@PrawdziwieTrue te historyjki od "żółtych" są zmyślone albo skopiowane i zmyślone. To jest jedyny powód dla którego większość jeszcze wchodzi. Ja tu wchodzę tylko jak angielskie mi się nudzą.
@jarosław1999 - Ty chyba nie znasz cen. Rtg + zlożenie jednej łapy, do tego w większości przypadków zalożenie drutów - to koszt około tysiąca złotych w przyzwoitym gabinecie weterynaryjnym…
Tak to już jest z niektórymi babami... Jak wszedłeś w rolę beta bankomatu i dogadzasz ksieżniczce, skaczesz koło niej jak Walduś Kiepski koło Jolaśki, to co się dziwisz że Cię nie szanuję? Też byś nie szanował czegoś, co łatwo dostałeś!
@realsandman - sam znam sporo przypadków, że ludzie takie zwierzaki leczą na własny koszt, nie patrząc na rodzinę i koszty. A Ty coś mi fejkiem. zalatujesz…
Jeśli pół wypłaty zostawił u weterynarza za poskładanie futrzaka (niech będzie nawet 1000 zł) To faktycznym powodem odejścia baby, była niska wypłata a nie pieseł.
Powiedzmy, że ta historia jest prawdziwa. Powiedzmy, że żona opuszcza męża z powodu uratowania psa i wydania połowy jednej wypłaty. Jeżeli coś takiego naprawdę miałoby mieć miejsce, to oznaczałoby tylko tyle, że facet bardzo źle się ożenił i powinien się cieszyć, że zona poszła won.
Ładna bajka, taka dla dzieciaków, bo jest bohater (mąż) i zły człowiek (żona). Ale z życiem nie ma nic wspólnego. Nawet jeśli... pracujesz po 2 zmiany, więc pewnie liczycie grosz do grosza. Weterynarz to nie jest mały wydatek, zwłaszcza diagnostyka zwierzaka o nieznanej historii po wypadku. Zapewne oboje przynosicie do domu jakieś tam pieniądze, ale to ona musi dbać, żeby w lodówce znalazło się wszystko to, z czego będziesz zadowolony. Przy jednorazowym uszczerbku w postaci 400-500 zł budżet rodziny potrafi się załamać. Nie mówię, że nie należy pomagać zwierzakom, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Jest mnóstwo lokalnych fundacji, które pewnie nie śmierdzą groszem ale mają dobre układy z weterynarzami, dostają faktury z odroczonym terminem płatności czy rozłożone płatności na raty. Zwierzak uratowany, a nie ma tego jednorazowego szarpnięcia po portfelu, może warto zwrócić się do nich z prośbą o pomoc, nawet w kwestii pomocy w opłaceniu faktury za leczenie. Zbiórki publiczne też prężnie działają, nawet teraz, bo ludzie jednak wolą wspierać zwierzęta niż tzw. "biedne dzieci" z patologicznych rodzin, gdzie przepije się każdą formę wsparcia.
Historia zalatuje fejkiem, ale w sumie rozumiem, bo my wydaliśmy łącznie około 400 zł na leczenie znalezionego na ulicy bezdomnego kota, którego mąż przyniósł do domu, a dodam, że dla nas 400 zł to nie jest wcale mało. :D Kot został, bo zakumplował się z naszym drugim kociakiem (którego poprzedni właściciele trzymali w piwnicy pół roku). Jak się ma miękkie serce, to tak jest. :D
One potrafią być wdzięczne. I kiedy jest mi smutno lub źle się czuje to widzę, że naprawdę się o mnie martwią.
Odpowiedz@Ixpire1234 Wiem o tym dobrze. Żona poda lekarstwa a córki czasem nawet herbatę zaparzą. A jak mi smutno to widzę, że naprawdę się o mnie martwią.
@Buka1976
Psy, miałam na myśli psy :-)). Ale leków mi nie podadzą i herbaty nie zrobią, no niestety :-)).
Dobrze zrobiłeś. Przy takim podejściu do życia Ciebie by też zostawiła w chorobie, bo po co jej "zepsuty" facet..
OdpowiedzPotrąciłeś i zajumales komuś psa?
Odpowiedz@rebel7310 tak, tylko, że musisz z niego zrobić bohatera i powciskać parę "faktów", przez które można tę historyjkę włożyć między bajki.
@rebel7310 O tym samym pomyślałem :D
@PrawdziwieTrue te historyjki od "żółtych" są zmyślone albo skopiowane i zmyślone. To jest jedyny powód dla którego większość jeszcze wchodzi. Ja tu wchodzę tylko jak angielskie mi się nudzą.
Jedzie fejkiem.
Odpowiedz@profix3 na wiorstę
dosyć niska pensja. rtg czy usg + usztywnienie dwóch łap to od 200 do 450 złotych
Odpowiedz@jaroslaw1999 i dlatego się baba zwinęła
z nieudacznikiem nie chciała żyć
@jarosław1999 - Ty chyba nie znasz cen. Rtg + zlożenie jednej łapy, do tego w większości przypadków zalożenie drutów - to koszt około tysiąca złotych w przyzwoitym gabinecie weterynaryjnym…
co to k.... wet? nie dziwię się żonie że zostawiła matoła który pisze wet
OdpowiedzTak to już jest z niektórymi babami... Jak wszedłeś w rolę beta bankomatu i dogadzasz ksieżniczce, skaczesz koło niej jak Walduś Kiepski koło Jolaśki, to co się dziwisz że Cię nie szanuję? Też byś nie szanował czegoś, co łatwo dostałeś!
Odpowiedzśmierdzi fejkiem na kilometr, takie bajdurzenie gimbazjona
Odpowiedz@realsandman - sam znam sporo przypadków, że ludzie takie zwierzaki leczą na własny koszt, nie patrząc na rodzinę i koszty. A Ty coś mi fejkiem. zalatujesz…
Jeśli pół wypłaty zostawił u weterynarza za poskładanie futrzaka (niech będzie nawet 1000 zł) To faktycznym powodem odejścia baby, była niska wypłata a nie pieseł.
OdpowiedzPowiedzmy, że ta historia jest prawdziwa. Powiedzmy, że żona opuszcza męża z powodu uratowania psa i wydania połowy jednej wypłaty. Jeżeli coś takiego naprawdę miałoby mieć miejsce, to oznaczałoby tylko tyle, że facet bardzo źle się ożenił i powinien się cieszyć, że zona poszła won.
OdpowiedzŁadna bajka, taka dla dzieciaków, bo jest bohater (mąż) i zły człowiek (żona). Ale z życiem nie ma nic wspólnego. Nawet jeśli... pracujesz po 2 zmiany, więc pewnie liczycie grosz do grosza. Weterynarz to nie jest mały wydatek, zwłaszcza diagnostyka zwierzaka o nieznanej historii po wypadku. Zapewne oboje przynosicie do domu jakieś tam pieniądze, ale to ona musi dbać, żeby w lodówce znalazło się wszystko to, z czego będziesz zadowolony. Przy jednorazowym uszczerbku w postaci 400-500 zł budżet rodziny potrafi się załamać. Nie mówię, że nie należy pomagać zwierzakom, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Jest mnóstwo lokalnych fundacji, które pewnie nie śmierdzą groszem ale mają dobre układy z weterynarzami, dostają faktury z odroczonym terminem płatności czy rozłożone płatności na raty. Zwierzak uratowany, a nie ma tego jednorazowego szarpnięcia po portfelu, może warto zwrócić się do nich z prośbą o pomoc, nawet w kwestii pomocy w opłaceniu faktury za leczenie. Zbiórki publiczne też prężnie działają, nawet teraz, bo ludzie jednak wolą wspierać zwierzęta niż tzw. "biedne dzieci" z patologicznych rodzin, gdzie przepije się każdą formę wsparcia.
Odpowiedzkolejna "prawdziwa" historyjka z internetu
Odpowiedzgrubszych nici już nie produkują
Odpowiedztak było, wcale nie zmyślam
Odpowiedzwszystko spoko tylko to: "weta" ?
Odpowiedzi żona go zostawiła, a potem był jeszcze atak kosmitów i z pomocą tego psa ocalił ziemię od zagłady ...
OdpowiedzHistoria zalatuje fejkiem, ale w sumie rozumiem, bo my wydaliśmy łącznie około 400 zł na leczenie znalezionego na ulicy bezdomnego kota, którego mąż przyniósł do domu, a dodam, że dla nas 400 zł to nie jest wcale mało. :D Kot został, bo zakumplował się z naszym drugim kociakiem (którego poprzedni właściciele trzymali w piwnicy pół roku). Jak się ma miękkie serce, to tak jest. :D
Odpowiedz