Szkoda tylko, że kolesie w rurkach to rzadki widok. Można ich zobaczyć często tylko w internecie, kiedy wstawiają ich zdjęcia i mówią "jacy oni męscy". Jeśli nie chcesz widzieć kolesi w rurakch to nie wrzucaj tego gówna przynajmniej na demotywatory. Proste.
to może niech ktoś ich pośle do separatystów i może też do Putina... jako towarzystwo.. może ich jakoś przekonają, że nie warto krzywdzić innych, szczególnie tak delikatnych istot jak oni..
No, a jak walcza prawdziwe samce z krwi i kosci (ktorzy rzekomo maja bronic kraju jakby ktos nas napadl, bo kto inny?), pokazal ostatnio popularny filmik z bitki o buta, z warszawskiego autobusu ;-) Sa waleczni do pierwszego ciosu w pysk ;-)
Rurki to najmniejszy problem, gorzej ze "swagerami" ale o tym się milczy. A w ogóle to rurki ze stretchem mogłyby podziałać jako tarcza odbijająca pociski xD Więc stawianie ich na tyły to nie taki zły pomysł.
Tak się wszyscy czepiają tych rurek, a popatrzmy teraz na męskie stroje z dawnych epok.. wąskie rajtuzki, falbaneczki, kolorowe wdzianka. Potrafili walczyć? Potrafili. Nie ma co zatem zrzucać winy na strój, tylko na wychowanie i kształtowanie charakterów.
Tyle ze te rajtuzy nosili ludzie bedacy wyzej w hierarchi,nie uciskaly tak jak rurki.Ogolnie,rajtuzy noszono by bylo widac przyrodzenie,zas kobiety nosily suknie z duzym dekoltem.To ze kiedys cos robiono,to nie oznacza ze trzeba to kontynuowac.Kiedys byly wspolne kapiele,kobieta zapraszala goscia,gdy ten ja odwiedzil ona brala w tym czasie kapiel sama/z przyjaciolkami.
Kuźwa, jeszcze jeden demotywator o rurkach, i jak Boga kocham, piszę petycję do prezydenta o zakazanie tego typu twórczości... Szlag człowieka trafia, w kółko ten sam temat.
Ja j*bię, dajcie se już spokój z tymi rurkami. Ileż można do ch*ja wafla? Najlepiej to ubierz sobie moro czy coś i wypad na Ukrainę, pokaż jak się walczy z sowieckim najeźdźcą.
Oby nie przyszło nam się nigdy dowiedzieć, ilu tych twardzieli "110% testosteronu" ruszyłoby do bezpośredniej walki, gdyby FAKTYCZNIE przyszło założyć mundur i złapać za karabin. Niestety, jak słucham niektórych znajomych, którzy właśnie za takich się uważają, to spora część z nich twierdzi, że spieprzałaby za granicę dopóki byłaby otwarta, bo "za taki kraj to oni ginąć nie będą". NIKT nie może jednoznacznie stwierdzić jak postąpiłby w momencie, kiedy wojna to nie teorie i pogróżki, ale fakt. Fakt, że wróg przekroczył granicę, fakt że zbliża się i trzeba go zatrzymać, bo nie będzie się z nami bawił, tylko sprzeda nam kulkę w łeb. Warto zapoznać się z literaturą, która opowiada o bitwach i wojnach, zarówno tych najnowszych jak i dawniejszych. Wniosek z niej jest taki, że często na front szli nabuzowani testosteronem kozacy, o jajach tak wielkich, że nie pomieściłyby się w najszerszych spodniach. Ciśnienie z nich schodziło, kiedy zobaczyli pierwsze urwane i roztrzaskane pociskami głowy, posłuchali co "tamci" robią ze złapanymi jeńcami i uświadomili sobie, że to nie jest sen, a ten koleżka, który właśnie opryskał ich swoim mózgiem istniał naprawdę i dosłownie w każdej chwili oni mogą podzielić jego los. A przecież wojna to szereg wielu innych dylematów. Mówi się o obronie domu i rodziny. Tyle, że w przypadku regularnej wojny to głównie przenośnia, bo każdy powołany do armii nie siedzi przecież z kałachem we własnym mieszkaniu, tylko rusza na rozkaz tam, gdzie akurat jest potrzebny. Musi więc zostawić rodzinę i walczyć dla większej sprawy, o kraj jako o całość, nie o własną chałupę, którą NIKT oprócz niego się nie przejmie, jeśli akurat wróg ją zbombarduje albo powybija mu bliskich. Każdy powie mu "wiesz, to jest wojna, każdy z tych gości tutaj kogoś stracił".
Szkoda tylko, że kolesie w rurkach to rzadki widok. Można ich zobaczyć często tylko w internecie, kiedy wstawiają ich zdjęcia i mówią "jacy oni męscy". Jeśli nie chcesz widzieć kolesi w rurakch to nie wrzucaj tego gówna przynajmniej na demotywatory. Proste.
Niestety u mnie w mieście widok gościa w rurkach jest codzienny...
to może niech ktoś ich pośle do separatystów i może też do Putina... jako towarzystwo.. może ich jakoś przekonają, że nie warto krzywdzić innych, szczególnie tak delikatnych istot jak oni..
No, a jak walcza prawdziwe samce z krwi i kosci (ktorzy rzekomo maja bronic kraju jakby ktos nas napadl, bo kto inny?), pokazal ostatnio popularny filmik z bitki o buta, z warszawskiego autobusu ;-) Sa waleczni do pierwszego ciosu w pysk ;-)
Nosisz rurki?
Rurki to najmniejszy problem, gorzej ze "swagerami" ale o tym się milczy. A w ogóle to rurki ze stretchem mogłyby podziałać jako tarcza odbijająca pociski xD Więc stawianie ich na tyły to nie taki zły pomysł.
Serio? Znowu rurki?
Tak się wszyscy czepiają tych rurek, a popatrzmy teraz na męskie stroje z dawnych epok.. wąskie rajtuzki, falbaneczki, kolorowe wdzianka. Potrafili walczyć? Potrafili. Nie ma co zatem zrzucać winy na strój, tylko na wychowanie i kształtowanie charakterów.
Tyle ze te rajtuzy nosili ludzie bedacy wyzej w hierarchi,nie uciskaly tak jak rurki.Ogolnie,rajtuzy noszono by bylo widac przyrodzenie,zas kobiety nosily suknie z duzym dekoltem.To ze kiedys cos robiono,to nie oznacza ze trzeba to kontynuowac.Kiedys byly wspolne kapiele,kobieta zapraszala goscia,gdy ten ja odwiedzil ona brala w tym czasie kapiel sama/z przyjaciolkami.
Ogarnijcie się już z tymi rurkami... ile jeszcze będzie ten temat drążony -,- (nie, nie chodze w rurkach)
Kuźwa, jeszcze jeden demotywator o rurkach, i jak Boga kocham, piszę petycję do prezydenta o zakazanie tego typu twórczości... Szlag człowieka trafia, w kółko ten sam temat.
Ja j*bię, dajcie se już spokój z tymi rurkami. Ileż można do ch*ja wafla? Najlepiej to ubierz sobie moro czy coś i wypad na Ukrainę, pokaż jak się walczy z sowieckim najeźdźcą.
Pewnie nosisz rurki.
Twoja stara.
Znowu??? Nuuuuda.
Świat upada, bo rurki.
Oby nie przyszło nam się nigdy dowiedzieć, ilu tych twardzieli "110% testosteronu" ruszyłoby do bezpośredniej walki, gdyby FAKTYCZNIE przyszło założyć mundur i złapać za karabin. Niestety, jak słucham niektórych znajomych, którzy właśnie za takich się uważają, to spora część z nich twierdzi, że spieprzałaby za granicę dopóki byłaby otwarta, bo "za taki kraj to oni ginąć nie będą". NIKT nie może jednoznacznie stwierdzić jak postąpiłby w momencie, kiedy wojna to nie teorie i pogróżki, ale fakt. Fakt, że wróg przekroczył granicę, fakt że zbliża się i trzeba go zatrzymać, bo nie będzie się z nami bawił, tylko sprzeda nam kulkę w łeb. Warto zapoznać się z literaturą, która opowiada o bitwach i wojnach, zarówno tych najnowszych jak i dawniejszych. Wniosek z niej jest taki, że często na front szli nabuzowani testosteronem kozacy, o jajach tak wielkich, że nie pomieściłyby się w najszerszych spodniach. Ciśnienie z nich schodziło, kiedy zobaczyli pierwsze urwane i roztrzaskane pociskami głowy, posłuchali co "tamci" robią ze złapanymi jeńcami i uświadomili sobie, że to nie jest sen, a ten koleżka, który właśnie opryskał ich swoim mózgiem istniał naprawdę i dosłownie w każdej chwili oni mogą podzielić jego los. A przecież wojna to szereg wielu innych dylematów. Mówi się o obronie domu i rodziny. Tyle, że w przypadku regularnej wojny to głównie przenośnia, bo każdy powołany do armii nie siedzi przecież z kałachem we własnym mieszkaniu, tylko rusza na rozkaz tam, gdzie akurat jest potrzebny. Musi więc zostawić rodzinę i walczyć dla większej sprawy, o kraj jako o całość, nie o własną chałupę, którą NIKT oprócz niego się nie przejmie, jeśli akurat wróg ją zbombarduje albo powybija mu bliskich. Każdy powie mu "wiesz, to jest wojna, każdy z tych gości tutaj kogoś stracił".