Eee, tam, to dopiero co najwyżej że aktor jest dobry.
Gdy czarnemu charakterowi zaczynasz kibicować POMIMO sympatii do głównego dobrego bohatera - WTEDY aktor jest genialny...
Wcale nie. Dużo łatwiej jest zagrać czarny charakter niż 'bohatera pozytywnego'. To jest dla każdego aktora olbrzymie pole do popisu.
Czasami nawet małe dzieci wolałyby być tym kimś 'po ciemnej stronie mocy' (co jest trochę przerażające)...
@kawanalawe ale wiesz co jest najtrudniejsze?
Zagrać czarny charakter i skraść show. Bo z definicji czarny charakter będzie nielubiany. Więc jeśli grając czarny charakter wzbudzisz taką sympatię że przyćmisz głównego bohatera to jesteś geniuszem.
Przykład - ostatnia część szybkich i wściekłych.
Jason Momoa zagrał swoją postać genialnie. Co prawda scenariusz był dziurawy jak ser, a cała reszta aktorów dała z siebie mocne 30%, ale Jason Momoa zagrał świetnie. Był na tyle intrygujący i ciekawy w tym filmie, że autentycznie się mu kibicuje XD.
@rafik54321 To zależy jaki to film i jaki jest ten "czarny charakter". Bo jeśli to jest jakiś *upek z "Bez litości", któremu Denzel słusznie spuszcza lanie - to nikt takiego żałował nie będzie. Ale jeśli to "czarny charakter" jak np. Joker zagrany przez Joaquina Phoenixa - to już sytuacja wygląda inaczej. Do tego główna rola w Jokerze byłaby dla każdego aktora dużo atrakcyjniejsza niż w "Bez litości". W kinematografii "czarny charakter" już dawno przestał być nielubiany z definicji. To mit, który funkcjonuje już tylko w niektórych bajkach, albo w tzw. "odmóżdżaczach"...
@kawanalawe ale weź takie milczenie owiec. Nie dość że czarny charakter przeraża to jednak jakimś cudem ciągnie nas do tej postaci bardziej niż do głównego bohatera.
A to przecież wcale nie jest młody film.
Druga sprawa że większość dzisiejszego kina nie ma nawet krzty ambicji i filmy są "cięte z metra".
Eee, tam, to dopiero co najwyżej że aktor jest dobry.
Gdy czarnemu charakterowi zaczynasz kibicować POMIMO sympatii do głównego dobrego bohatera - WTEDY aktor jest genialny...
Bez przesady. Kibicowałem Vaderowi i Thanosowi.
Leonardowi chyba nie wyszło w takim razie... :P
Wcale nie. Dużo łatwiej jest zagrać czarny charakter niż 'bohatera pozytywnego'. To jest dla każdego aktora olbrzymie pole do popisu.
Czasami nawet małe dzieci wolałyby być tym kimś 'po ciemnej stronie mocy' (co jest trochę przerażające)...
@kawanalawe ale wiesz co jest najtrudniejsze?
Zagrać czarny charakter i skraść show. Bo z definicji czarny charakter będzie nielubiany. Więc jeśli grając czarny charakter wzbudzisz taką sympatię że przyćmisz głównego bohatera to jesteś geniuszem.
Przykład - ostatnia część szybkich i wściekłych.
Jason Momoa zagrał swoją postać genialnie. Co prawda scenariusz był dziurawy jak ser, a cała reszta aktorów dała z siebie mocne 30%, ale Jason Momoa zagrał świetnie. Był na tyle intrygujący i ciekawy w tym filmie, że autentycznie się mu kibicuje XD.
@rafik54321 To zależy jaki to film i jaki jest ten "czarny charakter". Bo jeśli to jest jakiś *upek z "Bez litości", któremu Denzel słusznie spuszcza lanie - to nikt takiego żałował nie będzie. Ale jeśli to "czarny charakter" jak np. Joker zagrany przez Joaquina Phoenixa - to już sytuacja wygląda inaczej. Do tego główna rola w Jokerze byłaby dla każdego aktora dużo atrakcyjniejsza niż w "Bez litości". W kinematografii "czarny charakter" już dawno przestał być nielubiany z definicji. To mit, który funkcjonuje już tylko w niektórych bajkach, albo w tzw. "odmóżdżaczach"...
@kawanalawe ale weź takie milczenie owiec. Nie dość że czarny charakter przeraża to jednak jakimś cudem ciągnie nas do tej postaci bardziej niż do głównego bohatera.
A to przecież wcale nie jest młody film.
Druga sprawa że większość dzisiejszego kina nie ma nawet krzty ambicji i filmy są "cięte z metra".