A ja bym chciał, żeby dzieci w szkole uczyły się krytycznego myślenia, żeby nikt im łatwo głupot nie nawciskał. Jak się krytycznie pomyśli, to argumenty, że owoce z zagranicy są złe bo: truskawki zbyt "plastikowe", sałata za "błyszcząca", a jabłka "bez robaczków" do niczego się nie nadają (mówiąc oględnie). Argumentem mogą być miejsca pracy w Polsce, może być również jakość produktów rolnych, specjaliści na pewno mieliby do powiedzenia coś dużo ciekawszego, niż uwaga o połysku liści sałaty.
@huuh
Owoce/warzywa i wiele innych produktów są najlepsze wtedy gdy są uprawiane jak najbliżej naszego miejsca zamieszkania. Tak !!! cały ten syf sprowadzany z zagranicy jest nic nie wart. Większość z Polaków nie ma pojęcia jak smakuje prawdziwy banan, bo są karmieni pastewną odmianą banana, która jest pakowana do chłodni gdy jest niedojrzała, a na miejscu pryskana jest etylenem aby szybko stało się żółte. PYCHOTKA Tak jest z każdym produktem "krótkoterminowym", chemia i wspomagacze aby nie zepsuło się w transporcie. Holenderskie jabłka to jakaś farsa, nie dość że modyfikowane genetycznie tak aby wyglądały idealnie, to jeszcze tak jak w wierszyku bez smaku i zapachu.
No jasne, że dzieci powinny jeść EKOlogiczne, zdrowiutkie, pyszne owocki prosto z drzewa, z robaczkiem, lekko obtłuczone i sinawe, bo takie to wiadomo, że prosto z sadu są. Z robaczkiem, z grzybkiem, z mikotoksynką wywołującą mutacje, raczki i zatrucia przewlekłe. Są dużo zdrowsze niż obrzydliwe, zagraniczne owoce pryskane grzybobójczym świństwem w dawce średnio 1000-krotnie mniejszej niż dopuszczalne dawki spożycia.
To autor splunął. Gdyby tylko wiedział ile się sypie środków ochrony roślin na POLSKIE truskawki, jabłka czy śliwki. Bo aby mieć super jedzenie to trzeba dziś walić chemii ile wlezie. I to jest tylko dominacja chin czy południa Europy. W Polsce też się tak robi. Tylko rolnicy się tym nie chwalą. Jak ktoś chce jeść i wiedzieć wszystko o swoim jedzeniu musi sam sobie wyhodować. I to nie tylko dotyczy roślin, ale też i zwierząt. Bo tez inaczej smakuje kurczak domowy a inaczej kurczak z fermy. Inaczej wołowina domowa a inaczej z hodowli. Itd., itd.
A co w tym złego aby dzieci uświadamiać, że te truskawki w styczniu to zwykła chemia? A te świecące się od wosku jabłka to plastik? Widzę tu w komentarzach samych obrońców eksportowej żywności. Pamiętacie jeszcze zapach pomidorów? Wątpię.
A ja bym chciał, żeby dzieci w szkole uczyły się krytycznego myślenia, żeby nikt im łatwo głupot nie nawciskał. Jak się krytycznie pomyśli, to argumenty, że owoce z zagranicy są złe bo: truskawki zbyt "plastikowe", sałata za "błyszcząca", a jabłka "bez robaczków" do niczego się nie nadają (mówiąc oględnie). Argumentem mogą być miejsca pracy w Polsce, może być również jakość produktów rolnych, specjaliści na pewno mieliby do powiedzenia coś dużo ciekawszego, niż uwaga o połysku liści sałaty.
@huuh W elementarzu jest za to wierszyk o podatkach i dlaczego powinno się je płacić i dlaczego są dobre. :) Polecam lekturze elemenatrz klasa 2 SP.
@huuh
Owoce/warzywa i wiele innych produktów są najlepsze wtedy gdy są uprawiane jak najbliżej naszego miejsca zamieszkania. Tak !!! cały ten syf sprowadzany z zagranicy jest nic nie wart. Większość z Polaków nie ma pojęcia jak smakuje prawdziwy banan, bo są karmieni pastewną odmianą banana, która jest pakowana do chłodni gdy jest niedojrzała, a na miejscu pryskana jest etylenem aby szybko stało się żółte. PYCHOTKA Tak jest z każdym produktem "krótkoterminowym", chemia i wspomagacze aby nie zepsuło się w transporcie. Holenderskie jabłka to jakaś farsa, nie dość że modyfikowane genetycznie tak aby wyglądały idealnie, to jeszcze tak jak w wierszyku bez smaku i zapachu.
eh ludzie, czas wrócić do uprawy ogródków po prostu. U mnie już sałata i rzodkiewka są i w niczym tych sklepowych nie przypominają!
Gdzie mam sobie ten ogródek założyć, na korytarzu? Chyba by nie przeszło, trochę za mało światła tam wpada i w ogóle ;).
Znakomity pomysł! To w końcu mogłoby skutecznie zniechęcić dzieci do jedzenia owoców i warzyw. DOBRA ZMIANA!
No jasne, że dzieci powinny jeść EKOlogiczne, zdrowiutkie, pyszne owocki prosto z drzewa, z robaczkiem, lekko obtłuczone i sinawe, bo takie to wiadomo, że prosto z sadu są. Z robaczkiem, z grzybkiem, z mikotoksynką wywołującą mutacje, raczki i zatrucia przewlekłe. Są dużo zdrowsze niż obrzydliwe, zagraniczne owoce pryskane grzybobójczym świństwem w dawce średnio 1000-krotnie mniejszej niż dopuszczalne dawki spożycia.
Puknijcie się w główki.
To autor splunął. Gdyby tylko wiedział ile się sypie środków ochrony roślin na POLSKIE truskawki, jabłka czy śliwki. Bo aby mieć super jedzenie to trzeba dziś walić chemii ile wlezie. I to jest tylko dominacja chin czy południa Europy. W Polsce też się tak robi. Tylko rolnicy się tym nie chwalą. Jak ktoś chce jeść i wiedzieć wszystko o swoim jedzeniu musi sam sobie wyhodować. I to nie tylko dotyczy roślin, ale też i zwierząt. Bo tez inaczej smakuje kurczak domowy a inaczej kurczak z fermy. Inaczej wołowina domowa a inaczej z hodowli. Itd., itd.
A co w tym złego aby dzieci uświadamiać, że te truskawki w styczniu to zwykła chemia? A te świecące się od wosku jabłka to plastik? Widzę tu w komentarzach samych obrońców eksportowej żywności. Pamiętacie jeszcze zapach pomidorów? Wątpię.