Niekoniecznie, można było grać samemu. Jednak całonocne przesiadywanie grupy dzieciaków w czyimś domu nie było szeroko praktykowane. Dla mnie to szukanie na siłę w różnic w sytuacji, która jest bardzo podobna, żeby tylko poczuć się lepiej niż te "okropne dzisiejsze dzieciaki".Pierwszy komputer pojawił się u mnie w domu, gdy byłam w czwartej klasie podstawówki i codziennie przychodzili do mnie koledzy i gralismy w gry. Z internetu korzystaliśmy mało, bo wówczas godzina kosztowała chyba z 10 zł i rodzice obdarliby mnie ze skóry, gdybym siedziała tyle co teraz. Dodam, że jeden z kolegów, który na moim komputerze spedzał więcej czasu niż ja został hipokrytą, który narzeka na dzieciaki grające w gry. Na szczęście moi znajomi to nie towarzystwo wzajemnej adoracji i umiemy się sprowadzić na ziemię, gdy ktos z nas za bardzo odpłynie. Myślę, że wielu ludziom tutaj by się przydało coś takiego.
Oto dowód na to, że dzieci lat 90-tych nie mają prawa się czepiać dzisiejszego pokolenia.
Czym to się różni od przesiedzenia nocy przed komputerem?
@Morela01 hmm może tego, że spędzało sie go w gronie w realu a nie przez skype'a czy ts'a? :)
Niekoniecznie, można było grać samemu. Jednak całonocne przesiadywanie grupy dzieciaków w czyimś domu nie było szeroko praktykowane. Dla mnie to szukanie na siłę w różnic w sytuacji, która jest bardzo podobna, żeby tylko poczuć się lepiej niż te "okropne dzisiejsze dzieciaki".Pierwszy komputer pojawił się u mnie w domu, gdy byłam w czwartej klasie podstawówki i codziennie przychodzili do mnie koledzy i gralismy w gry. Z internetu korzystaliśmy mało, bo wówczas godzina kosztowała chyba z 10 zł i rodzice obdarliby mnie ze skóry, gdybym siedziała tyle co teraz. Dodam, że jeden z kolegów, który na moim komputerze spedzał więcej czasu niż ja został hipokrytą, który narzeka na dzieciaki grające w gry. Na szczęście moi znajomi to nie towarzystwo wzajemnej adoracji i umiemy się sprowadzić na ziemię, gdy ktos z nas za bardzo odpłynie. Myślę, że wielu ludziom tutaj by się przydało coś takiego.
Nintendo 64.