Demotywatory.pl

Menu Szukaj

Hamulec nie utrzymał

www.demotywatory.pl
+
178 184
-

Zobacz także:


perskieoko
+14 / 14

Nieprawidłowe opuszczanie kotwicy - na samym hamulcu. Powinno się luzować na silniku.

Odpowiedz
Cioran
+7 / 9

@perskieoko O, dowiedziałem się czegoś nowego: tak duże kotwice wyposażone są w silnik nie tylko do wciągania, ale także zrzucania. Czy dobrze rozumiem, że to jest tak, jak z jazdą samochodem w górach: zjeżdżamy hamując silnikiem i hamulcem, żeby nie przegrzać i nie uszkodzić hamulców?

perskieoko
+12 / 12

@Cioran
Ponad 40 lat pracowałem na morzu, więc wiem co piszę. Kotwicę z hamulca rzuca się na płytkiej wodzie - tak do 15-20 metrów. Jeśli jest głębiej, to trzeba zasprzęglić silnik i powoli opuszczać, zwłaszcza na dużych statkach (taki jak na memie). Również wiek statku powinien nas skłaniać do ostrożności. Oczywiście w sytuacjach awaryjnych rzucamy z hamulca; zwykle ryzyko utraty kotwicy mniej znaczy niż ryzyko kolizji.

Cioran
+11 / 13

@perskieoko Nie zarzucam Panu braku kompetencji! Przeciwnie. Dowiedziałem się czegoś nowego.

S szarikm
0 / 0

@perskieoko, czyli nie można jej pozwolić, aby opadała grawitacyjnie. Nie ma się nad nią kontroli. W sumie logiczne :)

S speediee
+2 / 2

@perskieoko Co ona ma tego łańcucha kilometr? :) nie wiedziałem, że koniec łańcucha nie jest przymocowany na stałe do statku jakoś (a może jest?) i że tam może polecieć w diabły.

perskieoko
+8 / 8

@speediee
Statek ma 10-12 szakli łańcucha (1 szakiel = 27,5 m), czyli ok 300 m. Koniec łańcucha jest przymocowany do sufitu komory kotwicznej, ale nie na stałe - jest możliwość ręcznego zwolnienia łańcucha np w stoczni kiedy cały łańcuch zabierany jest do konserwacji. W tym przypadku łańcuch się urwał, podejrzewam że pękło ogniwo które opierało się o krawędź rury prowadzącej do komory kotwicznej (zwykle w tym miejscu pęka).

S speediee
+3 / 3

@perskieoko dzięki za info, sprawa którą normalny Kowalski się nie interesuje a w sumie ciekawa i warto wiedzieć :) jestem w szoku, że aż 300 m, liczyłem na nie wiem... 30-50 max. Chyba wygrała ignorancja :)

M multirosl
0 / 2

@perskieoko To jeszcze ja:-) A gdyby statek chciał zakotwiczyć na głębokości 4000 metrów, mając tylko 300-metrową kotwicę, to co wtedy?

K konotori
+2 / 2

@perskieoko dzięki za ciekawe informacje! plusiki dla Ciebie! szkoda, że nie można piwa postawić ;-)

perskieoko
+3 / 3

@konotori
Ja też żałuję, ale dziś ok 17-ej wypiję jedno, jak Ty też to zrobisz to tak jakbyśmy razem wypili.

perskieoko
+6 / 6

@multirosl
Zastanów się: po co kotwiczyć na środku oceanu? W sytuacjach awaryjnych (defekt silnika głównego), statek po prostu dryfuje - w zależności od wiatru jest to 1-2 węzły, ale może też być 8-10 (huragan). Kotwicy używa sie na płytkich wodach: 50 m i mniej, wtedy kiedy czekamy na wejście do portu lub kiedy wiatr nas znosi na ląd (jakaś awaria: silnik lub ster). Ciekawostka: nie rzuca się kotwicy przy dużym zalodzeniu akwenu! Może wydawać się to dziwne, ale nie ma takiej potrzeby - lód nas trzyma w miejscu. Owszem, są sytuacje kiedy lód dryfuje, ale wtedy gdybyśmy mieli kotwicę na dnie, to ją stracimy; napór lodu jest dużo większy niż wytrzymałość łańcucha kotwicznego.

M multirosl
0 / 2

@perskieoko No tak logiczne. Po prostu nie wiedziałem w jakim dokładnie celu używa się kotwicy;-) Jest jeszcze jedna rzecz która mnie od lat zastanawia. Katastrofa El Faro, 2015 rok. Czy załoga nie miała dostępu do kapsuły ratunkowej, jaka była filmie "Kapitan Phillis", szczelna, lekka, z małym silniczkiem i zapasem paliwa żeby dopłynąć do brzegu, usiąść, zapiąć się pasami i przetrwać huragan?

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 January 2022 2022 12:58

perskieoko
+7 / 7

@multirosl
Ta "kapsuła ratunkowa" to po prostu szalupa. Postęp techniczny sprawił że wygląda ona obecnie jak właśnie kapsuła niż jak łódka. W czasie huraganu (w jakim zaginął El Faro) są małe niestety szanse na ratunek. Ten statek miał szalupy starego typu (odkryte), i do tego opuszczane z burty - nowoczesne szalupy nie są opuszczane a zrzucane, i to z rufy. Gdyby oni mieli szalupę zrzutową, to byłby cień szansy na ratunek. Z takimi jakie mieli oni, tej szansy nie było.
W 1986 roku jesienią miałem podobną przygodę; na środku Atlantyku, o godzinie 0535 silnik stanął, a wysokość fal w tym rejonie Atlantyku była w przedziale 11-12 m (wysokość fal zmierzona przez satelitę, więc dokładna, i była to średnia, czyli były mniejsze i większe). Statek dobrze znosi rozkołys dopóki pracuje silnik i można go ustawić pod odpowiednim kątem do fali. Bez silnika staje się igraszką dla fal, i taka zabawa może skończyć się przewróceniem statku. W moim przypadku (jak się domyślasz) mieliśmy szczęście i po pól godzinie mechanikom udało się uruchomić silnik. Na szczęście statek nie miał ładunku (groźba przesunięcia się), a tylko balast wodny, dzięki czemu mimo przechyłów 50-60 stopni, statek zachował stateczność (wg wyliczeń powinien mieć tę stateczność do 70 stopni). Bardzo możliwe że El Faro zatonął w ten sposób.

L lukas1121
0 / 0

Że statkami nie mam nic wspólnego ale na dźwigać się trochę znam. Opuszczanie ciężaru na samym hamulcu to największe ryzyko straty sprzętu. Samo zblocze 120tonowegu żurawia kiedyś nam spadło. Przez awarię przekladni z 30m musieliśmy opuścić zblocze na hamulcu. Wcześniej profilaktycznie dokrecilem hamulec zmniejszając luz. Nic to nie dało w połowie i tak puściły okładziny. Efekt taki że z przekladni lin i bębna wiele nie zostało. A przyczyną całego zajścia był błąd podczes remontu z którego wrócił miesiąc wcześniej. Dobrze ze nie

T turkus1133
0 / 4

Tempo spadającego łańcucha wygląda, jakby ktoś ten filmik przyśpieszył, pod koniec zaczyna wyglądać to komicznie.

Odpowiedz