@rz_in_tfi U mnie nawet nauczyciele zalecali pisanie takich ściąg, najlepiej odręcznie. Jest mało miejsca więc zapisujesz najważniejsze informacje które łatwo wchodzą do glowy
U mnie nawet nauczyciel wprost powiedział:"jeżeli złapie was na ściąganiu i pokażecie mi 3 identyczne ściągi- nie wstawię jedynki, ale ściągi oddajecie".
Jak napiszesz tzn, ze cos tam przeczytales, pozniej dobrze by bylo zapamietac jaka informacja gdzie jest na sciadze wiec pare razy trzeba ja cala powtorzyc. Sciaga to streszczenie najwazniejszych informacji.
Miałem kiedyś nauczycielkę, która potrafiła za ściągę dać piątkę (szóstek wtedy nie było). Zadawała kilka pytań, na które trzeba było odpowiedzieć i można było właśnie posługiwać się tą ściągą. Poza tym punktowała sposób zorganizowania materiału na ściądze. Uważała (absolutnie słusznie), że sam wysiłek włożony w analizę materiału, w ocenę co jest wążne a co ważniejsze itd - musi owocować pozostaniem w głowie sporej dawki wiedzy. I tak dokładnie było.
Miałem również nauczyciela, u którego ściągi w ogóle nie były potrzebne bo u niego nie było żadnych ograniczeń na materiały, które można było ze sobą mieć na klasówce. Jak ktoś miał siły to mógł przynieść Wielką Encyklopedię Powszechną. Jedyne co było surowo zabronione i tępione to porozumiewanie się między uczniami. Tyle, żę pytania były takie, że naprawdę trzeba było coś umieć i rozumieć.
Niestety tacy nauczyciele są w mniejszości bo taka jest natura wszechrzeczy. Zdecydowanie łatwiej jest dać test, potem przyłożyć szablon, policzyć trafienia i już. I wyniki będą lepsze, i statystyka będzie lepsza.
Szkoda.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
8 maja 2024 o 17:27
@jeszczeNieZajety Byli tacy nauczyciele, którzy jeśli złapali ucznia z własnoręcznie napisaną ściągą tylko ją zabierali. Jeśli ściąga była wydrukowana albo np, z poprzedniego roku to był wylot i pała.
Miałem też taką nauczycielkę, która tak dobierała materiał i czas, żeby można było zdążyć pisząc i rysując z pamięci. Kto miał ściągę nie był w stanie zdążyć. A oceniała surowo.
Jako były nauczyciel, mający też kiedyś żonę nauczycielkę potwierdzam, że to, że się uczniowi/studentowi wydaje, że nie widać kiedy ściąga to rzeczywiście mu się wydaje :) W większości przypadków nauczyciel po prostu nie interweniuje. Rozważa czy w danym przypadku interweniować czy nie. Bardziej niż ściągi nauczyciela rusza komunikacja między piszącymi ale i tu nie zawsze się interweniuje. Czasami nauczyciel tylko wstaje i pomału przechadza po sali. Osobiście ponieważ pamiętałem jak to jest być po drugiej stronie :) kiedy wstawałem to specjalnie szurałem krzesłem. Raz nawet powiedziałem pod nosem "Muszę iść umyć ręce i wracam za minutę".
@koszmarek66 Ja w liceum miałam nauczyciela od fizyki, który za ściągę na pierwszej karkówce wystawił komuś pale na koniec roku i ta osoba nie zdała. Dlatego jedna z moich koleżanek, która nie potrafiła rozwiązywać zadań uczyła się na pamięć wszystkiego. Na kartkówkach dostawała pały, a potem przy odpowiedzi recytowała każde słowo, nawet nie na temat i "się poprawiała". Ja na przerwie przed lekcja robiłam ściągę z wzorów i jednostek, ale z niej nie korzystałam. Jestem wzrokowcem, wiec w trakcie przepisywania, uczyłam się. Z kartkówek typu 5 min - 5 zadań miałam bardzo dobre oceny. Takich osób ten facet nigdy nie brał do odpowiedzi, bo na 30 osób w klasie 3-4 zaliczały kartkówki a reszta całym rokiem się poprawiała. Gdyby mnie zapytał jakiejkolwiek definicji leżałabym i kwiczała.
Niestety dużo zależy od nauczyciela i jego predyspozycji do przekazywania wiedzy. Ja miałam super nauczycielkę matematyki w podstawówce i na tym jechałam w liceum w przedmiotach ścisłych. Odnosiłam wrażenie, ze tam nikt nic nie tłumaczył albo robił to nieudolnie. Głównym zajęciem nauczycieli było 'usadzić" ucznia i ewentualnie łaskawie go poprawić. Głównym zadaniem uczniów przechytrzyć system i znaleźć sposób na nauczyciela.
@mikv Zgadzam się system doskonały nie jest. Ale jaki by nie był zawsze będą porządni nauczyciele i przyzwoici uczniowie oraz ci drudzy :) Skorzystać można tylko jeśli się jest przyzwoitym uczniem i trafia na porządnych nauczycieli. Miałem to szczęście, że w szkołach trafiałem na 1/3 dobrych nauczycieli - z wiedzą i pasją. Na studiach już niestety odsetek spadł w mojej ocenie do 10% i to na studiach inżynierskich gdzie wiedza praktyczna jest absolutnie potrzebna.
Po wielu latach miałem szczęście sam wykładać na uczelni, która zatrudniała nauczycieli głównie doświadczonych w tym co wykładają i uważam, że tylko taki system nauczania ma sens. Ja i moi koledzy nie wciskaliśmy studentom teoretycznego kitu, Każdy z nas zjadł zęby w rzeczywistym świecie na tym czego później uczył.
Jeżeli ściąga pomaga w zdaniu egzaminu/klasówki/kartkówki, to znaczy że program nauczania jest bez sensu, bo suche fakty i wzory można bez problemu znaleźć, a tym czego przydałoby się w szkole nauczyć jest umiejętność myślenia, kojarzenia faktów i rozwiązywania problemów.
Bardzo mi się podobały moje studia na politechnice - na każdy egzamin można było przynieść dowolną ilość materiałów na papierze (zero urządzeń elektronicznych!). Na nic one się nie zdawały jeżeli student nie potrafił ruszyć głową. Niektóre egzaminy były NAPRAWDĘ trudne i ci którzy je zdali byli faktycznie nieźli. Reszta, licząca na to że jakoś przejdą wykuwając na blachę schematy, wyleciała ze studiów bardzo szybko.
@mooz Taka mała dygresja. Na studiach na niektórych przedmiotach mogliśmy korzystać ze ściąg, notatek. Wyjaśnienie było proste, w prawdziwym życiu nikt nie oczekuje, że będziesz wszystko pamiętać, tylko, że będziesz w stanie się szybko dowiedzieć.
@VaniaVirgo
I tu jest problem - wzrokowcy pamiętają na której stronie była dana informacja, jak wyglądał układ tej strony, ale niestety często nie pamiętają samej informacji.
Przynajmniej ja tak zawsze miałem - co prawda nie robiłem ściąg, ale często mi się zdarzało iż pamiętałem dokładnie na której stronie w książce, obok jakiego obrazka, w którym akapicie znajdowała się dana informacja, miałem przed oczami wiernie odtworzony układ strony, ale samej informacji już nie pamiętałem...
ściągi pomagały. doprowadziłem je do perfekcji. mam grube palce. zmierzyłem wymiar palca serdecznego prawej dłoni. dwie części z trzech i taki był wymiar ściągi. zaginała się, więc była podklejona sprężystym plastikiem. przy zgięciu palca ładnie sprężynowała. mogłem rozkładać palce, machać długopisem a dłoni była ściąga. strony przewracałem kciukiem. nawet na ustnej maturze z polskiego dałem radę, bo był czas przy stoliku, żeby się przygotować a zły temat trafiłem. miałem spis treści, w którym miejscu jest jaka ściąga. nigdy mnie nie złapali
i dokładnie tak było
Właśnie w tym jest sens. W czasie robienia takiej ściągi uczysz się.
@rz_in_tfi Dokładnie. Ja mało kiedy z nich korzystałem a robiłem zawsze.
@rz_in_tfi U mnie nawet nauczyciele zalecali pisanie takich ściąg, najlepiej odręcznie. Jest mało miejsca więc zapisujesz najważniejsze informacje które łatwo wchodzą do glowy
U mnie nawet nauczyciel wprost powiedział:"jeżeli złapie was na ściąganiu i pokażecie mi 3 identyczne ściągi- nie wstawię jedynki, ale ściągi oddajecie".
Bo to właśnie taki miało sens, robiąc tę ściągę powtarzałeś i utrwalałeś materiał a dodatkowo miałeś jeszcze "koło zapasowe" na sprawdzian.
Jak napiszesz tzn, ze cos tam przeczytales, pozniej dobrze by bylo zapamietac jaka informacja gdzie jest na sciadze wiec pare razy trzeba ja cala powtorzyc. Sciaga to streszczenie najwazniejszych informacji.
no nie wiem czy byś spamiętał np wzory z chemii , fizyki czy z matmy (na maturze kiedyś były dostępne nie wiem jak teraz)
Miałem kiedyś nauczycielkę, która potrafiła za ściągę dać piątkę (szóstek wtedy nie było). Zadawała kilka pytań, na które trzeba było odpowiedzieć i można było właśnie posługiwać się tą ściągą. Poza tym punktowała sposób zorganizowania materiału na ściądze. Uważała (absolutnie słusznie), że sam wysiłek włożony w analizę materiału, w ocenę co jest wążne a co ważniejsze itd - musi owocować pozostaniem w głowie sporej dawki wiedzy. I tak dokładnie było.
Miałem również nauczyciela, u którego ściągi w ogóle nie były potrzebne bo u niego nie było żadnych ograniczeń na materiały, które można było ze sobą mieć na klasówce. Jak ktoś miał siły to mógł przynieść Wielką Encyklopedię Powszechną. Jedyne co było surowo zabronione i tępione to porozumiewanie się między uczniami. Tyle, żę pytania były takie, że naprawdę trzeba było coś umieć i rozumieć.
Niestety tacy nauczyciele są w mniejszości bo taka jest natura wszechrzeczy. Zdecydowanie łatwiej jest dać test, potem przyłożyć szablon, policzyć trafienia i już. I wyniki będą lepsze, i statystyka będzie lepsza.
Szkoda.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2024 o 17:27
@jeszczeNieZajety Byli tacy nauczyciele, którzy jeśli złapali ucznia z własnoręcznie napisaną ściągą tylko ją zabierali. Jeśli ściąga była wydrukowana albo np, z poprzedniego roku to był wylot i pała.
Miałem też taką nauczycielkę, która tak dobierała materiał i czas, żeby można było zdążyć pisząc i rysując z pamięci. Kto miał ściągę nie był w stanie zdążyć. A oceniała surowo.
Jako były nauczyciel, mający też kiedyś żonę nauczycielkę potwierdzam, że to, że się uczniowi/studentowi wydaje, że nie widać kiedy ściąga to rzeczywiście mu się wydaje :) W większości przypadków nauczyciel po prostu nie interweniuje. Rozważa czy w danym przypadku interweniować czy nie. Bardziej niż ściągi nauczyciela rusza komunikacja między piszącymi ale i tu nie zawsze się interweniuje. Czasami nauczyciel tylko wstaje i pomału przechadza po sali. Osobiście ponieważ pamiętałem jak to jest być po drugiej stronie :) kiedy wstawałem to specjalnie szurałem krzesłem. Raz nawet powiedziałem pod nosem "Muszę iść umyć ręce i wracam za minutę".
@koszmarek66 Ja w liceum miałam nauczyciela od fizyki, który za ściągę na pierwszej karkówce wystawił komuś pale na koniec roku i ta osoba nie zdała. Dlatego jedna z moich koleżanek, która nie potrafiła rozwiązywać zadań uczyła się na pamięć wszystkiego. Na kartkówkach dostawała pały, a potem przy odpowiedzi recytowała każde słowo, nawet nie na temat i "się poprawiała". Ja na przerwie przed lekcja robiłam ściągę z wzorów i jednostek, ale z niej nie korzystałam. Jestem wzrokowcem, wiec w trakcie przepisywania, uczyłam się. Z kartkówek typu 5 min - 5 zadań miałam bardzo dobre oceny. Takich osób ten facet nigdy nie brał do odpowiedzi, bo na 30 osób w klasie 3-4 zaliczały kartkówki a reszta całym rokiem się poprawiała. Gdyby mnie zapytał jakiejkolwiek definicji leżałabym i kwiczała.
Niestety dużo zależy od nauczyciela i jego predyspozycji do przekazywania wiedzy. Ja miałam super nauczycielkę matematyki w podstawówce i na tym jechałam w liceum w przedmiotach ścisłych. Odnosiłam wrażenie, ze tam nikt nic nie tłumaczył albo robił to nieudolnie. Głównym zajęciem nauczycieli było 'usadzić" ucznia i ewentualnie łaskawie go poprawić. Głównym zadaniem uczniów przechytrzyć system i znaleźć sposób na nauczyciela.
@mikv Zgadzam się system doskonały nie jest. Ale jaki by nie był zawsze będą porządni nauczyciele i przyzwoici uczniowie oraz ci drudzy :) Skorzystać można tylko jeśli się jest przyzwoitym uczniem i trafia na porządnych nauczycieli. Miałem to szczęście, że w szkołach trafiałem na 1/3 dobrych nauczycieli - z wiedzą i pasją. Na studiach już niestety odsetek spadł w mojej ocenie do 10% i to na studiach inżynierskich gdzie wiedza praktyczna jest absolutnie potrzebna.
Po wielu latach miałem szczęście sam wykładać na uczelni, która zatrudniała nauczycieli głównie doświadczonych w tym co wykładają i uważam, że tylko taki system nauczania ma sens. Ja i moi koledzy nie wciskaliśmy studentom teoretycznego kitu, Każdy z nas zjadł zęby w rzeczywistym świecie na tym czego później uczył.
No przecież o to właśnie chodziło :D
Dlatego nigdy nie robiłem ściąg - zawsze oblewałem egzaminy na studiach :) Pierwszy termin jest dla kujonów :)
Jeżeli ściąga pomaga w zdaniu egzaminu/klasówki/kartkówki, to znaczy że program nauczania jest bez sensu, bo suche fakty i wzory można bez problemu znaleźć, a tym czego przydałoby się w szkole nauczyć jest umiejętność myślenia, kojarzenia faktów i rozwiązywania problemów.
Bardzo mi się podobały moje studia na politechnice - na każdy egzamin można było przynieść dowolną ilość materiałów na papierze (zero urządzeń elektronicznych!). Na nic one się nie zdawały jeżeli student nie potrafił ruszyć głową. Niektóre egzaminy były NAPRAWDĘ trudne i ci którzy je zdali byli faktycznie nieźli. Reszta, licząca na to że jakoś przejdą wykuwając na blachę schematy, wyleciała ze studiów bardzo szybko.
@mooz Taka mała dygresja. Na studiach na niektórych przedmiotach mogliśmy korzystać ze ściąg, notatek. Wyjaśnienie było proste, w prawdziwym życiu nikt nie oczekuje, że będziesz wszystko pamiętać, tylko, że będziesz w stanie się szybko dowiedzieć.
Kinestetycy i wzrokowcy tak sie właśnie uczą. Potem doskonale pamiętają z której strony co napisali i co było potem.
@VaniaVirgo
I tu jest problem - wzrokowcy pamiętają na której stronie była dana informacja, jak wyglądał układ tej strony, ale niestety często nie pamiętają samej informacji.
Przynajmniej ja tak zawsze miałem - co prawda nie robiłem ściąg, ale często mi się zdarzało iż pamiętałem dokładnie na której stronie w książce, obok jakiego obrazka, w którym akapicie znajdowała się dana informacja, miałem przed oczami wiernie odtworzony układ strony, ale samej informacji już nie pamiętałem...
Robienie takich ściąg jak najbardziej ma sens, bo pozwala usystematyzować wiedzę i ułatwia jej zapamiętywanie.
Sztuczna inteligencja przejmuje świat, a boty na demotach nadal głupie.
Mi tam robienie ściąg w zasadzi niczego nie utrwalało.
ściągi pomagały. doprowadziłem je do perfekcji. mam grube palce. zmierzyłem wymiar palca serdecznego prawej dłoni. dwie części z trzech i taki był wymiar ściągi. zaginała się, więc była podklejona sprężystym plastikiem. przy zgięciu palca ładnie sprężynowała. mogłem rozkładać palce, machać długopisem a dłoni była ściąga. strony przewracałem kciukiem. nawet na ustnej maturze z polskiego dałem radę, bo był czas przy stoliku, żeby się przygotować a zły temat trafiłem. miałem spis treści, w którym miejscu jest jaka ściąga. nigdy mnie nie złapali