1. Studia powinny być tylko dla pasjonatów i ludzi zdolnych którzy potem na uczelniach zostaną i coś wniosą dla danej dziedziny, a nie 5 lat obijania się chlania alkoholu itd a potem za granice za pracą i dalej chlanie...
2. Szkoła uczy wielu niepotrzebnych rzeczy i to często w taki sposób jak sobie nauczyciel chce i sobie to widzi- co wynika z jego egoizmu i narcyzmu. Nie ma wtedy miejsca na osobowość ucznia jest bezmyślne wkuwanie żeby zrobić coś tak jak nauczyciel chce.
3. Szkoła to wymysł ostatnich wieków. Dawniej szkoły nie było i jakoś ludzie żyli. Jesteśmy pokoleniem wychowanym przez szkołe i nie wyobrażamy sobie innego scenariusza, a to jest własnie tylko problem naszej małej wyobraźni.
4. Szkoły powinny zostać ale w innym charakterze. W szkołach dzieci przesiadują długo i nie oszukujmy się patrzą w zegarek. Szkoła powinna rozwijać pasje i mieć na celu doskonalenie osobowości ucznia a nie zaliczanie programu.
5. Mamy dziś internet dzieci często wiedzą więcej od nauczyciela. Są fora tematycznie można zadać pytanie i porozmawiać na dany temat. Jeśli się zredukuje program nauczania o kilkadziesiąt niepotrzebnych tematów to nikt na tym nie straci. I tak mało kto z nas pamięta np na czym polega cykl Krebbsa czy rodzaje zdań w języku polskim.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
13 grudnia 2012 o 17:08
Do Ashardon: No właśnie w tym jest problem, iż matołem być nie może, ponieważ jest to sprzeczne z prawem (obowiązkowa nauka do 18 roku życia). W pewnym stopniu DexM ma rację. Nie powinno być obowiązku posyłania dzieci do szkoły, lecz obowiązek kształcenia dzieci (czyli powinien rodzic decydować czy jego dziecko ma uczęszczać do szkoły, czy też będzie nauczane w domu lub posyłane do wynajętych korepetytorów). W końcu każde dziecko jest inne.
Już widzę, jak patologia, której w Polsce nie brakuje, posyła dzieci do prywatnych szkół, korepetytorów albo ch*j wie jakich klasztorów... 10-15 letnie zaraza włóczyłaby się po ulicach, nie potrafiąc zdania sklecić w swoim ojczystym języku.
nie chodziło mi o to aby wszyscy posyłali dzieci do prywatnych szkół. Miałem na myśli to, że rodzice powinni mieć wybór, czy chcą posłać dziecko do szkoły (prywatnej lub publicznej) czy też woleliby aby kształciło się indywidualne w domu lub u korepetytorów (tak jak np w USA czy Australii). Nie chodziło mi też o to czy nauka powinna być obowiązkowa czy też nie, bo tak jak wspomniałeś, "patologia" mogłaby zrezygnować z nauki w wczesnym wieku.
Kształci się i fachowców i magistrów. Skoro większość robi studia dla papierka, a nie dla nabycia wiedzy, umiejętności i fachu to sami sobie są winni. Po większości kierunków można być jedynie dyplomowanym bezrobotnym. Trzeba pomyśleć przed podjęciem studiów, a nie dopiero po fakcie obudzić się z nic nie znaczącym papierkiem.
Po pierwsze- podstawówka dla wszystkich, za to dłużej, po niej liceum dla tych, którzy chcą się uczyć (obecnie nikt się nic nie nauczy, bo trzeba dostosować poziom do tych, którzy i tak to olewają, więc ci, którzy uczyć się chcą, nie mają zbytnio skąd). Po drugie- licea bezpłatne, ale nie państwowe, żeby rząd nie ingerował w program. Po trzecie- program całkowicie inny, bo to, co się dzieje, mija się z jakimkolwiek celem nauki. Na cholerę komuś wykuć miliony dat na historię, skoro i tak później większość zapomni? Albo setki bzdurnych faktów? Historia uczy (a przynajmniej powinna uczyć) analizowania wpływu jednych wydarzeń na drugie, żeby można było zapobiegać podobnym problemom w przyszłości. Na co komu znać dokładną datę rewolucji francuskiej, skoro się nie potrafi dostrzec jej wpływu na dalszą historię Europy, kształtowanie państw narodowych i problemów z tym związanych? Tego tematu nawet się nie porusza! A takie rzeczy właśnie wyjaśniają, czemu jest tak, a nie inaczej. Uczniowie wychodzą ze szkoły w przekonaniu, że życie jest zero-jedynkowe, wszystko można określić, odpowiedzieć "tak" lub "nie", wszystko ma definicję i jedną prawidłową odpowiedź. A tu nagle są zmuszeni dokonywać wyborów, a życie okazuje się nie być czarno-białe. Poza tym- wściekają się wszyscy na 13-latka, któremu się nie chce uczyć fizyki, a jak niby ma mu się chcieć, skoro jedyne, co dostaje, to teoretyczne wzory do wykucia i przekształcenia? Wystarczyłoby na początku danego zagadnienia pokazać, do czego służy, parę ciekawostek, nawet takich, jakie się pojawiają na demotach i już byłaby motywacja do nauczenia się podstaw, bo dzieciak miałby nadzieję "pobawić się" tym później samemu. Zamiast tego godzinę gapi się w ścianę, czekając, aż lekcja się skończy, a w międzyczasie w jego głowie ostatnie szare komórki powoli zdychają.
1
8! z Twoim to dziewiąty...
1. Studia powinny być tylko dla pasjonatów i ludzi zdolnych którzy potem na uczelniach zostaną i coś wniosą dla danej dziedziny, a nie 5 lat obijania się chlania alkoholu itd a potem za granice za pracą i dalej chlanie...
2. Szkoła uczy wielu niepotrzebnych rzeczy i to często w taki sposób jak sobie nauczyciel chce i sobie to widzi- co wynika z jego egoizmu i narcyzmu. Nie ma wtedy miejsca na osobowość ucznia jest bezmyślne wkuwanie żeby zrobić coś tak jak nauczyciel chce.
3. Szkoła to wymysł ostatnich wieków. Dawniej szkoły nie było i jakoś ludzie żyli. Jesteśmy pokoleniem wychowanym przez szkołe i nie wyobrażamy sobie innego scenariusza, a to jest własnie tylko problem naszej małej wyobraźni.
4. Szkoły powinny zostać ale w innym charakterze. W szkołach dzieci przesiadują długo i nie oszukujmy się patrzą w zegarek. Szkoła powinna rozwijać pasje i mieć na celu doskonalenie osobowości ucznia a nie zaliczanie programu.
5. Mamy dziś internet dzieci często wiedzą więcej od nauczyciela. Są fora tematycznie można zadać pytanie i porozmawiać na dany temat. Jeśli się zredukuje program nauczania o kilkadziesiąt niepotrzebnych tematów to nikt na tym nie straci. I tak mało kto z nas pamięta np na czym polega cykl Krebbsa czy rodzaje zdań w języku polskim.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 grudnia 2012 o 17:08
Jeżeli chcesz być matołem, to bądź. Kto Ci broni?
Do Ashardon: No właśnie w tym jest problem, iż matołem być nie może, ponieważ jest to sprzeczne z prawem (obowiązkowa nauka do 18 roku życia). W pewnym stopniu DexM ma rację. Nie powinno być obowiązku posyłania dzieci do szkoły, lecz obowiązek kształcenia dzieci (czyli powinien rodzic decydować czy jego dziecko ma uczęszczać do szkoły, czy też będzie nauczane w domu lub posyłane do wynajętych korepetytorów). W końcu każde dziecko jest inne.
Już widzę, jak patologia, której w Polsce nie brakuje, posyła dzieci do prywatnych szkół, korepetytorów albo ch*j wie jakich klasztorów... 10-15 letnie zaraza włóczyłaby się po ulicach, nie potrafiąc zdania sklecić w swoim ojczystym języku.
nie chodziło mi o to aby wszyscy posyłali dzieci do prywatnych szkół. Miałem na myśli to, że rodzice powinni mieć wybór, czy chcą posłać dziecko do szkoły (prywatnej lub publicznej) czy też woleliby aby kształciło się indywidualne w domu lub u korepetytorów (tak jak np w USA czy Australii). Nie chodziło mi też o to czy nauka powinna być obowiązkowa czy też nie, bo tak jak wspomniałeś, "patologia" mogłaby zrezygnować z nauki w wczesnym wieku.
Niestety dozylismy czasow kiedy zdanie "Studia? Na co komu studia" i to ze powinno sie ksztalcic fachowcow a nie magistrow nabiera sensu.
Kształci się i fachowców i magistrów. Skoro większość robi studia dla papierka, a nie dla nabycia wiedzy, umiejętności i fachu to sami sobie są winni. Po większości kierunków można być jedynie dyplomowanym bezrobotnym. Trzeba pomyśleć przed podjęciem studiów, a nie dopiero po fakcie obudzić się z nic nie znaczącym papierkiem.
Litośći! Toż to skecz Manna i Materny z "Za chwilę dalszy ciąg programu" sprzed... 20 lat !!!
Ale wciąż aktualny. Po dzisiejszych gimbusach, można łatwo ocenić, że wielu jest takich rodziców, którym mądrości i odpowiedzialności jednak zabrakło.
Własnie o to chodzi, że ZCDCP jest ponadczasowe.
Po pierwsze- podstawówka dla wszystkich, za to dłużej, po niej liceum dla tych, którzy chcą się uczyć (obecnie nikt się nic nie nauczy, bo trzeba dostosować poziom do tych, którzy i tak to olewają, więc ci, którzy uczyć się chcą, nie mają zbytnio skąd). Po drugie- licea bezpłatne, ale nie państwowe, żeby rząd nie ingerował w program. Po trzecie- program całkowicie inny, bo to, co się dzieje, mija się z jakimkolwiek celem nauki. Na cholerę komuś wykuć miliony dat na historię, skoro i tak później większość zapomni? Albo setki bzdurnych faktów? Historia uczy (a przynajmniej powinna uczyć) analizowania wpływu jednych wydarzeń na drugie, żeby można było zapobiegać podobnym problemom w przyszłości. Na co komu znać dokładną datę rewolucji francuskiej, skoro się nie potrafi dostrzec jej wpływu na dalszą historię Europy, kształtowanie państw narodowych i problemów z tym związanych? Tego tematu nawet się nie porusza! A takie rzeczy właśnie wyjaśniają, czemu jest tak, a nie inaczej. Uczniowie wychodzą ze szkoły w przekonaniu, że życie jest zero-jedynkowe, wszystko można określić, odpowiedzieć "tak" lub "nie", wszystko ma definicję i jedną prawidłową odpowiedź. A tu nagle są zmuszeni dokonywać wyborów, a życie okazuje się nie być czarno-białe. Poza tym- wściekają się wszyscy na 13-latka, któremu się nie chce uczyć fizyki, a jak niby ma mu się chcieć, skoro jedyne, co dostaje, to teoretyczne wzory do wykucia i przekształcenia? Wystarczyłoby na początku danego zagadnienia pokazać, do czego służy, parę ciekawostek, nawet takich, jakie się pojawiają na demotach i już byłaby motywacja do nauczenia się podstaw, bo dzieciak miałby nadzieję "pobawić się" tym później samemu. Zamiast tego godzinę gapi się w ścianę, czekając, aż lekcja się skończy, a w międzyczasie w jego głowie ostatnie szare komórki powoli zdychają.