Sytuacja sprzed roku: wracam z wycieczki szkolnej z Hiszpanii. Na początku wszystko fajnie, ale trafiliśmy chyba na matkę z programu "nie wychowujmy dzieci". Trójka na oko 5-8 letnich dzieciaków omal nie rozniosło samolotu. Biegały, krzyczały, płakały, zaczepiały pasażerów, wspinały się po siedzeniach, a naszej wychowawczyni prawie utopiły telefon w toalecie. Na koniec dorwały się do torby podręcznej mojego kumpla, który właśnie wyszedł do toalety. No cóż... Aparatu za kilka tysięcy złotych, ani odzyskać kwoty się nie udało, bo kiedy zwróciliśmy kobiecie uwagę, nawet nie przeprosiła tylko stwierdziła, że to wina kolegi, bo nie upilnował sprzętu. Cała akcja trwała dosłownie kilka sekund. Kobieta odmówiła pokrycia kosztów twierdząc, że "to tylko dzieci, a ona krzyczeć po nich nie będzie, a aparat wcale nie był drogi". Lustrzanka za prawie 8 tysięcy. Naprawdę nie mam pojęcia, gdzie takich ludzi sieją i dlaczego mają dzieci albo zabierają je gdziekolwiek.
2. Właśnie dlatego nie lubię dzieci w samolocie. Dłubie takie w nosie i wszystko wyciera w skarpety.
Odpowiedz@Zgadnijcie TO już kwestia wychowania. Maluchy wsamolocie przeważnie krzycząP
fotki nie zrobiłem, bo nie mogłem się ruszyć - do klasy eko wsiadły 2 drużyny rugbystów. akurat miałem miejsce B....
OdpowiedzJakby mi ktoś zapodał brudne giry koło mnie, to nawet bym nie prosił o zabranie, tylko podpalił je zapalniczką.
Odpowiedz@Karbulot tylko skąd byś ją wziął jak nie można wnosić?
dlatego bierzesz miejsca na przodzie, nawet te najtansze ,,lepsze", bo tam nie pcha ci sie taka masa + masz wiecej miejsca
OdpowiedzIndyki w samolotach to prawdziwa plaga.
OdpowiedzNiektóre sytuacje całkiem łatwo jest rozwiązać. Wystarczy użyć otworu gębowego.
OdpowiedzTak... dzieciak jakiejś babki tak zrobił... wymemłał jakiejś dziewczynie włosy. No takiego fryzjera, to ze świecą szukać...
Sytuacja sprzed roku: wracam z wycieczki szkolnej z Hiszpanii. Na początku wszystko fajnie, ale trafiliśmy chyba na matkę z programu "nie wychowujmy dzieci". Trójka na oko 5-8 letnich dzieciaków omal nie rozniosło samolotu. Biegały, krzyczały, płakały, zaczepiały pasażerów, wspinały się po siedzeniach, a naszej wychowawczyni prawie utopiły telefon w toalecie. Na koniec dorwały się do torby podręcznej mojego kumpla, który właśnie wyszedł do toalety. No cóż... Aparatu za kilka tysięcy złotych, ani odzyskać kwoty się nie udało, bo kiedy zwróciliśmy kobiecie uwagę, nawet nie przeprosiła tylko stwierdziła, że to wina kolegi, bo nie upilnował sprzętu. Cała akcja trwała dosłownie kilka sekund. Kobieta odmówiła pokrycia kosztów twierdząc, że "to tylko dzieci, a ona krzyczeć po nich nie będzie, a aparat wcale nie był drogi". Lustrzanka za prawie 8 tysięcy. Naprawdę nie mam pojęcia, gdzie takich ludzi sieją i dlaczego mają dzieci albo zabierają je gdziekolwiek.
Odpowiedz