Wiem, ze jezyki sa wazne, ale nie najwazniejsze na swiecie, skad pomysl zeby wg znajomosci jezykow obcych wyceniac pracownika? A jak poza znajomoscia tych 6 jezykow nic nie umie? Kwota oczywiscie smieszna, ale podpis pod demotem jest po prostu glupi.
LOL, kto wymaga 6 jezykow? Angielski znaja wszyscy, jak chcesz sie wybic to dokladasz jakis mniej popularny i tyle. Wiem, ze w dzisiejszych czasach mozna isc na filologie i liczyc na to, ze w pracy Cie wszystkiego naucza (zwroc uwage, ze tutaj nie ma wymienionej obslugi komputera...), ale jednak umiejetnosci twarde sa wazniejsze. Ogarnieta osoba z angielskim jest wiecej warta niz nieogarnieta z angielskim, niemieckim, francuskim, wegierskim i wloskim. Aha, znajomosc jezyka pozwalajaca na czytanie, to nie to samo co dobra znajomosc.
@ADGgsdsgsd Angielski znaja wszyscy? Z choinki sie urwales? Wisienka na torcie jest to, ze na wyspach brytyhskich pracuja osoby ktore kompletnie jezyka NIE znaja, a Ty twierdzisz, ze angielski zjaja wszyscy.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
4 lutego 2016 o 16:01
@ADGgsdsgsd załatwiając interesy z Francuzami musisz rozmawiać po francusku, po angielsku się nie dogadasz. Jak nie umiesz, musisz mieć tłumacza. Podobna sprawa jest jadąc do Włoch - w swoim kraju interesy prowadzą tylko po włosku. I jak byś poszukał to jeszcze wiele takich przypadków byś znalazł.
Dajcie spokój, to ogłoszenie jest napisane w ten sposób, żeby zawęzić wybór do jednego kandydata, który posiada akurat takie, a nie inne umiejetnosci. Pisanie ogłoszeń pod konkretną osobę jest powszechną praktyką w instytucjach publicznych :)))
Tak samo kiedyś był przetarg na zakup samochodów. Jednym z warunków był specjalny schowek na parasole i przypadkiem tylko jedna marka coś takiego miała.
To jest elementarne Watsonie- cały przekręt polega na tym, iż nikt się nie zgłosi do roboty z takimi kwalifikacjami za taką kasę. Jeżeli, jak pamięć mnie nie myli, po trzech próbach znalezienia pracownika sposobami oficjalnymi (Czyli jak urzędy itp.itd. generalnie publiczne) pozostaje zatrudnienie osoby chętnej na jej warunkach w dowolnym uznaniu instytucji. Czyli? Czyli jest sobie Marian i on ma kwalifikacje i jest dogadany. Za 3 miesiące przyjdzie, złoży CV i z miejsca zatrudnią go np. za 20 tysięcy na miesiąc. Netto. Po co ten cały cyrk? Ano po to, że móc mu dać te 20 tysięcy i po to, by jakaś osoba nie zgarnęła jego stanowiska (Bo na takich rekrutacjach zdobywa się punkty- ktoś z najwyższą ich ilością wygrywa konkurs na posadę). Witamy w Polsce
@Ferian poza tym ja naliczyłem tylko 4 języki i to takie, że dwa są starogermańskie a dwa romańskie. Nie byłoby problemem dorzucić jeszcze norweski i hiszpański. Jednak większość z was nie nadawałaby się na takie stanowisko, bo nie wie jak rozumieć język - nie chodzi o wkuwanie słówek, tylko myślenie w danym języku. To właśnie takie cechy są weryfikowane przy tym wymogu rekrutacji.
@eSoseN Tak się składa, że sam znam 4 języki... A myślenie w danym języku jest PODSTAWĄ na studiach filologicznych. A wyrażając się w sposób "żaden z was" chciałeś sobie dodać do samooceny?
Tak naprawdę to ta oferta jest rozpisana pod konkretnego kandydata. No bo nie oszukujmy się... ile osób w tym kraju spełnia takie wymogi?:-) 1000 zł może i mało, ale jeśli chodzi o pracowników naukowych, to mają oni masę możliwości zdobycia grantów naukowych i stypendiów. Więc jeśli jakiś doktorant (których jest obecnie multum na polskich uczelniach) wsławi się tego typu aktywnością, podczas studiów doktoranckich oraz ma mocne plecy, to w takim wypadku Uczelnia rozpisuje tego typu ogłoszenie rekrutacyjne pod jednego kandydata i doktorant ma ciepłą posadkę na Uczelni. A potem już tylko habilitacja i profesura i pieniążki z roku na rok coraz większe... Ale co kto lubi:-)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
4 lutego 2016 o 15:03
Podobne ogłoszenie widziałem na UJ-cie, poszukiwali kiedyś informatyka do baz danych, wymagania to było jeżeli dobrze pamiętam 10 lat doświadczenia, też parę języków obcych no i oczywiście multum specjalistycznych wymagań, zarobki 3000zł, jednak jeżeli ma się reputację to można znaleźć sobie dobrego pracownika i uniwersytety to wykorzystują, szkoda, że wojsko i policja tego nie robią a też mają podobną możliwość,
"...Stypendium nie może być niższe niż 60% minimalnego wynagrodzenia zasadniczego asystenta.
Od 1 stycznia 2015 r. wynagrodzenie zasadnicze asystenta wynosi 2.450 zł, a więc stypendium doktoranckie nie może być niższe niż 1.470 zł."
Na technicznych możesz znać angielski i rosyjski, czytać techniczną dokumentację po niemiecku i francusku, do tego adaptować się do dowolnego ciągu danych z komputera i tak niewiele z tego wyciągniesz. W studiach doktoranckich i całym tym "asystenctwie" nie chodzi o to, żeby robić na tym dużą kasę.
Skąd to dziwaczne założenie, że znajomość języków, sama z siebie, stanowi kwalifikacje, które powinny dawać wielkie zarobki? Język to tylko, ewentualnie, narzędzie do pracy, jedno z wielu. Znajomość obsługi jednego narzędzia, a nawet sześciu, nic nie znaczy, gdy nie włada się całym warsztatem. A akurat języki zna u nas obecnie niemal każdy. Języki i nic więcej.
mam opanowany francuski w stopniu mistrzowskim. Poszukiwana pani profesor 30- 35 lat 178 cm wzrostu, 55 kg wagi, burza rudych loków, najlepiej, nimfomanka. daję piątaka.
Wiem, ze jezyki sa wazne, ale nie najwazniejsze na swiecie, skad pomysl zeby wg znajomosci jezykow obcych wyceniac pracownika? A jak poza znajomoscia tych 6 jezykow nic nie umie? Kwota oczywiscie smieszna, ale podpis pod demotem jest po prostu glupi.
LOL, kto wymaga 6 jezykow? Angielski znaja wszyscy, jak chcesz sie wybic to dokladasz jakis mniej popularny i tyle. Wiem, ze w dzisiejszych czasach mozna isc na filologie i liczyc na to, ze w pracy Cie wszystkiego naucza (zwroc uwage, ze tutaj nie ma wymienionej obslugi komputera...), ale jednak umiejetnosci twarde sa wazniejsze. Ogarnieta osoba z angielskim jest wiecej warta niz nieogarnieta z angielskim, niemieckim, francuskim, wegierskim i wloskim. Aha, znajomosc jezyka pozwalajaca na czytanie, to nie to samo co dobra znajomosc.
To doktorant historii, powinien znać biegle 2 nowożytne, łacinę i choć trochę greki. Jak chce czytać, zbierać informacje jak nie będzie znał języka?
@ADGgsdsgsd Angielski znaja wszyscy? Z choinki sie urwales? Wisienka na torcie jest to, ze na wyspach brytyhskich pracuja osoby ktore kompletnie jezyka NIE znaja, a Ty twierdzisz, ze angielski zjaja wszyscy.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 lutego 2016 o 16:01
@ADGgsdsgsd załatwiając interesy z Francuzami musisz rozmawiać po francusku, po angielsku się nie dogadasz. Jak nie umiesz, musisz mieć tłumacza. Podobna sprawa jest jadąc do Włoch - w swoim kraju interesy prowadzą tylko po włosku. I jak byś poszukał to jeszcze wiele takich przypadków byś znalazł.
...PLUS lizanie tyłków profesorom i noszenie za nimi teczek. PLUS odwalanie ZA NICH ich obowiązków, kiedy tylko nadarzy się okazja.
Dajcie spokój, to ogłoszenie jest napisane w ten sposób, żeby zawęzić wybór do jednego kandydata, który posiada akurat takie, a nie inne umiejetnosci. Pisanie ogłoszeń pod konkretną osobę jest powszechną praktyką w instytucjach publicznych :)))
Tak samo kiedyś był przetarg na zakup samochodów. Jednym z warunków był specjalny schowek na parasole i przypadkiem tylko jedna marka coś takiego miała.
I z bardzo dużym prawdopodobieństwem ten kandydat jest obcokrajowcem. Jeżeli nie zgłosi się Polak, wtedy można legalnie zatrudnić obcokrajowca.
To jest elementarne Watsonie- cały przekręt polega na tym, iż nikt się nie zgłosi do roboty z takimi kwalifikacjami za taką kasę. Jeżeli, jak pamięć mnie nie myli, po trzech próbach znalezienia pracownika sposobami oficjalnymi (Czyli jak urzędy itp.itd. generalnie publiczne) pozostaje zatrudnienie osoby chętnej na jej warunkach w dowolnym uznaniu instytucji. Czyli? Czyli jest sobie Marian i on ma kwalifikacje i jest dogadany. Za 3 miesiące przyjdzie, złoży CV i z miejsca zatrudnią go np. za 20 tysięcy na miesiąc. Netto. Po co ten cały cyrk? Ano po to, że móc mu dać te 20 tysięcy i po to, by jakaś osoba nie zgarnęła jego stanowiska (Bo na takich rekrutacjach zdobywa się punkty- ktoś z najwyższą ich ilością wygrywa konkurs na posadę). Witamy w Polsce
Gdzie tu niby pisze, że 1000zł?
@Ferian poza tym ja naliczyłem tylko 4 języki i to takie, że dwa są starogermańskie a dwa romańskie. Nie byłoby problemem dorzucić jeszcze norweski i hiszpański. Jednak większość z was nie nadawałaby się na takie stanowisko, bo nie wie jak rozumieć język - nie chodzi o wkuwanie słówek, tylko myślenie w danym języku. To właśnie takie cechy są weryfikowane przy tym wymogu rekrutacji.
@eSoseN Tak się składa, że sam znam 4 języki... A myślenie w danym języku jest PODSTAWĄ na studiach filologicznych. A wyrażając się w sposób "żaden z was" chciałeś sobie dodać do samooceny?
@Ferian może czytałem komentarze powyżej?
@eSoseN Ale odpowiedziałeś na mój. Więc odnosiłeś się do mnie.
@Ferian jeśli jest Ciebie więcej to przepraszam. Poza tym nie 'żaden' a większość.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 lutego 2016 o 20:51
Tak naprawdę to ta oferta jest rozpisana pod konkretnego kandydata. No bo nie oszukujmy się... ile osób w tym kraju spełnia takie wymogi?:-) 1000 zł może i mało, ale jeśli chodzi o pracowników naukowych, to mają oni masę możliwości zdobycia grantów naukowych i stypendiów. Więc jeśli jakiś doktorant (których jest obecnie multum na polskich uczelniach) wsławi się tego typu aktywnością, podczas studiów doktoranckich oraz ma mocne plecy, to w takim wypadku Uczelnia rozpisuje tego typu ogłoszenie rekrutacyjne pod jednego kandydata i doktorant ma ciepłą posadkę na Uczelni. A potem już tylko habilitacja i profesura i pieniążki z roku na rok coraz większe... Ale co kto lubi:-)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 lutego 2016 o 15:03
Podobne ogłoszenie widziałem na UJ-cie, poszukiwali kiedyś informatyka do baz danych, wymagania to było jeżeli dobrze pamiętam 10 lat doświadczenia, też parę języków obcych no i oczywiście multum specjalistycznych wymagań, zarobki 3000zł, jednak jeżeli ma się reputację to można znaleźć sobie dobrego pracownika i uniwersytety to wykorzystują, szkoda, że wojsko i policja tego nie robią a też mają podobną możliwość,
pierwszy wynik googla to właśnie Uniwersytet Warszawski...
http://www.studiadoktoranckie.uw.edu.pl/pl/doktoranckie/stypendia_doktoranckie/stypendia_doktoranckie
"...Stypendium nie może być niższe niż 60% minimalnego wynagrodzenia zasadniczego asystenta.
Od 1 stycznia 2015 r. wynagrodzenie zasadnicze asystenta wynosi 2.450 zł, a więc stypendium doktoranckie nie może być niższe niż 1.470 zł."
Czyli 2450 + stypendia.
Może ta praca to dwa małe tłumaczenia na miesiąc?
Na technicznych możesz znać angielski i rosyjski, czytać techniczną dokumentację po niemiecku i francusku, do tego adaptować się do dowolnego ciągu danych z komputera i tak niewiele z tego wyciągniesz. W studiach doktoranckich i całym tym "asystenctwie" nie chodzi o to, żeby robić na tym dużą kasę.
Skąd to dziwaczne założenie, że znajomość języków, sama z siebie, stanowi kwalifikacje, które powinny dawać wielkie zarobki? Język to tylko, ewentualnie, narzędzie do pracy, jedno z wielu. Znajomość obsługi jednego narzędzia, a nawet sześciu, nic nie znaczy, gdy nie włada się całym warsztatem. A akurat języki zna u nas obecnie niemal każdy. Języki i nic więcej.
Czyli, jak widać, aby zostać doktorantem, trzeba zetknąć się z uczonymi idiotami.
Nie pracownika tylko doktoranta czyli studenta na III stopień studiów!
Od kiedy doktorant to stanowisko? Fałszywka, jakich wiele. Każdy może zostać doktorantem.
mam opanowany francuski w stopniu mistrzowskim. Poszukiwana pani profesor 30- 35 lat 178 cm wzrostu, 55 kg wagi, burza rudych loków, najlepiej, nimfomanka. daję piątaka.
TAKIE RZECZY TYLKO W POLSCE !!!!!!!
a gdzie w tym ogłoszeniu jest podane uposażenie ewentualnego zwycięzcy "konkursu" ?
No prosze, a w UK wystarczy jezyk angielski i lacina, aby dokladnie to samo robic za 10tyś zł.