Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
663 689
-

Zobacz także:


~PoLpoooot
+2 / 4

Ubezpieczenie prywatne było by nawet tańsze. Ja płacę co miesiąc w prawie 1000,00zł zus. Emerytury i tak nie będę miał więc odkładam a do lekarza chodzę głównie prywatnie bo kolejki są takie na nfz że prędzej sam się wyleczę niż dostane się do publicznej służby zdrowia. a najtańsze ubezpieczenie zdrowotne kosztuje chyba 150,00zł miesięcznie. za 500,00zł jest już mega wypas a i tak drugie 500,00zł zostaje w kieszeni. Teraz pytanie gdzie ta kasa?

Odpowiedz
Ajuto
0 / 2

http://kolejki.nfz.gov.pl/ - kolejki do specjalisty kardiologa w Warszawie wynosi w niektórych placówkach ZERO dni, w niektórych 19 dni, 30, itp. - trzeba poszukać. Ubezpieczenie prywatne nie daje nawet 1% tego co NFZ, a 1000 zł na ZUS płacisz za wszelkie możliwe świadczenia, w tym w ogóle nie związane z NFZ, np, na emerytury, renty, swoje ubezpieczenie wypadkowe i chorobowe, itp. Składka zdrowotna to tylko część z tego 1000 zł, w dodatku w większej części odliczana jest od podatku dochodowego. ____________________________________________ Za 500 zł ubezpieczenia prywatnego dostaniesz kilkanaście zabiegów, kilkunastu specjalistów i koniec - czasami nawet leczenia szpitalnego nie ma, a jeżeli jest, to w bardzo wąskim zakresie. Wysokość składki na te "lepsze" ubezpieczenia prywatne jest oczywiście podpuchą, bo wszystko zależy od tego, czy na coś nie chorujesz. Bo chyba zdajesz sobie sprawę, że przed podpisaniem prywatnej polisy (nie takiej za 150 zł, ale takiej za 500 zł), będziesz musiał zeznać na piśmie swoje choroby? I że może się skończyć tak, że ci odmówią ubezpieczenia? Albo podwyższą składkę tak, aby cię spławić, bo jesteś ryzykownych klientem? Ty masz przynosić zysk, a nie straty. Natomiast w NFZ spis gwarantowanych świadczeń medycznych wynosi 580 stron! (słownie: pięćset osiemdziesiąt) i nikt cię nie pyta czy masz wadę kręgosłupa albo łuszczycę. Po takim porównaniu widać, że prywatne ubezpieczenia medyczne to jest jakieś kosmiczne nieporozumienie. Za 500 zł w NFZ masz 100 razy większy (dosłownie) zakres leczenia , niż za tę samą kwotę u prywatnego. Inkasowanie przez prywatnych ubezpieczycieli 500 zł za tak przerażająco skromny zakres usług, to żart z klientów.

~lemingispac
+2 / 2

@up Ale lemingów nie interesuje czy za 30 lat będa mogli sie leczyć, ważniejsze jest, że mają wizyte na drugi dzień (tylko dlatyego, że jest takie cos jak NFZ które "zabiera" większośc pacjentów przez co prywatnie nie ma kolejek) i lecza sie w superwarunkach tj lekarz jest milszy i w poczekalni są skórzane fotele zamiast drewnianych ławek.

D dwaemu
0 / 0

Trzeba było wrzucić jutro - przynajmniej dowcip nie byłby spalony przez podwójną piętnastkę

Odpowiedz
~Monopol_na_prawdę
0 / 0

Tak się składa, że u kardiologa bardzo łatwo o wizytę w każdym szpitalu, ponieważ właśnie na tę dziedzinę medycyny przeznacza się największą część pieniędzy od płatnika. Wynika to z epidemiologii (najczęstszą przyczyną zgonów są choroby układu sercowo-naczyniowego), ale też silnego lobby kardiologów.

Odpowiedz
JanuszTorun
0 / 0

~Monopol_na_prawdę ---- Czyżby?! ---- Tak się składa, że mam z tym osobiście do czynienia. Moja córka (obecnie 6 lat) jest pod "stałą" kontrolą kardiologa. Żeby zapewnić wizytę kontrolną raz na rok, to trzeba się rejestrować w pierwszych dniach stycznia, bo później możemy już nie dostać terminu na dany rok. A na rok następny rejestrują dopiero na początku następnego roku. W tym roku po zarejestrowaniu na początku stycznia mieliśmy wizytę 12 czerwca. W naszym przypadku nie stanowi to poważnego problemu, bo obecnie jedna wizyta rocznie wystarcza. Jednak jeżeli komuś w trakcie roku pojawiłaby się konieczność badań, to pewnie musiałby czekać do stycznia, żeby się zarejestrować na następny rok.

~Monopol_na_prawdę
-2 / 4

JanuszToruń, Uważaj, bo ktokolwiek uwierzy, że jakikolwiek użytkownik strony dla gimbusów ma dziecko. Chyba, że wpadkę. A w profilu wpisane, że niby 50 lat XDDD Tak samo jest bardzo mało prawdopodobne (Wystarczy spojrzeć na epidemiologię. Choroby układu sercowo-naczyniowego to przypadłości głównie starszego pokolenia.), żeby dzieci chorowały na serce. Zazwyczaj to są bardzo ciężkie przypadki i nie ma mowy, żeby miały luksus dożywania kontroli. Nawet, jakbyś nie trollował, to i tak twoja teoretyczna córeczka jest w dobrym stanie, a kontrole służą nie jej, a kardiologowi, który za nią ciągnie hajs. Wystarczy spojrzeć na epidemiologię. Choroby układu sercowo-naczyniowego to przypadłości głównie starszego pokolenia. Podsumowując: zabij się durny Toruniaku-cebulaku-biedaku