Kiedyś moi koledzy założyli się, że lokalny pan alkoholik nie wypiję 0.5 na jednym łyku. Już był wcięty, ale co to dla nie go. Wypił i miał flaszkę za free. Jak się okazało na drugi dzień, facet nie żyje. Kolegów ruszyło sumienie. Jak się potem okazało, pojechał facet na miasto, tam wypił jeszcze jedno 0.5, wrócił do domu. Wypił jeszcze trochę i wykitował w domu. Po części chłopaki przyczynili się do śmierci. Ale jak ktoś daje przez 20 lat w palnik to kiedyś organizm nie wytrzyma i umrze przed czasem.
Wchodzi Amerykanin do baru w Polsce i mówi:
- Słyszałem, że wy, Polacy to jesteście straszni pijacy. Założę się o 500 dolców, że żaden z was nie wypije litra wódki jednym haustem.
W barze cisza.
Każdy boi się podjąć zakład.
Jeden gościu nawet wyszedł.
Mija kilka minut, wraca ten sam gościu, podchodzi do Amerykanina i mówi:
- Czy twój zakład jest wciąż aktualny?
- Tak. Kelner! Litr wódki podaj!
Gościu wziął głęboki oddech i fruuu… z litra wódki została pusta butelka.
Amerykanin stoi jak wryty, wypłaca 500 dolców i mówi:
- Jeśli nie miałbyś nic przeciwko, mógłbym wiedzieć, gdzie wyszedłeś kilka minut wcześniej?
- A, poszedłem do baru obok sprawdzić, czy mi się uda.
Kiedyś moi koledzy założyli się, że lokalny pan alkoholik nie wypiję 0.5 na jednym łyku. Już był wcięty, ale co to dla nie go. Wypił i miał flaszkę za free. Jak się okazało na drugi dzień, facet nie żyje. Kolegów ruszyło sumienie. Jak się potem okazało, pojechał facet na miasto, tam wypił jeszcze jedno 0.5, wrócił do domu. Wypił jeszcze trochę i wykitował w domu. Po części chłopaki przyczynili się do śmierci. Ale jak ktoś daje przez 20 lat w palnik to kiedyś organizm nie wytrzyma i umrze przed czasem.
Przynajmniej umarł robiąc to co kochał.
Masakra Wawrów to dosłownie rzut butem ode mnie.
Witamy na wsi
To na wsi mają izbę wytrzeźwień?. Chyba u sołtysa.
Wchodzi Amerykanin do baru w Polsce i mówi:
- Słyszałem, że wy, Polacy to jesteście straszni pijacy. Założę się o 500 dolców, że żaden z was nie wypije litra wódki jednym haustem.
W barze cisza.
Każdy boi się podjąć zakład.
Jeden gościu nawet wyszedł.
Mija kilka minut, wraca ten sam gościu, podchodzi do Amerykanina i mówi:
- Czy twój zakład jest wciąż aktualny?
- Tak. Kelner! Litr wódki podaj!
Gościu wziął głęboki oddech i fruuu… z litra wódki została pusta butelka.
Amerykanin stoi jak wryty, wypłaca 500 dolców i mówi:
- Jeśli nie miałbyś nic przeciwko, mógłbym wiedzieć, gdzie wyszedłeś kilka minut wcześniej?
- A, poszedłem do baru obok sprawdzić, czy mi się uda.
To nie pierwsza śmierć poniesiona z pasji. Niestety sport to nie zawsze zdrowie, ale jak się dużo trenuje to jest mniejsze ryzyko takich wypadków.
Słabą głowę miał chłopak ;-)