@Korona2020 Mentalność ludzi w wielu wsiach nie tylko na Opolszczyźnie pozwala na takie życie, w którym nie trzeba się pilnować na każdym kroku, że ktoś coś ukradnie bo jest okazja. Moja babcia przed wojną nie zamykała drzwi domu kiedy wychodziła na kilka godzin. Dom się zamykało kiedy się wyjeżdżało na dłużej, żeby znajomi łapiąc za klamkę zorientowali się, że gospodarza nie ma w pobliżu i szybko nie wróci. Podobnie w całym obejściu. Nikt nie podpierniczy narzędzi czy zwierząt hodowlanych.
To naprawdę fajne życie. I tak trochę tego smakujemy od 30 lat. Nie wszystkie knajpki czy sklepy chowają stoliki, krzesła, parasole. Tylko kretynom przychodzi do głowy zabrać lub zniszczyć.
@koszmarek66 Swego czasu gdy w okolicy której mieszkam, też nikt nie zamykał domu, nawet jeśli szedł na pół dnia do lasu na grzyby. Ale gdy zaczęło się skądś sprowadzać pełno ludzi, to trzeba było ogrodzić, kupić psa do pilnowania i zamontować alarm.
@Korona2020 jako osoba, która sprowadziła się na wieś już dawno temu, nie do końca zgodzę się na takie wrzucanie do jednego wora. To właśnie okoliczni "tubylcy" jeździli po budowach i kroili wiertarki, przedłużacze, maszyny, materiały, ba, nawet wycieli jednemu grzejniki szlifierką. Owszem, jak wieś liczyła 200 mieszkańców i każdy co niedziele widział się w kościele, to nawzajem mogli żyć tak jak opisujecie. Tak jakby "nasze" przybycie mogło wyzwolić w ludziach drugie "ja". Jak co drugi budował chatę na wsi dzięki hipotece na pół życia to wszystko miał obliczone i kraść nie potrzebował, za to był łatwym łupem. Jednak ciężko o tym debatować, złodzieje są i będą po prostu wszędzie.
@Anym4de Ciekawa była sytuacja niedaleko mnie. Była podobna, tylko pobudowano bloki. Mieli problem z notorycznymi włamaniami do piwnic. Okazało się, że to sąsiad z bloku obrabiał sąsiada z bloku. Także no, myśl jak chcesz...
Uczciwość ma wartość gospodarczą którą trudno zmierzyć ale łatwo zobaczyć. Im większy odsetek ludzi w danym kraju lub okolicy jest uczciwych tym mniej wysiłku trzeba by pilnować puszki z pieniędzmi i więcej rzeczy działa bez problemu kiedy w bardziej skorumpowanym społeczeństwie trzeba masy strażników i stróży, audytorów, inspektorów itd itp, ciągle sprawdzających co ukradziono, gdzie oszukano. Ci wszyscy ludzie nie tworzą wartości tylko próbują zapobiec stratom.
I nawet jak ktoś raz na 5 lat ukradnie cały stragan, to jest mała strata. Z drugiej strony wystarczy pomnożyć ilość godzin które nie zostały spędzone na staniu cały dzień przy straganie i czekanie na paru klientów przez cały dzień, przez pensję minimalną, żeby wiedzieć ile się zaoszczędziło.
Dziwi mnie to niezmiernie, że jeszcze nikt nie podjechał samochodem nie zawinął całości łącznie ze straganem.
@Korona2020 Kwestia czasu.
@Korona2020 Mentalność ludzi w wielu wsiach nie tylko na Opolszczyźnie pozwala na takie życie, w którym nie trzeba się pilnować na każdym kroku, że ktoś coś ukradnie bo jest okazja. Moja babcia przed wojną nie zamykała drzwi domu kiedy wychodziła na kilka godzin. Dom się zamykało kiedy się wyjeżdżało na dłużej, żeby znajomi łapiąc za klamkę zorientowali się, że gospodarza nie ma w pobliżu i szybko nie wróci. Podobnie w całym obejściu. Nikt nie podpierniczy narzędzi czy zwierząt hodowlanych.
To naprawdę fajne życie. I tak trochę tego smakujemy od 30 lat. Nie wszystkie knajpki czy sklepy chowają stoliki, krzesła, parasole. Tylko kretynom przychodzi do głowy zabrać lub zniszczyć.
@Korona2020 Jesteśmy zaskakującym narodem. Czasem tylko te skoki mogłyby być w lepszym kierunku, takim jak ten...
@Korona2020 Ja podejrzewam raczej, że stragan by zostawili jednak by go podpalili.
@koszmarek66 Swego czasu gdy w okolicy której mieszkam, też nikt nie zamykał domu, nawet jeśli szedł na pół dnia do lasu na grzyby. Ale gdy zaczęło się skądś sprowadzać pełno ludzi, to trzeba było ogrodzić, kupić psa do pilnowania i zamontować alarm.
@Korona2020 jako osoba, która sprowadziła się na wieś już dawno temu, nie do końca zgodzę się na takie wrzucanie do jednego wora. To właśnie okoliczni "tubylcy" jeździli po budowach i kroili wiertarki, przedłużacze, maszyny, materiały, ba, nawet wycieli jednemu grzejniki szlifierką. Owszem, jak wieś liczyła 200 mieszkańców i każdy co niedziele widział się w kościele, to nawzajem mogli żyć tak jak opisujecie. Tak jakby "nasze" przybycie mogło wyzwolić w ludziach drugie "ja". Jak co drugi budował chatę na wsi dzięki hipotece na pół życia to wszystko miał obliczone i kraść nie potrzebował, za to był łatwym łupem. Jednak ciężko o tym debatować, złodzieje są i będą po prostu wszędzie.
@Anym4de Ciekawa była sytuacja niedaleko mnie. Była podobna, tylko pobudowano bloki. Mieli problem z notorycznymi włamaniami do piwnic. Okazało się, że to sąsiad z bloku obrabiał sąsiada z bloku. Także no, myśl jak chcesz...
@Korona2020 no właśnie, ja od razu pomyślałem o domkach jednorodzinnych, a Ty o blokach. Wszystko wiąże się z ostatnim moim zdaniem.
Ciekawe jak dostanę paragon fiskalny po takich zakupach...
@carramia Nie całą sprzedaż trzeba ewidencjonować
W Polsce od dawna jest taki system. Przy kościołach są puszki dostępne często 24h do których można wrzucić datek, mając w zamian łaskawość w niebie.
A kasa fiskalna i paragony
@lokutus Nie są potrzebne. ;)
To chyba jakieś niedopatrzenie. Mateusz Vatowiecki rozwiąże to. Bezzwłocznie.
W Danii takie sklepiki prosperują przy prawie każdym gospodarstwie rolnym.
I kto twierdzi, że dzisiejsze czasy są beznadziejne? Parę dekad temu by kompletnie nie wypaliło.
Wielokrotnie widziałem na pomorzu takie punkty, ale nie były tak zbudowane. Prosta skrzynka, kilka produktów i słoik na kasę lub coś podobnego.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 października 2021 o 12:20
Uczciwość ma wartość gospodarczą którą trudno zmierzyć ale łatwo zobaczyć. Im większy odsetek ludzi w danym kraju lub okolicy jest uczciwych tym mniej wysiłku trzeba by pilnować puszki z pieniędzmi i więcej rzeczy działa bez problemu kiedy w bardziej skorumpowanym społeczeństwie trzeba masy strażników i stróży, audytorów, inspektorów itd itp, ciągle sprawdzających co ukradziono, gdzie oszukano. Ci wszyscy ludzie nie tworzą wartości tylko próbują zapobiec stratom.
I nawet jak ktoś raz na 5 lat ukradnie cały stragan, to jest mała strata. Z drugiej strony wystarczy pomnożyć ilość godzin które nie zostały spędzone na staniu cały dzień przy straganie i czekanie na paru klientów przez cały dzień, przez pensję minimalną, żeby wiedzieć ile się zaoszczędziło.
Często widzę takie miejsca, więc nie jest to nic wyjątkowego.
Widziałem takie sklepiki na Bornholmie (trochę mniejsze).
Z drugiej strony, znajomi z Białorusi dziwili się, że na skwerku w Polsce rosną kwiatki i nikt ich nie kradnie.
Polska leży między Danią a Białorusią, widać że poziom cywilizacyjny maleje wraz z przesuwaniem się na wschód.