@Rydzykant raczej w koszarach , takowe były przy blokach gdzie mieszkaliśmy za płotem , przeciskaliśmy się między szczeblami, oj ryzykowne to były zabawy , albo ktoś się połamał , albo kadra kazała poborowym nas wyłapywać, a później siedzieliśmy w kantynie i czekaliśmy na dowódcę jednostki i nas op...dalał hehehe, gdybyśmy się nie łamali tam to by nie było problemu, ale za każdym razem jak karetka musiała wjechać na koszary to mieli problem, więc były gonitwy , tak czy inaczej wracało się tam przez całe dzieciństwo
@robokop23
Masz rację posłużyłem się nadmiernym skrótem myślowym. To było na terenie jednostki wojskowej, jednak na terenie treningowym, daleko od koszar i innych budynków. Była to niemal "ziemia niczyja" przy ogródkach działkowych i lesie, teren rzadko patrolowana. Wiedzieliśmy, kiedy można się zakraść, kiedy jest najmniejsze ryzyko złapania. Z resztą patrole najczęściej nas przeganiały zamiast łapać - nie chciało im się załatwiać papierologii.
Nie pamiętam poważnych wypadków, jeśli ktoś z nas spadł i zwichnął sobie kostkę albo złamał rękę, pomagaliśmy mu dotrzeć na ogródki i tam wzywaliśmy dorosłych. Ech, młodość ma swoje prawa ;)
Niemal każdy z was kupił sobie samochód, dodatkowo samochody posiadają też już wasze dzieci, więc skąd to zdziwienie?
OdpowiedzMhm, to pojedź na dziecku do pracy, albo na wakacje. Ja tam wole samochód
OdpowiedzBawią się nieroby. Za moich czasów dzieci były w kopalniach i zarabiały na wódę dla tatusia
Odpowiedz@camper52 Albo sprzedawały zapałki na lewo. Prawie każda się zapalała, tylko dymu nie można było wdychać bo jakieś zwidy i halucynacje się pojawiały:D
Też kiedyś chodziłem po takich drabinkach, jak na zdjęciu. Ale nie na podwórku, tylko na poligonie ;)
Odpowiedz@Rydzykant raczej w koszarach , takowe były przy blokach gdzie mieszkaliśmy za płotem , przeciskaliśmy się między szczeblami, oj ryzykowne to były zabawy , albo ktoś się połamał , albo kadra kazała poborowym nas wyłapywać, a później siedzieliśmy w kantynie i czekaliśmy na dowódcę jednostki i nas op...dalał hehehe, gdybyśmy się nie łamali tam to by nie było problemu, ale za każdym razem jak karetka musiała wjechać na koszary to mieli problem, więc były gonitwy , tak czy inaczej wracało się tam przez całe dzieciństwo
@robokop23
Masz rację posłużyłem się nadmiernym skrótem myślowym. To było na terenie jednostki wojskowej, jednak na terenie treningowym, daleko od koszar i innych budynków. Była to niemal "ziemia niczyja" przy ogródkach działkowych i lesie, teren rzadko patrolowana. Wiedzieliśmy, kiedy można się zakraść, kiedy jest najmniejsze ryzyko złapania. Z resztą patrole najczęściej nas przeganiały zamiast łapać - nie chciało im się załatwiać papierologii.
Nie pamiętam poważnych wypadków, jeśli ktoś z nas spadł i zwichnął sobie kostkę albo złamał rękę, pomagaliśmy mu dotrzeć na ogródki i tam wzywaliśmy dorosłych. Ech, młodość ma swoje prawa ;)
Więcej samochodów i mniej dzieci... Przypadek? :)
OdpowiedzKiedyś rodziło się więcej dzieci.
Odpowiedz@kibic777
I nie było komputerów.
Jestem tak stary, że pamiętam telewizje z jakością i upadek jakości w TV.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 February 2024 2024 0:20
OdpowiedzTak, bo to te dzieci kupują te samochody, a nie dorośli, którzy je wychowują :v
Odpowiedz