Demotywatory.pl

Menu Szukaj

Czy telefon w wannie może zabić?

Jeśli do wanny wpadnie nam telefon, to nic nam się nie stanie. Jeśli będzie to telefon podłączony do ładowarki, to też nic szczególnego się nie wydarzy. 11 grudnia 2016 r. 32-letni Richard Bull udowodnił jednak, że na tym polu można jeszcze wiele osiągnąć. Do kąpieli zabrał swojego iPhone'a, ładowarkę oraz przedłużacz, który położył sobie na klacie. W wyniku zanurzenia przedłużacza w wodzie doznał ciężkich poparzeń klatki piersiowej, ramienia i dłoni, ale nie przejął się nimi zbytnio, bo i tak już nie żył. Prąd skutecznie zatrzymał jego serce.

Narkotyk "zombie"

Flakka nazywana jest też "żwirem", ponieważ jest podobna do żwirku dla kota. Co natomiast najbardziej zaskakujące, wytwarza się ją z substancji, której używa się w produkcji soli do kąpieli. Po pierwszej fali popularności substancja została zakazana, jednak szybko znaleziono jej substytut. Żwir stał się dużym problemem w Stanach, Australii i w Wielkiej Brytanii. Jedna porcja narkotyku kosztowała początkowo ledwie 5 dolarów, więc była to naprawdę dostępna "zabawa", co przełożyło się na jej popularność. Największym zagrożeniem jest natomiast to, że używanie flakki bardzo szybko uzależnia i choć przy pierwszych dawkach wprowadza w euforyczne stany, to po dłuższym stosowaniu prowadzi do zupełnego zobojętnienia i zupełnego zaniku dobrego samopoczucia.

Wyjdź do ludzi, idź pobiegać

Mówimy tu o depresji pełną gębą, a nie o chwilowym gorszym samopoczuciu czy sztucznie wykreowanym wrażeniu depresji, żeby urozmaicić sobie życie, usprawiedliwić swoje życiowe porażki albo zyskać jakieś korzyści w najbliższym środowisku. Problem, jak widać, ma wielką skalę i przybiera rozmiar globalnej "epidemii", która w niektórych zakątkach naszego świata prowadzi do problemów, które odbijają się na całości społeczeństwa. Depresja często prowadzi do samobójstw, a najbardziej narażoną na to grupą są osoby w wieku 15-29 lat i choć depresja częściej dotyka kobiet, to kandydatami na samobójców zdecydowanie częściej są mężczyźni.

Bozia patrzy

Tego, co miał w dłoniach nie przekaże już nikomu, więc za swój wyczyn otrzymał w pełni zasłużonego Darwina.

Samobójczy skoczkowie z Wall Street w 1929 r.

W rzeczywistości ogólna fala samobójstw w Stanach zaczęła zbierać swoje żniwo już kilka lat wcześniej, a maksymalny poziom osiągnęła w 1932 r. Sama legenda, z czym tutaj się rozprawiamy, mówi o tym, że ludzie z Wall Street na wieść o krachu skakali masowo z okien, z budynków i z mostów. W rzeczywistości istnieje tylko jeden potwierdzony przypadek takiego zachowania, który w dodatku został sfotografowany i obiegł wszystkie krajowe dzienniki. Dziennikarze z całego świata, a warto zauważyć, że większość z nich pewnie nawet nigdy w Nowym Jorku nie była, zaczęli rozpisywać się o wielkiej tragedii i skali tych wydarzeń, co utrwaliło się w formie miejskiej legendy. Już w latach 80. znalazł się ktoś, kto postanowił przebadać całe to zjawisko i na podstawie aktów zgonów doszedł do ciekawych obserwacji. Od czarnego czwartku (24 X 1929) do końca roku w Nowym Jorku doszło do 100 samobójstw i prób samobójczych, co nie odbiegało znacząco od normy. Spośród nich jedynie 8 odbyło się poprzez rzucenie się z wysokości, a jedynie dwa przypadki były powiązane z sytuacją na giełdzie. Jak widać, wystarczyło zdjęcie jednego z nich, by stworzyć legendę, która do dziś jest powtarzana jako prawdziwa.

Chłop się za babę przebrał

Mężczyzna z wiekiem miał coraz większe trudności z przybraniem kobiecej sylwetki na scenie, więc posiłkował się gorsetami, które nadawały mu odpowiedniej figury. Jego znajomi namawiali go na zrezygnowanie z występów, a nawet jeśli nie, to chociaż o nieprzesadzanie z gorsetem, jednak sam zainteresowany odznaczał się wrodzonym uporem i perfekcjonizmem, które zaprowadziły go na drugą stronę. Sekcja zwłok wykazała, że gorset doprowadził nie tylko do udaru, ale także do zaburzenia funkcjonowania nerek.

L-10 Electra

Lot był opóźniony o półtorej godziny ze względu na ciężkie warunki atmosferyczne, jednak w końcu, na nieszczęście, wystartował. Około 10:45 wpadł jednak w opisaną wyżej śnieżycę. Pilot próbował lądować awaryjnie na polach uprawnych pokrytych śniegiem, jednak 10 metrów nad ziemią stracił sterowność i maszyna przechyliła się mocno na lewą stronę. W efekcie samolot uderzył w podłoże pozycją "do góry nogami" i rozpadł się na dwa kawałki, po czym stanął w płomieniach. Spośród 12 osób znajdujących się na pokładzie aż 9 uszło z katastrofy z życiem, 2 pasażerów zginęło na miejscu, a radiomechanik zmarł następnego dnia w szpitalu w wyniku odniesionych poparzeń. W katastrofie brał udział samolot Lockheed L-10 Electra. 4 takie maszyny LOT kupił na początku 1936 r., a do końca 1937 r. rozbiły się 3 z nich. Pierwsza katastrofa miała miejsce 1 grudnia 1936 r. w Grecji - w warunkach pogorszonej widoczności pilot obniżył lot do 1000 m i uderzył w górę (1 zabity, 6 ocalonych), drugą jest katastrofa opisana w tym wpisie (3 zabitych, 9 ocalonych), trzecia miała miejsce 11 listopada 1937 r. niedaleko Piaseczna - pilot dążył do uzyskania kontaktu wzrokowego z ziemią, jednak podstawa chmur znajdowała się na 25 metrach, więc kontakt okazał się nie tylko wzrokowy (4 zabitych, 8 ocalonych).

Drapieżna kocica

Była to tygrysica bengalska, zwana tygrysem ludojadem z Champawat. Dzięki swoim nieludzkim dokonaniom trafiła nawet do Księgi rekordów Guinnessa jako tygrys, który zabił najwięcej ludzi w historii. Ostatecznie w 1907 r. udało się ją zabić Jimowi Corbettowi, który został sławnym pogromcą ludojadów i nie był to jedyny niebezpieczny tygrys na jego koncie. Już w trakcie powierzchownych oględzin zauważono, że tygrysica z Champawat miała zniszczone kły, co uznano za przyczynę całego zamieszania. Przez braki w uzębieniu nie mogła polować na standardowe tygrysie pożywienie, więc, zamiast przechodzić na wegetarianizm, przeszła na ludzizm.

Chronofilia

Jak to babcia mówiła, "Twoja żona się może jeszcze nie urodziła". Kto wie, a może już umarła?

Świąteczny przysmak

Najpierw należy upolować fokę i ptaki. W ciele foki zaszywa się ciała ptaków, wszystko naciera się tłuszczem, żeby utrudnić robactwu dostęp do środka, a następnie wrzuca się całość do dołu i przykłada kamieniami. Przez kilka miesięcy wszystko fermentuje, a ptaki są właściwie trawione przez całość soków, które powstają we wnętrzu foki. Po tym czasie z foczego ciała wyciąga się włożoną tam brejowatą zawartość. Część zjada się bezpośrednio, z "soku" robi się sosy, a jeśli kiviak uda się nam wyśmienicie, to można w ciało ptaka wsadzić słomkę i dosłownie wypić jego zawartość.

Eksperyment na małym Albercie

Mechanizm był prosty. Początkowo pokazywano dziecku szczura i jednocześnie uderzano młotkiem w metalowy pręt. W chłopcu bardzo szybko wytworzyła się reakcja lękowa na odgłos wydawany przez brzęczący metal. Później badano przeniesienie reakcji na inne bodźce, np. na króliczka, futro, potem watę, następnie na twarz siwowłosego badacza, a później na maskę Świętego Mikołaja. Obiekt badań spisał się świetnie i bał się każdej z tych rzeczy. Świat nauki mówi, że jeśli prowadzono już tak nieetyczny i niemoralny eksperyment, to po jego zakończeniu powinno się przeprowadzić "odwarunkowanie" chłopca. Nigdy jednak tego nie uczyniono i malec musiał przez kolejne pięć lat żyć z wieloma traumami. Celem eksperymentu (w dużym skrócie) było sprawdzenie, czy nasze naturalne reakcje są jedynie wrodzone, czy mogą być warunkowane już w trakcie życia, a jeśli tak, to które.

+
107 112
-

Zobacz także:


S Saerion85
+9 / 9

@Okosa6 Psychole a nie naukowcy tez bym wytworzyl w nich lek i strach biorac metalowy pret i nap..... na oslep w te durne czerepy

~SamuelWolf
0 / 0

@Okosa6 Dlatego obecnie mamy komisje etyki bioetyki.
@Saerion85 Tym samym wybiłbyś prekursorów jednego z nurtów w psychologii i psychoterapii. Cóż, Jenner też był w sumie potworem ryzykując życie dziecka, które zaraził ospą, ale zatrzymał pandemię. Zresztą akurat badanemu Jennera nic się nie stało, szczepionka zadziałała.

~Pichika
0 / 0

@Okosa6 A najciekawsze jest to że są 3 teorie na temat tego dziecka, ponieważ aż do dzisiaj naukowcy nie są pewni kim był mały Albert. Jedna z teorii mówi że zmarł parę lat później, druga że żył długo bez lęków i 3 na którą jest najwięcej dowodów, że żył ponad 60 lat, tylko że bał się szczurów i niektórych przedmiotów przypominających je kształtem. Nie ma ostatecznych dowodów która wersja jest prawdziwa, ale najmniej jest na to, że zmarł parę lat potem.

~Ja
0 / 0

Ludzie ludziom zgotowali ten los.

Odpowiedz
G greggor
+3 / 3

Taki napis wisi w mojej robocie, nad miejscem wydawania posiłków w kantynie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 October 2018 2018 16:15

~SamuelWolf
0 / 0

Szczególnie to z tygrysem. Albo zaburzeniem psychicznym.

ola13152
+1 / 1

Eksperyment z dzieckiem - eksperyment małego Alberta, nie wiadomo co się później stało z dzieckiem. To, że zmarło to tylko plotki. Było to zanim powstał kodeks regulujący jakie eksperymenty można robić a jakich nie.

Odpowiedz
Jeremi978
+1 / 1

Ma ktoś coś więcej na temat tej całej flakki? Bo jestem ciekawy źródła tych rewelacji...

Odpowiedz
~SamuelWolf
+1 / 1

Po pierwsze u Alberta wywołano początkowo lęk przed białym szczurem. Tam nie ma żadnego "np. króliczka", wiemy od czego zaczynał Watson. Następnie rozszerzono na inne białe rzeczy. Po drugie nie wiem skąd rewelacje o wieku, w którym zmarł. Jeśli ktoś się zastanawia dlaczego nikt mu nie pomógł to cóż. Początkowo badacze zakładali, że behawioralnie wyleczą go z wywołanych leków, ale Albert z pewnych powodów przestał być dostępny dla badaczy. Nie pamietm już, czy został adoptowany i nie powiedzieli im przez kogo, czy co.
Nawiasem królika wziąłeś być moze z odwrotnych eksperymentów kobiet zafascynowanej Watsonem, ale ona akurat usiłowała (z sukcesem) WYLECZYĆ obię u innego dziecka.

Odpowiedz