Normalnie tragedia. Jak by piwa zabrakło a nie mógłbyś wyjść z domu to szybko byś znalazł sposób. Wiele osób miało nogę w gipsie. W szpitalu zawsze jest sklep ortopedyczny. Dzwoni się po kogoś żeby Cię odebrał, więc żeby nie przepłacać może kupić na mieście lub pożyczyć od kogoś. Zapewne czekałeś aż ten lekarz zaniesie Cię do domu na rękach?
@jaroslaw1999 . Jak Kaczyński był w potrzebie to kule przywiózł mu do domu osobiście dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego, generał dywizji, profesor.
@Eglantyna z własnego doświadczenia (może nie ze złamaną nogą, tylko przypadłością która wymusiła pobyt w 3 szpitalach), stosunek pracowników szpitala do pacjenta zależy od placówki, czasem trafisz na miłą i dobrą odsadę oddziału, a czasem lepiej nic nie mówić (tu przypadek z mojego rodzinnego miasta, po wyjściu ze szpitala poszedłem do specjalisty z innego województwa, prywatnie, skończyło się na dokładniejszym badaniu i opinii w zupełnie przeciwną stronę niż ze szpitala)
@Eglantyna no tego nie napisałem już, ale jak gipsują nogę to pielęgniarka podprowadza wózek i możesz na nim spędzić czas aż ktoś Cię odbierze. Pielęgniarka zazwyczaj nie wozi wszędzie, bo ma też innych pacjentów
To mówi się o tym i informują MOPS. I nawet może Ci przychodzić Pani lub Pan do pomocy. Wszystko zależy od możliwości urzędu i zdrowia. Są też wolontariusze, którzy współpracują z Mopsami.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
2 września 2020 o 10:03
Nie zawsze tak jest. Miałam identyczną sytuację jak autor. Gips zakładany na SOR, sama w obcym mieście, na prośbę o choćby użyczenie tel żeby po taxi zadzwonić powiedziano mi że pod szpitalem coś powinno stać. Po 18 sklepy ortopedyczne ani apteka przyszpitalna już nie pracowały. Skakalam na jednej nodze (wózka też nie chcieli pożyczyć- podkreślam-pożyczyć). Na szczęście jakiś człowiek się zlitowal i pomógł dojść do taxi. Gość który zakładał mi gips stwierdził że skoro sama przyjechałam to chyba nie boli aż tak mocno i mogę sama odjechac. Nie twierdzę że wszyscy lekarz, są zli, ale i tacy się zdarzają.
to nie wiem, co to za szpital był. mnie zagipsowali, posadzili na wózek i czekałam na kogoś, kto by mnie zabrał do domu. nie było żadnego problemu z wyjechaniem wózkiem na parking
"I trafiłem do szpitala" W jedną stronę ze złamaną nogą się dało, z gipsem już nie...
Najbardziej oprócz narcyzmu podmiotu lirycznego współczuję bycia całkowicie samotnym człowiekiem lub nieposiadania telefonu.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
1 września 2020 o 21:16
@koszmarek66 albo byciem idiota ktory nie potrafi niczego wokol siebie ogarnac...
@Banasik jesli nie ma rodzenstwa to moglby chociaz poprosic kolege/kolezanke z pracy o pomoc. Przeciez kazdy zyje w jakims srodowisku - a jak sie nie chce nawiazywac nawet cienia relacji z innymi, to problemem nie jest samotnosc, tylko to, co do niej prowadzi
@Xar Przywieziony karetką ze złamaną nogą i potrzaskanymi żebrami. Przy drzwiach byli już znajomi ale nie wpuszczają ze względu na pandemię. Bystrzachu...
Ktoś jeszcze nosi tym pasożytom w białych kitlach obiadki? Bo ja bym wolał dać wilkowi albo na kompost wyje**ć niż dokarmiać lekarza czy kulsona masowo wypisującego mandaty, którym i tak się przelewa od kasy.
@Xar Znam co najmniej 2 lekarzy, z którymi rozmawiam prywatnie. Ratowników medycznych też. Dlatego pozwolę sobie powiedzieć kilka słów odnośnie tego co wysmarowałeś:
"albo byciem idiota ktory nie potrafi niczego wokol siebie ogarnac...
jesli nie ma rodzenstwa to moglby chociaz poprosic kolege/kolezanke z pracy o pomoc. Przeciez kazdy zyje w jakims srodowisku - a jak sie nie chce nawiazywac nawet cienia relacji z innymi, to problemem nie jest samotnosc, tylko to, co do niej prowadzi"
Zakładasz, niczym kompletny wariat, ze nogę łamie się tylko od poniedziałku do piątku w swoim miejscu zamieszkania. Rzeczywistość jest taka, że bardzo często do poważnych złamań dochodzi nawet kilkaset kilometrów od domu.
I teraz - jeśli złamałeś nogę w miejscu cywilizowanym - karetka po ciebie nie przyjedzie, bo złamana noga to nie jest zagrożenie życia. Jeśli złamałeś nogę w górach, to Topr, czy Gopr dotransportuje cię do najbliższej drogi, skąd musisz sobie radzić sam. To wiem z kursu ratownictwa medycznego i z rozmów z prawdziwymi ratownikami medycznymi.
Teraz idziemy dalej - trafiasz na SOR. Złamałem nogę w sobotę, na SOR przywieziono mnie - prywatnie, w deszczowy jesienny dzień o godzinie 9. Kazano mi się wynosić z wózka ponieważ potrzebowano zawieźć innego pacjenta po operacji, a na SORZe mieli uwaga... 2 wózki inwalidzkie. 2 wykorzystane wózki.
Pan doktor stwierdził, że najpierw obsłuży całą grupę pacjentów, a mnie zostawi sobie na deser. Przypominam - jestem tam od godziny 9:00 rano. O godzinie 17:00 do gabinetu wskoczyłem na jednej nodze ja - już doskakałem przez te wszystkie godziny na rentgen, gdzie potwierdzono, że mam złamanie. Ból był tak wielki, że o stawaniu na złamanej nodze nie było mowy.
Godzina 17:00 - doktor radośnie stwierdza, że noga idzie w gips. Spytałem się, czy nie ma możliwości wypożyczenia ortezy? Doktor stwierdził, że nie prowadzą, czasem jest tylko gips mniej uciążliwy dla pacjenta, ale... jest weekend - go nie maja. Ściągnąłem spodnie, but, skarpetkę i noga poszła w gips. Z butem, spodniami i skarpetką w jednej ręce i receptą na zastrzyki przeciwzakrzepowe, która okazała się nieważna, bo konował z SORu klepnął pieczątkę nie w tym miejscu co trzeba, oznajmiono mi, że "mogę iść". Na moje pytanie o kule dostałem odpowiedź, ze jest weekend i wypożyczalnie i sklepy są zamknięte, a na stanie kul nie mają. Tak więc z gabinetu wychodzisz półnagi. W jesienny deszczowy dzień, w weekend, w gipsie, który przy odrobinie wilgoci traci swoje właściwości zabezpieczające złamaną kończynę.
Wtedy pomyślałem sobie, że ludzie samotni mają przesrane - empatia lekarzy jest zerowa - a ludzie z inteligencją ameby jeszcze oskarżają poszkodowanych, którym należy się opieka i wsparcie - co widać po twojej wypowiedzi - znajdź mi geniuszu "znajomego z pracy". który będzie jechać 400 kilometrów bo złamałeś nogę. To co napisałeś jest tak bezdennie głupie, że szkoda słów.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
4 razy.
Ostatnia modyfikacja:
5 września 2020 o 18:57
@1Kvothe i to jest najkrótsza definicja problemu - w szpitalu choćby cię wyrzucili przez okno, wrócisz, bo nie masz wyboru (niekoniecznie do tego samego szpitala, ale do tego samego systemu). U mechanika - nie będzie trzymał poziomu, to szybko pójdzie z torbami.
Dopadł mnie kiedyś w robocie ostry ból brzucha. Szefowa nie chciała mnie w takim stanie puścić do domu - wezwano pogotowie. Przyjechali i zabrali na SOR.
Z karetki kulturalnie na wózeczek i pod gabinet chirurga.
Była zima - miałem płaszcz, czapkę, szalik i plecak... Wszystko to pi**nęli mi na kolana i po części na brzuch :-)
Woła mnie chirurg do gabinetu. Ból ostry, ja zgięty w pół myślę "no ktoś mnie zawiezie...". Ni ch**ja - musiałem wstać i sam podejść do gabinetu.
W gabinecie szybkie badanie - skierowanie na USG.
Pracownia USG... po drugiej stronie szpitala.
Ktoś mnie tam zawiózł? Darujcie... drałowałem na nogach! Nie podali mi też do tego momentu żadnych leków rozkurczowych, czy przeciwbólowych, żeby nie zakłócić obrazu klinicznego w badaniu USG. Szedłem SAM przez cały szpital (pozwolili mi tylko zostawić rzeczy w gabinecie chirurga). Mogłem paść na tym korytarzu i nikt nie wiedziałby, dlaczego.
Doszedłem na to badanie, wróciłem, dostałem leki i przeszło.
Na szczęście okazało się, że to zwykły, incydentalny, cholernie bolesny skurcz.
Równie dobrze mogłem mieć pierdylion innych powodów, dla których bolał mnie brzuch, ale co tam - dopóki pacjent nie jest zdiagnozowany, to jest zdrowy i może se radzić :)
@Ashardon współczuję zatem miejsca zamieszkania, skoro macie tam szpitale z taką obsługą. Mnie po wypadku (w sumie tylko złamanie obojczyka) 3 miesiące temu wozili wszędzie na wózku (SOR-chirurg-rentgen-ortopeda-wyjście). Niestety ciuchy też musiałem mieć przy sobie.
No super fajnie narzekajcie dalej na złodziejski system... może w końcu będzie prywatne... Wtedy jak kasa będzie od dolna, to się co niektórzy przekonają że nawet lekarz potrafi "wejść w dupę" i być człowiekiem byle hajs się zgadzał.
"Diagnoza stopa do kolana w gips".
Skoro została zdiagnozowana u ciebie gipsowa noga to raczej powinieneś być przyzwyczajony do poruszaniu się w gipsie.
Diagnozą była raczej złamana kość.
Trochę bzdurny ten demotywator, bo zazwyczaj jak pacjent trafia do SOR i ma unieruchomienie kończyny dolnej, to ma osoby towarzyszące. W czasach covidowych jedną osobę towarzyszącą. Jeżeli ktoś nie ma możliwości transportu a jest unieruchomiony opatrunkiem gipsowym zawsze można dać mu transport szpitalny. To, że na transport zwykle trzeba długo czekać, to już nie jest wina ani lekarza ani ratowników z karetki. Po prostu u nas jest jedna karetka i chłopaki CAŁY CZAS są w rozjazdach. A jak rodzina chce zabrać pacjenta do domu własnym samochodem, to zawsze pozwalamy podjechać na podjazd dla karetek i panowie z ochrony pomagają przejść z wózka do auta. Tylko potem ktoś z rodziny/osób towarzyszących musi nam ten wózek odstawić, żeby nikt nie ukradł z podjazdu. Nie demonizujcie nas na siłę, bo to niesmaczne.
Odkryję przed Tobą Amerykę - są ludzie, na których roszczeniowość i pieniactwo działają jak płachta na byka. Mogą być ogólnie do rany przyłóż, ale na takie dictum jak się zatną, to nie pójdą na rękę nawet o milimetr. Jestem taką osobą.
Pier****nie. Miałem złamany obojczyk 3 miesiące temu, teraz nie wsadzają w gips tylko dostajesz refundacje na ortezę (90%) która możesz zdjąć do kąpieli/wyprania....
Też niedawno złamałem nogę. Dostałem ortezę za którą jestem wdzięczny, bo kosztowała mnie 30 zł, nie 300, bo jest refundowana w 90%. Duży plus .Mózg nakazał mi zapytać o kule.Można bez problemu wypożyczyć, wypisują wniosek. Podjeżdżasz i bierzesz, krótka formalność, nawet osobiście nie musisz być. Żaden problem, bo raczej ze złamaną nogą nie przychodzisz sam do szpitala. Jak autor demota dostał się na SOR? doszedł o własnych siłach, a potem nagle musiał mieć kule? Nie zdaje sobie sprawy, że SOR jest od opatrywania i diagnozy, a nie umilania życia? Może jeszcze oczekiwał podwózki do domu i seksu z najładniejszą pielęgniarką? w ogóle po co tam szedł? To SOR powinien się domyślić, że złamał nogę i powinien przyjechać do niego. Jak Ci źle, goń na zachód, do stanów, jak Ci wyje*ią rachunek, to będziesz klęczał pod szpitalem i chapał dzidy, żeby na kule starczyło. A poza tym, jak dostałeś gips, bo teraz głównie stosuje się ortezy, to pewnie byłeś nie w szpitalu, tylko w kamieniołomie na podlasiu i zrobili ci jakiegoś ulepa z wapna XD
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
3 września 2020 o 23:46
@wonskji "Też niedawno złamałem nogę."
W sobotę albo w niedzielę? Złamałeś dalej niż 100 kilometrów od Twojego miejsca zamieszkania?
"Mózg nakazał mi zapytać o kule.Można bez problemu wypożyczyć, wypisują wniosek."
A personel radośnie ci oznajmia, że jest weekend, a wypożyczalnia sprzętu ortopedycznego jest czynna od poniedziałku do piątku - i ani kul ani ortezy.
"Żaden problem, bo raczej ze złamaną nogą nie przychodzisz sam do szpitala."
Ktoś z miejsca wypadku mógł go podrzucić. Nie przyszło to ci do głowy? Ponoć w tym kraju jest prawny obowiązek pierwszej pomocy.
"Jak autor demota dostał się na SOR? doszedł o własnych siłach, a potem nagle musiał mieć kule? "
O ile dobrze mi wiadomo nikt nie kupuje kul na zapas. Zatem na SOR dostajesz się bez swoich kul. Jak ktoś nie jest w stanie stać na obydwu nogach to chyba logiczne, że potrzebuje kul do poruszania się i oczekuje, że po wizycie na SORze te kule otrzyma.
"Może jeszcze oczekiwał podwózki do domu i seksu z najładniejszą pielęgniarką?"
Człowiek po wypadku oczekuje przede wszystkim wsparcia. Najgorsze co jest jak po założeniu gipsu dowiadujesz się, że nie kwalifikujesz się do szpitala, tylko wypuszczają cię półnagiego, kilkaset kilometrów od domu, bez kul, bo w weekend wszystko jest zamknięte - nawet z niepoprawnie wypełnioną receptą.
"A poza tym, jak dostałeś gips, bo teraz głównie stosuje się ortezy, to pewnie byłeś nie w szpitalu, tylko w kamieniołomie na podlasiu i zrobili ci jakiegoś ulepa z wapna XD"
Żeby się kiedyś nie zdziwił, może wtedy przestałbyś sobie drwić z tego, o czym pisze autor.
Miałam identyczną sytuację jak autor - opuszczałam SOR o 3-4nad ranem i nie było nic - ani kul, ani wózka. Owszem, byłam z mężem, jednak nie było możliwości, by mnie niósł. I nie chodziło mi o nie wiadomo co, a możliwość odpłatnego wypożyczenia kul i to wszystko. Jednak takiej możliwości nie było, co mi więc pozostało? Skakać na jednej nodze do taksówki, a potem na czwarte piętro do mieszkania (windy nie było). Więc nie tłumaczcie, że lekarze za mało opłacani itp itd. bo to nie kwestia pieniędzy (zapłaciłabym za kule bez problemu) tylko głupoty i złej woli ludzi organizujących system. A przykładów tej spotkałam naprawdę wiele.
Aha, szpital w Krakowie, na Prądniku.
@agalaura " nie było nic - ani kul, ani wózka."
Pozdrawiam - miałem podobne przygody na SORze. Dla odmiany ja złamałem nogę w weekend. Dodatkowo lekarz dyżurujący przesunął mnie z zagipsowaniem na koniec kolejki - czekałem od 9 do godziny 17 aż skończy dyżur - i na koniec dostałem niepoprawnie wypisaną receptę na zastrzyki przeciwzakrzepowe.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
5 września 2020 o 18:51
Pamiętam, jak miałem nogę w gipsie, prywatnie poszedłem zrobić rentgen. Pani dała mi zdjęcie i opis do niego. Pojechałem na Banacha, szpital dla połamańców, przepraszam, sportowców. Odczekałem swoje, wchodzę. Daję zdjęcie i ....opis.
L: Co mi pan tu daje, to ja jestem lekarz, Ja widzę, co ja widzę... złamana, 3 tygodnie gips. Zapisał sie pan na zdjęcie gipsu?
J: Nie ... jeszcze nie
L: To proszę się zapisać, bo jest kolejka.
Poszedłem się zapisać. Pytam jak długa kolejka oczekiwania:....4 tygodnie.
Czyli tydzień przed złamaniem nogi powinienem zapisać się na zdjęcie gipsu...
Normalnie tragedia. Jak by piwa zabrakło a nie mógłbyś wyjść z domu to szybko byś znalazł sposób. Wiele osób miało nogę w gipsie. W szpitalu zawsze jest sklep ortopedyczny. Dzwoni się po kogoś żeby Cię odebrał, więc żeby nie przepłacać może kupić na mieście lub pożyczyć od kogoś. Zapewne czekałeś aż ten lekarz zaniesie Cię do domu na rękach?
@jaroslaw1999 . Jak Kaczyński był w potrzebie to kule przywiózł mu do domu osobiście dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego, generał dywizji, profesor.
@Eglantyna z własnego doświadczenia (może nie ze złamaną nogą, tylko przypadłością która wymusiła pobyt w 3 szpitalach), stosunek pracowników szpitala do pacjenta zależy od placówki, czasem trafisz na miłą i dobrą odsadę oddziału, a czasem lepiej nic nie mówić (tu przypadek z mojego rodzinnego miasta, po wyjściu ze szpitala poszedłem do specjalisty z innego województwa, prywatnie, skończyło się na dokładniejszym badaniu i opinii w zupełnie przeciwną stronę niż ze szpitala)
@Banasik A ty byłeś przy tym i nam teraz relacjonujesz. Jesteś zawsze przy Kaczyńskim.Brawo.
@Eglantyna no tego nie napisałem już, ale jak gipsują nogę to pielęgniarka podprowadza wózek i możesz na nim spędzić czas aż ktoś Cię odbierze. Pielęgniarka zazwyczaj nie wozi wszędzie, bo ma też innych pacjentów
To mówi się o tym i informują MOPS. I nawet może Ci przychodzić Pani lub Pan do pomocy. Wszystko zależy od możliwości urzędu i zdrowia. Są też wolontariusze, którzy współpracują z Mopsami.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 września 2020 o 10:03
@jaroslaw1999
piwo to produkt pierwszej potrzeby:)
Nie zawsze tak jest. Miałam identyczną sytuację jak autor. Gips zakładany na SOR, sama w obcym mieście, na prośbę o choćby użyczenie tel żeby po taxi zadzwonić powiedziano mi że pod szpitalem coś powinno stać. Po 18 sklepy ortopedyczne ani apteka przyszpitalna już nie pracowały. Skakalam na jednej nodze (wózka też nie chcieli pożyczyć- podkreślam-pożyczyć). Na szczęście jakiś człowiek się zlitowal i pomógł dojść do taxi. Gość który zakładał mi gips stwierdził że skoro sama przyjechałam to chyba nie boli aż tak mocno i mogę sama odjechac. Nie twierdzę że wszyscy lekarz, są zli, ale i tacy się zdarzają.
to nie wiem, co to za szpital był. mnie zagipsowali, posadzili na wózek i czekałam na kogoś, kto by mnie zabrał do domu. nie było żadnego problemu z wyjechaniem wózkiem na parking
"I trafiłem do szpitala" W jedną stronę ze złamaną nogą się dało, z gipsem już nie...
Najbardziej oprócz narcyzmu podmiotu lirycznego współczuję bycia całkowicie samotnym człowiekiem lub nieposiadania telefonu.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2020 o 21:16
To samo pomyślałem. Żyjemy w epoce ,,dej, bo mi się należy"
@koszmarek66 . Do szpitala mógł przyjechać karetką pogotowia. A samotność to nie taka rzadka rzecz i coraz większy problem społeczny.
@koszmarek66 albo byciem idiota ktory nie potrafi niczego wokol siebie ogarnac...
@Banasik jesli nie ma rodzenstwa to moglby chociaz poprosic kolege/kolezanke z pracy o pomoc. Przeciez kazdy zyje w jakims srodowisku - a jak sie nie chce nawiazywac nawet cienia relacji z innymi, to problemem nie jest samotnosc, tylko to, co do niej prowadzi
@Xar Przywieziony karetką ze złamaną nogą i potrzaskanymi żebrami. Przy drzwiach byli już znajomi ale nie wpuszczają ze względu na pandemię. Bystrzachu...
Ktoś jeszcze nosi tym pasożytom w białych kitlach obiadki? Bo ja bym wolał dać wilkowi albo na kompost wyje**ć niż dokarmiać lekarza czy kulsona masowo wypisującego mandaty, którym i tak się przelewa od kasy.
@Wolfi1485 ponowie pytanie: ilu znasz lekarzy z ktorymi prywatnie rozmawiasz? Mam na mysli cos wiecej niz "platnosc karta czy gotowka"?
@Xar Znam co najmniej 2 lekarzy, z którymi rozmawiam prywatnie. Ratowników medycznych też. Dlatego pozwolę sobie powiedzieć kilka słów odnośnie tego co wysmarowałeś:
"albo byciem idiota ktory nie potrafi niczego wokol siebie ogarnac...
jesli nie ma rodzenstwa to moglby chociaz poprosic kolege/kolezanke z pracy o pomoc. Przeciez kazdy zyje w jakims srodowisku - a jak sie nie chce nawiazywac nawet cienia relacji z innymi, to problemem nie jest samotnosc, tylko to, co do niej prowadzi"
Zakładasz, niczym kompletny wariat, ze nogę łamie się tylko od poniedziałku do piątku w swoim miejscu zamieszkania. Rzeczywistość jest taka, że bardzo często do poważnych złamań dochodzi nawet kilkaset kilometrów od domu.
I teraz - jeśli złamałeś nogę w miejscu cywilizowanym - karetka po ciebie nie przyjedzie, bo złamana noga to nie jest zagrożenie życia. Jeśli złamałeś nogę w górach, to Topr, czy Gopr dotransportuje cię do najbliższej drogi, skąd musisz sobie radzić sam. To wiem z kursu ratownictwa medycznego i z rozmów z prawdziwymi ratownikami medycznymi.
Teraz idziemy dalej - trafiasz na SOR. Złamałem nogę w sobotę, na SOR przywieziono mnie - prywatnie, w deszczowy jesienny dzień o godzinie 9. Kazano mi się wynosić z wózka ponieważ potrzebowano zawieźć innego pacjenta po operacji, a na SORZe mieli uwaga... 2 wózki inwalidzkie. 2 wykorzystane wózki.
Pan doktor stwierdził, że najpierw obsłuży całą grupę pacjentów, a mnie zostawi sobie na deser. Przypominam - jestem tam od godziny 9:00 rano. O godzinie 17:00 do gabinetu wskoczyłem na jednej nodze ja - już doskakałem przez te wszystkie godziny na rentgen, gdzie potwierdzono, że mam złamanie. Ból był tak wielki, że o stawaniu na złamanej nodze nie było mowy.
Godzina 17:00 - doktor radośnie stwierdza, że noga idzie w gips. Spytałem się, czy nie ma możliwości wypożyczenia ortezy? Doktor stwierdził, że nie prowadzą, czasem jest tylko gips mniej uciążliwy dla pacjenta, ale... jest weekend - go nie maja. Ściągnąłem spodnie, but, skarpetkę i noga poszła w gips. Z butem, spodniami i skarpetką w jednej ręce i receptą na zastrzyki przeciwzakrzepowe, która okazała się nieważna, bo konował z SORu klepnął pieczątkę nie w tym miejscu co trzeba, oznajmiono mi, że "mogę iść". Na moje pytanie o kule dostałem odpowiedź, ze jest weekend i wypożyczalnie i sklepy są zamknięte, a na stanie kul nie mają. Tak więc z gabinetu wychodzisz półnagi. W jesienny deszczowy dzień, w weekend, w gipsie, który przy odrobinie wilgoci traci swoje właściwości zabezpieczające złamaną kończynę.
Wtedy pomyślałem sobie, że ludzie samotni mają przesrane - empatia lekarzy jest zerowa - a ludzie z inteligencją ameby jeszcze oskarżają poszkodowanych, którym należy się opieka i wsparcie - co widać po twojej wypowiedzi - znajdź mi geniuszu "znajomego z pracy". który będzie jechać 400 kilometrów bo złamałeś nogę. To co napisałeś jest tak bezdennie głupie, że szkoda słów.
Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 września 2020 o 18:57
@darkwitcher Nic dodać nic ująć, pięknie go podsumowałeś :-))) Tak jak mu się należało :)
Mechanicy to nie państwowe instytucje, szpitale już tak
@1Kvothe i to jest najkrótsza definicja problemu - w szpitalu choćby cię wyrzucili przez okno, wrócisz, bo nie masz wyboru (niekoniecznie do tego samego szpitala, ale do tego samego systemu). U mechanika - nie będzie trzymał poziomu, to szybko pójdzie z torbami.
Dopadł mnie kiedyś w robocie ostry ból brzucha. Szefowa nie chciała mnie w takim stanie puścić do domu - wezwano pogotowie. Przyjechali i zabrali na SOR.
Z karetki kulturalnie na wózeczek i pod gabinet chirurga.
Była zima - miałem płaszcz, czapkę, szalik i plecak... Wszystko to pi**nęli mi na kolana i po części na brzuch :-)
Woła mnie chirurg do gabinetu. Ból ostry, ja zgięty w pół myślę "no ktoś mnie zawiezie...". Ni ch**ja - musiałem wstać i sam podejść do gabinetu.
W gabinecie szybkie badanie - skierowanie na USG.
Pracownia USG... po drugiej stronie szpitala.
Ktoś mnie tam zawiózł? Darujcie... drałowałem na nogach! Nie podali mi też do tego momentu żadnych leków rozkurczowych, czy przeciwbólowych, żeby nie zakłócić obrazu klinicznego w badaniu USG. Szedłem SAM przez cały szpital (pozwolili mi tylko zostawić rzeczy w gabinecie chirurga). Mogłem paść na tym korytarzu i nikt nie wiedziałby, dlaczego.
Doszedłem na to badanie, wróciłem, dostałem leki i przeszło.
Na szczęście okazało się, że to zwykły, incydentalny, cholernie bolesny skurcz.
Równie dobrze mogłem mieć pierdylion innych powodów, dla których bolał mnie brzuch, ale co tam - dopóki pacjent nie jest zdiagnozowany, to jest zdrowy i może se radzić :)
@Ashardon współczuję zatem miejsca zamieszkania, skoro macie tam szpitale z taką obsługą. Mnie po wypadku (w sumie tylko złamanie obojczyka) 3 miesiące temu wozili wszędzie na wózku (SOR-chirurg-rentgen-ortopeda-wyjście). Niestety ciuchy też musiałem mieć przy sobie.
A nauczyli chociaż poprawnie korzystać z kuli?
No super fajnie narzekajcie dalej na złodziejski system... może w końcu będzie prywatne... Wtedy jak kasa będzie od dolna, to się co niektórzy przekonają że nawet lekarz potrafi "wejść w dupę" i być człowiekiem byle hajs się zgadzał.
Stopa do kolana, nic dziwnego. Skąd on miał taką kulę wziąć ;)
"Diagnoza stopa do kolana w gips".
Skoro została zdiagnozowana u ciebie gipsowa noga to raczej powinieneś być przyzwyczajony do poruszaniu się w gipsie.
Diagnozą była raczej złamana kość.
Trochę bzdurny ten demotywator, bo zazwyczaj jak pacjent trafia do SOR i ma unieruchomienie kończyny dolnej, to ma osoby towarzyszące. W czasach covidowych jedną osobę towarzyszącą. Jeżeli ktoś nie ma możliwości transportu a jest unieruchomiony opatrunkiem gipsowym zawsze można dać mu transport szpitalny. To, że na transport zwykle trzeba długo czekać, to już nie jest wina ani lekarza ani ratowników z karetki. Po prostu u nas jest jedna karetka i chłopaki CAŁY CZAS są w rozjazdach. A jak rodzina chce zabrać pacjenta do domu własnym samochodem, to zawsze pozwalamy podjechać na podjazd dla karetek i panowie z ochrony pomagają przejść z wózka do auta. Tylko potem ktoś z rodziny/osób towarzyszących musi nam ten wózek odstawić, żeby nikt nie ukradł z podjazdu. Nie demonizujcie nas na siłę, bo to niesmaczne.
Popatrzcie się na "darmową" państwową służbę zdrowia, bo wasze emerytury nie będą wyglądać lepiej. NFZ przy ZUS to jeszcze nie bankrut.
jak trzy lata temu w wypadku złamałam obojczyk to dostałam wypis i wskazali drzwi wyjściowe z poleceniem kupienia sobie ortezy
Ciesz się, że nie dostałeś PORADY TELEFONICZNEJ, jak założyć sobie gips :)
Odkryję przed Tobą Amerykę - są ludzie, na których roszczeniowość i pieniactwo działają jak płachta na byka. Mogą być ogólnie do rany przyłóż, ale na takie dictum jak się zatną, to nie pójdą na rękę nawet o milimetr. Jestem taką osobą.
Co to za szpital gdzie nie można wypożyczyć/kupić kuli? wtf
Pier****nie. Miałem złamany obojczyk 3 miesiące temu, teraz nie wsadzają w gips tylko dostajesz refundacje na ortezę (90%) która możesz zdjąć do kąpieli/wyprania....
Serio? Ja zawsze chyba dostawałem wózek aż dojechałem do samochodu.
Też niedawno złamałem nogę. Dostałem ortezę za którą jestem wdzięczny, bo kosztowała mnie 30 zł, nie 300, bo jest refundowana w 90%. Duży plus .Mózg nakazał mi zapytać o kule.Można bez problemu wypożyczyć, wypisują wniosek. Podjeżdżasz i bierzesz, krótka formalność, nawet osobiście nie musisz być. Żaden problem, bo raczej ze złamaną nogą nie przychodzisz sam do szpitala. Jak autor demota dostał się na SOR? doszedł o własnych siłach, a potem nagle musiał mieć kule? Nie zdaje sobie sprawy, że SOR jest od opatrywania i diagnozy, a nie umilania życia? Może jeszcze oczekiwał podwózki do domu i seksu z najładniejszą pielęgniarką? w ogóle po co tam szedł? To SOR powinien się domyślić, że złamał nogę i powinien przyjechać do niego. Jak Ci źle, goń na zachód, do stanów, jak Ci wyje*ią rachunek, to będziesz klęczał pod szpitalem i chapał dzidy, żeby na kule starczyło. A poza tym, jak dostałeś gips, bo teraz głównie stosuje się ortezy, to pewnie byłeś nie w szpitalu, tylko w kamieniołomie na podlasiu i zrobili ci jakiegoś ulepa z wapna XD
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2020 o 23:46
@wonskji "Też niedawno złamałem nogę."
W sobotę albo w niedzielę? Złamałeś dalej niż 100 kilometrów od Twojego miejsca zamieszkania?
"Mózg nakazał mi zapytać o kule.Można bez problemu wypożyczyć, wypisują wniosek."
A personel radośnie ci oznajmia, że jest weekend, a wypożyczalnia sprzętu ortopedycznego jest czynna od poniedziałku do piątku - i ani kul ani ortezy.
"Żaden problem, bo raczej ze złamaną nogą nie przychodzisz sam do szpitala."
Ktoś z miejsca wypadku mógł go podrzucić. Nie przyszło to ci do głowy? Ponoć w tym kraju jest prawny obowiązek pierwszej pomocy.
"Jak autor demota dostał się na SOR? doszedł o własnych siłach, a potem nagle musiał mieć kule? "
O ile dobrze mi wiadomo nikt nie kupuje kul na zapas. Zatem na SOR dostajesz się bez swoich kul. Jak ktoś nie jest w stanie stać na obydwu nogach to chyba logiczne, że potrzebuje kul do poruszania się i oczekuje, że po wizycie na SORze te kule otrzyma.
"Może jeszcze oczekiwał podwózki do domu i seksu z najładniejszą pielęgniarką?"
Człowiek po wypadku oczekuje przede wszystkim wsparcia. Najgorsze co jest jak po założeniu gipsu dowiadujesz się, że nie kwalifikujesz się do szpitala, tylko wypuszczają cię półnagiego, kilkaset kilometrów od domu, bez kul, bo w weekend wszystko jest zamknięte - nawet z niepoprawnie wypełnioną receptą.
"A poza tym, jak dostałeś gips, bo teraz głównie stosuje się ortezy, to pewnie byłeś nie w szpitalu, tylko w kamieniołomie na podlasiu i zrobili ci jakiegoś ulepa z wapna XD"
Żeby się kiedyś nie zdziwił, może wtedy przestałbyś sobie drwić z tego, o czym pisze autor.
Miałam identyczną sytuację jak autor - opuszczałam SOR o 3-4nad ranem i nie było nic - ani kul, ani wózka. Owszem, byłam z mężem, jednak nie było możliwości, by mnie niósł. I nie chodziło mi o nie wiadomo co, a możliwość odpłatnego wypożyczenia kul i to wszystko. Jednak takiej możliwości nie było, co mi więc pozostało? Skakać na jednej nodze do taksówki, a potem na czwarte piętro do mieszkania (windy nie było). Więc nie tłumaczcie, że lekarze za mało opłacani itp itd. bo to nie kwestia pieniędzy (zapłaciłabym za kule bez problemu) tylko głupoty i złej woli ludzi organizujących system. A przykładów tej spotkałam naprawdę wiele.
Aha, szpital w Krakowie, na Prądniku.
@agalaura " nie było nic - ani kul, ani wózka."
Pozdrawiam - miałem podobne przygody na SORze. Dla odmiany ja złamałem nogę w weekend. Dodatkowo lekarz dyżurujący przesunął mnie z zagipsowaniem na koniec kolejki - czekałem od 9 do godziny 17 aż skończy dyżur - i na koniec dostałem niepoprawnie wypisaną receptę na zastrzyki przeciwzakrzepowe.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 września 2020 o 18:51
Pamiętam, jak miałem nogę w gipsie, prywatnie poszedłem zrobić rentgen. Pani dała mi zdjęcie i opis do niego. Pojechałem na Banacha, szpital dla połamańców, przepraszam, sportowców. Odczekałem swoje, wchodzę. Daję zdjęcie i ....opis.
L: Co mi pan tu daje, to ja jestem lekarz, Ja widzę, co ja widzę... złamana, 3 tygodnie gips. Zapisał sie pan na zdjęcie gipsu?
J: Nie ... jeszcze nie
L: To proszę się zapisać, bo jest kolejka.
Poszedłem się zapisać. Pytam jak długa kolejka oczekiwania:....4 tygodnie.
Czyli tydzień przed złamaniem nogi powinienem zapisać się na zdjęcie gipsu...
@Zoolwk 3 tygodnie gips? To było złamanie paliczka, czy pęknięcie pięty? Ze złamaną nogą - piszczel, kość strzałkowa, staw skokowy - siedzisz w gipsie minimum 6 tygodni.
@darkwitcher Nie znam się na tym. W prawej nodze ta kość co biegnie od małego palca w stronę pięty. Ze 2 cm przed złączeniem wszystkich tych kości.
@Zoolwk: Dzięki za szczegóły. W sumie w tym przypadku 3 tygodnie mogą wystarczyć.