@AZA193 raczej czerwona, czarni po prostu "się umieją ułożyć" z władzą.
@vst_vst ekonomia nic nie da (to nie jest tak, że gdzieś indziej jej uczą i jest lepiej) jeżeli w Polsce mają poparcie politycy, którzy mówią, że dobrobyt bierze się z wysokich podatków.
U nas wciąż gromadzenie majątku i jego powiększenie jest kojarzone pejoratywnie z chciwością.
Największy problem to ten, że większość (nie że tylko wyborcy PiS) tak naprawdę nie chce zrezygnować z socjalizmu, chce może korekty strumienia pieniędzy z budżetu na inne korytka ale im się bardziej starzejemy tym bardziej stajemy się asekuracyjni na starość.
Przydałyby się. Tylko znając nasze szkolnictwo, znów byłoby "przepisywanie encyklopedii" do zeszytów, więc dzieciaki dużo praktycznej wiedzy nie wyniosą.
Choć z dwojga złego...
Zmodyfikowano
1 raz
Ostatnia modyfikacja: 29 November 2022 2022 8:22
1. Religia jest dobrowolna
2. Lepiej zastanów się czy podstawowa wiedza typu: Jaki jest wzór chemiczny benzenu, zasada zachowania pędu, czy w jaki dzień tygodnia Mieszko imprezował z Dobrawą jest wiedzą niezbędną do życia. Podobnie czy w wieku 18 lat niezbędną wiedzą jest umiejętność wymienienia w kolejności od najdłużej do najkrótszej rzeki Mongolii?
@tommol1985 najlepiej nauczyć dzieciaki pisać i czytać na poziomie literowania (do podpisywania się na listach wyborczych wystarczy), dodawania i odejmowania w zakresie do 100, tak żeby wiedział/a za ile kupuje chleb, kiełbasę i browara. Reszta zasadniczo do t.zw. łopaty wystarczy. po pracy powrót do domu, kanapa, obiad piwko i tak z dnia nadzień.
Nie wiem do jakich szkół wy chodziliście. U mnie były te wszystkie rzeczy, na które chcecie wymieniać religię. Miałam:
- podstawy przedsiębiorczości w liceum (projektowaliśmy własny biznes) i podstawy ekonomii na studiach,
- przysposobienie obronne w liceum, gdzie byliśmy na strzelnicy, omawialiśmy sygnały alarmowe, chodziliśmy na azymut, wyciągaliśmy się nawzajem z samochodu i zaliczaliśmy pierwszą pomoc, zarówno resuscytację jak i bandażowanie. Nawet zakładaliśmy maski przeciwgazowe starej generacji,
- wychowanie fizyczne, na którym próbowaliśmy różnych dyscyplin, a okresowo pojawiała się pierwsza pomoc,
- biologię, na której były omówione podstawy o rozmnażaniu,
- wychowanie do życia w rodzinie o relacjach między ludzkich w rodzinie, zakładaniu rodziny i o antykoncepcji i innych sprawach związanych z seksem i pożądaniem,
- przyrodę (w podstawówce), na której omawialiśmy m.in. sadzenie roślin, rozpoznawanie drzew itd.,
- technikę, na której wykonywaliśmy prace ręczne z drewna, styropianu czy metalu, rysunki techniczne itd., a kto chciał, mógł nauczyć się zasad ruchu drogowego i zdać egzamin na kartę rowerową,
- wiedzę o społeczeństwie, gdzie czytaliśmy konstytucję, przerobiliśmy procesy legislacyjne i wyborcze,
- religię, gdzie omawialiśmy przełożenie zasad religijnych na codzienne życie (podstawówka i gimnazjum) oraz czytaliśmy i interpretowaliśmy Biblię (liceum) i nikt nie kazał mi rysować szlaczków.
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że miałam aż tak wielkie szczęście i trafiłam do aż tak wyjątkowych szkół, że nikt inny (mimo wspólnego programu z ministerstwa) nic takiego nie spotkał w czasie swojej edukacji. Prędzej uwierzę, że Ci co narzekają bywali w szkole głównie ciałem, a głową hen, hen, daleko w chmurach.
Zmodyfikowano
3 razy
Ostatnia modyfikacja: 29 November 2022 2022 9:55
@karolina1128 Przyznam, że miałaś świetną szkołę. Lecąc pop kolei podpunktami u mnie to wyglądało tak:
-podstawy przedsiębiorczości to było klepanie podręcznika bez zagłębiania się i rozwijania tematu, lekcja o podatkach: rozliczaliśmy PIT32 na fikcyjne dochody i odliczenia
-na PO materiał przerabialiśmy tylko teoretycznie. Zero zajęć praktycznych nawet z pierwszej pomocy. Maskę przeciwgazową "słonia" zakładał sobie tylko nauczyciel.
-WF: trochę gimnastyki i gier zespołowych, basen. W gimnazjum wymyślili nam dodatkową obowiązkową godzinę w formie dowolnie wybranych zajęć sportowych (grafik co i gdzie się odbywa wisiał obok kanciapy w-fistów)
-biologia jak u Ciebie + choroby weneryczne i antykoncepcja
-wychowanie do życia w rodzinie dopiero wprowadzano, nie było jeszcze żadnych ram programowych. Za moich czasów dopiero były przymiarki do tego przedmiotu.
-w podstawówce nie miałam przyrody więc tu się nie wypowiem, w klasie 1-3 miałam środowisko, potem biologię i geografię
-technika: wyglądała podobnie, ale w drewnie czy styropianie nie robiliśmy. Takie zajęcia "nic" poza możliwością zdania egzaminu na kartę rowerową. Moim zdaniem strata czasu.
-WOS klepanie podręcznika + prasówka, dodam, że obok WOSu był jeszcze WOK(wiedza o kulturze) i to były interesujące zajęcia gdzie mogliśmy podyskutować. Moim zdaniem to jeden z nielicznych przedmiotów z potencjałem, ale niestety jak to w szkole bywa zmarnowanym. Zamiast zająć się bardziej zagadnieniami antropologicznymi ogrom czasu poświęcony był powtórce z plastyki o malarstwie i architekturze.
-religia wszędzie gdzie nie byłam polegała na wbijaniu nam do głów Katechizmu, a dla odmiany w ostatnim roku liceum ksiądz-katecheta zrobił nam nauki przedmałżeńskie.
Za czasów szkolnych starałam się zawsze jak najwięcej wynosić z lekcji, żeby mieć mniej nauki w domu. Niestety, większość przedmiotów to i tak była nauka metodą ZZZ. Kompletna strata czasu...
@karolina1128 Szkoły program mają niby ten sam, ale i tak lekcje nie przebiegają w ten sam sposób. Np. na technice nie miałam prac z drewna, czy metalu. Miałam styropian, miałam wyszywanie, szycie, tworzenie zamku z sześcianów - wspólny będzie rysunek techniczny. Za to w liceum kilka razy przerabialiśmy budowę wiertarki nie mając jej w rękach. To zależy od nauczyciela i warunków w szkole.
Wychowania do życia w rodzinie nie było na żadnym poziomie edukacji. Elementy na przyrodzie, czy lekcjach wychowawczych, biologii.
Wychowanie fizyczne w podstawówce miałam genialne, w gimnazjum i liceum - raczej słabe, około połowa zajęć to było "macie piłkę, grajcie w siatkę".
Najgorzej wypada tutaj PO i Podstawy przedsiębiorczości. Na tym drugim przedmiocie uczyliśmy się wypełniać Pit i napisać CV - jak wcześniej na polskim, na informatyce... Z kolei PO, to była tylko nauka z książki. Przeczytajcie dział i zróbcie ćwiczenia na końcu - tyle.
@warszawiaczanka akurat w kwestii Przysposobienia obronnego miałam farta życia, tu się zgodzę. Uczył nas emerytowany generał i jak ktoś się interesował tematem, to zajęcia były bardzo sycące.
Materiał z WOSu też w gimnazjum robiliśmy na bazie podręcznika, a konstytucję w liceum. Niemniej wszystko, co wymieniłam było w programie i zwykłych podręcznikach.
Podstawówkę kończyłam na wsi, może dlatego w ramach Przyrody zdarzało nam się wyjść do lasu czy na pole na spacer, a potem na ognisko klasowe ;)
Techniki uczył mnie nauczyciel, który sam lubił majsterkować i po prostu chciał nam to pokazać. Na koniec nauki dostał od nas zestaw śrubokrętów zapakowany tak, że w pierwszym odbiorze spodziewał się bombonierki.
WOK w liceum mnie zawiódł, bo był podział na grupy i realizacja prezentacji. Jakoś z prezentacji innych uczniów nie umiałam się nic nauczyć. Chyba nie byli dla mnie dość dużym autorytetem (w kontekście wiedzy), żebym ufała ich słowom.
Zmodyfikowano
2 razy
Ostatnia modyfikacja: 30 November 2022 2022 12:47
@darkwitcher takie coś miałam na matematyce przy omawianiu zagadnień z procentów. Zarówno w gimnazjum jak i w liceum. Tylko tam zawsze procent był stały. Natomiast zmienność stopy poznałam właśnie na PP.
@karolina1128 Czy na PP albo na matematyce miałaś obliczanie ryzyka np. utraty pracy, trwałej utraty zdrowia, kalectwa? Czy na matematyce albo PP wytłumaczono różnice pomiędzy procentami, a punktami procentowymi? Czy na PP albo na Wosie, czy historii uczyli o zmienności cyklu gospodarki na przykładzie lat 90-tych i po roku 2008? Czy analizowano w szkole wpływ planu Balcerowicza na liczbę samobójstw? Bo coś mi się zdaje, że jednak nie. Inaczej nie byłoby tylu zakredytowanych z 10% wkładem własnym.
@darkwitcher zaskoczę Cię, bo z wyjątkiem zapytania o skutkach planu Balcerowicza wszystko to miałam. Sprawdzając regularnie statystyki z wyników matur, ośmielę się stwierdzić, że wina leży po stronie uczniów i rodziców, którzy nie zdają sobie sprawy z wartości nauczanych rzeczy i cały czas powielają stereotyp, że nic ze szkoły się w życiu nie przyda.
@karolina1128 Miałaś niesamowite szczęście co do szkoły. Większość uczniów nie ma w programie nawet jednej trzeciej tego materiału. Szukając informacji o planowaniu finansowym w przedsiębiorstwie zakupiłem niedawno obowiązujący podręcznik do podstaw przedsiębiorczości, bo jeden z rozdziałów miał ponoć dotyczyć planowania. Po lekturze książki stwierdzam, że ani jedno zagadnienie nie zostało wytlumaczone. W podręczniku znalazły się wyłącznie krótkie definicje. Jak przebiega proces planowania nie wyjaśniono. Odpowiedzi na moje pytania znalazłem w specjalistycznych książkach mających ponad dziesięć lat. Skoro podręczniki są tak słabo napisane, to z czego uczniowie mają czerpać wiedzę, gdy ich rodzice są niewykształceni? PP z podręcznika, to jedynie samo zakładanie firmy, bez jakichkolwiek refleksji jak tę firmę utrzymać, czy kiedy można bezpiecznie wziąć kredyt, po starannym oszacowaniu ryzyka.
@darkwitcher spałeś w szkole na Historii. Wielki Kryzys był omawiany i to w szczegółach. A to co opisujesz to nic innego jak właśnie to co do Wielkiego Kryzysu doprowadziło. WIęc tak, omawiano. Tylko ludzie nie potrafią wyciągać wniosków przez analogię.
@Syphar Szkoła szkole nierówna - albo klasa, bo matematyki uczyli nas świetnie. W liceum historię mieliśmy z dziwakiem, który najpierw kazał pisać notatki na brudno opowiadając o komandosach z Libii najeżdżających starożytny Egipt, a potem musieliśmy w domu przepisywać je na czysto i co kilka zajęć czytaliśmy mu te notatki. Zamiast o kryzysie słuchaliśmy jak nauczyciel słabo zarabia, a żule za oknem piwkują. Jak się pewnie domyślasz - albo i nie - historia skończyła się mi w liceum na Napoleonie i Księstwie Warszawskim. Niestety ten sam gość prowadził Wos. Styl prowadzenia zajęć identyczny. Na szczęście nie byłem w klasie humanistycznej i matury z historii nie zdawałem. To co z tym wielkim kryzysem? Jakbym sam nie przeczytał na ten temat, to nic bym nie wiedział, a już na pewno nie dowiedziałem się tego na historii :)
@BrickOfTheWall inflacja nie bierze się tylko z dodruku pieniądza, chyba że w takim razie wyjaśnisz mi czemu w strefie euro np. na Słowacji inflacja jest dwa razy większa niż we Francji.
@thomassonss
W strefie euro obficie dodrukowano kasy w ramach wsparcia gospodarek po epidemii. To indywidualna kwestia kraju czy ta kasa poszła w "pomoc najsłabszym" czy w inwestycje (czyli pomoc dla najlepiej sobie radzących)
@BrickOfTheWall jedna i druga pomoc zaburza wolny rynek, bo nawet te inwestycje jak to nazwałeś to po prostu często umiejętność pisania dobrego podania. Ale na temat: jeśli w Słowacji dodrukowano euro to jego wartość powinna spaść i we Francji. Mikroinflacja powstaje nawet w momencie kiedy górale się skrzykną że chcą sobie ekstra dorobić i dmuchają cenę oscypka po 10 zł a hotelu po 500 zł za dobę. Więc pieprzenie że TYLKO rząd i dosruk pieniądza jest odpowiedzialny za inflację to manipulacja albo głupota. Faktycznie za dużo tej religii dla was było ale macie internet moglibyście nadrobić.
Tylko, czy to jest na rękę tym na górze?
Nieświadomym człowiekiem łatwiej się rządzi.
Większość społeczeństwa nie wie, że płaci Vat, chociaż to właśnie końcowy odbiorca jest jego płatnikiem, a firmy tylko go rozliczają.
Większość nie ma pojęcia, ile jest składek na ZUS, oraz podatku w ich wypłacie.
Większość nadal wierzy w promocje, przeceny i "Black FRAJER".
taki mały paradoks, najzagorzalszymi przeciwnikami religii w szkole są osoby o lewicowych poglądach, gdyby faktycznie szkoła zaczęła uczyć ekonomii, to lewica by zdechła śmiercią zasłużoną, acz zbyt łagodną w stosunku do swoich dokonań i liczba takich demotów by spadła :)
@mwa
Dla rządu inflacja jest korzystna = większe wpływy do budżetu, gospodarka się rozwija, PKB nadal jeszcze rośnie, tyle że to kosztem zwykłych ludzi. Tyle że gospodarka nie jest z gumy, firmy mogą równoważyć wyższe koszty funkcjonowania, poprzez zwiększanie cen swoich produktów/usług tylko w pewnym zakresie, zwykli ludzie biednieją, bo nawet w ujęciu statystycznym wzrost wynagrodzeń nie równoważy inflacji, spada konsumpcja, o dodruku pustego pieniądza, rozdawnictwie i programach "+" nie wspominając. Na dłuższą metę takie działania zaduszą gospodarkę. Ale wtedy pis nie będzie już rządzić, a sokół Glapcio zainkasuje odprawę, pójdzie na emeryturę i to nie będzie już ich problem.
@vst_vst wstawaj zesraleś się. Nie w tym kraju. Kto nas zbawi ekonomia czy czarna mafia??
Odpowiedz@AZA193 raczej czerwona, czarni po prostu "się umieją ułożyć" z władzą.
@vst_vst ekonomia nic nie da (to nie jest tak, że gdzieś indziej jej uczą i jest lepiej) jeżeli w Polsce mają poparcie politycy, którzy mówią, że dobrobyt bierze się z wysokich podatków.
U nas wciąż gromadzenie majątku i jego powiększenie jest kojarzone pejoratywnie z chciwością.
Największy problem to ten, że większość (nie że tylko wyborcy PiS) tak naprawdę nie chce zrezygnować z socjalizmu, chce może korekty strumienia pieniędzy z budżetu na inne korytka ale im się bardziej starzejemy tym bardziej stajemy się asekuracyjni na starość.
Najbardziej przeciwko religii krzyczą liwicowi wyborcy... ot paradoks, bo jakoś niekoniecznie im po drodze z ekonomią...
Przydałyby się. Tylko znając nasze szkolnictwo, znów byłoby "przepisywanie encyklopedii" do zeszytów, więc dzieciaki dużo praktycznej wiedzy nie wyniosą.
Choć z dwojga złego...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 November 2022 2022 8:22
OdpowiedzI zamiast biedny, głupich ludzi powinni być bogaci, mądrzy. To jakieś banały :)
Odpowiedz1. Religia jest dobrowolna
Odpowiedz2. Lepiej zastanów się czy podstawowa wiedza typu: Jaki jest wzór chemiczny benzenu, zasada zachowania pędu, czy w jaki dzień tygodnia Mieszko imprezował z Dobrawą jest wiedzą niezbędną do życia. Podobnie czy w wieku 18 lat niezbędną wiedzą jest umiejętność wymienienia w kolejności od najdłużej do najkrótszej rzeki Mongolii?
@tommol1985 najlepiej nauczyć dzieciaki pisać i czytać na poziomie literowania (do podpisywania się na listach wyborczych wystarczy), dodawania i odejmowania w zakresie do 100, tak żeby wiedział/a za ile kupuje chleb, kiełbasę i browara. Reszta zasadniczo do t.zw. łopaty wystarczy. po pracy powrót do domu, kanapa, obiad piwko i tak z dnia nadzień.
Nie wiem do jakich szkół wy chodziliście. U mnie były te wszystkie rzeczy, na które chcecie wymieniać religię. Miałam:
- podstawy przedsiębiorczości w liceum (projektowaliśmy własny biznes) i podstawy ekonomii na studiach,
- przysposobienie obronne w liceum, gdzie byliśmy na strzelnicy, omawialiśmy sygnały alarmowe, chodziliśmy na azymut, wyciągaliśmy się nawzajem z samochodu i zaliczaliśmy pierwszą pomoc, zarówno resuscytację jak i bandażowanie. Nawet zakładaliśmy maski przeciwgazowe starej generacji,
- wychowanie fizyczne, na którym próbowaliśmy różnych dyscyplin, a okresowo pojawiała się pierwsza pomoc,
- biologię, na której były omówione podstawy o rozmnażaniu,
- wychowanie do życia w rodzinie o relacjach między ludzkich w rodzinie, zakładaniu rodziny i o antykoncepcji i innych sprawach związanych z seksem i pożądaniem,
- przyrodę (w podstawówce), na której omawialiśmy m.in. sadzenie roślin, rozpoznawanie drzew itd.,
- technikę, na której wykonywaliśmy prace ręczne z drewna, styropianu czy metalu, rysunki techniczne itd., a kto chciał, mógł nauczyć się zasad ruchu drogowego i zdać egzamin na kartę rowerową,
- wiedzę o społeczeństwie, gdzie czytaliśmy konstytucję, przerobiliśmy procesy legislacyjne i wyborcze,
- religię, gdzie omawialiśmy przełożenie zasad religijnych na codzienne życie (podstawówka i gimnazjum) oraz czytaliśmy i interpretowaliśmy Biblię (liceum) i nikt nie kazał mi rysować szlaczków.
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że miałam aż tak wielkie szczęście i trafiłam do aż tak wyjątkowych szkół, że nikt inny (mimo wspólnego programu z ministerstwa) nic takiego nie spotkał w czasie swojej edukacji. Prędzej uwierzę, że Ci co narzekają bywali w szkole głównie ciałem, a głową hen, hen, daleko w chmurach.
Zmodyfikowano 3 razy Ostatnia modyfikacja: 29 November 2022 2022 9:55
Odpowiedz@karolina1128 Przyznam, że miałaś świetną szkołę. Lecąc pop kolei podpunktami u mnie to wyglądało tak:
-podstawy przedsiębiorczości to było klepanie podręcznika bez zagłębiania się i rozwijania tematu, lekcja o podatkach: rozliczaliśmy PIT32 na fikcyjne dochody i odliczenia
-na PO materiał przerabialiśmy tylko teoretycznie. Zero zajęć praktycznych nawet z pierwszej pomocy. Maskę przeciwgazową "słonia" zakładał sobie tylko nauczyciel.
-WF: trochę gimnastyki i gier zespołowych, basen. W gimnazjum wymyślili nam dodatkową obowiązkową godzinę w formie dowolnie wybranych zajęć sportowych (grafik co i gdzie się odbywa wisiał obok kanciapy w-fistów)
-biologia jak u Ciebie + choroby weneryczne i antykoncepcja
-wychowanie do życia w rodzinie dopiero wprowadzano, nie było jeszcze żadnych ram programowych. Za moich czasów dopiero były przymiarki do tego przedmiotu.
-w podstawówce nie miałam przyrody więc tu się nie wypowiem, w klasie 1-3 miałam środowisko, potem biologię i geografię
-technika: wyglądała podobnie, ale w drewnie czy styropianie nie robiliśmy. Takie zajęcia "nic" poza możliwością zdania egzaminu na kartę rowerową. Moim zdaniem strata czasu.
-WOS klepanie podręcznika + prasówka, dodam, że obok WOSu był jeszcze WOK(wiedza o kulturze) i to były interesujące zajęcia gdzie mogliśmy podyskutować. Moim zdaniem to jeden z nielicznych przedmiotów z potencjałem, ale niestety jak to w szkole bywa zmarnowanym. Zamiast zająć się bardziej zagadnieniami antropologicznymi ogrom czasu poświęcony był powtórce z plastyki o malarstwie i architekturze.
-religia wszędzie gdzie nie byłam polegała na wbijaniu nam do głów Katechizmu, a dla odmiany w ostatnim roku liceum ksiądz-katecheta zrobił nam nauki przedmałżeńskie.
Za czasów szkolnych starałam się zawsze jak najwięcej wynosić z lekcji, żeby mieć mniej nauki w domu. Niestety, większość przedmiotów to i tak była nauka metodą ZZZ. Kompletna strata czasu...
@karolina1128 Szkoły program mają niby ten sam, ale i tak lekcje nie przebiegają w ten sam sposób. Np. na technice nie miałam prac z drewna, czy metalu. Miałam styropian, miałam wyszywanie, szycie, tworzenie zamku z sześcianów - wspólny będzie rysunek techniczny. Za to w liceum kilka razy przerabialiśmy budowę wiertarki nie mając jej w rękach. To zależy od nauczyciela i warunków w szkole.
Wychowania do życia w rodzinie nie było na żadnym poziomie edukacji. Elementy na przyrodzie, czy lekcjach wychowawczych, biologii.
Wychowanie fizyczne w podstawówce miałam genialne, w gimnazjum i liceum - raczej słabe, około połowa zajęć to było "macie piłkę, grajcie w siatkę".
Najgorzej wypada tutaj PO i Podstawy przedsiębiorczości. Na tym drugim przedmiocie uczyliśmy się wypełniać Pit i napisać CV - jak wcześniej na polskim, na informatyce... Z kolei PO, to była tylko nauka z książki. Przeczytajcie dział i zróbcie ćwiczenia na końcu - tyle.
@karolina1128 Czy na podstawach przedsiębiorczości omawiano przypadki biorących kredyt z 10% wkładem własnym na 30 lat?
@warszawiaczanka akurat w kwestii Przysposobienia obronnego miałam farta życia, tu się zgodzę. Uczył nas emerytowany generał i jak ktoś się interesował tematem, to zajęcia były bardzo sycące.
Materiał z WOSu też w gimnazjum robiliśmy na bazie podręcznika, a konstytucję w liceum. Niemniej wszystko, co wymieniłam było w programie i zwykłych podręcznikach.
Podstawówkę kończyłam na wsi, może dlatego w ramach Przyrody zdarzało nam się wyjść do lasu czy na pole na spacer, a potem na ognisko klasowe ;)
Techniki uczył mnie nauczyciel, który sam lubił majsterkować i po prostu chciał nam to pokazać. Na koniec nauki dostał od nas zestaw śrubokrętów zapakowany tak, że w pierwszym odbiorze spodziewał się bombonierki.
WOK w liceum mnie zawiódł, bo był podział na grupy i realizacja prezentacji. Jakoś z prezentacji innych uczniów nie umiałam się nic nauczyć. Chyba nie byli dla mnie dość dużym autorytetem (w kontekście wiedzy), żebym ufała ich słowom.
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 30 November 2022 2022 12:47
@darkwitcher takie coś miałam na matematyce przy omawianiu zagadnień z procentów. Zarówno w gimnazjum jak i w liceum. Tylko tam zawsze procent był stały. Natomiast zmienność stopy poznałam właśnie na PP.
@karolina1128 Czy na PP albo na matematyce miałaś obliczanie ryzyka np. utraty pracy, trwałej utraty zdrowia, kalectwa? Czy na matematyce albo PP wytłumaczono różnice pomiędzy procentami, a punktami procentowymi? Czy na PP albo na Wosie, czy historii uczyli o zmienności cyklu gospodarki na przykładzie lat 90-tych i po roku 2008? Czy analizowano w szkole wpływ planu Balcerowicza na liczbę samobójstw? Bo coś mi się zdaje, że jednak nie. Inaczej nie byłoby tylu zakredytowanych z 10% wkładem własnym.
@darkwitcher zaskoczę Cię, bo z wyjątkiem zapytania o skutkach planu Balcerowicza wszystko to miałam. Sprawdzając regularnie statystyki z wyników matur, ośmielę się stwierdzić, że wina leży po stronie uczniów i rodziców, którzy nie zdają sobie sprawy z wartości nauczanych rzeczy i cały czas powielają stereotyp, że nic ze szkoły się w życiu nie przyda.
@karolina1128 Miałaś niesamowite szczęście co do szkoły. Większość uczniów nie ma w programie nawet jednej trzeciej tego materiału. Szukając informacji o planowaniu finansowym w przedsiębiorstwie zakupiłem niedawno obowiązujący podręcznik do podstaw przedsiębiorczości, bo jeden z rozdziałów miał ponoć dotyczyć planowania. Po lekturze książki stwierdzam, że ani jedno zagadnienie nie zostało wytlumaczone. W podręczniku znalazły się wyłącznie krótkie definicje. Jak przebiega proces planowania nie wyjaśniono. Odpowiedzi na moje pytania znalazłem w specjalistycznych książkach mających ponad dziesięć lat. Skoro podręczniki są tak słabo napisane, to z czego uczniowie mają czerpać wiedzę, gdy ich rodzice są niewykształceni? PP z podręcznika, to jedynie samo zakładanie firmy, bez jakichkolwiek refleksji jak tę firmę utrzymać, czy kiedy można bezpiecznie wziąć kredyt, po starannym oszacowaniu ryzyka.
@darkwitcher spałeś w szkole na Historii. Wielki Kryzys był omawiany i to w szczegółach. A to co opisujesz to nic innego jak właśnie to co do Wielkiego Kryzysu doprowadziło. WIęc tak, omawiano. Tylko ludzie nie potrafią wyciągać wniosków przez analogię.
@Syphar Szkoła szkole nierówna - albo klasa, bo matematyki uczyli nas świetnie. W liceum historię mieliśmy z dziwakiem, który najpierw kazał pisać notatki na brudno opowiadając o komandosach z Libii najeżdżających starożytny Egipt, a potem musieliśmy w domu przepisywać je na czysto i co kilka zajęć czytaliśmy mu te notatki. Zamiast o kryzysie słuchaliśmy jak nauczyciel słabo zarabia, a żule za oknem piwkują. Jak się pewnie domyślasz - albo i nie - historia skończyła się mi w liceum na Napoleonie i Księstwie Warszawskim. Niestety ten sam gość prowadził Wos. Styl prowadzenia zajęć identyczny. Na szczęście nie byłem w klasie humanistycznej i matury z historii nie zdawałem. To co z tym wielkim kryzysem? Jakbym sam nie przeczytał na ten temat, to nic bym nie wiedział, a już na pewno nie dowiedziałem się tego na historii :)
A w jaki sposób można by rządzić gdyby pospólstwo dowiedziało się skąd biorą się pieniądze które rząd tak hojnie "DAJE"
Odpowiedz@BrickOfTheWall inflacja nie bierze się tylko z dodruku pieniądza, chyba że w takim razie wyjaśnisz mi czemu w strefie euro np. na Słowacji inflacja jest dwa razy większa niż we Francji.
@thomassonss
W strefie euro obficie dodrukowano kasy w ramach wsparcia gospodarek po epidemii. To indywidualna kwestia kraju czy ta kasa poszła w "pomoc najsłabszym" czy w inwestycje (czyli pomoc dla najlepiej sobie radzących)
@BrickOfTheWall jedna i druga pomoc zaburza wolny rynek, bo nawet te inwestycje jak to nazwałeś to po prostu często umiejętność pisania dobrego podania. Ale na temat: jeśli w Słowacji dodrukowano euro to jego wartość powinna spaść i we Francji. Mikroinflacja powstaje nawet w momencie kiedy górale się skrzykną że chcą sobie ekstra dorobić i dmuchają cenę oscypka po 10 zł a hotelu po 500 zł za dobę. Więc pieprzenie że TYLKO rząd i dosruk pieniądza jest odpowiedzialny za inflację to manipulacja albo głupota. Faktycznie za dużo tej religii dla was było ale macie internet moglibyście nadrobić.
Która partia spośród tych, które rządzą od 30 lat, wprowadziła takie zmiany?
OdpowiedzTylko, czy to jest na rękę tym na górze?
OdpowiedzNieświadomym człowiekiem łatwiej się rządzi.
Większość społeczeństwa nie wie, że płaci Vat, chociaż to właśnie końcowy odbiorca jest jego płatnikiem, a firmy tylko go rozliczają.
Większość nie ma pojęcia, ile jest składek na ZUS, oraz podatku w ich wypłacie.
Większość nadal wierzy w promocje, przeceny i "Black FRAJER".
taki mały paradoks, najzagorzalszymi przeciwnikami religii w szkole są osoby o lewicowych poglądach, gdyby faktycznie szkoła zaczęła uczyć ekonomii, to lewica by zdechła śmiercią zasłużoną, acz zbyt łagodną w stosunku do swoich dokonań i liczba takich demotów by spadła :)
OdpowiedzTo ja jestem za @iposek,
BTW Uważam, że przedmiot religioznawstwo zamiast katechezy byłby przydatny.
Na religię już nie chodzisz, masz do dyspozycji cały internet. Więc teraz pytam się ciebie: czy wiesz skąd bierze się inflacja?
OdpowiedzNo to skąd się bierze?
OdpowiedzAha, jak profesor nauk ekonomicznych Głapiński nie rozumie skąd w Polsce się nagle wzięła inflacja to zwykły Seba po paru lekcjach zrozumie..
OdpowiedzOn dobrze rozumie, @mwa ;-)
@mwa
Dla rządu inflacja jest korzystna = większe wpływy do budżetu, gospodarka się rozwija, PKB nadal jeszcze rośnie, tyle że to kosztem zwykłych ludzi. Tyle że gospodarka nie jest z gumy, firmy mogą równoważyć wyższe koszty funkcjonowania, poprzez zwiększanie cen swoich produktów/usług tylko w pewnym zakresie, zwykli ludzie biednieją, bo nawet w ujęciu statystycznym wzrost wynagrodzeń nie równoważy inflacji, spada konsumpcja, o dodruku pustego pieniądza, rozdawnictwie i programach "+" nie wspominając. Na dłuższą metę takie działania zaduszą gospodarkę. Ale wtedy pis nie będzie już rządzić, a sokół Glapcio zainkasuje odprawę, pójdzie na emeryturę i to nie będzie już ich problem.
i logiki !
OdpowiedzDla władzy lepiej jak lud jest głupi - głupimi łatwiej się manipuluje.
Odpowiedz