czy małżeństwo to jakiś akt poddania? Na pewno nie." - na pewno jest aktem więzi ;) . A utrzymanie więzi czasem wymaga kompromisów.

" Co najwyżej wybrała życie nie u boku człowieka z co najmniej średniowiecznymi poglądami." - dziwniejsze jest to, że dopiero na samym końcu ogarnęła jak bardzo "sztywny" w zasadach jest ten koleś. Raczej nie jest realnym, aby po prostu tego wcześniej nie zauważyła.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
+3 / 3

@rafik54321 spotykali się przez około 2 lata i decyzja o ślubie (bo jako narzeczeni się przedstawiali wcześniej). Według mnie to nawet nie mieli czasu przedyskutować takich kwestii. Ja swoją żonę znam od 2000 roku. W 2007 wzięliśmy ślub, po półtora roku narzeczeństwa. No mieliśmy mnóstwo czasu żeby się poznać, dotrzeć, dogadać. A i tak po ślubie okazało się że każde z nas widział to wspólne życie trochę inaczej i kolejne docierania się. I jakoś to trwa do dzisiaj. Czy da się po 2 latach stworzyć szczęśliwe małżeństwo? Pewnie tak, ale ja takich nie znam. Podobno kiedyś nasze dziadki tak się wiązali i to wychodziło. No kiedyś był inne czasy. Zupełnie inne. Inny światopogląd inna świadomość ludzka. Ja osobiście wolę mieć partnerkę równoprawną w życiu, z którą mogę dyskutować na różne tematy, z którą mogę się spierać czy kłócić, godzić i tak dalej, niż jakąś zastraszoną, zahukaną niewolnicę.

Ps. Inna sprawa że w ogóle poddaję w wątpliwość istnienie pary z demota. Chyba że to jakieś autentyczne 20-letnie dzieciaki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A akam91
0 / 2

@rafik54321 nie chyba, a na 100% :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+2 / 4

@bartes123 2 lata to mało? Już sam początek planowania ślubu to właśnie ta kwestia.

Raczej bym proponował coś nieco innego, coś co dziś jest bardziej współczesne.
Narzeczeni, przed ślubem powinni ze sobą min rok mieszkać. Bo może być fajnie się spotykać itd, ale mieszkanie ze sobą to inny level.
A drobniejsze niedociągnięcia zawsze będą, bo nie ma ideałów.

Z drugiej strony nie zauważyć TAK DUŻEJ wady, jak tak bardzo ścisłe trzymanie się tradycji nie mogło pozostać ukryte przez 2 lata.
To tak jakby nie zauważyć przez 2 lata, że partner sra do umywalki XD.

To też nie chodzi o to, aby partnerka była niewolnicą. Absolutnie.
Sęk w tym, że przez 2 lata niby byli w związku, pomimo że już po 3ciej randce powinni sobie wzajemnie odpuścić. Coś tu nie gra.
Więc albo babeczka wciska kit, albo była przekonana "że on się zmieni". W obu przypadkach to nie działa.

Ze swoją (niedługo) żoną też czasem się nie zgadzamy. Ja powiem swoje racje, ona powie swoje racje i robimy tak aby każde z nas było jak najbardziej zadowolone. Działa :P .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
+6 / 6

@rafik54321 Jeżeli żyli tak, że "omijali" dużym łukiem wszelkie konfliktogenne sytuacje (da się tak żyć na krótką metę - ale zazwyczaj kończy się to ostrym pieprznięciem przy pierwszej grubszej kłótni). Myślę, że krótko po ulegnięciu w kwestii nazwiska męża, następne byłoby obowiązkowe sprzątanie mieszkania przez kobietę, gotowanie obiadów i tak dalej. Bo małżonek przybywa z pracy i mu się należy. A że małżonka zapiernicza podobnie na etacie w pracy i dodatkowo na drugim w domu to już jej problem - po co się kobieta urodziła. Niech się ciesz, że może jego nazwisko nosić. Wiem wiem, trochę mnie w tej wizualizacji poniosło, ale znam tyle przypadków (najczęściej tak wychowanych przez swoje toksyczne matki) szowinistycznych mizoginów, że mnie krew zalewa jak tylko o czymś takim słyszę. Dodatkowo zawsze się zastanawiam jak jedna kobieta (matka-teściowa) może zgotować takie piekło drugiej kobiecie (żonie-synowej). No bo tak naprawdę w takim związku nikt nie ma prawa być szczęśliwy. A moim zdaniem żyjemy na tym świecie o wiele za krótko, żeby za nadrzędny jego cel wziąć sobie zniszczenie lub uprzykrzeżenie życia drugiej osobie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G Garfield2000
-1 / 3

@bartes123 A tak z ciekawości: dzieciom jakie dali nazwiska (jeżeli mają dzieci)?
Kwestia zostawania przy panieńskim nie jest niczym dziwnym (w niektórych branżach nazwiska lepiej nie zmieniać), ale jednak wygodniej mieć wspólne nazwisko ZWŁASZCZA jak są dzieci. Ale oczywiście wszystko jest do przejścia.
Moje dzieci np. mają zdrobniałe formy imion (jako oficjalne) i notorycznie musimy te kwestie wyjaśniać, zapewniać, że to jest PODSTAWOWA forma ich imion, itd. Jest to czasem upierdliwe, ale idzie przywyknąć ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+4 / 4

@bartes123 czyli jakbyś sugerował że nie mieszkali ze sobą wcześniej. Bo gdyby tak było, obowiązkowe pranie, gotowanie i sprzątanie wyszłoby już wtedy, na grubo przed ślubem :P i to wtedy by wszystko trzasnęło.

Wg mnie opcja jest prosta. Klasyczny model rodziny (chłop pracuje, baba ogarnia dom) działa wtedy jak właśnie kobieta nie pracuje. Wtedy takie oczekiwania są uzasadnione. Bo jakby chłop miał pracować, po pracy jeszcze ogarniać dom, to co by karyna miała robić? Leżeć i pachnieć? XD. To też by była dyskryminacja ale w drugą stronę.
Znowu jak oboje pracują, to też by wypadało aby oboje coś w domu robili. Czy koniecznie 50/50? To już ich sprawa. Bo może być tak, że np kobieta wyjątkowo nie lubi jakiejś konkretnej pracy, a chłopa ona tak nie ziębi XD. Np zmywanie naczyń.

Przede wszystkim - po co komuokolwiek utrudniać celowo życie? Nawet niekoniecznie partnerce, komukolwiek :/ .
Mi zwisa ile zarabia i co ma mój sąsiad. Chce, niech maybachem jeździ XD. Byle się do mojego życia nie wpierniczał. Jak go stać i legalnie zarobił - nie obchodzi mnie to.

Wydaje mi się że to ogólnie trochę taka "patofala w dół". O co chodzi. W takich toksycznych domach często jest tak, że mąż się "wyrzywa" na żonie w ten czy inny sposób. Żona z racji iż jest słabsza fizycznie, często zależna od męża nie może się odgryźć na mężu, ale może na dziecku. A dziecko już nie ma na kim. Dzieciakowi psuje psychikę, dzieciak dorasta i w końcu może się odgryźć na żonie - kółeczko gotowe. A nikt nie chce się z tego kółeczka wyłamać, bo to by oznaczało przyjęcie ciosu na klatę i nie przywalenie komuś pomimo że się chce oraz może.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
+3 / 3

@rafik54321 dokładnie o to mi chodziło. Straszne marnowanie życia i swojego i kilku jeszcze innych, niczemu niewinnych ludzi. A skrajnie końcowy efekt takich akcji? No jeden właśnie zmarł w Częstochowie z powodu pobicia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W wodnyfilar
0 / 0

@bartes123 Da się. Z żoną poznaliśmy się w grudniu 2005, a w grudniu 2007 wzięliśmy ślub. Po 15 latach nadal jesteśmy razem i dobrze nam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 1

@bartes123 tak zauważyłem że dziś ludzie dobierają się tylko pod kątem pociągu seksualnego, a jednocześnie są egoistami w związku.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
-1 / 1

@rafik54321 świat idzie w kierunku "ja i moje" . "Nasze" jest tak długo jak pokrywa się z "moje" .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A activefun
+1 / 1

@bartes123 Bez przesady, 2 lata to sporo czasu, a na pewno wystarczająco, żeby poznać dobrze drugą osobę. Oczywiście, jeśli nie udaje jedno przed drugim, jakim się nie jest człowiekiem, a po czasie wszystko wychodzi. Ja z moją żoną przed ślubem znaliśmy się akurat 1,5 roku, i uważam to za zupełnie wystarczające (w tym pół roku wspólnego mieszkania). Jesteśmy 6 lat po ślubie i nie narzekamy. Już dużo dziwniejsze jest dla mnie spotykanie się przez 5 lat i więcej i poczucie że dalej się nie wie czy chcemy być z tą osobą czy nie. To jest jakaś patologia, żeby ileś lat być razem i mieć wątpliwości, tzn. że coś nie gra.
A co do nazwisk, to naprawdę, to ma niewielkie znaczenie. A jeśli facetowi aż tak zależy, żeby kobieta przyjęła jego nazwisko, to obawiam się czy nie ma on jakiś zapędów autorytarnych, i nie będzie miał we wszystkim racji, a kobieta, nie będzie miała nic do powiedzenia. Moja żona wzięła sobie podwójne nazwisko, i mnie to ani grzeje ani ziębi, chociaż przed ślubem, w ogóle na ten temat nie rozmawialiśmy. Po za tym, jak kobieta sobie wyrobi nazwisko, np. w niektórych zawodach, to zależy jej żeby przy nim zostać i ja to w pełni rozumiem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jurek80
+1 / 1

@jonaszewski cos podobnego chcialem napisac.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
+1 / 1

@activefun patologia bo ktoś spotyka się dłużej niż półtora roku? Raczysz teraz kpić chyba? W 2000 roku gdy poznałem swoją przyszłą żonę, kończyliśmy wspólnie ogólniak. Czyli mieliśmy nieco ponad 18 lat. Dolicz do tego 5 lat studiów. Potem jakieś początki pracy zarobkowej. I wtedy z jakimś dorobkiem możesz zakładać rodzinę. Bo wcześniej to nie bardzo wiem jak? Małżeństwo na kieszonkowym od rodziców? Czy w imię rodziny w wieku 19 lat poświęcić edukację i do robo? Pewnie, są sytuacje że ludzie w wieku 18 lat mają już dzieci. Są i takie sytuacje że tego typu eksperymenty toczą się wciąż szczęśliwie i te rodziny żyją razem i wszystko gra. Ale szczerze? Obawiam się że jest ich stosunkowo niewiele. I model ten mocno przypominałby raczej czasy powojenno-komunistyczne niż rzeczywistość XXI wieku. Pewnie niewykluczone że w innej rzeczywistości, gdybym poznał wybrankę w wieku 26 lat powiedzmy, mając już w miarę stabilną pracę, mógłbym się zakochać i po półtora roku podjąć decyzję o ślubie. Ale w wieku 19 lat? No sorry ale nie.
Aha, wy jesteście 6 lat po ślubie, czyli 7.5 roku razem. Gratuluję. My jesteśmy 23 lata razem, z czego 16 lat po ślubie. Ja z perspektywy własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że długie narzeczeństwo nie jest złe. Ale i tak nigdy nie da gwarancji na szczęśliwe wspólne życie. Małżeństwo to jednak wciąż ciągła praca nad sobą, nad wami, nad całą rodziną, bo dojdą też dzieci i one potrafią sporo namieszać. Ale mimo wszystko uważam że warto. Warto poświęcać czas na to, żeby naprawiać w związku to co się psuje, rozmawiać, nawet się kłócić. Walczyć o swoje racje ale też iść na kompromisy gdy trzeba. To o wiele lepsze niż rzucenie wszystkiego po pierwszej większej awanturze albo przeciwnościach losu i powiedzenie "mam za dużo do stracenia żeby dalej brnąć we wspólne życie z Tobą więc adios". Chociaż czasami faktycznie lepiej tak powiedzieć zawczasu. Moim zdaniem takim punktem granicznym jest jakakolwiek forma przemocy ze strony jednego z małżonków. Psychiczna, ekonomiczna, nie daj Boże fizyczna. To przekreśla moim zdaniem jakiekolwiek szanse na wspólne życie do "grobowej deski".

Oj filozoficzne poleciałem przy wtorku ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A activefun
0 / 0

@bartes123 Ale ja przecież nie kpię i nigdzie nie napisałem że spotykanie się dłużej niż 1,5 roku jest złe. Napisałem tylko: patologią jest spotykać się z kimś 5 lat i dłużej i dalej nie wiedzieć czego się chce. Bo jak dla mnie sam ślub, to w ogóle nie ma znaczenia, bo każdy żyje według swoich poglądów i zasad (nie piszę tu o naszym przypadku bo my, chcieliśmy ślubu). To czy ktoś chce brać ślub nie ma znaczenia, a raczej, to czy ktoś planuje wspólną przyszłość. A to już po 5 latach powinno się wiedzieć. No ale jest też zasadnicza różnica, bo jak ktoś ma 18 lat, gdy zaczyna się z kimś spotykać, to jest zupełnie inna sprawa. wtedy wiadomo, jak w waszym przypadku, to trwa, zanim człowiek skończy szkołę, zacznie pracować, i zacznie żyć jak dorosły. Mi chodziło raczej o ludzi poukładanych w kwestiach zawodowych i innych, tzn. takich którzy mają stałą pracę, i te 25-30 lat powiedzmy. Wtedy już co nie co powinno się wiedzieć, na temat własnych potrzeb życiowych i tego czy z kimś chcemy być, czy nie. I nie miałem zamiaru nikogo urazić. Żeby nie było.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
0 / 2

@activefun i mamy wszystko wyjaśnione i pełna zgoda jest teraz :) Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś w ostatnim wpisie.
Inna rzecz że sytuacja opisana w democie byłaby z punktu widzenia mojego pokolenia raczej niemożliwa. Ale z punktu widzenia obecnego? Kto to wie

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E El_Polaco
+10 / 26

Mam wrażenie, że to dwoje dzieciaków, a nie dorosłych ludzi, którzy są gotowi się rozstać z niezbyt istotnych powodów, skoro nie mogą postawić na swoim. Obawiam się, że w przyszłości życie negatywnie zweryfikuje ich oczekiwania i jeszcze będą sobie pluć w brodę. Chyba że naprawdę będą mieli szczęście i dobrze trafią w przyszłych związkach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E El_Polaco
+2 / 10

@Ella111111

Tyle że tu, przynajmniej moim zdaniem, nie poszło o coś naprawdę poważnego, więc stawiam na niedojrzałośc obojga. Gdyby się okazało, że np. jedno chce mieć dzieci, a drugie nie, to bym zrozumiał, bo to naprawdę powazna sprawa i nie da się tego pogodzić. Albo jedno ustąpi i zmieni zdanie albo nie będzie porozumienia.Albo relacje z rodzicami, gdzie jedno z nich pozwala rodzicom cały czas się wtrącać w ich sprawy. Często matce tudzież teściowej. Takie powody rozumiem.

Ale zmiana nazwiska? W sumie gdyby mi coś się odmieniło i miałbym się żenić, to biorąc pod uwagę fakt życia w innym kraju, na pewno nie zmusiłbym żony do zmiany nazwiska na moje, polskie i trudne do wymówienia. Prędzej miałaby podwójne albo ja bym zmienił. I mam to gdzieś. Chodzi tylko o względy praktyczne. No chyba że byłaby Polką i nie miała problemu z wymową. Ale miejscowa? W życiu bym jej tego nie zrobił. Co najwyżej oboje byśmy się śmiali z takiej opcji.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mojekonto300
-2 / 10

@Ella111111 a może miał swoje zasady i się ich trzymał.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F fiszu7
+9 / 21

Brakuje relacji z drugiej strony. Czy naprawdę wpadł w szał, czy tak sobie tłumaczy/ wymyśla żeby było "ładniej" w opowieści. Zawsze jest też rozwiązanie pośrednie: 2 nazwiska.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+4 / 6

@fiszu7 ... 17 literek w tym dodatkowe pułapki nie do wymówienia przez obcokrajowców gdybym kiedykolwiek hajtnęła się i przyjęła podwójne nazwisko z obecnym partnerem, podczas gdy większość mojego życia zawodowego to częste kontakty z osobami zza granicy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
+3 / 17

Coś mi się wierzyć nie chce. 2 lata chodzenia bez kłótni a chłopak o tak bezkompromisowych zasadach? Jeśli to w ogóle prawdziwa historia to by znaczyło, że po prostu dziewczyna była ciągle uległa, bez własnego zdania, całkowicie podporządkowana aż nagle :) ktoś jej powiedział "ty głupia jesteś" więc pierwszy raz powiedziała "nie".

Coś jak lew, który przez dwa lata jadł tylko trawę aż nagle nie wytrzymał i zjadł zebrę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mikv
+15 / 15

@koszmarek66 nikt nie musi nic mówić. Ja bardzo często ulegam, bo uważam, ze nie ma sensu obstawać przy swoim w mało ważnych sprawach. I nie chodzi o związek, ale ogólnie o relacje miedzyludzkie. Niestety kiedy odpuszczasz, ludzie przekraczają kolejne granice i w końcu trzeba powiedzieć stop. I to dla osób, które zawsze ' wygrywały' do tej chwili, jest nie do przyjęcia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 maja 2023 o 9:04

avatar koszmarek66
0 / 8

@mikv Ale robisz to świadomie. Gdyby bohaterka demota miała postępować rozsądnie to albo pokłóciliby się już dużo wcześniej albo zgodziła się na zmianę nazwiska.

Generalnie to cała ta historyjka jest głupia a teoretyzując: ludziom brakuje zwykłej asertywności.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mikv
+5 / 5

@koszmarek66 w przypadku relacji z człowiekiem dla którego jest tylko jego droga, albo nie ma drogi, asertywność do niczego się nie przydaje. Mam w pracy 'koleżankę', która zawsze musi mieć jakiegoś wroga. Pierwszego dnia ostrzegała mnie przed innymi, więc od razu zapaliła mi się czerwona lampka. Od początku próbowała mną rządzić, choć jesteśmy na tym samym stanowisku. Kiedy postawiłam granice, obraziła się i trudno - jeśli tak lubi, ma prawo. Ale to nie skutkowało, bo ja miałam jej fochy gdzieś, więc zaczęła udawać przyjazna , ... ale za chwile znów chciała rządzić. Powiedziałam stop, więc przestała nawet dzień dobry odpowiadać i poinformowała mnie, ze tu cyt " ktoś ja ostrzegł, ze ja chce z nią iść na wojnę, więc będzie się trzymała z daleka " :) Ona nie rozumie, ze jak ktoś stawia granice to nie idzie na żadna wojnę, wręcz przeciwnie, chce jej uniknąć :)

Jeśli chodzi o historyjkę, o ile jest prawdziwa, to pewnie w 'normalnym ' związku bohaterce byłoby wszystko jedno jakie będzie miała nazwisko, ale z jakiś powodów chciała zademonstrować swoją niezależność. Natomiast facet pewnie miał kompleks nazwiska, moze jakieś śmieszne itp, dlatego wydawało mu sie, ze przyjęcie go przez przyszła żonę będzie oznaka jej miłości i lojalności. Znam faceta, który zmienił nazwisko na nazwisko zony, a ojciec się na niego obraził.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mikv
+3 / 3

@Ella111111 dokładnie, z mała różnica... ja nie atakuje, tylko skutecznie się bronię. Agresor jest zaskoczony, ze ja doskonale zdawałam sobie sprawę z jego cwaniactwa i manipulacji, choć w jego mniemaniu to była inteligencja i spryt, więc zaczyna robić z siebie ofiarę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 maja 2023 o 12:48

avatar koszmarek66
+1 / 3

@mikv Właśnie asertywność by się tu przydała. Ten związek nie przetrwałby 2 lat. Asertywność jest świetnym papierkiem lakmusowym na apodyktyczność drugiej strony relacji.

Odstępowanie od asertywności w Twoim zawodowym przypadku, jak sądzę, "bo chciałaś być miła" tylko ośmielało drugą stronę do dominacji w następnym kroku. Znałem kilka takich osób jak Twoja "koleżanka". I gdybym kiedyś wiedział co to asertywność to oszczędzilibyśmy sobie czasu i bólu. Patrząc z dystansu takie osoby o jakich mówimy są to najczęściej ludzie ambitni ale niedający sobie rady w nawiązaniu partnerskich relacji z nikim. Bojąc się że utracą drugą osobę czerpią ze związku ile się da. Jeśli tworzą trwałe związki są one toksyczne. Jedna z takich osób z mojej przeszłości żyje samotnie, pozostałe bardzo często zmieniają partnerów.

Nie będę rozwijał Twojego ostatniego zdania bo istnieje szansa, że razem znamy tę samą osobę. :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 maja 2023 o 11:10

M mikv
+2 / 2

@koszmarek66 Zgadzam się ze zdaniem, ze ten związek był bez przyszłości. Asertywność jako papierek lakmusowy w takim okresie czasu jest ok, ale jako sposób na udany związek z toksyczna osoba się nie sprawdzi. Toksyk dopóki widzi jakieś profity z udawania kogoś innego, potrafi się ugiąć. Jego prawdziwa natura ujawnia się kiedy czuje się w jego mniemaniu zagrożony ( obnażony ). Potem to parabola, więc jak ktoś lubi Roller Coaster, jakoś da radę, ja niestety nie jestem zwolennikiem :)

W zyciu zawodowym natomiast jest trudniej, bo w każdej pracy, gdzie pracuje większa grupa ludzi, taka osoba może się trafić i trudno rezygnować z pracy, która lubisz, z powodu kogoś z wielkim ego, żądnego uznania, Twoim kosztem. Nie chcesz tez od pierwszego dnia drzeć z kimś kotów. Dlatego mnie prawdę mówiąc, ani ziebi ani parzy czy ona akurat chce udawać moja przyjaciółkę i szukać sobie wroga w kimś innym, czy akurat ja "awansowałam" na jej wroga. Odpowiedziałam : " na Twoim miejscu uważałabym na osobę, która to wymyśliła, bo najwyraźniej mierzy mnie swoją miarka. Ja nie szukam z nikim wojny, wrecz przeciwnie, brzydzę się wojna i Ty nie jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, dla kogo zmieniłabym zdanie na ten temat".

Może znamy, ale najpewniej nie. Pracując kiedyś w dziale klienta, poznałam tyle "śmiesznych" nazwisk każdego dnia, ze sama się dziwiłam, ze ludzie ich nie zmienili :) Ojciec znajomego, o którym pisałam użył argumentu : "mój dziadek, ojciec i Ty wytrzymaliśmy w szkole wyśmiewanie, to i Twoje dzieci wytrzymają." Znajomy nie chciał, żeby jego dzieci musiały wytrzymywać. Żona miała nazwisko, które mu się podoba i tyle.


Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
+9 / 17

Tu nie chodzi o to nazwisko ale o ich niedojrzałość emocjonalną. OBOJGA.
Żadne nie zainteresowało się jakie motywy kierują partnerem, ani żadne nie podjęło najmniejszego wysiłku by rozwiązać konflikt i wypracować jakiś kompromis.
Oboje skupili się na JA, MNIE, MÓJ, MOJE!!!!! "Ma być tak jak JA chcę!!!"
...i nie przebierając w środkach eskalowali konflikt

Może są niedojrzali, może niedopasowani - ale będąc non stop razem prędzej by się pozabijali niż wzajemnie wspierali.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mikv
+8 / 10

@DonSalieri no i co z tego, ze ma rzadkie nazwisko, jeśli ktoś go nie chce przyjąć ? Po co uszczęśliwiać ludzi na sile ?

Prawda jest taka, ze jeśli nie potrafili się dogadać w takiej kwestii jak nazwisko, to małżeństwo byłoby z nich żadne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
+2 / 6

@DonSalieri

Może, może , może....

Zanim cokolwiek zamierzył co dotyczyło partnerki powinien z partnerką porozmawiać i dowiedzieć się co ona na ten temat sądzi.
A z jej strony było tak samo: "Nie zmieniam i c#uj!" i nawet jej nie zapikało pod kopułą, że chłop może mieć jakieś argumenty - może sensowne, może bezsensowne - ale powinna najpierw je poznać, potem sprawę z nim przegadać a potem się WSPÓLNIE zastanowić jak to ogarnąć by nikt się nie czuł zdominowany.

Oni w ogóle nie rozmawiali ze sobą ale każde, realizowało "swój idealny świat"

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 maja 2023 o 18:06

avatar Cascabel
+5 / 5

@BrickOfTheWall Nie znam chyba żadnych sensownych argumentów do konieczności noszenia aktu ślubu do pracy (bo na dyplomie mam nazwisko panieńskie...) i brania urlopu na latanie po urzędach i bankach, bo muszę pozmieniać nazwiska. Tym bardziej w kontekście dziecka wychowywanego przez parę, która związkiem małżeńskim nie była.
Swoją drogą: chyba żadne argumenty nie będą działać, jeżeli imię danej osoby nie pasuje do nazwiska przyszłego małżonka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
O Ochrety
0 / 2

@Cascabel Wysłuchanie argumentów to wyraz szacunku dla drugiej osoby. Argumenty mogą nic nie zmienić w myśleniu słuchającego ich, ale możliwość ich wypowiedzenia daje poczucie bycia szanowanym i zrozumianym.

Nie wiemy, jak dokładnie wyglądała rozmowa z demota, więc zupełnie nie mamy podstaw do osądzania kogokolwiek, ale wiadomo, że umiejętności komunikacyjne są bardzo ważne w życiu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
0 / 0

@Cascabel

Ale jest dużo możliwości.

Żadne z nich może nie zmieniać - ale często zmieniają zdanie gdy dziecko zaczyna podrastać i zaczyna wqurviać tłumaczenie każdej wychowawczyni, urzędnikowi i lekarzowi dlaczego Jan Nowak opiekuje się Zosią Brzozowską - i wtedy rzeczywiście w każde miejsce trzeba nosić akt ślubu i metrykę dziecka.

Mogą zmienić OBOJE na podwójne nazwisko. Problemem bywa wtedy że w różnych formularzach i rubrykach nie mieści się nazwisko: Nowosądeczkocka-Konstatynopolitańska.

Można rzucić monetą - kto zmienia nazwisko.

Można pójść NA GRUBO (czas i koszty) i oboje zamieniają na jakieś nowe nazwisko.

Naprawdę można się dogadać. A porównując z prawdziwymi problemami które trzeba rozwiązywać we wspólnym życiu to załatwienie kwestii nazwiska to jest jakiś Pan Pikuś.
Czyli to jest dobry test sprawdzający czy powinni brnąć dalej w związek.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2023 o 11:04

avatar Cascabel
+4 / 4

@BrickOfTheWall Moja mama nosiła całe życie (i nosi nadal) inne nazwisko niż ja (ja noszę taty). Nigdzie nie było problemu z tym. Ludzie przesadzają. Powiem więcej: znam przypadek gdzie rodzina składała się z czterech różnych nazwisk i jakoś pod górkę nikt nawet niebiologicznemu ojcu nie robił.
Akurat wychowawca tego typu informacje otrzymuje z reguły jeszcze od dziecka (taka ankieta z numerami kontaktowymi do rodziców) i nie wymaga to tłumaczenia, zwłaszcza w obecnych czasach. Dogadania wymaga np. fakt że ojciec jest pozbawiony praw rodzicielskich bo próbował porwać dziecko, za to dziecko czasem będzie odbierał partner matki (przypadek sąsiadki).
Ogólnie można też zdecydować, że to dziecko będzie nosić podwójne nazwisko, a każdy z rodziców pojedyncze (domyślna wersja w Hiszpanii).
Ogólnie w momencie gdy kobieta jest wykształcona (mężczyzna zresztą też...), i ma dorobek naukowy albo jej/jego praca opiera się na utrzymywaniu kontaktu z klientami, to zmiana nazwisko będzie raczej strzałem w kolano. Jakbyś wyrzucał swoją wieloletnią pracę do kosza na śmieci... wszystkie certyfikaty językowe, dyplomy, wygrane konkursy. Pomijając już koszt związany z wymianą paszportu, dowodu, prawa jazdy, z aktualizowaniem wpisów do ksiąg wieczystych, bieganiem po bankach i urzędach, do każdej firmy w której umowa podpisana jest na ciebie - od energetyki po dostawcę internetu. Nie szkoda pieniędzy i czasu? Czy skazywać biedną babcię na latanie do notariusza i poprawianie testamentu? Koszty zostają te same nawet w przypadku nazwiska podwójnego, problemy - też. Nie lepiej złożyć po prostu deklarację i dogadać się: dzieci będą nosiły nazwisko ojca/podwójne i mieć spokój, a urlop i pieniądze spożytkować w przyjemniejszy sposób?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2023 o 12:26

avatar BrickOfTheWall
+4 / 4

@Cascabel
he he he ... identycznych argumentów sam używałem przekonując narzeczoną by dała sobie spokój ze zmianą nazwiska... I oczywiście nic to nie dało - uparła się - mimo, że musiała prawie rok załatwiać zmiany we wszystkich kwitach (w tym zagranicznych). A do dzisiaj zdarza się, że dostanie jakieś pismo na panieńskie nazwisko.
PS. Wspólną działkę, dom, hipotekę i dziecko mieliśmy już na długo przed ślubem więc z tym problemów nie było.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+1 / 1

@BrickOfTheWall Tutaj w przeciwieństwie do kobiety przedstawionej w demotywatorze jest zasadnicza różnica: chciała i zrobiła to w pełni świadomie. Nikt jej tego nie próbował autorytarnie narzucać i jej szantażować.
To, co mnie uderzyło w całości, to fakt, że miejsca na argumenty tu w ogóle nie było. Wychodzę z założeniem, że ataki i szantaż nic nie da (no, może poza tym że druga osoba uprze się jak osioł bo nie będzie chciała dać drugiej satysfakcji że "wygrała), ale raczej na przedstawieniu dlaczego na danej rzeczy nam zależy i albo szukaniu kompromisu, albo zrobieniu drugiej osobie "prezentu" (wiem, że to dla ciebie ważne - ustąpię, będzie tak jak ty chcesz).
Sama jestem na etapie wspólnej działki i ruszeniu machiny "projekt dom". Ostatnie dwa punkty na razie nie są zakładane, ale nikt nie wie co przyniesie los.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T Thevipervip
-1 / 5

Na dwoje babka wróżyła, oboje uparci i oboje winni. Związek rozpadł by się prędzej czy później.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mikv
+8 / 12

@ForFunKY wyobraź sobie sytuacje, ze nazywasz się dajmy na to Potocki czy Lubomirski, a ktoś Ci mówi, żebyś zmienił nazwisko np na Siurek albo Kołek, bo tak miał na nazwisko jej tata i dziadek. Kiedy próbujesz ja przekonać, ze Twoje podoba Ci się się bardziej, ona twierdzi, ze ' stwarzasz problem". Nie, to żaden problem, bo nazwisko może zmienić sobie każdy. Może tez tego nie robić jeśli nie ma ochoty.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Kotek_psotek
+2 / 6

O cie królu złoty. Że wszystkich historii które się nie wydarzyły ta nie wydarzyła się całkiem bardzo.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E eleemirre
+3 / 3

@Kotek_psotek
Tak ci się wydaje... Miałam podobną historię w bliskiej rodzinie: dziewczyna chciała zachować swoje nazwisko, ale dopuszczała opcję, że oboje zmienią na podwójne (i obiektywnie rzecz biorąc był to fajny pomysł, bardzo dobrze to brzmiało). Kuzyn się uparł jak osioł, że takiej możliwości nie ma, albo tylko ona zmienia, albo nic z tego. Do ślubu w zaplanowanym terminie nie doszło (na szczęście odwołali jakoś szybko, więc bez większych kosztów), rozstali się na chyba rok, potem uznali, że jednak żyć bez siebie nie mogą. Kompromisu nie było, happy end tak: są razem na kocią łapę od 8 czy 9 lat, mają dziecko, temat ślubu nie wraca :D
Aha, bo zapomniałam: córka ma nazwisko podwójne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2023 o 23:37

R Roberto103
+4 / 12

Słusznie, to może by zrobić na odwrót niech weźmie twoje nazwisko, w życiu nie ma na 100% 50-80,dobrze zrobiłaś, a później zrobił by ci dzieci a ty byś za wszystkim latała i odwieczne tłumaczenie facetów "BO JA PRACUJĘ". Nie rozumiem tego czego nie pasowało mu twoje nazwisko. facet miał się pępęk świata cyt Musisz wybierać itd ,to on jakiś cud natury bez którego nie da się żyć no narcyz 100%. , tlen do oddychania. Dobrze zrobiłaś , facet jest przemocowy, masz słuchać bo jak nie...., zero dialogu, bo ja tak chce.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+7 / 9

@haspocanto Jakie problemy powstają jak dziecko ma inne nazwisko niż jeden z rodziców? Wychowywałaś się w takiej rodzinie, czy sama taką miałaś? Bo z tego co wiem dużo więcej problemów wynika z tego, że kobieta zmienia nazwisko - problemów i kosztów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A akam91
+4 / 4

@Cascabel oj tak. Wszystkie dokumenty trzeba zmieniać, służbowe maile, konta, w banku.
Dramat. Oczywiście prawo jazdy czy paszport kosztują, czasu marnuje się od groma.
Ja sobie zrobiłam podwójne i nie żałuje, dzieci mają męża.
Poza początkiem i zmienianiem wszędzie danych, problemu nie widzę. W przedszkolu też nikt problemu nie robi. Znam masę osób co zmieniły nazwisko, co nie zmieniły i co tak jak ja podwójne mają.
@haspocanto mam wrażenie że Ciebie boli, że zmieniłaś nazwisko i stąd podejście żeby każdy zmieniał, tak jak Ty :)
To już nie stare czasy gdzieś się gadało że to pewnie nie jej dziecko bo inne nazwisko xD

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+3 / 3

@haspocanto Nigdy nie zadano mojej mamie dlatego pytania. Może dlatego, że była na tyle inteligentna by na tego typu spotkaniach w szkole przedstawiała się dodając "mama Cascabel". Podobnie zresztą przedstawiał się tata. I zdradzę ci sekret: inne nazwiska to nie jest najmniejszy problem z perspektywy dziecka ani nie jest dla nikogo powodem do bycia wyśmiewanym przez rówieśników (zwłaszcza, że w obecnych czasach fenomenem jest bycie wychowywanym przez oboje rodziców i to, że się nie rozwiedli albo nie rozstali).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S shetland
-1 / 9

Relacje z kobietami nauczyły mnie żeby o ważnych dla mnie tematach rozmawiać jak najszybciej a nie zostawiać obrotowi spraw. Poza tym znamy tylko historię tej kobiety a życie również pokazało mi nieraz, że kobiety lubią mocno podkoloryzować historię. Rzadko są obiektywne a to dlatego, że mają taką naturę i proszę mnie źle nie zrozumieć. Kobieta tutaj nigdy nie brała udziału w kłótni z partnerem, więc dla niej nawet jego podniesiony głos to mógł być "wpadł w szał". Natomiast jego szantaż jest również nie na miejscu i tak się spraw nie załatwia.
Jej sytuacje potrafiłbym zrozumieć w momencie gdyby miała jakieś naukowe tytuły, rozwinęłaby od jej nazwiska rozpoznawalną markę a tak co to w ogóle jest za argument "identyfikuję się ze swoją rodziną i nie chce tracić swojej tożsamości" - to jakiś żart. Moim zdaniem ta pani(oraz wiele innych) kompletnie nie rozumie czym jest wyjście za mąż.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+5 / 5

@shetland Samo nazwisko jest marką, a jeżeli jesteś dobry w tym co robisz - zostanie w pamięci. A.potem składasz CV do firmy i widzi je osoba, z którą kiedyś się zetknąłeś i zostajesz zaproszony na rozmowę - o fakcie czemu dowiadujesz się po czasie (miałam tego typu sytuacje - z osobą którą byłam na jednym kursie w wieku 18 lat).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BOFH
+6 / 6

@shetland
Ale przecież, żeby mieli wspólne nazwisko, nie potrzeba, aby ona przyjęła jego. Przecież on mógł jej nazwisko przyjąć. I wilk byłby syty, i owca cała.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+5 / 5

"...co to w ogóle jest za argument "identyfikuję się ze swoją rodziną i nie chce tracić swojej tożsamości" - to jakiś żart."
Dla mnie powód dobry, @shetland.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N niknik
+4 / 4

@Norylski Nigdy się nie dowiemy ;). Ja zawsze uważałam, że intercyza jest dobrym pomysłem, choćby dlatego, że nigdy, pod żadnym pozorem, w złości nikt mi nie powie, że myślę o pieniądzach.
Tak samo z kupowaniem domu, jeśli dom kosztuje 100k, a Ty wpłacisz 20k, czyli 20%, to przy sprzedaży powinieneś dostać 20% wartości. W kwestii pieniędzy warto być otwartym, rozmawiać o oczekiwaniach i podejściu. Ja ten temat z facetem przerobiłam i on powtarza że mi ufa, ale dla świętego spokoju, wolałabym mieć papierek. Papierek mi nie zaszkodzi, bo zawsze byłam niezależna finansowo i w życiu nie chciałabym więcej niż mi się należy, zwłaszcza kosztem kogoś kto spędził ze mną lata, kto mnie kochał i szanował, ale skoro można papierek mieć, to czemu nie ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Aluette1
+4 / 4

dlaczego samotność i życie w pojedynkę? nikt inny już Ci się nie podoba?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Miyano
+1 / 3

@.@ Niesamowite. Nie wiedziałam, że można o coś takiego się pokłócić. Ja mam podwójne nazwisko, bo uwielbiam dźwięk mojego nazwiska, jest przewspaniałe. Mój mąż też tak uważa.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N niknik
+3 / 7

Zmiana imienia to papierkowa robota. Dużo papierkowej roboty. Kiedyś rozważałam, bo nie lubię swojego imienia, ale ilość dokumentów które musiałabym wypełnić zwyczajnie mnie przeraziła. I szczerze mówiąc, to byłby jedyny powód dla którego pewnie rozważyłabym trzymanie swojego nazwiska. Ale z drugiej strony, gdyby mi facet powiedział, na spokojnie i z szacunkiem, że dla niego to istotne i chciałby bym przyjęła jego nazwisko, przebrnęłabym przez te papierki. Gdyby natomiast postawił mi ultimatum, to byłby koniec.
Ultimatum takie jak to przedstawione tutaj pokazuje tylko kompletny brak zrozumienia i szacunku dla drugiej osoby. Jeśli dla kobiety jest istotne, z jakiegokolwiek powodu, by zatrzymać nazwisko, ten powód powinien być poznany, zrozumiany i szanowany. Zwłaszcza, że można pójść na kompromis i połączyć stare z nowym.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
H haspocanto
-5 / 5

@niknik Nie wiem jak jest ze zmianą imienia, bo tego nie robiłam. Zmiana nazwiska to pół godziny (i kolejne pół godziny na odebrania nowych dokumentów). W dzisiejszych czasach to wniosek nawet przez internet można złożyć, czego nie było jak ja zmieniałam nazwisko, wiec to wychodzi jeszcze mniej czasu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+1 / 3

@haspocanto Naprawdę? Pójście do wszystkich banków gdzie masz konta, zmienienie danych korespondencyjnych w każdym miejscu, umów od dostawcy energetyki, wody, prądu, internetu, czy w firmie zajmującej się wywozem śmieci, zmiana danych w aktach notarialnych, wymiana paszportu, dowodu, prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego - to było dla ciebie pół godziny?
Chyba, że przechodziłaś płynnie od mieszkania z rodzicami do mieszkania z mężem bez żadnej historii bankowej, żadnych umów na siebie i bez oficjalnego maila składającego się z imienia i nazwiska.
U mnie zmiana głupiego dowodu to były dwa dni urlopu latania z formalnościami.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2023 o 8:35

avatar RomekC
+6 / 6

Czy mężczyzn którzy nie chcą przyjąć nazwiska narzeczonej także nazywasz niedowartościowanymi, @tuzyyyy?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M marcusiii
0 / 0

A Wy chcielibyście się nazywać Psikuta. A poza tym straszne bzdety. Pozdrawiam

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
C Czubbajka
+4 / 4

@Tomek59 Gdyby wszyscy tak myśleli i trzymali się ślepo tradycji, to nie byłoby cywilizacji i byśmy w Afryce jeszcze na drzewach siedzieli. Może kiedyś, kiedy kobiety wychodziły za mąż jako nastolatki i nie miały pokończonych szkół, problemów nie było. Ale jak masz lat 30 i kupę papierów z nazwiskiem, to jego zmiana, wyobraź sobie, stanowi spory problem, i to bez żadnej ideologii.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T Tomek59
-3 / 3

@Czubbajka Faktycznie Maria Skłodowska dostałaby 3 noble, a Maria Curie żadnego, bo to jakie miała nazwisko najbardziej wpływało na jej rozwój naukowy.

Skupmy się na zmianach tradycji, które są szkodliwe w współczesnym świecie, a nie tych które nie mają żadnego znaczenia na nasze życie.

Zanim odpowiesz, to oczywiste jest, że są przypadki, kiedy kobieta ma silny powód by zachować swoje nazwisko (np. jest sławna), ale powód, że jestem "zżyty ze swoją rodziną", to kiepski argument jak na moje.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
C Czubbajka
+2 / 2

@Tomek59 Ha! Dobry przykład wyciągnąłeś - czemu ta naukowczyni (użycie feminatywu całkowicie zamierzone) jest u nas znana jako Maria Skłodowska-Curie? Wszak świat odnosi się do niej jako Marii Curie!

Jeśli historia z tego demota jest prawdziwa, to nie można twierdzić, że ta tradycja nie ma żadnego znaczenia dla naszego życia, skoro potrafi spowodować rozpad poważnego związku.

A tak w ogóle, do cholery, żeby w XXI wieku w cywilizowanym kraju człowiek nie mógł decydować o sobie, np. jak ma się nazywać...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T Tomek59
-2 / 2

@Czubbajka Ależ możesz. Możesz nawet chodzić puszczać wianki w zimę i obchodzić Boże narodzenie w czerwcu jak masz ochotę. Ale po to jest tradycja, żebyś nie musiała co roku z rodziną się kłócić kiedy się spotkać na karpia i dawanie prezentów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2023 o 15:53

C Czubbajka
+2 / 2

@Tomek59 Świetny przykład. Początek "tradycji" jedzenia karpia na wigilię datuje się na lata powojenne, bo nic innego wtedy nie było. Teraz można dostać wszystko, więc po co jeść taką niesmaczną rybę? Ale jeśli Ci ona smakuje, to sobie ją jedz. Jeśli mnie ona nie smakuje, zjem co innego. I co komu to przeszkadza?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R rosomakkr
-3 / 3

A ja myślę, że należałoby wysłuchać drugiej strony co mam w tej sprawie do powiedzenia. Bo jak to zwykle bywa racja jest ja dupa - każdy ma swoją.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B Beldin
-4 / 4

osioł osłem zostanie, trzeba było wybrać dwuczłonowe a nie upierać się przy swoim tylko po to zeby wk..ić "ukochaną" osobę

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
C caspersky1987
-2 / 2

nie mój problem yebie mnieto. masz przyjaciół, znajomych, czy nawet panią w warzywniaku, po co pytasz obcych ludzi?! moje zdanie i tak ci lata!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A anna84k
+2 / 2

Nie rozumiem tej tradycji zmieniania na sile nazwiska. Z partnerem mamy pakt cywilny, a na slub zdecydujemy sie moze kiedys, jak nam sie bedzie chcialo. Nazwiska nie zmieniam. Za dlugo juz mam swoje, by nagle nazywac sie inaczej. Niczemu to w zyciu nie przeszkadza, wiec po co?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem