14 wyników
Nie panująca nad emocjami wykładowczyni wpada w furię
i krzyczy na studentów
Na szokującym nagraniu, które trwa ponad 4 minuty, słychać narastające krzyki wykładowczyni Małopolskiej Uczelni Państwowej im. rotmistrza Witolda Pileckiego w Oświęcimiu, magister filologii angielskiej Justyny Brombosz. Po tym, jak nagranie wykonane podczas zajęć z języka angielskiego prowadzonych online trafiło do sieci, uczelnia zawiesiła wykładowczynię w obowiązkach, jednocześnie zawiadamiając o całej sytuacji Rzecznika Dyscyplinarnego. Z kolei do organów ścigania skierowała zawiadomienie o możliwości złamania prawa w związku z opublikowaniem nagrania.
"Oświadczam, iż władze uczelni uznają zachowanie nauczyciela uwidocznione w materiale nagranym przez studentów za naganne, dalece odbiegające od powszechnych standardów oraz nielicujące z powagą wykonywanego zawodu i reprezentowanej uczelni wyższej" - napisała rektor uczelni dr Sonia Grychoł.
Uczelnia opublikowała także oświadczenie samej zainteresowanej:
"Świadoma swojej odpowiedzialności spoczywającej na nauczycielu akademickim, przepraszam i wyrażam ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Reakcja emocjonalna, która miała miejsce na zajęciach, nie licuje z powagą nauczyciela akademickiego. Wywołało ją przeciążenie zawodowe, wynikające z trwającego od roku nauczania on-line” - pisze Justyna Brombosz i dodaje, że oddaje się do dyspozycji władz uczelni w celu wyjaśnienia sprawy. Chciałaby też współpracować ze środowiskiem akademickim w przyszłości.
Na swojej stronie internetowej, gdzie Justyna Brombosz reklamuje swoją działalność w nauczaniu angielskiego, pisze o sobie: "Posiadam trzynastoletnie doświadczenie w udzielaniu korepetycji z języka angielskiego". - a dalej: "Staram się wprowadzać intuicyjne podejście do ucznia, biorąc pod uwagę tempo pracy z uczniem, cel jaki ma zostać osiągnięty i cechy charakterologiczne danej osoby. Swoje tłumaczenia zawsze wykonuję rzetelnie i z pasją. Posiadam inteligencję emocjonalną umożliwiającą rozpoznawanie potrzeb innych osób i efektywny mentoring".
No tak, to wszystko słychać przecież na nagraniu...
O włos od tragedii w wesołym miasteczku w Gryfinie
Na facebookowym profilu INFO Szczecin zamieszczono wideo z zajścia w jednym z gryfińskich wesołych miasteczek.
"Moja koleżanka zdecydowała się na skok w kuli. Już podczas przygotowania było dziwnie, bo pan z obsługi był niemiły. Koleżanka wsiadła, została przypięta i po chwili 'wystrzał' w niebo.
Przeciążenie, atrakcja, adrenalina.....
Filmowałam skok, żeby potem jej pokazać, jak to z dołu wygląda. W pewnym momencie zobaczyłam, że uprząż się odpięła i dynda sobie pod kulą. Byłam przerażona, gdy patrzyłam na obracającą się kulę. Koleżanka nie wypadła, bo trzymała się rur zabezpieczających, ale to właśnie uprząż jest zabezpieczeniem awaryjnym".
Organizatorzy imprezy nie chcą na razie komentować zdarzenia.
Jednym słowem, większość polskich wesołych miasteczek to po prostu syf, kiła i mogiła, a same sprzęty swoje lata świetności mają już dawno za sobą.
Oczywiście póki tragedia się nie wydarzy, to wszystko jest w porządku...
Następna strona