Tak, większość przechodziła terapię taśmą klejącą, bardzo dziwne.
W jednym przypadku na koloni skleiła się karta z paskiem odczytu i zepsułem automat. Rodzice nie byli dumni.
Na taśmie było miejsce gdzie zapisane było ile impulsów jest na karcie oraz w określonym miejscu (prostokoncie) zwykłą sinusoidę. Jeżeli w prostokoncie sinusoida była zapisana do połowy, to było połowe pojemności karty. Aparat co sygnał kasował magnetycznie fragment. Aby zregenerować kartę trzeba było nagrać sinusoidę na nowo (magnetofon nagrywający + komp). Mistrzowie zapisywali w miejscu pojemności karty 999 co powodowało, że aparat kiedy miał usunąć fragment sinusoidy wychodziło mu że fragment do kasacji ma 0mm. Nieskończona karta.
Owszem, był sposób. Trzeba było na magnetofonie szpulowym nagrać odpowiednio dobrany sygnał z oscyloskopu, po czym żyletką rozwarstwić zużytą kartę i wkleić w środku odcinek taśmy z nagraniem. W czasach mojej młodości, studenci politechniki produkowali i sprzedawali takie karty. Nie wiem jakie parametry miał sygnał, który nagrywali, ale z takiej karty nie odejmowało impulsów i można jej było używać bez końca. Oczywiście było to przestępstwo, ale nic mi nie wiadomo aby ktokolwiek z "producentów" wpadł i poszedł siedzieć
Pamiętam jak na kolonie (w sumie to obóz harcerski) w podstawówce nad morze rodzice wysłali. Nie było jeszcze komórek to takie karty dawali. A i tak nie wykorzystane wracały, tyle się działo. Rozewie 1997r.
Kradli czytniki z automatów i używali ich do nagrywania pasków na nowo. Nie wystarczyło dograć "impulsów", bo każda karta miała swój numer seryjny. Automaty go pamiętały i wykryłyby takie oszustwo widząc jeszcze raz tę samą kartę, więc cały kod na pasku wymagał wygenerowania od nowa.
Niektóre automaty wygniatały w pasku wgłębienia w miejscu skasowanych impulsów. Takich kart nie dało się zregenerować albo dało się to zrobić tylko częściowo (zniszczone miejsce byłoby nieczytelne), więc ich ceny na rynku wtórnym były dużo niższe.
Pamietam, że próbowaliśmy zapalniczką podgrzewać pasek magnetyczny, ale nie pamiętam czy działo ;D
tak udawało się , nie każdą i nie zawsze ale czasem nawet kilkukrotnie
@leszek010101 ale jak? Mi się nigdy nie udało.
@Tniusia1 już nie pamiętam czy to było woskowanie, naklejanie taśmy czy flamastry .... to było z 25 lat temu
Tak, większość przechodziła terapię taśmą klejącą, bardzo dziwne.
W jednym przypadku na koloni skleiła się karta z paskiem odczytu i zepsułem automat. Rodzice nie byli dumni.
Woskiem....
Nie wiem jak to robili, ale w akademikach można było kupić takie karty i działały.
Czizas jakie to byli piękne czasy ;-)
Szukanie automatu żeby zadzwonić, często w zasadzie tylko do rodziców - przecież wszyscy inni byli na dworze :-D
@Prywaciarz gdzie byli? Na polu byli, na polu.
@Kilijako tak w Krakowie wtedy się zapierdzielało na polu .... inni bawili się na dworze, dlatego mieli lepsze dzieciństwo
Na taśmie było miejsce gdzie zapisane było ile impulsów jest na karcie oraz w określonym miejscu (prostokoncie) zwykłą sinusoidę. Jeżeli w prostokoncie sinusoida była zapisana do połowy, to było połowe pojemności karty. Aparat co sygnał kasował magnetycznie fragment. Aby zregenerować kartę trzeba było nagrać sinusoidę na nowo (magnetofon nagrywający + komp). Mistrzowie zapisywali w miejscu pojemności karty 999 co powodowało, że aparat kiedy miał usunąć fragment sinusoidy wychodziło mu że fragment do kasacji ma 0mm. Nieskończona karta.
@Wolfshade80, hehe, Limes Inferior.
@Wolfshade80 teraz trzeba wytłumaczyć młodzieży co to sinusoida
Owszem, był sposób. Trzeba było na magnetofonie szpulowym nagrać odpowiednio dobrany sygnał z oscyloskopu, po czym żyletką rozwarstwić zużytą kartę i wkleić w środku odcinek taśmy z nagraniem. W czasach mojej młodości, studenci politechniki produkowali i sprzedawali takie karty. Nie wiem jakie parametry miał sygnał, który nagrywali, ale z takiej karty nie odejmowało impulsów i można jej było używać bez końca. Oczywiście było to przestępstwo, ale nic mi nie wiadomo aby ktokolwiek z "producentów" wpadł i poszedł siedzieć
Na polu to było chłopstwo. Wszyscy inni byli na dworze bo to magnateria była.
Pamiętam jak na kolonie (w sumie to obóz harcerski) w podstawówce nad morze rodzice wysłali. Nie było jeszcze komórek to takie karty dawali. A i tak nie wykorzystane wracały, tyle się działo. Rozewie 1997r.
Kradli czytniki z automatów i używali ich do nagrywania pasków na nowo. Nie wystarczyło dograć "impulsów", bo każda karta miała swój numer seryjny. Automaty go pamiętały i wykryłyby takie oszustwo widząc jeszcze raz tę samą kartę, więc cały kod na pasku wymagał wygenerowania od nowa.
Niektóre automaty wygniatały w pasku wgłębienia w miejscu skasowanych impulsów. Takich kart nie dało się zregenerować albo dało się to zrobić tylko częściowo (zniszczone miejsce byłoby nieczytelne), więc ich ceny na rynku wtórnym były dużo niższe.
Trochę szczegółów: https://mirror.1tbps.org/phreaking.eu.org/strona6346.html?nr=18