Teraz postawiłem się w sytuacji gdy przeżywam coś takiego, dookoła mnie nie ma nikogo i to pytania na chu* ja mam żyć?Ale z drugiej strony - tak można nazwać to szczęściem bo ma się szanse na dalsze życie, smutek i żal minął aczkolwiek samotność w tym okresie czasu dochodzenia do siebie będzie dołująca.
asiazuasia - tak, myślę, że tak. Ja straciłem wiele bliskich mi osób z którymi przeżyłem wiele pięknych chwil i nie jest źle ze mną. tak więc da się.Takie jest życie, to, że ktoś umarł nie oznacza, że do końca życia mam się użalać i żyć śmiercią innych osób, wiadomo, że na początku zawsze ma się różne myśli, rozpacz ale z czasem wszystko lub prawie wszystko wraca do normy. Chociaż to tez zależy jak kto podchodzi do sprawy.
CocaineBusiness nie zdajesz sobie chyba sprawy, że autorowi chodzi o "prawdziwych" bliskich, jak dziecko,
współmałżonek, rodzice, rodzeństwo, nie o kolegów. Gdyby w jakimś wypadku zginęła Twoja żona i
dziecko wątpię, byś tak do tego podszedł- cytuję Twoje słowa "Takie jest życie, to, że ktoś umarł
nie
oznacza, że do końca życia mam się użalać i żyć śmiercią innych osób"
Zmodyfikowano
3 razy
Ostatnia modyfikacja: 5 January 2012 2012 21:47
@Chica7 Przecież cały czas jestem świadomy o co chodzi, gdybym nie był to bym nie wdawał się w dyskusję
na ten temat. Wiadomy jest fakt, iż nigdy nie przeżyłem sytuacji przedstawionej na obrazku. Nie wiem co bym wtedy myślał ale przecież bym się z tego powodu nie zabił. Mogę jedynie powiedzieć, że znam pewną osobę, która miała syna, był jedynakiem i matka miała TYLKO jego, z rodziną inną z tego co wiem to nawet się nie kontaktowali, ten syn zginał (już nie będę wdawał się w szczegóły w jakiej sytuacji) więc myślę, że jej tragedię można porównać własnie z tą z demota ponieważ ona też straciła WSZYSTKICH, fakt, że byłą to jedna osoba ale ta jedna osoba była wszystkim. Wiadomo, na początku straszny smutek, przygnębienie, rozmowy z psychologami ale później trzeba stanąć na nogi.proste.
Zmodyfikowano
1 raz
Ostatnia modyfikacja: 5 January 2012 2012 22:20
idj95 nie nazywaj ludźmi głupcami, jeśli ich nie znasz:) Dla mnie największym darem jest miłość, jaką otrzymuję od bliskich mi ludzi. Dziękuję i pozdrawiam:)
Idji95 przyznaję ci rację. Na pewno nie jeden twardziel by w takiej sytuacji wymiękł bo po prostu niektórzy nie potrafią docenić tego, że żyją. Tak to po mojemu wygląda. Jak tylko się wieży to można znaleźć miłość i poukładać sobie życie na nowo a później tylko dziękować Bogu za szansę.
Teraz postawiłem się w sytuacji gdy przeżywam coś takiego, dookoła mnie nie ma nikogo i to pytania na chu* ja mam żyć?Ale z drugiej strony - tak można nazwać to szczęściem bo ma się szanse na dalsze życie, smutek i żal minął aczkolwiek samotność w tym okresie czasu dochodzenia do siebie będzie dołująca.
OdpowiedzMyślisz, że można dojść do siebie po utracie wszystkich bliskich? Ja uważam, że to raczej wątpliwe.
asiazuasia - tak, myślę, że tak. Ja straciłem wiele bliskich mi osób z którymi przeżyłem wiele pięknych chwil i nie jest źle ze mną. tak więc da się.Takie jest życie, to, że ktoś umarł nie oznacza, że do końca życia mam się użalać i żyć śmiercią innych osób, wiadomo, że na początku zawsze ma się różne myśli, rozpacz ale z czasem wszystko lub prawie wszystko wraca do normy. Chociaż to tez zależy jak kto podchodzi do sprawy.
CocaineBusiness nie zdajesz sobie chyba sprawy, że autorowi chodzi o "prawdziwych" bliskich, jak dziecko,
współmałżonek, rodzice, rodzeństwo, nie o kolegów. Gdyby w jakimś wypadku zginęła Twoja żona i
dziecko wątpię, byś tak do tego podszedł- cytuję Twoje słowa "Takie jest życie, to, że ktoś umarł
nie
oznacza, że do końca życia mam się użalać i żyć śmiercią innych osób"
Zmodyfikowano 3 razy Ostatnia modyfikacja: 5 January 2012 2012 21:47
@Chica7 Przecież cały czas jestem świadomy o co chodzi, gdybym nie był to bym nie wdawał się w dyskusję
na ten temat. Wiadomy jest fakt, iż nigdy nie przeżyłem sytuacji przedstawionej na obrazku. Nie wiem co bym wtedy myślał ale przecież bym się z tego powodu nie zabił. Mogę jedynie powiedzieć, że znam pewną osobę, która miała syna, był jedynakiem i matka miała TYLKO jego, z rodziną inną z tego co wiem to nawet się nie kontaktowali, ten syn zginał (już nie będę wdawał się w szczegóły w jakiej sytuacji) więc myślę, że jej tragedię można porównać własnie z tą z demota ponieważ ona też straciła WSZYSTKICH, fakt, że byłą to jedna osoba ale ta jedna osoba była wszystkim. Wiadomo, na początku straszny smutek, przygnębienie, rozmowy z psychologami ale później trzeba stanąć na nogi.proste.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 January 2012 2012 22:20
nie
Odpowiedzniezla sciema, tylko tak mówisz teraz, naprawde byc sikał ze szczęścia ze zyjesz
OdpowiedzPewnie każdy inaczej to zinterpretuje. Osobiście dla mnie ocalenie w takiej sytuacji byłoby przekleństwem, wolałbym zginąć.
OdpowiedzGłupi jesteś. Życie to największy dar, jaki posiadamy i powinniśmy o nie walczyć pomimo wszystko!
idj95 nie nazywaj ludźmi głupcami, jeśli ich nie znasz:) Dla mnie największym darem jest miłość, jaką otrzymuję od bliskich mi ludzi. Dziękuję i pozdrawiam:)
Idji95 przyznaję ci rację. Na pewno nie jeden twardziel by w takiej sytuacji wymiękł bo po prostu niektórzy nie potrafią docenić tego, że żyją. Tak to po mojemu wygląda. Jak tylko się wieży to można znaleźć miłość i poukładać sobie życie na nowo a później tylko dziękować Bogu za szansę.
Nazywa się to szczęście w nieszczęściu... Taki polski idiom.
Odpowiedz"Dzięki Bogu, przeżyłem."
Odpowiedznie można, bo wg mnie przeżycie wypadku w którym miało sie szanse zginąć jest pechem.
Odpowiedznie, ale można nazwać to szansą od losu na nowe życie .
OdpowiedzSzczęście w nieszczęściu.
Odpowiedz