Nikomu nic się nie stanie jak raz w roku zostawi bombelka sąsiadce. Starsze dzieciaki to mogą i same zostać. Dodatkowe nakrycie to też nie jest tania sprawa. Wesele jest dla młodych, dla ludzi dla nich najważniejszych, nie dla najważniejszych ludzi ich gości i to młodych zdanie powinno być uszanowane przede wszystkim.
jeśli dla młodych dziecko to nie rodzina to przykre.... Ale jakoś mnie to nie dziwi biorąc pod uwagę jakie teraz dzieciaki są. kiedyś nieważne czy dziecko miało 3,5 czy 10at potrafiło się zająć sobą i dobrze się bawić. Teraz dzieciakom wiecznie się nudzi i przez to szukają zajęć nieraz niezbyt mądrych
Autorka zdaje się opisuje sytuację z ubiegłego wieku, zwaną wiejskim weselem, kiedy spokojnie można było wbijać "na wszystkie wesela, o których się [dziadek] dowiedział". Wtedy też dzieciaki na ogół zajmowały się same sobą i nikt się nimi nie przejmował.
Dzisiaj to nie do pomyślenia - po pierwsze, "talerzyk" w knajpie kosztuje od osoby, więc nikt bez zaproszenia się nie wbije. Po drugie, dzisiejsze dzieciaki są zupełnie inaczej wychowywane, nikt nie puszcza ich samopas, tylko cały czas pilnuje, skutkiem czego nauczyły się wymagać dla siebie uwagi.
@Czubbajka Wychowywane powiadasz? Problem z babeluniami w miejscach publicznych, nie tylko na weselach, zaczął się od braku wychowania i agresji rodziców w kierunku otoczenia.
ja miałam 7 lat jak byłam na pierwszym weselu, mojej cioci i wujka. dzieci siedziały na weselu mniej więcej do 22, potem rodzice zawieźli je do domu
Nikomu nic się nie stanie jak raz w roku zostawi bombelka sąsiadce. Starsze dzieciaki to mogą i same zostać. Dodatkowe nakrycie to też nie jest tania sprawa. Wesele jest dla młodych, dla ludzi dla nich najważniejszych, nie dla najważniejszych ludzi ich gości i to młodych zdanie powinno być uszanowane przede wszystkim.
jeśli dla młodych dziecko to nie rodzina to przykre.... Ale jakoś mnie to nie dziwi biorąc pod uwagę jakie teraz dzieciaki są. kiedyś nieważne czy dziecko miało 3,5 czy 10at potrafiło się zająć sobą i dobrze się bawić. Teraz dzieciakom wiecznie się nudzi i przez to szukają zajęć nieraz niezbyt mądrych
Autorka zdaje się opisuje sytuację z ubiegłego wieku, zwaną wiejskim weselem, kiedy spokojnie można było wbijać "na wszystkie wesela, o których się [dziadek] dowiedział". Wtedy też dzieciaki na ogół zajmowały się same sobą i nikt się nimi nie przejmował.
Dzisiaj to nie do pomyślenia - po pierwsze, "talerzyk" w knajpie kosztuje od osoby, więc nikt bez zaproszenia się nie wbije. Po drugie, dzisiejsze dzieciaki są zupełnie inaczej wychowywane, nikt nie puszcza ich samopas, tylko cały czas pilnuje, skutkiem czego nauczyły się wymagać dla siebie uwagi.
@Czubbajka Wychowywane powiadasz? Problem z babeluniami w miejscach publicznych, nie tylko na weselach, zaczął się od braku wychowania i agresji rodziców w kierunku otoczenia.