bzdura, Picasso był nędzarzem przed I wojną światową, kiedy faktycznie należał do bohemy z okolic Montmartru i pomieszkiwał m. in. w Bateau-lavoir. Od lat dwudziestych zaczął zyskiwać uznanie i popularność, a w związku z tym również i pieniądze. Naturalnie, po jego śmierci wartość jego dzieł nadal systematycznie rosła, ale twierdzenie, że przez całe życie był nędzarzem nie ma nic wspólnego z faktami
Takiego wała. Picasso to nie van Gogh. Malował i sprzedwał za życia na potęgę, kasą po trzydziestce mógł się praktycznie nie przejmować, stać go było, żeby kupować obrazy innych artystów.
Btw, podoba mi się taka selektywność w doborze dzieł Picassa. Wrzuca się jego twórczość z okresu kubizmu i zarzuca, że tylko jakieś dziwadła malował.
Jak już chcecie się do 'bohomazów sprzedawanych za miliony' przyczepić, to przynajmniej dajcie coś Pollocka. Jego Numer piąty poszedł za 140 milionów dolarów, a wygląda jak efekt rozchlapywania farby na płótnie przypadkowymi ruchami pędzla.
A w życiu codziennym jest inaczej? Płaci się głównie za metkę. W prawdzie dużo mniejsze kwoty, ale i tak główną wartość ma metka, ewentualnie logo. Wiadomo jakość jest zwykle lepsza niż "rzeczy z targu", ale nie zawsze i nie aż tak wiele lepsza:)
a jednak ktoś, kto się na tym zna daje za to 100 milionów. To może ma to jakąś swoją wartość? tak samo jak niektórzy dająpo 2 000 za konto za WoWie. To, że tego nie doceniasz, nie znaczy, że nie ma wartości
Co to robi na głównej? Do autora demota, Picasso całe życie był nędzarzem, jego malunki nabrały wartości dopiero po tym jak zmarł.
racja. tru.
bzdura, Picasso był nędzarzem przed I wojną światową, kiedy faktycznie należał do bohemy z okolic Montmartru i pomieszkiwał m. in. w Bateau-lavoir. Od lat dwudziestych zaczął zyskiwać uznanie i popularność, a w związku z tym również i pieniądze. Naturalnie, po jego śmierci wartość jego dzieł nadal systematycznie rosła, ale twierdzenie, że przez całe życie był nędzarzem nie ma nic wspólnego z faktami
Takiego wała. Picasso to nie van Gogh. Malował i sprzedwał za życia na potęgę, kasą po trzydziestce mógł się praktycznie nie przejmować, stać go było, żeby kupować obrazy innych artystów.
Btw, podoba mi się taka selektywność w doborze dzieł Picassa. Wrzuca się jego twórczość z okresu kubizmu i zarzuca, że tylko jakieś dziwadła malował.
Jak już chcecie się do 'bohomazów sprzedawanych za miliony' przyczepić, to przynajmniej dajcie coś Pollocka. Jego Numer piąty poszedł za 140 milionów dolarów, a wygląda jak efekt rozchlapywania farby na płótnie przypadkowymi ruchami pędzla.
Właśnie dlatego uważam za kompletny idiotyzm to, że w przypadku niektórych dzieł płaci się wyłącznie za nazwisko autora na nich.
A w życiu codziennym jest inaczej? Płaci się głównie za metkę. W prawdzie dużo mniejsze kwoty, ale i tak główną wartość ma metka, ewentualnie logo. Wiadomo jakość jest zwykle lepsza niż "rzeczy z targu", ale nie zawsze i nie aż tak wiele lepsza:)
Idiotyzm aby za takie coś tyle płacić... Większą przyjemność sprawiło by mi danie na domy dziecka 100mln niż takie bohomazy na ścianie.
a jednak ktoś, kto się na tym zna daje za to 100 milionów. To może ma to jakąś swoją wartość? tak samo jak niektórzy dająpo 2 000 za konto za WoWie. To, że tego nie doceniasz, nie znaczy, że nie ma wartości