Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
A adam1111
+10 / 12

Połowa z tych rzeczy w ogóle nie nosi śladów użytkowania, więc to nie sztuka, że nadal działają. Nie ma mowy, żeby klawisze na używanym często kalkulatorze nie były wytarte, podobnie zresztą jak ten fotel.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A AerynSun
+8 / 10

@adam1111, tutaj Cię rozczaruję. Mam kalkulator CASIO, który kupiłam jak szłam na studia w 93 roku. Używam go od 30 lat i klawisze nie są w ogóle wytarte.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M minityrael
-1 / 9

@adam1111 i od razu widac ze mamy do czynienia z kims kto nie dba o nic, jak ktos sam na wszystko musi zarobic to szanuje swoje rzeczy i dlatego wygladaja dobrze

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+6 / 6

Wszystko zależy od rodzaju tworzywa i konstrukcji. Możesz mieć zwykły nadruk, który dosyć szybko schodzi, możesz mieć specjalny lakier, który bardzo długo się trzyma, możesz zrobić przyciski z symbolami odlanymi na cześć lub całość głębokości i wtedy nawet jak się wytrze, to nadal jest ten sam symbol.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Y yankers
+1 / 1

@ZONTAR Miałem kiedyś ten kalkulator, wytarcie przycisku na nim to była naprawdę nie lada sztuka, z tego co pamiętam był to nadruk.
Ale tak samo dziś, mam 7-letnią klawiaturę przy kompie służbowym, używam jej bardzo intensywnie do pracy, klawiatura można powiedzieć dość zwykła, Logitech K120. Klawisze mają na sobie nadruk. Do dzisiaj jedyne co się "wytarło" to spacja zaczęła lekko się błyszczeć, jak patrzy się pod światło, a tak cała reszta wygląda na mało używaną.



@adam1111 Jak pisałem, miałem kiedyś ten kalkulator, tylko że zwykły model nie SX. Wytarcie klawiszy było wręcz niemożliwe przy normalnym użytkowaniu. Chyba że masz długie paznokcie i nimi walisz z całej siły w przyciski, wtedy pewnie szybko zedrzesz nadruk.
Może to się wydać dla Ciebie dziwne, ale ludzie często dbają o sprzęt, tym bardziej sprzęt który jest dobry :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+2 / 2

@yankers No właśnie, zależy od rodzaju nadruku. Sam używam od ponad 10 lat tej samej klawiatury do pracy, żaden nadruk się nie wytarł, a sporo klawiszy błyszczy jak psu jajca.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+14 / 16

"Nadal działa" to nie jest dobry wyznacznik. Zacznijmy od najprostszej rzeczy. Jeśli nie wiesz jak mocne coś musi być, to masz tendencję do przesadzania z konstrukcją. W taki sposób płyty podłogowe w ZSRR były mocniejsze niż w USA. Dlaczego? Bo ruskie mieli gorsze procesy, gorszą kontrolę jakości i nie mogli utrzymać konsekwentnie adekwatnej jakości produktu. Stąd robili grubsze blachy. Wtedy nawet jak wyszło cieńsze niż powinno lub jak jakość materiału była gorsza, nadal się trzymało kupy. No a jak wszystko było ok, to było jak płyta podłogowa do czołgu. Byly ciężkie, drogie, ale były bardzo solidne. Bardziej solidne niż potrzeba. To samo dotyczy bardzo wielu dziedzin. Kojarzycie żarówkę, która świeci od 100 lat? Podobna historia. Ta żarówka ma gruby żarnik pracujący na dosyć dużym natężeniu prądu, a jednocześnie jest dosyć ciemna, więc naturalnie ma dużo materiału zdolnego do odparowania i ma niską temperaturę. My jednak chcemy żarówki jasne i energooszczędne. Budujemy dużo cieńsze żarniki, które dużo szybciej osiągają temperaturę żarzenia przy dużo mniejszej mocy, a jednocześnie wyciągamy wysokie temperatury aby mieć jak najwięcej światła z jak najmniejszej ilości prądu. Naturalnie psują się dużo częściej, wysoka temperatura odparowuje metal z powierzchni, po wychłodzeniu osiada on na szkle i żarniku ponownie, ale z każdym cyklem jest coraz bardziej nierównomiernie rozłożony i w końcu żarnik pęka.
Stare lodówki potrafią bardzo długo działać, ale ich konstrukcja jest toporna. To tak, jakby jeździć 3 litrowym dieslem dającym 60KM i palącym 15 litrów na setkę. Ani to oszczędne, ani szybkie, ale jest tak zbudowane, że przetrwa wojnę atomową. Tylko czy to dobrze?

Druga sprawa dotyczy naszego nieco błędnego postrzegania różnych produktów przez pryzmat ich dzisiejszej powszechności. Wiele z takich urządzeń teraz wydaje nam się badziewiem, widzimy pełno taniej chińszczyzny na rynku i w jej kontekście oceniamy używane urządzenie sprzed 50 lat jako cudo techniki. Wygląda równie badziewnie, może być zżółkłe i prymitywnie zrobione. Sęk w tym, że te urządzenia z dawnych lat nie były produktem śmieciowym, wtedy to były często wyroby ekskluzywne, które usprawiedliwiały wykorzystanie nadmiaru materiałów aby zrobić zbyt mocny silnik, zbyt mocny szkielet, przesadzić z każdym dostępnym elementem. Były po prostu drogie. Tak jest i teraz. Ludzie kupują najtańsza lodówkę i dziwią się, że im się zepsuła, a lodówka babci sprzed 50 lat działa. Tylko ta lodówka babci to ekwiwalent kupna czegoś z najwyższej dostępnej półki obecnie.
Wspomnijmy też o survivor bias. Cokolwiek przetrwało ze staroci, to są właśnie te najlepiej zbudowane produkty. Dokładnie tak samo za 50 lat będziecie mieli gdzieś jeszcze jakąś maszynkę do golenia Brauna czy wkrętarkę Boscha i inni mogą się zachwycać jaką jakość mieliśmy. Tylko to będą często pojedyncze, dobrze utrzymane produkty. Sam mam wkrętarkę bateryjną, która ma już 15 lat, przeszła bardzo dużo, a jest nadal w idealnym stanie. Kosztowała sporo, trudno ją teraz kupić (chciałem drugą dokupić...), ale jest warta swojej ceny i zapewne jeszcze bardzo dużo przeżyje.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R Ruda_Maruda
+5 / 5

@ZONTAR Dorzucę do tego fakt, że poszliśmy do przodu z techniką badania wytrzymałości materiałów, stworzyliśmy dużo nowych materiałów, poszliśmy w górę z dokładnością symulacji i metodami kontrolowania jakości. Przy jednoczesnym nacisku na ograniczanie kosztów.

Dawniej, kiedy robiło się obliczenia inżynierskie, dodawało się zapas do 50%, bo nikt nie był pewny jakości materiałów wykorzystanych w konstrukcji, teraz inwestor nie pozwala na więcej niż 10-15%.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
+4 / 4

@ZONTAR - to samo chciałem napisać. Ludzie, którzy się zachwycają niezawodnością sprzętów sprzed 30 lat to ci sami, którzy dzisiaj chcą mieć przede wszystkim tanio. Natomiast to, co działa od 30 lat, w chwili zakupu było drogie, czasem nawet kosmicznie drogie. 30 lat temu zakup lodówki, która działa do dzisiaj, to był wydatek kilku miesięcznych pensji. Dzisiaj za jedną pensję można sobie kupić kilka najtańszych lodówek i ludzie się na to rzucają jak szczerbaty na suchary. Kwintesencją całej sprawy jest to, że kiedyś nie istniał rynek tanich urządzeń tego typu, bo nie pozwalała na to technologia. Dzisiaj natomiast istnieją różne półki cenowe, więc jest wybór. Chcesz tanio - kupisz sprzęt, który pożyje najwyżej kilka lat. Ale jak chcesz coś, co będzie działać 30 lat, to też możesz taki znaleźć. To jest mit, że dzisiaj nie produkuje się już bardzo trwałych sprzętów AGD. Owszem, produkuje się, ale takie urządzenia są wielokrotnie droższe od tych najtańszych. Chcesz tanią pralkę, albo lodówkę, bierzesz Beko albo Amicę za kilkaset złotych, ale zmienisz ją za 2 lata. Jednak możesz sobie kupić Smega, albo Miele za 5 tysięcy i ona będzie działać za 20 czy nawet 30 lat. Kiedyś takiego wyboru nie było - albo kupowało się drogo albo wcale.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Y yankers
+1 / 1

@Quant_ Ogólny dzisiejszy problem ze sprzętem elektronicznym, polega na tym że UE zabroniła stosowania ołowiu w cynie do lutowania. Takie luty często pękają, bo nie są elastyczne i przy nagłych zmianach temperatur, potrafią pęknąć i spowodować awarię sprzętu. Najczęściej widać to w laptopach, telewizorach, monitorach, kartach graficznych oraz pralkach.

Czy jest szansa że jakiś dzisiejszy laptop przeżyje 30 lat? Mała, bardzo mała, chyba że nie będzie często używany, to przeżyje :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Kotek_psotek
+3 / 3

@ZONTAR
Nie do końca to tak wygląda. Są rzeczy które były po prostu dobrze zaprojektowane, bez tych magicznych 60% naddatków.

Są przełączniki elektryczne produkowane w praktycznie niezmienionej formie od 1965 roku. Powstały w 63 przez dwa lata je udoskonalano. Potem na rysunkach były zmiany kosmetyczne, głównie doprecyzowanie niektórych tolerancji.

I przez te 60 lat klienci je ciągle kupują. Jest to tak dobry i dopracowany design że firma gwarantuje 15mln cykli pracy.
W zasadzie można by olac jakość bo norma wymaga tylko 1.2mln cykli roboczych. Tyle że przyzwyczajono klienta do " wiecznych" rozwiązań i dzięki temu się go utrzymuje. Ba dzięki temu profesjonalne klient nawet nie myśli o innym rozwiązaniu, bo wie że jak da to to nie będzie reklamacji.

Podobnie jest z zabezpieczeniami krawędziowymi. Te gumy przewodzące które masz w drzwiach autobusów i pociągów, produkowane są w niezmienionej postaci od 85 roku.

Inna rzecz to oprogramowanie. Bardzo dobry analizator profilu bazujący na fft i napisany oszczędnym kodem, potzrebuje procka 386 i 8mb razu żeby wygenerować obliczenia w czasie 2-3 sekund.
Nowa wersja tego programu które ma nawalone od groma grafiki i wodotrysków a w istocie robi to samo , potrzebuje czterech szybkich rdzeni i gigabajtów pamięci.

Ba. Cały układ sterowania wahadłowca to było 5x 80286 i 1mb razu na procesor. A do poprawnego lotu wystarczyły 3z 5.

Błędem jest myślenie że "prawdziwa inzynieria " zaczęła się niedawno. Poprawne i bardzo zoptymalizowane produkty powstawały od bardzo dawna. Teraz trwa wyscig na wodotryski i zbędne funkcje które dają się sprzedać.

Bo bezsensowny wodotrysk da większy chwilowy zysk niż poprawne inżynieryjnie rozwiązanie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A adamis62
+1 / 1

@Quant_ , i tak to właśnie wygląda.

Może jedynie przesadziłeś z trwałością tych najtańszych produktów. Przeważnie działają dużo dłużej.
Sam mam w domu kilka takich przykładów rzeczy wręcz z najniższej półki cenowej, intensywnie eksploatowanych a działających już kilkanaście lat.
Np. szlifierka kątowa Kinzo za 35 zł (marka już chyba nie istnieje) działała z 15 lat użytkowana mocno w pracy.
Pralka Amica, z tych tańszych, prawie 20 lat intensywnej eksploatacji (4 dzieci), 2 awarie.
Natomiast lodówka Indesit padła po 6 latach, Electrolux po 5, ale zmywarka Elektrolux działała 16 lat, z jedną awarią.
Rekord, to mikrofalówka Moulinex 21 lat pracy i 1 awaria.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
+1 / 1

@yankers - lut bezołowiowy nie jest aż takim problemem. Ołów zastępuje się srebrem i taki lut ma nawet nieco lepsze właściwości. Niestety jest znacznie droższy zarówno surowcowo, bo srebro jest dużo droższe od ołowiu, jak i technologicznie, bo stop cyny ze srebrem ma wyższą temperaturę topnienia. Zapewniam Cię jednak, że to nie luty bezołowiowe są przyczyną krótkiej żywotności urządzeń elektronicznych, w szczególności komputerów. Po pierwsze takie urządzenia zawierają bardzo złożone układy jak procesory czy chipsety. Awaryjność generalnie rośnie proporcjonalnie do złożoności układu, bo więcej tranzystorów, to więcej elementów, które się mogą popsuć. Poza tym upychanie kolejnych milionów, a nawet setek milionów tranzystorów w tej samej objętości układu, wymaga schodzenia na coraz mniejsze skale litografii. Tranzystory są coraz mniejsze, a co za tym idzie coraz bardziej wrażliwe na niekorzystne warunki pracy jak zbyt wysoka temperatura. Przy litografii rzędu kilkunastu nanometrów zaczynają przeszkadzać nawet zjawiska kwantowe jak efekt Cassimira. Niezależnie od najbardziej zaawansowanych układów, w komputerach stosuje się mnóstwo prostszych podzespołów, które w zależności od ich ceny są produkowane w różnych reżimach technologicznych. W tanim laptopie znajdziesz również tanie kondensatory, które tracą swoje właściwości już po kilku latach. Tani rezystor również sfajczy się prędzej niż ten droższy i tak dalej. Jest jeszcze od groma układów scalonych innych niż procesory i chipsety, z których jedne są lepsze (czytaj: droższe), inne gorsze (czyli tańsze). Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że drogi laptop wcale nie musi mieć tych lepszych podzespołów. Oczywiście będzie miał szybszy procesor, wyższej klasy chipset karty graficznej i tak dalej, ale kto sprawdza jakie w nim zastosowano kondensatory czy stabilizatory napięcia? Nawet w markowych sprzętach z wyższej półki, producenci potrafią pakować najtańsze "mniej ważne" podzespoły. A tak naprawdę to właśnie one, a nie procesor decydują o trwałości całości. Procek można wymienić, ale jak się sfajczy coś na stałe przylutowane do płyty głównej to kaplica (chyba, że ktoś jest pasjonatem i umie lutować takie maleństwa). Co do prognoz jak długo pożyje laptop, to zależy jak rozumieć pojęcie "przeżyje". Jeżeli przyjąć, że chodzi o całkowicie bezawaryjne działanie na takim poziomie jak w chwili kupna, to 30 lat jest niemożliwą do osiągnięcia granicą. Nawet w ogóle nie używany laptop, po 30 latach może w ogóle nie odpalić, już chociażby z powodu korozji spowodowanej wilgocią, albo z powodu degradacji ogniw w baterii, które zmniejszają pojemność już od samego upływu czasu. Jeżeli jednak uznamy, że "przeżyje" znaczy tyle, że da się go doprowadzić do stanu używalności, to myślę że się da nawet po dłuższym czasie niż 30 lat. Tylko po co? Komputer po 30 latach, pod względem swoich osiągów, będzie zabytkiem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
+1 / 1

@adamis62 - jak by Ci się chciało, to spróbuj ustalić na jakich podzespołach produkowano te Twoje długowieczne tanie sprzęty. Odkryjesz, że pochodzą z linii produktów, co do których producent nie wprowadził jeszcze optymalizacji kosztów. To właśnie stąd się biorą takie fenomeny jak tanie urządzenia działające bezawaryjnie przez kilkanaście lat. Poda Ci przykład mojej pralki. Jest najtańszy model Siemensa z 2004 roku. Nigdy nie był naprawiany i działa do dzisiaj bez zarzutu. Na czym polega tajemnica? Owszem to porządna marka, ale zapewniam Cię, że Siemensy z 2020 roku tak długo nie pożyją. Chodzi o to, że w tamtych czasach Siemens był w trakcie przenoszenia produkcji z Niemiec do innych krajów. Generalnie zwijali produkcję u siebie i już nie potrzebowali zapasów magazynowych (zapasów nie opłacało się przenosić co Chin czy nawet Polski - taniej było zgromadzić je od nowa na miejscu). Dlatego też w celu szybkiego zużycia zapasów, pakowali do wszystkich swoich pralek najlepsze podzespoły jakie mieli, a te gorsze po prostu wpisywali w koszty i wywalali. Gdyby nie mieli w perspektywie przeniesienia produkcji poza Niemcy, w żadnym razie by tak nie robili. I w ten oto sposób, mam w taniej pralce niezniszczalny silnik autorskiej produkcji Siemensa (obecnie stosują silniki made in China), kondensatory od Nichicona, mnóstwo innych bebechów produkowanych jeszcze przez niemieckie firmy, a nawet nienormalnie grube okablowanie (pewnie nie mieli co zrobić z zapasami grubszych kabli, więc pakowali do pralki, w której wystarczyłyby o połowę mniejsze przekroje). Wiem, bo ją rozkręciłem na drobne, gdy szukałem awarii, podczas gdy okazało się, że pralka wariowała z powodu przebicia w gniazdku :) Inny przykład: karta dźwiękowa AIM SC 808. Kosztowała grosze w stosunku do swoich możliwości. Działa od lat, ale nie o czas działania tu chodzi, tylko o to, że bije na głowę nawet kilkakrotnie droższe modele innych marek. Tam też zajrzałem i co znalazłem? Przetworniki Wolfsona, świetne wzmacniacze operacyjne, kondensatory Panasonica i tak dalej. Wszystkie bebechy z wysokiej półki. A skąd tam się wzięły? Stąd, że ta karta pochodzi z czasów, gdy firma Audio in Motion była kompletnie nieznana i aby zaistnieć na rynku musiała dać coś, czego nie dawali inni. Zrezygnowała więc praktycznie z zysku, produkując po kosztach, byleby zdobyć swój kawałek rynku. Mnóstwo marek ma takie początki, co jest szczególnie widoczne w sprzęcie audio. Z czasem te marki zdobywały swoje miejsce w rynku i wówczas zaczęły maksymalizować zyski przez optymalizację kosztów produkcji. Wie to ten, kto ma starą wieżę Technicsa :) Wspomniałeś o Amice. Było z nią podobnie. Stosunkowo nowa marka, słabo rozpoznawalna w Europie, a na świecie nie rozpoznawalna wcale. Aby zaistnieć musiała się postarać bardziej niż potentaci jak Bosch, Electrolux i tak dalej. Kiedyś konkurowali ceną i jakością bebechów. Dzisiaj konkurują już tylko ceną, bo bebechy pakują chińskie tak jak wszyscy. Bardzo dobrym zwyczajem jest kupowanie sprzętów marek dopiero wchodzących na rynek, bo masz wtedy dużą szansę trafić perełkę, której za parę lat już w tej marce nie trafisz. Ja tak robię od lat. Przykładowo kupiłem mnóstwo elektronarzędzi od marek, które w chwili zakupu były w ogóle nieznane. I spudłowałem tylko w kilku przypadkach, w których okazało się, że kupiłem tani badziew. W większości przypadków kupiłem tanie urządzenie, które bezawaryjnie działa od lat.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar SailorMerkury
0 / 0

@ZONTAR wszystko fajnie, słodko, ale.....co waść chcesz od radzieckiej/PRLowskiej lodówki typu Mińsk.....poza desainem nie widzę różnicy....o ile w samochodach różnica jest nawet w pralkach(od lat 90-niewielkie) to w lodówce nie widzę takowych...w jednej i drugiej trzymam jedzenie w każdej trzyma tyle samo(nawet w starej lepiej mrozi)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Atandil
0 / 0

@Kotek_psotek
Inna rzecz to oprogramowanie. Bardzo dobry analizator profilu bazujący na fft i napisany oszczędnym kodem, potzrebuje procka 386 i 8mb razu żeby wygenerować obliczenia w czasie 2-3 sekund.
Nowa wersja tego programu które ma nawalone od groma grafiki i wodotrysków a w istocie robi to samo , potrzebuje czterech szybkich rdzeni i gigabajtów pamięci.

No ale pytanie który produkt kupią klienci? 90% kupi produkt z lepsza grafiką
po drugie plytmalizacja kodu
programiści są drodzy, bardzo drodzy,
i teraz jestes szefem programistow i mowisz ok moge zobtymalizowac, kod , poprawic wykorzystnie pamięci itd itd, np zajmie to 200 roboczogodzin , i to seniora np 200zł za godzinę
czyli masz produkt droższy o 40 tyś złotych
i dajesz do wyboru klientowi produkt drozszy o 40 tyś lub dokupienie RAM za 2 tyś
kiedys sprzęt był drogi , ludzie tani, teraz odwrotnie

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Atandil
0 / 0

@SailorMerkury energooszczędność , hałas, użycie niebezpiecznych substancji szkodliwych dla zdrowia i srodowiska (dziura ozonowa zaczeła znikać dzieki globalnej akcji)

ale przede wszystkim koszty utrzymania
nowoczesne lodówki, używają ułamek energi co stare

tak samo nowoczense oświetlenie diodowe używa ponad 10 kronie mniej energi przy tym samym świetle
i to dość duzo w kosztach energi
ale mowiąc koszty energii nie widzimy wsyzstkiego
powiem na zarówkach bo prosciej , ale lodówki i inny sprzęt analogicznie

mamy elektronie dostarczająca 1MW energoo to milion watów

tym mozemy zasilic 10 tyś żarówk starego typu 100W które w miare jasno oswiatlamy pomieszczenie
potrzebujemy coraz wiecej energii, coraz wiecej urządzen pomieszczeń ludzi

i nagle musimy budować nowa elektrownie co kosztuje miliardy i trwa lata

ale wystarczy zmienić na 10W led dające tyle samo swiatła albo i więcej
i nagle zamiast 10 tys osób może tą samą elektrownie uzywać 100 tyś osób ! czyli nie trzeba na razie budować, albo można to odłożyć w czasie
samo wymuszenia takiej zmieny , pozwolilo odsunać wizje gdzie nie ma prącu albo w panice budujemy elektronie o ładne kilka lat
tak samo lodówka
mozesz zasilic małą miejscowosć lub średnie miasto z tej samej elektroni

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Kotek_psotek
0 / 2

@Atandil
Szczerze, to przy analizatorach profilu zaoszczedzenie 40tys to jest mało śmieszny dowcip. Jeden dobrze napisany program wkleja się do tysięcy maszyn. Maszyna kosztuje 150-250 tysięcy.
Firma z reguły kupuje ją na wieczność. Żywotność tego sprzętu to 40+ lat.

Robi się to, bo klient kupuje wodotryski które są zbędne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@Quant_ Sprzęty elektroniczne (przynajmniej komputery) są teraz bardziej trwałe niż wcześniej przez ostatnie kilka dekad. Nawet w starych sprzętach o mniejszej mocy problemem były tańsze technologie jak kondensatory elektrolityczne. Teraz nawet urządzenia ze średniej półki często są upakowane kondensatorami PEDT. Pamiętam jeszcze, jak ludzie zwracali uwagę na to, czy kondensatory były produkowane w Japonii, czy nie. Taki był rozrzut w jakości. Teraz to ma już małe znaczenie, jakość wielu elementów jest lepsza niż stosowano dawniej. To dotyczy szczególnie okresu przejściowego z leciwych komputerów, które miały działać, na bardziej nowoczesne maszyny o większej mocy i większych możliwościach. Stara technologia się nie skalowała. O ile zasilenie procesora 5V czy 3,3V stałym napięciem z zasilacza kiedyś było w porządku, z czasem trzeba było zadbać o dużo większą stabilizację napięć i kompensacji spadków napięcia pomiędzy szyną zasilania i socketami. Już nawet nie wspominam o tym, jak duża jest różnica w poborze energii. Stabilizacja 10W układu to nic w porównaniu z 200W+ procesorem pracującym na granicy stabilności.
Znowu, przy renowacji starszych urządzeń jedną z pierwszych rzeczy jest sprawdzanie wszystkich lutów, szczególnie przy wtyczkach i przewodach. Nie ważne, że to stare luty ołowiowe, też pękają, też zaczynają się grzać siać chaos. To nie tak, że dopiero teraz zaczęły być problemem. W większości przypadków pękające luty są albo skutkiem słabej kontroli jakości (tańsza produkcja, gorsze metody inspekcji, więcej wad fabrycznych), albo skutkiem złego projektu urządzenia. Obstawiam jednak, że największą przyczyną fali sypiących się urządzeń było przejście na urządzenia mobilne. Po prostu, starsze blaszaki miały czasem cieknące kondensatory, czasem zdarzyło się coś sfajczyć. Miały też wady konstrukcyjne jak układy oparte o x58 z trzema kanałami pamięci, które po obsadzeniu 6 slotów nie wyrabiały z zasilaniem przy zastosowaniu XMP. To były jednak dosyć rzadkie przypadki, a pojawienie się powszechnych i stosunkowo przystępnych cenowo laptopów zbiegło się jakoś z falą urządzeń sypiących się nawet w kilka lat. To przez to, że miniaturyzacja komputera osobistego i jednocześnie tworzenie urządzeń do pracy mobilnej było czymś nowym. Wcześniej mobilne przypominały bardziej walizkę zawierającą pełnowymiarowy komputer, zaczęto kombinować z innym chłodzeniem, cienkimi obudowami, lżejszymi materiałami, a to zaowocowało pracą w zbyt dużych temperaturach, zbyt dużą elastycznością obudowy i naprężeniami przenoszonymi na płytę główną, a to zwykle skutkuje odrywaniem BGA. To jednak nie znaczy, że kiedyś było lepiej, po prostu tego nie było. Wystarczy zobaczyć na to, jak wygląda sprawność współczesnych laptopów. Czy BGA dalej padają na potęgę? No nie, to już jest przeszłość. Już się nauczyli jak to chłodzić, jak unikać przegrzania, jak usztywnić ważne elementy, a wielu producentów w ogóle odeszło od BGA.

@SailorMerkury Pompy ciepła przeszły ogromną drogę. Zobacz sobie na zużycie energii takiego Mińska w porównaniu do nowoczesnej lodówki. Mógłbyś nawet co kilka lat kupować nową i wyjdzie taniej niż zasilenie tego Mińska. To jest właśnie główny problem starych lodówek. Zarówno ich pompy ciepła mają dużo mniejszą sprawność jak i brakuje im różnych wspierających technologii rozwiniętych z czasem. Chociażby odszranianie. Im masz grubszą warstwę lodu, tym mniejsza jest sprawność chłodzenia. Nowe lodówki mają system odszraniania, stare trzeba okresowo rozmrażać aby usunąć warstwę lodu z wilgoci. Sumarycznie taki Mińsk zużywa około 4 razy tyle energii, co współczesna lodówka. Jak używasz go na działce okazjonalnie i wyłączasz - jest ok. Jak używasz go jako lodówkę garażową - też da radę, rzadko otwierasz i nie musi tak mocno pracować. Jak używasz go codziennie w kuchni, to zamiast 200-300kWh rocznie zużywasz 800-1200kWh. Mowa więc o różnicy w rocznych kosztach rzędu nawet 500-800zł. 2-3 lata i masz nową lodówkę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+1 / 1

@Kotek_psotek Nikt nie czepia się nietrwałości rzeczy, które są trwałe. Problem dotyczy tego, co wielu ludziom wydaje się współcześnie gorszej jakości niż dawniej. Jeszcze nie spotkałem się z nikim, kto by stwierdził "kiedyś robili porządne gniazdka, teraz się wszystko rozpada". Za to ludzie wytykają, że wentylator z 1968 działa, a z 2018 się rozpadł po 5 latach.
Jeśli chodzi o oprogramowanie, to jest to zupełnie inny rodzaj technologii. Pominąłeś tutaj jedną, zasadniczą kwestię. Policz sobie ile pracy i jak duże koszta ponoszono tworząc stosunkowo proste oprogramowanie dekady temu, a ile teraz powstaje oprogramowania i jak tanie ono jest. Oprogramowanie najwyższych lotów zawsze było bardzo zaawansowane i zawsze było domeną nielicznych. Przy czym dawniej próg wejścia był wysoki i naturalnie większość oprogramowania była wysokich lotów, teraz próg wejścia jest niższy i poza kilkoma procentami bardzo specjalistycznych i zaawansowanych systemów mamy multum śmiecia, który po prostu działa i powstał niskim kosztem. Ot, mógłbym w niskopoziomowym języku napisać bardzo wydajny analizator danych diagnostycznych do systemu, w którym pracuję. To by zajęło mnóstwo czasu i w rezultacie bym miał dane w formie cyfrowej, które jakoś trzeba pokazać. Mógłbym poświęcić jeszcze więcej czasu aby zaprezentować to graficznie wykorzystując wsparcie karty graficznej. No ale mogę też to samo zrobić w czymś innym, co pozwoli mi wykonać zadanie w 10% tego czasu osiagając wydajność rzędu 30% pierwszego rozwiązania. Tak, będzie wolniejsze, będzie zasobożerne, ale kosztowało mnie 10% czasu i osiągnąłem 30% wydajności. Im więcej czasu poświęcam na coś, tym mniej efektywnie wykorzystuję swój czas, a tutaj wszystko sprowadza się do wartości tego, co powstało. O ile podsystemy motoryzacyjne usprawiedliwiają włożenie w nie czasu aby móc zaoszczędzić na kosztach procesorów w milionach samochodów, o tyle nic nie usprawiedliwia takiego czasu w rozwijaniu narzędzia diagnostycznego, które i tak działa dosyć sprawnie na przeciętnym laptopie. W pierwszym nawet pół roku mojej pracy zaowocuje oszczędnością rzędu kilku moich rocznych pensji, w drugim da równowartość paczki fajek.

@adamis62 Trzeba odróżnić sprzęty ekonomiczne od rzeczy dosyć tanich. Najlepszą metodą oceny jest wzięcie poprawki na marżę producenta i fajerwerki. Widzisz cenę, widzisz jaka marka to robi i co oferuje. Tania mikrofalówka mało prestiżowej firmy z podstawowymi funkcjami jest zwykle dużo lepsza niż równie tania mikrofalówka renomowanej firmy z wieloma fajerwerkami. Gdzieś te koszta idą, jeśli wydajemy je na głupoty i branding, mniej zostaje na sprzęt. Ot, tanie gofrownice Dezala, marka niezbyt znana wśród konsumentów (nieco bardziej w gastronomii), wyglądają jak klocek wyrzeźbiony chałupniczo kilka dekad temu, technologicznie pewnie też są mocno w tyle, a są bardzo porządne. One mają działać i tyle. Ludzie często łapią się na to, że chcą jak najwięcej za jak najmniej, a to jest błąd. Nawet Bosch czy Electrolux mają produkty lepszej i gorszej jakości. Możesz kupić jakiś tańszy model bez różnych funkcji, wydaje się dosyć drogi jak na swoje możliwości, ale będzie trwały. Możesz kupić jakiś drogi i luksusowy model, też zwykle będzie bardzo trwały. Gorzej, jeśli chcesz kupić ten najbardziej "opłacalny", który ma większość funkcji tego drogiego, a kosztuje jak tani. Gdzieś musieli zaoszczędzić aby taki stworzyć i to najczęściej jest jego trwałość.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A adamis62
0 / 0

@Quant_ , częściowo się z tobą zgodzę, jednak chińczycy zdobyli rynki świata nie jakością a tandetą. Podobnie było z Japonią.
Są dwa sposoby zdobycia rynku:
1. Od razu wysoka jakość, choć mało klientów. Potem, jak już zdobędą pozycję i kasę, taka marka zaczyna rozmieniać się na drobne.
2. Zaczyna się od tandety, czyli duży obrót. Zarobione pieniądze inwestuje się w coraz lepszą jakość.
Chiński szajs na początku był wybitnie szajsowaty. Z mojej branży - zawory marki Diamond, to było mega dziadostwo. Teraz, jak już zarobili miliardy na tej tandecie, zainwestowali w nowe linie produkcyjne i ich produkty są naprawdę solidne.
Kiedyś zegarki Orient, to był synonim tandety, teraz mierzą coraz wyżej. Podobnie produkty motoryzacyjne z Korei.
Beko, zaczynali jako marka AGD w sieci Carrefour, teraz mają coraz lepsze produkty. Mój znajomy zajmujacy się od ponad 25 lat serwisem pralek uważa, że to najlepsze pralki biorąc pod uwagę stosunek jakości do ceny.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar SailorMerkury
0 / 0

@Atandil niby coraz lepsze żarówki/ potrzebujące mniej prądu a rachunki coraz wyższe(% średniego wynagrodzenia) a miało być lepiej....o dupe rozbić taki postęp

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S stach1947
+1 / 3

Bo jak dbasz, tak masz!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R Ranne
-1 / 1

Ok, tylko nie zapominajmy ze kiedyś w wielu tych produktach nie miało się co psuć ( proste mechaniczne lub elektryczne układy ) a co z tym idzie naprawa też była prosta. Teraz praktycznie wszystko ma procesor i dedykowane oprogramowanie sterujące.

Z drugiej strony, by obecnie wszystkich było stać na tak zwane podstawowe produkty ( lodówki, telewizory, pralki itd. ) z góry projektuje się i produkuje śmieci. Gdyby podnieś normy by taka lodówka z założenia miał pracować 20 lat to zamiast 1500 zł ceny zaczynały by się pewnie od 6-7 tyś, zwykły kowalski brał by kredyt na samą lodówkę na 3 lata.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
0 / 0

@Ranne - i dokładnie tak właśnie kiedyś było - ludzie brali kredyty aby kupić telewizor, lodówkę czy pralkę, albo odkładali latami na zakup. Pamiętam pierwszą automatyczną pralkę w mojej rodzinie kupioną na początku lat 80-tych w Peweksie. Składali się na nią rodzice, ciotka z wujkiem i dziadkowie i wszystkim to dość mocno nadszarpnęło oszczędności. To był zakup strategiczny, jakich dokonuje się raz na lata.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Krisiek44
+1 / 1

Niektórym marzą się podróże międzygwiezdne, a ledwo produkujemy rzeczy które wytrzymują kilkadziesiąt lat użytkowania przy oszczędnym obchodzeniu. A tam potrzebne rzeczy które wytrzymują kilkaset lat, użytkowania przez pokolenia i równierz podtrzymujące życie .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D Ddrek
+1 / 1

Kiedyś produkty były projektowane przez inżynierów. Dzisiaj przez księgowych. I to cała tajemnica

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
1 108757
0 / 2

Dwie sprawy
1. Gdyby te rzeczy były takie trwałe to miałby je wiele osób i tu ciekawostka bo nigdy u nikogo ich nie widziałem.
2. "Krzesło Steelcase, które kupiłem za 6 dolarów"
Nie widziałem żadnej informacji że to jest przedruk, a mam wrażenie że jest bo takie produkty raczej za PRL-u w Polsce dostępne nie były. No chyba że autorem jest ktoś z Polonii albo był stałym bywalcem Pewexu. Jednak krzeseł chyba w Peweksie się nie kupowało.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
H hubertnnn
0 / 0

@108757
Jest co najmniej kilka powodów dlaczego ich nie widujesz u ludzi:
1. Zakładam że masz nie więcej niż 40 lat. A to oznacza że twój krąg znajomości też ma w większości poniżej 40 lat. Skoro wiele z tych sprzętów przetrwało ponad 50 lat to ich aktualni właściciele albo go odziedziczyli albo są już na głębokiej emeryturze.
2. To że sprzęt wytrzyma 50 lat nie znaczy że będzie używany przez 50 lat. 50letni telewizor nadal działa ale ma tylko 3 kanały i 2 kolory. Ludzie wymieniają ten sprzęt na nowszy by zyskać nową funkcjonalność. I tu wyprzedzam pytanie "wymieniają bo chcą" a nie "wymieniają bo muszą" bo się stary zepsuł, a to duża różnica.
3. To że sprzęt jest wytrzymały nie znaczy że jest niezniszczalny. Przykładowo matka po śmierci dziadków postanowiła "przechowac" ich stary telewizor w ogrodzie, bo nie było nigdzie indziej miejsca, a to "tylko na chwilę".
Po dwóch latach znalazłem go między pokrzywami, nie było co naprawiać.
4. Częściowo powiązane z #3. Im więcej czasu minie od zaprzestania produkcji czegoś tym tego jest na rynku i w użyciu mniej. Jeden sprzęt zaniedba, inny go poprostu wyrzuci bo jest już niepotrzebny i tak stopniowo on znika.
Nawet drogi rzymski mimo że uważane za najlepsze na świecie powoli zanikają bo są zastępowane asfaltem, poszerzane albo zmieniane w autostrady.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bilutek
0 / 0

Moi rodzice mają mikser z lat 70, który używany przez cały czas wciąż działa.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem