Tylko przypominam, żebyście nie oczekiwali zbyt wiele po tym, jak zaczniecie teraz. Budowanie sylwetki to sport na lata. Przez lata ją zaniedbywałeś, latami będziesz ją odzyskiwał.
szarozielony Nie pie*dol tylko się weź, ja zaczynałem od niecałych 60 kg przy 185 cm, a teraz po 4 latach ćwiczeń (bez odżywek, bo wszystko da się w diecie zrobić) ważę 82 kg, a w twoim przypadku zasada jest prosta. Musisz więcej zjeść niż spalisz :D 5-6 posiłków dziennie 4500 kalorii i będziesz tył. Tylko do tego trzeba jeszcze ćwiczyć.
Jem za dwóch, codziennie ćwiczę i jeszcze chudnę - ale nie powiem, dobrze mi z tym. Lubię tę zawiść w oczach kobiet, które też chętnie żarłyby kilogramy ciastek przed ekranem nie przejmując się kilogramami.
Wiesz co? Nawet mi na tym nie zależy. Grunt, że kondycja lepsza. No i odkąd zacząłem to jakoś rzadziej choruję. Nie wiem, może mi się tak ubzdurało, ale karate mi wystarczy. Mój sensei ma coś koło 50-ki i wygląda spokojnie na 15 lat młodszego. Dodatkowo zderzenie z nim przypomina wpadnięcie pod pociąg.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
12 lutego 2014 o 23:54
W dwa miesiące 10kg w dół, kolejne dwa miesiące kilo w górę. Jak mi układ pokarmowy ani stawy nie wysiądą, to za niecałe dwa lata wróce do poprzedniej wagi.
Tylko przypominam, żebyście nie oczekiwali zbyt wiele po tym, jak zaczniecie teraz. Budowanie sylwetki to sport na lata. Przez lata ją zaniedbywałeś, latami będziesz ją odzyskiwał.
To jest wiadome, ale kiedyś trzeba zacząć :)
Chrzanić to - z moją przemianą materii nigdy nie zrobię masy. Tak więc zamiast latać na siłownię wracam do żarcia ciastek.
szarozielony Nie pie*dol tylko się weź, ja zaczynałem od niecałych 60 kg przy 185 cm, a teraz po 4 latach ćwiczeń (bez odżywek, bo wszystko da się w diecie zrobić) ważę 82 kg, a w twoim przypadku zasada jest prosta. Musisz więcej zjeść niż spalisz :D 5-6 posiłków dziennie 4500 kalorii i będziesz tył. Tylko do tego trzeba jeszcze ćwiczyć.
Mam lepsze rzeczy do roboty niż żarcie. Poza tym jeżeli chodzi o ćwiczenia to karate dało mi wystarczająco dużo.
No to jak uważasz że to ci wystarcza to spoko, ale nie musisz od razu mówić że się czegoś nie da zrobić :D
Jem za dwóch, codziennie ćwiczę i jeszcze chudnę - ale nie powiem, dobrze mi z tym. Lubię tę zawiść w oczach kobiet, które też chętnie żarłyby kilogramy ciastek przed ekranem nie przejmując się kilogramami.
Jeżeli ćwiczysz karate to raczej tkanki mięśniowej nie zbudujesz...
Wiesz co? Nawet mi na tym nie zależy. Grunt, że kondycja lepsza. No i odkąd zacząłem to jakoś rzadziej choruję. Nie wiem, może mi się tak ubzdurało, ale karate mi wystarczy. Mój sensei ma coś koło 50-ki i wygląda spokojnie na 15 lat młodszego. Dodatkowo zderzenie z nim przypomina wpadnięcie pod pociąg.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2014 o 23:54
moda na wyznaczanie celów minął miesiąc temu
Mowa polska trudna języka.
W dwa miesiące 10kg w dół, kolejne dwa miesiące kilo w górę. Jak mi układ pokarmowy ani stawy nie wysiądą, to za niecałe dwa lata wróce do poprzedniej wagi.
A tam jak Starko to 2 kilo z głowy bez problemu. ;3
koniec z masą czas na rzeźbę
Obudziłem się w grudniu. Dziś jestem 9 kg lżejszy :) i 6,5km pokonuję w 33 min a nie w 45.