@vlkuplzn
Po pierwsze nie zdążysz po drugie nawet jak przeżyjesz sam wybuch i nie popali Ci dróg oddechowych to w miejscu wybuchu tworzy się strefa beztlenowa (metan "zużywa" cały tlen) wiec odpowiedz sobie sam jakie są szanse na przeżycie.
Nie jestem ekspertem, ale co stoi na przeszkodzie, żeby wszystkie prace kopalniane wykonywały maszyny? Serio nie da się zbudować maszyny, która poradziłaby sobie z tym zadaniem? W najgorszym wypadku można wprowadzić zdalne sterowanie. W razie wybuchu maszyna co najwyżej się rozwali, ale wymiana części jest chyba lepsza od śmierci pracowników.
@arpjs
I w cywilizowanych krajach wykonują, z minimalnym ludzkim nadzorem i ew. pomocą.
Zawsze trzeba będzie maszynę np. naprawić, wprowadzić ale to się oczywiście dzieje.
To nie takie proste. Warunki w naszych kopalni są skrajnie ciężkie. Pył, wilgoć, czasem bardzo duża, sól. Do nadzoru pracy maszyn potrzebne są kamery. W takich warunkach nie wiele widać i często się zamazują. Teraz i tak jest luksus, bo kombajn sterowany jest pilotem, więc człowiek nie musi być w bezpośredniej bliskości. W ścianie pracuje ok. 10-15 ludzi, kiedyś było ich ponad 30. Wydobycie węgla, tom nie tylko kombajn ścianowy. Są jeszcze inne ruchome maszyny, przenośniki, sekcje podporowe, których w ścianie jest ok. 200. To wszystko się przemieszcza więc wymaga nadzoru. W miarę postępu ściany trzeba też przenosić czujniki, urządzenia łączności i alarmowe, lżejsze podpory, skracać dziesiątki kabli, rurociągi wodne i sprężonego powietrza, tony sprzętu sterującego i zabezpieczającego, wyłączniki napięcia (jeden waży np. 150kg. Trzeba też ciągle usuwać obsypujący się węgiel i kamień, przebudowywać zapory pyłowe (półki z pyłem kamiennym podatne na strącenie zabezpieczające rejon ściany przed rozprzestrzenieniem się ewentualnego wybuchu metanu lub pyłu węglowego). To tylko ważniejsze problemy utrudniające pełną automatyzację wydobycia.
W kopalniach w Australii czy USA węgiel jest spójny, można go wydobywać bez obudowy zabezpieczającej, jak w kopalniach miedzi. U nas trzeba też chronić infrastrukturę na powierzchni. Właśnie to, że nasz węgiel mamy pod rejonami silnie zurbanizowanymi powoduje, że koszt jego wydobycia jest tak duży.
Czyli momentalnie rzucać się na glebę. Fala gorąca idzie od góry.
Odpowiedz@vlkuplzn Nie znam się, ale możliwe że i tak zabrakłoby tlenu.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 January 2019 2019 18:13
@vlkuplzn
Pewnie znalazłyby się rozwiązania, ale życie ludzkie nie jest tyle warte :)
Tak samo jest w lotnictwie, znajdą coś wadliwego, ale do momentu, aż nie wystąpi katastrofa to nie ma przesłanek, aby to wymienić na np. niepalne :)
@vlkuplzn
Po pierwsze nie zdążysz po drugie nawet jak przeżyjesz sam wybuch i nie popali Ci dróg oddechowych to w miejscu wybuchu tworzy się strefa beztlenowa (metan "zużywa" cały tlen) wiec odpowiedz sobie sam jakie są szanse na przeżycie.
@~jaaaaaaawww 13 stycznia 2019 o 12:52
OdpowiedzNie mniej stojąc widząc błysk masz mniejsze szanse na przeżycie niż leżąc.
Z filmu widać, wyraźnie, że fala uderzeniowa przesuwa się pod sklepieniem.
Piękny widok. I straszny jednocześnie.
Odpowiedza ja się popatrzyłem smażąc udka. masakra życzę każdemu górnikowi tyle samo wyjazdów jak zjazdów SZACUNEK
OdpowiedzWybuch metanu często wzbudza wybuch pyłu węglowego. To jest coś o wiele gorszego.
Odpowiedz@adamis62 Dokładnie, jeżeli już komuś cudem uda się przetrwać wybuch metanu, to wybuchu pyłu nikt jeszcze nie przeżył.
Nie jestem ekspertem, ale co stoi na przeszkodzie, żeby wszystkie prace kopalniane wykonywały maszyny? Serio nie da się zbudować maszyny, która poradziłaby sobie z tym zadaniem? W najgorszym wypadku można wprowadzić zdalne sterowanie. W razie wybuchu maszyna co najwyżej się rozwali, ale wymiana części jest chyba lepsza od śmierci pracowników.
Odpowiedz@arpjs
I w cywilizowanych krajach wykonują, z minimalnym ludzkim nadzorem i ew. pomocą.
Zawsze trzeba będzie maszynę np. naprawić, wprowadzić ale to się oczywiście dzieje.
To nie takie proste. Warunki w naszych kopalni są skrajnie ciężkie. Pył, wilgoć, czasem bardzo duża, sól. Do nadzoru pracy maszyn potrzebne są kamery. W takich warunkach nie wiele widać i często się zamazują. Teraz i tak jest luksus, bo kombajn sterowany jest pilotem, więc człowiek nie musi być w bezpośredniej bliskości. W ścianie pracuje ok. 10-15 ludzi, kiedyś było ich ponad 30. Wydobycie węgla, tom nie tylko kombajn ścianowy. Są jeszcze inne ruchome maszyny, przenośniki, sekcje podporowe, których w ścianie jest ok. 200. To wszystko się przemieszcza więc wymaga nadzoru. W miarę postępu ściany trzeba też przenosić czujniki, urządzenia łączności i alarmowe, lżejsze podpory, skracać dziesiątki kabli, rurociągi wodne i sprężonego powietrza, tony sprzętu sterującego i zabezpieczającego, wyłączniki napięcia (jeden waży np. 150kg. Trzeba też ciągle usuwać obsypujący się węgiel i kamień, przebudowywać zapory pyłowe (półki z pyłem kamiennym podatne na strącenie zabezpieczające rejon ściany przed rozprzestrzenieniem się ewentualnego wybuchu metanu lub pyłu węglowego). To tylko ważniejsze problemy utrudniające pełną automatyzację wydobycia.
W kopalniach w Australii czy USA węgiel jest spójny, można go wydobywać bez obudowy zabezpieczającej, jak w kopalniach miedzi. U nas trzeba też chronić infrastrukturę na powierzchni. Właśnie to, że nasz węgiel mamy pod rejonami silnie zurbanizowanymi powoduje, że koszt jego wydobycia jest tak duży.