śmieszą mnie ludzie, którzy wybierają beznadziejne kierunki, a później narzekają, że po studiach nie ma pracy. czemu odrazu nie pójdziecie do technikum albo zawodówki, będziecie mieć chociaż jakiś zawód. jeżeli wiecie, że jesteście beznadziejni z matematyki, to nie pchajcie się na studia techniczne i nie narzekajcie, że jest trudno. coś jednak trzeba umieć, żeby uzyskać ten tytuł.
Bo ludzie nadal mylą uniwersytety z szkołami zawodowymi. Szkoła zawodowa ma dać zawód, pewien zbiór umiejętności potrzeby do wykonywania konkretnego zawodu a przynajmniej w założeniu powinny. Natomiast uniwersytet ma dać możliwość zdobycia wiedzy z którą absolwent może zrobić co tylko mu się podoba i nie koniecznie ta wiedza ma gwarantować lub pasować do jakiejkolwiek pracy. To od studenta a potem absolwent zależy co z tą wiedzą zrobi dlatego własnie studia nie są dla każdego. A szczególnie nie są dla tych co nie wiedzą czego chcą i idą żeby coś robić. To jest najgłupsze co można zrobić. Jak nie wiesz co ze sobą zrobić to idź zrób jakieś szkolenie/kurs albo idź do jakiejś pracy i ucz się zawodu bo wtedy zostaniesz ukierunkowany. Jeśli nie wiesz co ze sobą zrobić pod żadnym pozorem nie idź na studia bo raz zmarnujesz czas i pieniądze dwa dalej nie będziesz wiedział co robić a trzy będziesz sfrustrowany.
Pomijając fakt, że legitymacja straciłaby ważność, to to o czym mówisz to jedynie złudne wrażenie oszczędzania dobra, które posiadasz. Ujmując jak najprościej: nie oszczędzasz dwóch złotych a wydajesz np 16. Studentka uczelni ekonomicznej pozdrawia :)
Tylko zakładając, że będzie korzystał ze względu na zniżkę. Jesli i tak ma zamiar obejrzeć te 10 tysięcy filmów to owszem, oszczędza wydając mniej (to demoty, więc kwestie nazewnictwa tu pomijam)
Masz 100% rację :D Po prostu z sensu demota wywnioskowałam, że twórca nie chce chodzić do kina, a jego głównym motorem napędowym jest chęć spłacenia dyplomu, wtedy to dużo sensu nie ma. Jednak jeśli jest tak jak mówisz, to gdyby nie ważność legitymacji, to byłby z tego niezły biznes, o ile nie wydałby na nic innego pieniędzy :)
taa, ciekawe jak chciałbyś używać przez lata legitymacji, która po kilku miesiącach straciłaby ważność...
jesli po latach po studiach potrzebne ci 2zl znizki to napewno wybrales nieodpowiednie studia
śmieszą mnie ludzie, którzy wybierają beznadziejne kierunki, a później narzekają, że po studiach nie ma pracy. czemu odrazu nie pójdziecie do technikum albo zawodówki, będziecie mieć chociaż jakiś zawód. jeżeli wiecie, że jesteście beznadziejni z matematyki, to nie pchajcie się na studia techniczne i nie narzekajcie, że jest trudno. coś jednak trzeba umieć, żeby uzyskać ten tytuł.
Bo ludzie nadal mylą uniwersytety z szkołami zawodowymi. Szkoła zawodowa ma dać zawód, pewien zbiór umiejętności potrzeby do wykonywania konkretnego zawodu a przynajmniej w założeniu powinny. Natomiast uniwersytet ma dać możliwość zdobycia wiedzy z którą absolwent może zrobić co tylko mu się podoba i nie koniecznie ta wiedza ma gwarantować lub pasować do jakiejkolwiek pracy. To od studenta a potem absolwent zależy co z tą wiedzą zrobi dlatego własnie studia nie są dla każdego. A szczególnie nie są dla tych co nie wiedzą czego chcą i idą żeby coś robić. To jest najgłupsze co można zrobić. Jak nie wiesz co ze sobą zrobić to idź zrób jakieś szkolenie/kurs albo idź do jakiejś pracy i ucz się zawodu bo wtedy zostaniesz ukierunkowany. Jeśli nie wiesz co ze sobą zrobić pod żadnym pozorem nie idź na studia bo raz zmarnujesz czas i pieniądze dwa dalej nie będziesz wiedział co robić a trzy będziesz sfrustrowany.
20 tysięcy za dyplom? Trzeba było zgłosić się do mnie, wydrukowałbym za piwo.
trzeba było zdać uczciwie a nie kupować dyplom
Pomijając fakt, że legitymacja straciłaby ważność, to to o czym mówisz to jedynie złudne wrażenie oszczędzania dobra, które posiadasz. Ujmując jak najprościej: nie oszczędzasz dwóch złotych a wydajesz np 16. Studentka uczelni ekonomicznej pozdrawia :)
Tylko zakładając, że będzie korzystał ze względu na zniżkę. Jesli i tak ma zamiar obejrzeć te 10 tysięcy filmów to owszem, oszczędza wydając mniej (to demoty, więc kwestie nazewnictwa tu pomijam)
Masz 100% rację :D Po prostu z sensu demota wywnioskowałam, że twórca nie chce chodzić do kina, a jego głównym motorem napędowym jest chęć spłacenia dyplomu, wtedy to dużo sensu nie ma. Jednak jeśli jest tak jak mówisz, to gdyby nie ważność legitymacji, to byłby z tego niezły biznes, o ile nie wydałby na nic innego pieniędzy :)