"Wysoki sądzie, jeśli to możliwe, chciałabym zwrócić się bezpośrednio do oskarżonego.
Nie znasz mnie, ale byłeś we mnie, i dlatego dziś jesteśmy na tej sali.
"17 stycznia 2015 roku spędzałam wieczór w domu. Ojciec przygotował dla nas kolację, przy stole była z nami jeszcze moja młodsza siostra, która spędzała ten weekend z nami. Byłam zmęczona po pracy, chciałam iść wcześnie spać. Planowałam jeszcze pooglądać telewizję, poczytać, a ona wybierała się z przyjaciółmi na imprezę. Pomyślałam sobie jednak: to jest jedyny wieczór, który możemy spędzić razem, nie mam nic lepszego do roboty, a jest impreza 10 minut od domu, mogę się wytańczyć i trochę skompromitować ją przed znajomymi. Żartowałyśmy przez całą drogę. Ona mówiła, że wyglądam jak bibliotekarka w tym beżowym sweterku. Mówiłam o sobie "mamuśka", bo wiedziałam, że będę tam najstarsza. Żartowałyśmy, że będą same dzieciaki w aparatach na zębach. Robiłam miny, wygłupiałam się i piłam drinki, zupełnie zapominając o tym, że moja wytrzymałość jest dużo mniejsza niż kiedy byłam w college'u.
Ocknęłam się na wózku szpitalnym, byłam w jakimś korytarzu. Poobijana, w bandażach. W pierwszej chwili pomyślałam: może upadłam i jestem w którymś z biur na kampusie. Zastanawiałam się tylko, gdzie jest moja siostra. Funkcjonariusz policji powiedział mi, że zostałam zaatakowana. Byłam pewna, że się pomylił, że rozmawia nie z tą osobą, co trzeba. Nie znałam nikogo nam tym przyjęciu.
W końcu pozwolili mi skorzystać z łazienki, zsunęłam szpitalne spodnie, sięgnęłam po bieliznę i... nie wyczułam jej. Ciągle pamiętam to uczucie, jak dłońmi dotknęłam skóry i nie czułam nic. Spojrzałam w dół i nie było tam nic. Cienki kawałek materiału, jedyna rzecz oddzielająca moją waginę od świata, zniknął, a ja oniemiałam. Żeby nie stracić przytomności, starałam się myśleć, że może to policjanci zabezpieczyli moją bieliznę jako materiał dowodowy.
Poczułam, że w szyję kłują mnie igiełki. Okazało się, że to igły sosny. Były też na mojej głowie. Pomyślałam, że może spadły na mnie z drzewa. Mój mózg powtarzał: wytrzymaj. Ale coś we mnie wołało: pomocy, pomocy...
Zaczęła się wędrówka po pokojach. Byłam owinięta kocem, ale cały czas czułam te igiełki sosny. Mały stosik takich igiełek zostawiałam za sobą w każdym pokoju. Dali mi papiery do podpisania. Dopiero kiedy przeczytałam słowa "Ofiara Gwałtu" dotarło do mnie, że to nie jest zły sen, to się dzieje naprawdę. Zabrali mi moje ubrania, stałam naga, a pielęgniarki mierzyły ślady na moim ciele i fotografowały je. We trzy wyciągałyśmy igiełki z moich włosów. [...]Wsadzali patyczki do mojej waginy i w mój tyłek, żeby pobrać wymazy, były też igły, strzykawki, pigułki, Nikon wycelowany prosto w moje rozłożone nogi. Poczułam zimne szpony wziernika i chłód niebieskiego mazidła do wykrywania otarć.
Po kilku godzinach wreszcie pozwolili mi się umyć. Stałam pod prysznicem, oglądając moje ciało kawałek po kawałku i wtedy zdecydowałam, że nie chcę już tego ciała. Byłam przerażona, nie wiedziałam, co w nim było było, czy zostało zakażone, kto go dotykał. Chciałam zdjąć je jak marynarkę i zostawić tam, w szpitalu, na wieszaku, razem z całym tym doświadczeniem.
Tego rana dowiedziałam się tylko, że zostałam znaleziona za śmietnikiem, że prawdopodobnie zgwałcił mnie nieznajomy, że muszę ponownie przebadać się na HIV, bo zakażenie nie zawsze ujawnia się od razu Ale na razie powinnam iść do domu. Żyć normalnym życiem. Wyobraź to sobie. Pielęgniarki przytuliły mnie i już byłam na parkingu przed szpitalem, w nowym dresie dostarczonym przez szpital. Z moich rzeczy pozwolili mi zatrzymać tylko naszyjnik i buty.
Odebrała mnie siostra. Twarz mokra od łez i wykrzywiona cierpieniem. Chciałam jej jakoś ulżyć. Uśmiechnęłam się. Powiedziałam: "Spójrz na mnie, jestem tu, nic mi nie jest, tu jestem. Mam czyste włosy. Dali mi najdziwniejszy szampon ever. Uspokój się, popatrz na mnie. Zobacz, jaki dali mi śmieszny dres. Wyglądam jak nauczycielka WF-u. Chodźmy do domu, chodźmy coś zjeść". Nie wiedziała, że pod tym dresem mam otarcia, bandaże, że boli mnie wagina, że nabrała dziwnego koloru, że moje bielizna gdzieś zniknęła, że... Poczułam się taka pusta, że nie mogłam mówić dalej. Bałam się, byłam rozbita. A ona, przez całą drogę do domu i później, była przy mnie.
Mój chłopak o niczym nie wiedział. Zadzwonił i zapytał: "No, w końcu odbierasz! Nastraszyłaś mnie, martwiłem się o ciebie, dotarłaś wczoraj bezpiecznie do domu?" Poczułam, jak narasta we mnie panika. Wtedy uświadomił mi, że dzwoniłam do niego ostatniej nocy, zostawiłam mu na poczcie głosowej niezrozumiałą wiadomość, później podobno rozmawialiśmy przez telefon, ale tak bałkotałam, że nie mógł nic zrozumieć i poradził, żebym poszła znaleźć siostrę. I znów zapytał: "Co się stało tamtej nocy? Wróciłaś bezpiecznie?" Powiedziałam, że tak. Rozłączyłam się. I popłakałam.
Miałam powiedzieć jemu i rodzicom, że prawdopodobnie zostałam zgwałcona za śmietnikiem, ale nie wiem przez kogo, kiedy i jak? Jeśli im powiem, zobaczę przerażenie w ich oczach, będę się bała jeszcze bardziej. Wolałam więc udawać, że nic się nie stało.
Próbowałam nie myśleć. Nie mówiłam, nie jadłam, nie spałam, nie spotykałam się z nikim. Po pracy jechałam w jakieś ustronne miejsce, żeby krzyczeć. I krzyczałam. Nie mówiłam, nie jadłam, nie spałam, nie spotykałam się z nikim. Odcięłam się od wszystkich, których kochałam. Przez tydzień nikt nie dzwonił z wiadomościami na temat tamtej nocy. O tym, że to nie był tylko zły sen przypominał mi tylko tamten dres...
Pewnego dnia byłam w pracy, przeglądałam newsy w telefonie i trafiłam na artykuł. To z niego dowiedziałam się po raz pierwszy, że zostałam znaleziona nieprzytomna, z rozczochranymi włosami, naszyjnikiem owiniętym wokół szyi, stanikiem wyciągniętym spod sukienki, sukienką zdjętą z ramion i podwiniętą, że od pasa w dół była goła, miałam rozłożone nogi i ktoś, o kim nigdy nie słyszałam, zgwałcił mnie jakimś przedmiotem. Siedziałam sobie w pracy, scrollowałam newsy i tak właśnie dowiedziałam się, co mnie spotkało. Mniej więcej w tym samym czasie wszyscy dowiedzieli się, co mi się przytrafiło. Już wiem, skąd wzięły się te igły w moich włosach. Wcale nie spadły z drzewa...
Okazało się, że on zdjął moją bieliznę, wsadzał we mnie palce. Nawet go nie znałam. Nadal go nie znam. Kiedy przeczytałam artykuł o sobie pierwsza moja myśl: "To nie mogę być ja". Nie wyobrażam sobie, że moja rodzina to przeczyta. W następnym akapicie znalazłam coś, czego nigdy nie wybaczę. Że według niego podobało mi się. Podobało mi się. Brakuje mi słów, żeby opisać, co czułam. Znów brakuje mi słów.
To trochę tak, jakbyś przeczytał, że samochód po zderzeniu z innym samochodem wpadł do rowu i leży w tym rowie rozwalony. Ale może temu samochodowi się to podoba? Może ten drugi samochód nie chciał go uderzyć, że tylko tak się z nim stuknąć dla zabawy. Samochody ciągle się zderzają. Ludzie nie zwracają uwagi. Czy możemy wyrokować o winie?
Po tym, jak dowiedziałam się ze szczegółami o tym wszystkim, co mi zrobił, przeczytałam, też jakie były jego wyniki na pływalni. Znaleźli ją nieprzytomną bez bielizny, skuloną na ziemi. A tak przy okazji... on całkiem nieźle pływa. Wiecie co? A ja dobrze gotuję. Też wrzucicie to do artykułu?
Tego samego wieczora powiedziałam o wszystkim moim rodzicom. Posadziłam ich i powiedziałam: "Nie oglądajcie wiadomości. Nic mi nie jest, jestem tu, nic mi nie jest". O mało przy tym nie upadłam. Matka musiała mnie przytrzymać.
Noc po tym, jak to się stało, on zeznał, że nie zna mojego imienia, w życiu by mnie nie rozpoznał, nie przypomina sobie, żebyśmy rozmawiali, tylko to, że całowaliśmy się i tańczyliśmy. Bez słów. Taniec to takie ładne słowo. Czy to były szalone obroty, czy po prostu ocieraliśmy się o siebie w zatłoczonym pokoju? A całowanie to może były po prostu przyciśnięte do siebie twarze? Ciekawe, prawda? Kiedy śledczy zapytał go, czy planował zabrać mnie do sypialni, odpowiedział: "Nie". Kiedy zapytał, jak to się stało, że skończyliśmy za śmietnikiem, powiedział, że nie wie. Przyznał się, że całował też inne dziewczyny na przyjęciu, jedną z nich była moja siostra, która go odtrąciła. Przyznał, że chciał się z kimś przespać. Ja byłam jak zwierzę zagonione w kąt, które nie było się w stanie bronić. I wybrał mnie.
Czasem myślę, że gdybym jednak nie zdecydowała się iść na tę imprezę, te wszystkie straszne rzeczy nigdy by się nie stały. Ale zdałam sobie sprawę, że jeśli nie mnie, to przytrafiłoby się komuś innemu. Ty właśnie miałeś zacząć 4-letni czas imprezowania z pijanymi dziewczynami i jeśli to był twój pierwszy krok... to lepiej żebyś nie szedł dalej. Noc po tym, jak to się stało powiedział: "Myślałem, że jej się podobało, bo dotykała mnie po plecach". Masaż pleców.
Nie wspomniałeś, czy się na to zgodziłam, nie przypominałeś sobie, żebyśmy rozmawiali, ale pamiętałeś "masaż pleców". Innym razem z wiadomości dowiedziałam się, że moja wagina i tyłek były wystawione na widok publiczny, że moje piersi zostały zmacane, że wtykałeś we mnie palce razem z igłami sosny i śmieciami, że moja skóra i głowa ocierały się o ziemię za śmietnikiem, kiedy napalony student pierwszego roku zabawiał się moim półnagim, nieprzytomnym ciałem. Ale ja nic z tego nie pamiętam, więc jak mogę ci cokolwiek udowodnić?
Myślałam, że nie odbędzie się pełny proces.. Są świadkowie, ślady w moim ciele, uciekł, ale został złapany. Dojdzie do porozumienia, on przeprosi publicznie i jakoś oboje spróbujemy dalej żyć. Zamiast tego dowiedziałam się, że zatrudnił potężnego adwokata, biegłych i prywatnych detektywów, którzy mają jedno zadanie: prześwietlić moje życie i użyć tej wiedzy przeciwko mnie. Znaleźć luki w tej całej historii, żeby zdyskredytować mnie i moją siostrę, wykazać, że ta cała rzekoma napaść była tak na prawdę nieporozumieniem. Że on nie cofnie się przed niczym, by przekonać świat, że był wtedy po prostu zdezorientowany.
A ja nie pamiętałam niczego. Powiedzieli mi, że byłam napadnięta, może zgwałcona, ale ja tego nie pamiętałam, nie mogłam więc udowodnić, że nie chciałam tego wszystkiego, co niemal zniszczyło moje życie. Cały rok walczyłam, żeby uświadomić ludziom, że coś tu było nie tak.
Powiedzieli mi, że powinnam się przygotować na to, że przegramy w sądzie. Odpowiedziałam: "Nigdy". On był winny i nikt nie ma prawa kwestionować mojego cierpienia. Najgorsze było, jak ostrzegali mnie: "On wie, że nic nie pamiętasz, więc może mówić co tylko mu się podoba i nikt nie będzie w stanie tego podważyć". A ja nie miałam siły, nie miałam głosu, byłam bezbronna, moja utrata pamięci miała być wykorzystana przeciwko mnie Moje zeznania były niekompletne, być może niewystarczające, by wygrać tę sprawę. Jego prawnik ciągle przypominał sądowi, że jedyną osobą, której możemy wierzyć, jest Brock, bo ona niczego nie pamięta. Ta bezsilność była traumatyczna.
A ja, zamiast leczyć się z traumy, próbowałam odtworzyć każdy szczegół tamtej nocy, żeby przygotować się na pytania jego adwokata, które będą inwazyjne, agresywne, sformułowane tak, żeby zbić mnie z tropu, zakwestionować to, co mówię ja, co mówi moja siostra, zmanipulować odpowiedzi. Zamiast "Czy zauważyłaś otarcia", pytał: "Nie zauważyłaś żadnych otarć, prawda?" Jakby to była gra, w której stawką była moja wartość. Napaść seksualna była faktem, a tymczasem byłam tu, w sądzie, odpowiadając na pytania takie jak:
Ile masz lat? Ile ważysz? Co jadłaś tamtego dnia? Co jadłaś na kolację? Kto zrobił ci kolację? Czy piłaś do kolacji? Nie, nawet wody? Kiedy piłaś? Ile wypiłaś? Z czego piłaś? Kto dał ci drinka? Ile zwykle pijesz? Kto podrzucił cię na imprezę? O której? Gdzie dokładnie? Co miałaś na sobie? Czemu poszłaś na tę imprezę? Jesteś tego pewna? O której to zrobiłaś? Co oznacza ten SMS? Z kim pisałaś? O której poszłaś siku? Gdzie poszłaś siku? Z kim poszłaś na zewnątrz zrobić siku? Czy twój telefon był wyciszony, kiedy dzwoniła do ciebie siostra? Pamiętasz jak go wyciszałaś? Na pewno, bo na stronie 53 - chcę podkreślić - mówiłaś że dźwięk był włączony. Czy piłaś w college'u? Powiedziałaś, że jesteś imprezową osobą? Ile razy zdarzyło ci się stracić przytomność? Należałaś do stowarzyszeń studenckich? Czy jesteś w poważnym związku? Uprawiacie seks? Kiedy zaczęłaś chodzić na randki? Zdradziłabyś go? Zdradzałaś? Co to znaczy, że chciałaś "wynagrodzić" swojego chłopaka? Pamiętasz, o której się obudziłaś? Miałaś na sobie rozpinany sweterk? Jaki kolor miał twój rozpinany sweterek? Pamiętasz coś jeszcze z tamtej nocy? Nie. OK, więc pozwólmy Brockowi, żeby uzupełnił tę historię.
Okładali mnie po głowie pytaniami, rozkładali na czynniki pierwsze moje życie prywatne, uczuciowe, przeszłość, życie rodzinne. Głupie pytania, nieistotne detale, a wszystko po to, żeby znaleźć usprawiedliwienie dla chłopaka, który wziął mnie półnagą i nawet nie zapytał o moje imię. Zostałam zaatakowana po raz kolejny - pytaniami konstruowanymi po to, żeby pokazać: "Hej, zobaczcie, jej wersja nie trzyma się kupy, oszalała, to alkoholiczka, pewnie sama chciała się pieprzyć, a on? On jest sportowcem. Poza tym oboje byli pijani. Nieważne. Brock ma tyle do stracenia, to dla niego taki trudny czas".
Czasem słyszy się o "wtórnej wiktymizacji". Kiedy on zaczął zeznawać, przekonałam się, co to znaczy. Chcę wam tylko przypomnieć, że noc po tym, kiedy to wszystko się wydarzyło, zeznawał, że nie planował zabierać mnie do swojej sypialni, że nie ma pojęcia, jak znaleźliśmy się za śmietnikiem, że uciekł, bo został nagle zaatakowany. A później dowiedział się, że ja nic nie pamiętam.
Więc zmienił wersję. To była dziwna historia. Brzmiała jak z kiepsko napisanej powieści młodzieżowej. Było tam całowanie, był taniec, było trzymanie się za ręce, aż w końcu padliśmy na ziemię w miłosnym uścisku. A co najważniejsze, okazało się, że ja tego wszystkiego chciałam. Minął rok, a on nagle sobie przypomniał: tak na marginesie, ona sama chciała, zgodziła się na wszystko, no więc...
W tej wersji on zapytał mnie, czy chcę z nim tańczyć. Rzekomo powiedziałam "tak". Później zapytał, czy chcę iść z nim do jego sypialni. Powiedziałam "tak". W końcu zapytał, czy może włożyć we mnie palce i ja powiedziałam, że tak. Większość facetów o to nie pyta. Zazwyczaj te sytuacje rozwijają się same, ale w tym przypadku było inaczej i ja wyraziłam zgodę na wszystko po kolei. Powiedziałam trzy razy "tak" zanim wziął mnie półnagą na ziemi. Taka rada na przyszłość: jeśli nie jesteś pewny, czy dziewczyna się zgadza, sprawdź, czy jest w stanie odpowiedzieć pełnym zdaniem. Tak nakazuje zdrowy rozsądek, zwykła ludzka przyzwoitość.
Jego zdaniem jedyny powód dla którego leżeliśmy na ziemi był taki, że... przewróciłam się. Pamiętaj: jeśli dziewczyna się przewróci, pomóż jej wstać. Jeśli jest zbyt pijana, żeby chodzić, nie wchodź na nią, nie zdejmuj jej bielizny, nie wkładaj w nią ręki, tylko pomóż jej wstać. Jeśli ma sweterek założony na sukienkę, nie zdejmuj go, żeby dotknąć jej piersi. Może nie chce zmarznąć, może to jest powód, dla którego założyła ten sweterek.
W dalszej części tej historii dwóch Szwedów na rowerach zbliżyło się do miejsca, w którym leżeliśmy, ty zacząłeś uciekać. Kiedy cię dogonili, czemu nie wytłumaczyłeś im, że wszystko jest w porządku: "Zapytajcie ją. Ona tam leży. Powie wam". Przecież dopiero co zapytałeś mnie o zgodę. Przecież byłam przytomna, prawda? Kiedy policjant przepytywał złego Szweda, który cię dopadł, to on nie mógł mówić, bo ryczał po tym, co właśnie zobaczył.
Twój prawnik powtarzał wiele razy: "Nie wiemy, kiedy dokładnie dziewczyna zemdlała". Może nadal trzepotałam rzęsami i nie byłam kompletnie zamroczona... Nie w tym rzecz! Byłam zbyt pijana, żeby mówić, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje na długo przed tym, jak znalazłam się na ziemi. Po pierwsze: nie powinieneś mnie wtedy dotykać.
Tymczasem Brock stwiedził: "Nie zauważyłem, żeby nie odpowiadała. Gdybym tylko zauważył, przestałbym natychmiast". No właśnie! Jeśli mówisz, że planowałeś przestać dopiero, gdy zauważysz, że nie odpowiadam, nadal nic nie rozumiesz. Nie przestałeś nawet kiedy już byłam nieprzytomna! Dopiero ktoś ci przerwał. Dwóch kolesi na rowerach mimo ciemności zauważyło, że przestałam się ruszać, a ty nie, mimo że na mnie siedziałeś?
Mówisz, że przestałbyś i udzieliłbyś mi pomocy. To twoje słowa. Więc wytłumacz mi proszę, jak byś mi udzielił tej pomocy. Krok po kroku. Opowiedz mi o tym. Chcę wiedzieć, jak skończyłaby się ta noc, gdyby ci źli Szwedzi mnie nie znaleźli. Pytam. Czy założyłbyś mi bieliznę? Rozwiązał naszyjnik, okręcony wokół mojej szyi? Złączył moje nogi i okrył mnie? Wyłuskał igiełki sosny z moich włosów? Zapytał, czy bolą mnie otarta szyja i plecy? A później znalazłbyś przyjaciela i powiedział: "Pomóż mi. Musimy zabrać ją w jakieś bezpieczne miejsce?" Nie mogę spać, kiedy zaczynam myśleć, co by się ze mną stało, gdyby tych dwóch gości nie nakryło cię. Co by się stało? Na to już nie masz ładnej odpowiedzi. Tego nie potrafisz wyjaśnić, nawet po roku.
Do tego wszystkiego on stwierdził, że po minucie miałam orgazm. Pielęgniarka mówiła, że miałam wewnętrzne obrażenia i brud w środku. To stało się zanim doszłam, czy może później?
Zeznawanie pod przysięgą, informowanie świata, że tak, chciałam tego, że tak, zgodziłam się na to, że to ty jesteś prawdziwą ofiarą, nie wiadomo dlaczego zaatakowaną przez Szwedów - to obłąkane, samolubne, odrażające. Cierpienie po gwałcie to jedno. Ale znoszenie tego, że ktoś bezwzględnie zabiega, by obniżyć rangę tego cierpienia, jest jeszcze gorsze.
Moja rodzina musiała oglądać na zdjęciach, jak leżałam na noszach, brudna, cała w sosnowych igłach, z zamkniętymi oczami, potarganymi włosami, powyginana i podwiniętą sukienką. A później musieli słuchać twojego obrońcy, który twierdził, że te zdjęcia nie są ważne, bo zostały zrobione PO fakcie. "Pielęgniarka co prawda przyznała, że dziewczyna miała wewnętrzne otarcia i zaczerwienienia, poważne obrażenia genitaliów, ale po penetracji to przecież normalne". Słuchając twojego adwokata, który przedstawiał mnie jako imprezową dziewczynę, można by uwierzyć, że sama kusiłam los, że prędzej czy później coś by nie złego spotkało. Przez telefon brzmiałam jak pijana? Bo jestem niepoważna, wygłupiałam się. Jeśli zaś chodzi o wiadomość, którą zostawiłam na automatycznej sekretarce mojego chłopaka... sama mówiłam, że chciałam go "nagrodzić", wszyscy wiemy, co miałam na myśli. Zapewniam cię, że mój system nagród nie uwzględniał nieznajomego gościa, który stanął na mojej drodze.
Nie da się naprawić szkód, które on spowodował we mnie i moich bliskich w czasie tego procesu. Musieliśmy siedzieć cicho i słuchać jego występów. Ale ani jego niczym nie poparta wersja, ani pokrętna logika jego obrońcy nie zdały się na nic. Nikt nie dał się nabrać. Wygrała prawda. Prawda mówi sama za siebie.
Jesteś winny. 12 ławników uznało, że jesteś winny 3 zarzutów, ponad wszelką wątpliwość. Ich 36 razy wypowiedziane "tak" potwierdza twoją winę, twoją stuprocentową winę. Pomyślałam: "Nareszcie. To koniec. Wreszcie weźmie za to odpowiedzialność, przeprosi. Życie będzie się toczyć dalej". I wtedy przeczytałam twoje oświadczenie...
Jeśli miałeś nadzieję, że umrę, po prostu eksploduję ze złości, to prawie ci się udało. Byłeś blisko.
To nie jest historia kolejnego studenckiego podrywu po pijaku. Napaść to nie "wypadek". Ale z jakiegoś powodu ty nadal tego nie rozumiesz. Z jakiegoś powodu nadal wydajesz się nie do końca przekonany.
Dlatego teraz przeczytam kilka stwierdzeń i oskarżonego i pozwolę sobie na nie odpowiedzieć.
Powiedziałeś: Byłem pijany i po prostu nie byłem w stanie podjąć najlepszych możliwych decyzji. Ona też nie.
Alkohol nie jest wytłumaczeniem. Czy wpływa na zachowanie ludzi? Tak. Ale to nie alkohol rozebrał mnie, spenetrował, ciągnął mnie po ziemi. Wypić za dużo - to błąd. Zgadzam się. Ale to nie jest karalne. Każdemu na tej sali zdarzyło się wypić za dużo. Albo zna kogoś, komu to się przytrafiło. Można żałować, że się za dużo wypiło, ale to nie to samo, co żałować napaści seksualnej. Oboje byliśmy pijani. Jest jednak między nami różnica. Ja nie ściągnęłam ci spodni i bielizny, nie dotykałam cię w zły sposób, a później nie uciekałam. To jest różnica między nami.
Powiedziałeś: Jeśli chciałem ją poznać, mogłem zapytać o jej numer telefonu, a nie prosić, żeby poszła ze mną do mojego pokoju.
Ja nie jestem na ciebie zła za to, że nie zapytałeś o mój numer. Gdybyśmy się znali, też nie chciałabym znaleźć się w tej sytuacji. Mój chłopak mnie zna, ale gdyby zapytał mnie, czy może mnie przelecieć za śmietnikiem, dostałby w twarz. Żadna dziewczyna nie chce być w takiej sytuacji. Nikt nie chce. Nie ma znaczenia, czy znasz jej numer telefonu, czy nie...
Powiedziałeś: Byłem głupi, myślałem, że nie ma w tym nic złego, że robię to co wszyscy wokół. Chodzi mi o alkohol. Myliłem się.
I znów: nie chodzi o alkohol. Wszyscy wokół pili, ale nikt inny mnie nie napastował. Chodzi o to, że posłuchałeś swojego chuja i napadłeś mnie po ciemku, tam, gdzie inni uczestnicy imprezy nie widzieli, co mi robisz i nie mogli mi pomóc, a moja własna siostra nie mogła mnie znaleźć. Rozpakowałeś mnie jak cukierek i włożyłeś we mnie palce - i to jest ten moment, kiedy postąpiłeś źle. Czemu bez końca muszę to tłumaczyć?
Powiedziałeś: Nie chciałem zwalać na nią winy. To była po prostu linia obrony mojego adwokata.
Twój adwokat reprezentował tutaj ciebie. Czy mówił straszne, upokarzające rzeczy? Tak. Powiedział np. że miałeś wzwód, bo... było zimno.
Powiedziałeś też, że chcesz zainicjować program dla studentów i uczniów college'ów, w których będziesz ich nauczał - na podstawie własnego doświadczenia - by przeciwstawili się kulturze picia, która panuje na kampusach, a przyczynia się do rozwiązłości seksualnej.
Kultura picia na kampusach. To właśnie o tym rozmawiamy? Myślisz, że cały ten rok spędziłam walcząc właśnie przeciwko temu? Kultura picia na kampusach. Serio? Chcesz pogadać o alkoholu, to idź na spotkanie Anonimowych Alkoholików. Nie rozróżniasz, że problem z alkoholem to nie to samo, co problem z alkoholem ORAZ zmuszaniem kogoś do seksu? Pokaż lepiej facetom jak szanować kobiety, a nie jak mniej pić.
Kultura picia i rozwiązłość seksualna, jaka za nią idzie. Idzie za nią jak skutek uboczny, jak frytki za twoim zamówieniem w Maku. Skąd tu się w ogóle wzięła ta "rozwiązłość"? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić nagłówków: "Brock Turner uznany winnym, bo pił dużo i wskutek tego prowadził rozwiązły tryb życia".
"Przemoc seksualna na kampusie" - tak powinien być zatytułowany pierwszy slajd w twojej prezentacji w Power Poincie. Jeśli nie uwzględnisz tej poprawki, zapewniam cię - też pojawię się w każdej szkole, do której zawitasz - i zrobię followupa do twojej prezentacji.
Stwierdziłeś jeszcze, że chcesz uświadomić ludziom, że jedna noc picia może zniszczyć im życie.
Życie. Jedno życie. Twoje życie. Chyba zapomniałeś o moim.
Pozwól, że cię poprawię. Powinno być: "Chcę uświadomić ludziom, że jedna noc picia może zniszczyć dwa życia". Twoje i moje. Ty jesteś przyczyną, ja jestem skutkiem. Zaciągnąłeś mnie za sobą do piekła, zanurzałeś w mroku raz po raz. Zniszczyłeś dwie wieże. Moja runęła w tym samym momencie, co twoja. Jeśli wydaje ci się, że teraz ja pomknę triumfalnie w kierunku światła, a ty będziesz się smażyć w największym kotle, mylisz się. W tej walce nie ma wygranych. Wszyscy jesteśmy spustoszeni i próbujemy znaleźć sens w tym całym cierpieniu.
Twój upadek był widoczny: zostałeś odarty z zaszczytów, tytułów... Mój niedostrzegalny. Noszę to wszystko w sobie. Zabrałeś mi moją wartość, prywatność, moją chęć życia, mój czas, bezpieczeństwo, intymność, moją pewność siebie, odebrałeś mi głos. Aż do dziś.
Jedyna rzecz, która nas łączy, to że oboje rano nie możemy zebrać się ze swoich łóżek. Cierpienie nie jest mi obce. Zrobiłeś ze mnie ofiarę. Moje imię z gazet to "nieprzytomna pijana kobieta". Te 10 sylab. Nic więcej. Przez chwilę uwierzyłam, że tym właśnie jestem. Musiałam na nowo nauczyć się swojego prawdziwego imienia, odzyskać tożsamość. Nauczyć się, że jestem kimś więcej. Że jestem kimś więcej niż najebaną ofiarą ze studenckiej zabawy, znalezioną za śmietnikiem, podczas gdy ty - Amerykanin z krwi i kości - pływak z prestiżowego uniwersytetu, niewinny dopóki ktoś nie udowodni mu winy, i przecież ma tyle do stracenia. Ale ja jestem człowiekiem, człowiekiem, który został nieuleczalnie zraniony i cały rok czekałam, żeby dowiedzieć się, czy jeszcze jestem coś warta.
Moja niezależność, wrodzona radość, delikatność, całe to ustabilizowane życie, które prowadziłam, i którym się cieszyłam, zmieniło się nie do poznania. Stałam się zamknięta w sobie, zła, niepewna siebie, zmęczona, drażliwa, pusta. Samotność, jaką przeżywałam, była nie do zniesienia. Nie możesz przywrócić mi mojego dawnego życia. Kiedy ty martwiłeś się swoją reputacją, ja wkładałam łyżki do zamrażalnika, żeby później przykładać je do zapuchniętych od płaczu powiek. Codziennie spóźniałam się do pracy, płakałam po klatkach schodowych. Mogę ci pokazać wszystkie najlepsze kryjówki w tym właśnie budynku, w których można się rozpłakać. Ból był nie do zniesienia. Musiałam wyjaśnić szefowej, dlaczego odchodzę. Potrzebowałam czasu. Przedłużanie tej sytuacji nie miało sensu. Zużyłam moje oszczędności, żeby wyjechać tak daleko, jak tylko mogę. Nie mogłam wrócić do pracy, bo musiałam się stawiać w sądzie, a kolejne rozprawy były ciągle przekładane. To, co wcześniej udało mi się zbudować, runęło. Żyłam w zawieszeniu, bez żadnej stabilności.
Nie spałam po nocach. Miałam koszmary, że ktoś mnie dotyka, a ja nie mogę się obudzić. Kładłam się przy świetle, jak małe dziecko. Czekałam na wchód słońca, żeby poczuć się na tyle bezpiecznie, że będę mogła zasnąć. Przez trzy miesiące chodziłam spać o 6:00 nad ranem.
Wcześniej byłam dumna, że jestem niezależna. Teraz boję się wyjść wieczorem z domu, żeby spotkać się z przyjaciółmi. Stałam się małym stworzeniem, które potrzebuje, żeby ktoś zawsze był przy nim, żeby mój chłopak ciągle przy mnie był, spał przy mnie, chronił mnie. To zawstydzające, jak słaba się czuję, jak nieśmiało idę przez życie, jak potrzebuję ochrony, jak wciąż czekam na kolejny na atak.
Nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko musiałam pracować, żeby odbudować swoje życie. 8 miesięcy zajęło mi, zanim nauczyłam się w ogóle mówić o tym, co się stało. Nie potrafiłam porozumieć się z przyjaciółmi, byłam gotowa krzyczeć na mojego chłopaka, na moją rodzinę, kiedy tylko poruszyli ten temat. Nie dasz mi zapomnieć o tym, co się stało. Wysłałeś mnie na bezludną planetę. Za każdym razem, kiedy czytałam nowy artykuł o sobie, łapałam paranoję, że całe moje rodzinne miasto dowie się, że będą mówić: spójrzcie, to ta dziewczyna, która była molestowana. A ja nie chciałam niczyjej litości. Nadal uczę się akceptować to, że bycie ofiarą stało się częścią mojej tożsamości. Obrzydziłeś mi nawet moje rodzinne miasto.
Nie możesz wynagrodzić mi tych bezsennych nocy. Przeżywam załamanie za każdym razem, kiedy oglądam film, na którym kobiecie dzieje się krzywda. Jakby to powiedzieć... To doświadczenie sprawiło, że solidaryzuję się z innymi ofiarami. Ze stresu chudłam. Tym, którzy pytają, tłumaczę: "Ostatnio zaczęłam więcej biegać". Bywało, że nie chciałam być dotykana. Muszę się na nowo nauczyć, że mam wartość, że jestem całością.
Kiedy widzę, jak moja siostra cierpi, jak zjadają ją wyrzuty sumienia, jak zawala szkołę, nie śpi, jak płacze przez telefon tak bardzo, że nie może oddychać, jak cały czas przeprasza, że zostawiła mnie wtedy samą, jak widzę, że czuje się bardziej winna niż ty, to nie potrafię ci wybaczyć. Tamtej nocy próbowałam się do niej dodzwonić, znaleźć ją, ale ty znalazłeś mnie pierwszy. Twój obrońca w mowie końcowej stwierdził: "Siostra powiedziała, że nie działo się jej nic złego, a kto zna ją lepiej, niż siostra?" Próbowałeś wykorzystać moją własną siostrę przeciwko mnie? Twoje argumenty były tak słabe, tak żenujące. Nie waż się jej w to wciągać.
Po pierwsze: nie powinieneś mi tego zrobić. Po drugie: nie powinieneś tak długo zmuszać mnie, żebym musiała tłumaczyć ci, że nie powinieneś tego zrobić. Ale oto jesteśmy tutaj. Dzieło zniszczenia się dokonało i nikt nie może go cofnąć. Ale teraz oboje mamy wybór. Możemy pozwolić, żeby to nas zniszczyło. Ja mogę pielęgnować swoje rany, złość, a ty możesz nadal wypierać to, co się stało, albo możemy stanąć w prawdzie. Ja przyjmę swój ból, ty karę. I ruszymy dalej.
Twoje życie się nie skończyło. Masz dziesiątki lat, żeby napisać swoją historię od nowa. Świat jest ogromny. Dużo większy niż Palo Alto i Stanford, i znajdziesz dla siebie miejsce, w którym będziesz mógł być przydatny i szczęśliwy. Ale teraz nie rozkładaj rąk, nie zaprzeczaj, nie udawaj. Zostałeś oskarżony o napaść na mnie, o molestowanie seksualne, o działanie w złych zamiarach, a ty przyznałeś się tylko do picia alkoholu. Nie zwalaj winy na alkohol, nie mów: to on sprawił, że moje życie zmieniło się na gorsze. Uświadom sobie, jak wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.
Teraz odnośnie wyroku. Kiedy przeczytałam raport kuratora sądowego, nie mogłam w to uwierzyć, pochłonięta wściekłością, która potem ustąpiła miejsce głębokiemu smutkowi. Moje zeznania zostały skrócone do minimum i wyrwane z kontekstu. Walczyłam ciężko podczas tego procesu i nie pozwolę, by zostało to zanegowane przez kuratora, który starał się ocenić mój obecny stan i moje życzenia na podstawie piętnastominutowej rozmowy, przez której większość i tak odpowiadał na moje pytania dotyczące samego procesu. Kontekst też jest istotny. Brock jeszcze nie wydał wtedy oświadczenia, nie czytałam jego uwag.
Przez rok żyłam w zawieszeniu. To był rok złości, rok cierpienia, rok niepewności. A w końcu grupa moich współobywateli przygotowała orzeczenie, które potwierdziło, że dotknęła mnie straszna niesprawiedliwość. Gdyby Brock okazał skruchę i przyznał się do winy, wzięłabym pod uwagę ugodę i przystała na niższy wyrok. Byłabym wdzięczna, że możemy zacząć żyć dalej. Ale nie. On sprawił, że musiałam przechodzić przez to wszystko jeszcze raz, że moje prywatne życie było wywleczone na widok publiczny i poddane wiwisekcji. Podarował mnie i moim bliskim rok niepotrzebnego cierpienia i teraz powinien odpowiedzieć za zbrodnię, jaką jest podważanie mojego bólu i to, że musieliśmy tyle czekać na sprawiedliwość.
Powiedziałam kuratorowi, że wcale nie chcę, żeby Brock zgnił w więzieniu. Nie mówiłam, że nie zasługuje na więzienie. Propozycja roku albo mniej za kratami to kpina, podważanie powagi jego czynu, obelga dla mnie i wszystkich kobiet. To przesłanie: obcy człowiek może w ciebie wejść bez twojej zgody i dostanie za to karę mniejszą niż ta przewidziana jako minimalna. Powiedziałam kuratorowi również, że naprawdę zależy mi na tym, żeby Brock zrozumiał wagę czynów i uznał swoją odpowiedzialność.
Niestety, po przeczytaniu słów oskarżonego jestem głęboko rozczarowana i czuję, że nie zamierzać okazać szczerej skruchy ani wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Ma prawo do procesu, ja tego nie podważam. Ale nawet gdy 12 przysięgłych jednomyślnie orzekło, że jest winny trzech zarzutów, on przyznał się tylko do picia alkoholu. Ktoś, kto nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje postępowanie, nie zasługuje na złagodzenie wyroku. To obraźliwe, jak próbuje rozmywać fakt gwałtu sugestiami o rozwiązłości. Gwałt to nie jest rozwiązłość, gwałt to brak przyzwolenia i bardzo głęboko dotyka mnie, że on nie potrafi nawet zobaczyć różnicy.
Kurator podnosił, że oskarżony jest młody i nie był wcześniej karany. Moim zdaniem jest wystarczająco dorosły, żeby wiedzieć, co robi źle. Kiedy masz 18 lat, możesz w tym kraju iść na wojnę. Kiedy masz 19, jesteś wystarczająco dorosły, żeby ponieść konsekwencje próby gwałtu. Tak, jest młody, ale jest wystarczająco duży, żeby to zrozumieć.
Ponieważ to jego pierwsze przestępstwo, rozumiem, że pobłażliwość może wydawać się kusząca. Z drugiej jednak strony nie możemy - jako społeczeństwo - wybaczać każdemu jego pierwszej seksualnej napaści czy gwałtu. To by było bez sensu. Komunikat powinien być jasny: gwałt to poważne przestępstwo. Nie powinno być tak, że o takich sprawach młodzież uczy się metodą prób i błędów. Konsekwencje napaści seksualnej muszą być na tyle surowe, żeby ludzie pamiętali o nich nawet po pijaku, surowe na tyle, by stanowić środek zapobiegawczy.
Kurator sądowy podnosił, że Brock zrezygnował ze stypendium pływackiego, na które ciężko zapracował. To, jak szybko pływa, nie umniejsza tego, co przytrafiło się mnie, i nie powinno pomniejszać jego kary. Gdyby ktoś o niższym statusie społecznym usłyszał te trzy zarzuty i próbował tłumaczyć się alkoholem, to jaki byłby wyrok? Fakt, że Brock był sportowcem z prestiżowej uczelni, nie powinien być argumentem za tym, by łagodzić mu wyrok, ale okazją, by przypomnieć, że molestowanie seksualne to przestępstwo, bez względu na klasę społeczną.
Kurator stwierdził, że jeśli porównać tę sprawę do innych o podobnym charakterze, to jest ona mniej poważna, dzięki stanowi upojenia oskarżonego. To zabrzmiało... poważnie. Tyle mam na ten temat do powiedzenia.
Co on zrobił, żeby pokazać, że zasługuje na litość? Przeprosił tylko za picie, nie przyznał, że to, co mi zrobił, było napastowaniem seksualnym, bez ustanku mnie piętnował. Został uznany winnym trzech poważnych zarzutów i teraz jest czas, żeby to do niego dotarło, żeby poniósł konsekwencje swojego postępowania. Nie ma mowy o wyciszeniu całej sprawy.
Będzie dożywotnio zarejestrowany jako przestępca seksualny. To się nie zdezaktualizuje. Tak samo jak to, co mi zrobił, też nie przejdzie z czasem, zostanie ze mną na zawsze. To ukształtowało na nowo moją tożsamość, na zawsze zmieniło moje życie i sposób postrzegania samej siebie.
Na koniec chcę powiedzieć: dziękuję. Stażyście, który przygotował mi owsiankę, kiedy byłam w szpitalu, szeryfowi, który czuwał przy mnie, pielęgniarkom, które mnie uspokajały, śledczemu, który słuchał mnie i nigdy nie oceniał, moim obrońcom, który stali za mną murem, mojemu terapeucie, który nauczył mnie, jak znaleźć w sobie siłę i odwagę, szefowej, która była dla mnie wyrozumiała i dobra, moim wspaniałym rodzicom, którzy nauczyli mnie, jak ból przekształcić w siłę, mojej babci, która przemycała czekoladę na salę sądową, żeby mi ją dać, moim przyjaciołom, którzy przypominają mi, co to znaczy cieszyć się życiem, mojemu chłopakowi, który był cierpliwy i kochający, mojej niepokonanej siostrze, która jest jak moja druga połowa, Alaleh, mojej idolce, która walczyła niezmordowanie i nigdy we mnie nie wątpiła. Dziękuję wszystkim zaangażowanym w ten proces. I dziękuję tym wszystkim dziewczynom z całego świata, które pisały do mnie listy, tym wszystkim nieznajomym, którzy sercem byli ze mną.
Ale najbardziej dziękuję tym dwóm mężczyznom, którzy mnie uratowali. Których mam dopiero poznać. Nad łóżkiem mam przyklejony rysunek z dwoma rowerami, żeby przypominał mi, że w tej historii są też bohaterowie. Że ludzie mogą o siebie nawzajem dbać. Znać tych wszystko dobrych ludzi, poczuć ich opiekę i miłość - nigdy tego nie zapomnę.
Na koniec zwracam się do dziewczyn z całego świata: jestem z wami. W czasie waszych samotnych nocy, jestem z wami. Kiedy ludzie w was wątpią albo dyskredytują was, jestem z wami. Walczę o was każdego dnia. I wy nie przestawajcie walczyć. Ja w was wierzę. Jak pisała Anna Lamott: "Latarnie morskie nie biegają po wyspach w poszukiwaniu łodzi, które mogą uratować. One po prostu stoją i wskazują drogę swoim światłem". I chociaż nie mogę ocalić każdej łodzi, mam nadzieję, że trafi do was chociaż odrobina mojego światła, wiedza, że nikt nie może was uciszyć, porcja satysfakcji z tego, że zwyciężyła sprawiedliwość, zapewnienie, ze coś udaje się osiągnąć i wielka, wielka pewność, że jesteście ważne, bezdyskusyjnie, że jesteście nienaruszalne, piękne, zasługujecie na szacunek, tu nie ma dyskusji, w każdej minucie każdego dnia, macie moc i nikt nie może wam jej odebrać.
Niech to przesłanie trafi do dziewczyn z całego świata. Jestem z wami. Dziękuję."
Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,1148…
Nie czytałem... Lektury miałem w szkole... Na ten rok szkolny starczy ;)
Przewiduję że zostaniesz zminusowany.
czytaj te lektury ze zrozumieniem. a tak w ogóle to co tam macie teraz w trzeciej klasie? Muminki? O psie co jeździł koleją? czy coś innego?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2016 o 8:53
starczy to może byc dom pomocy społecznej........... Wystarczy jak już coś....
jakaś dęta historia. sama się włóczyła po nocy? a gdzie jej towarzystwo? dziewczyny! ogarnijcie się!
@sceptyk00 ,,włóczyła'' nie no pewnie sama sobie winna..
"Z opresji uratowali ją dwaj Szwedzi", no cóż pierwsza informacja w moim życiu, która mówi, że szwed uratował kobietę podczas napaści, zadziwiające...
@Walking mało widziałeś i mało słyszałeś, ale my Polcy tak mamy, że uważamy się za bohaterów świata
@Walking No i co w tym dziwnego? Jeżeli to byli rodowici Szwedzi Bjorg i Anders, czy inny Svenson, to pewnie całkiem normalne chłopy co mają poukładane w głowie.
Panowie, chodzi o te że nie są w stanie u siebie zrobić porządku, a jednak mają do tego predyspozycje skoro potrafili zareagować na ten gwałt :)
@Walking Czyli według ciebie narodowość świadczy o "częstotliwości" pomagania? Wal się na ryj, debilu, bo z takim nastawieniem to wątpię, żebyś był normalny.
Mnie zastanawia jedno - czemu, gdy ludzie słyszą o pedofilu, od razu żądają dla niego kary śmierci, tortur itp. Gdy słysza o gwałcie na dorosłej kobiecie, współczują. A gdy słyszą o zgwałceniu nastolatki, najczęściej mówią "pewnie sprowokowała", "sama jest sobie winna". Zgwałconą nastolatkę można olać? Sprawiedliwość tak, ale nie dla wszystkich jednakowo?
A dodatkowo, gdy słyszą o gwałcie na mężczyźnie, to: "niech się cieszy, faceci na sex nie narzekają", "nie był w stanie się obronić? dobrze mu tak" itp.
@NewtonRaphson, bzdurą jest raczej twój bezsensowny komentarz. Postaraj się dojrzeć do tej dyskusji.
Nie mówią tak, a przynajmniej porządni ludzie. Jeszcze nigdy nie spotkałam się, by ktoś tak powiedział. Nie ukryję, czytałam na internecie, że ofiara gwałtu słyszała takie słowa, ale zazwyczaj były to moherowe berety, a także rodzina oskarżonego. Ludzie młodzi, a także ci przed 50 zazwyczaj nie suną takich wniosków. I broń boże nikogo teraz nie bronię.
Dno. I nie mam na myśli tego listu- mówię o wyroku. Moim zdaniem za jajca powinno się powiesić takiego gnoja. A jeżeli chodzi o tą całą prowokację ze strony kobiet, czy nawet dziewczynek, to nie działa tak. Kobieta/dziewczynka mogłaby iść po chodniku w samych stringach, ale nikt nie ma prawa jej tknąć. W starożytnym Rzymie za gwałt rozbijano jądra kamieniami (na forum). Dlaczego w Europie XXI wieku za gwałt można dostać przykładowo 8 miesięcy więzienia? Gdybym miała napisać wszystko co myślę na ten temat, to chyba nie starczyłoby miejsca i internetu. Takie jest przynajmniej moje zdanie :#
A dodam że trochę wiem na ten temat.
@Alice_pl Ja bym gwałcicieli przybijała do słupów tępym, zardzewiałym gwoździem, za jądra, następnie dawałabym takiej osobie równie tępy scyzoryk, by sobie je obcięła. Jeśli spróbuje podważyć gwóźdź nożykiem, to do rany wda się zakażenie. W takim wypadku, może to zakażenie wyleczyć TYLKO w NFZ-ie, a znając czas oczekiwania na lekarza, to, gdybym była gwałcicielem, wolałabym sobie po prostu uciąć te jądra. Albo drugi sposób na karanie gwałcicieli, wymyślony przez mojego chłopaka: Przywiązać przestępcę do krzesła, wpuścić najbrzydsze i najgrubsze feministki/najbadziej napalonych gejów, dać im odpowiednie narzędzia i dziesięciokrotność czasu, jaki poświęcił gwałciciel na dokonanie swojego przestępstwa, na zrobienie z gwałcicielem to, co zrobił ze swoją ofiarą.
@Alice_pl Mówił o trzydziestu minutach. Przez 30 minut powinni mu na siłę wpychać i wyciągać szczotę sedesową w dupę. Jak się wykrwawi to jednego zbrodniarza mniej.
@Alice_pl Dla gwałcicieli którzy zostali złapani na gorącym uczynku bym powołał takie małe spotkanie z NKWD i SS :)
Śmieci społeczne trzeba wyrzucać, a nie odkładać na pół roku.
@maat_ takie wyroki to norma. a my tu na democikach dodatkowo pośmiejemy się z feministek, co to zgłaszaja gwałt, bo "zmieniły zdanie" (prawda, @Faydee ?) i w ten sposób jeszcze dołożymy wszystkim dziewczynom jak ta od listu......cywilizacja nie upada, my ją konstruujemy.
Ciekawe czy jego ojciec tak by pier*olił, gdyby mu zgwałcono córkę... "20 minut akcji" śmiech na sali...
Zadziwia mnie mentalność ludzi, którzy bronią takich degeneratów, szczególnie gdy wina jest oczywista...
@FenrirIbnLaAhad Rodzic zawsze stanie po stronie dziecka, bo był z nim nawet wtedy, gdy synek był właśnie bezbronnym, małym okruchem w brutalnym świecie... To jest inna mentalność, co nie znaczy, że jest ona dobra.
Gwałty są wyjątkowo trudne do osądzenia. Nigdy nie wiadomo, czy kobieta nie próbuje wrobić mężczyzny osądzając go za wyimaginowany gwałt po stosunku, którego żałuje. Wygląda jednak na to, że w tym wypadku nie było wątpliwości, że chłopak jest winny. Analiza sytuacji rodzinnej, finansowej, aspiracji itp. rzeczy w przypadku rozpraw sądowych jest dla mnie najgłupszą rzeczą jaka zaistniała we współczesnych sądach. W Polsce jest tak samo. Podczas gdy wszyscy powtarzamy, że demokracja to równość wobec prawa, tak na serio mamy szczyt dysproporcji. Co to znaczy, że ktoś jest tylko trochę winny, bo ukradł dlatego, że jest biedny? Ktoś jest tylko troszkę winny, bo zgwałcił, ale jak pójdzie do paki, to zawali studia, na których dobrze mu idzie? Ktoś ponosi tylko część winy za morderstwo, bo jak był mały, to zostawił go tata? Kary i mandaty powinny być zawsze równe dla wszystkich. Dla bogatych i biednych, dla zdrowych i chorych, dla mężczyzn i kobiet, dla tubylców i przyjezdnych, dla samotnych i z dużą rodziną. Zawsze. To powinien być fundament każdego społeczeństwa. Tymczasem statua pani trzymającej wagę, symbolizującą sprawiedliwość, ma związane oczy tylko symbolicznie. To symbol, który nic już nie znaczy: http://previews.123rf.com/images/tribalium123/tribalium1231208/tribalium123120800197/14836448-justice-statue-lady-justice-themis-femida-a-goddess-of-justice--Stock-Photo.jpg
@solarize W pierwszej kolejności, żadna kobieta nie zgodziłaby się na seks na śmietniku. Ani na wkładanie jej śmieci w... No.
@solarize tu nie chodzi o winę ale o karę. Po drugie kary nie powinny być psychopatycznymi wymysłami oskarżycieli i zadośćuczynić pokrzywdzonemu.
@Ferian A ja gdzieś napisałem, że mam co do tego wątpliwości?
@solarize Potakiwałem Ci
tl;dr
jeszcze tylko zróbcie coś żeby te teksty były możliwe do odczytania w mobilnej aplikacji
oto jak Dobro walczy ze złem. Dożyliśmy takich czasów że jeżeli ktoś ma miliony z największego gówna wyjdzie bez szwanku dlaczego ? bo ma pieniądze. Lecz coś czuje że tego chłopaka czeka znacznie gorsza kara jeżeli nie w tym życiu to w życiu wiecznym a w tedy będzie miał przerąbane bo z tamtego życia niema ucieczki. oby zrozumiał swoją winę inaczej nie chcę nawet myśleć o jego życiu wiecznym bo przecierpi zdecydowanie więcej niż ta dziewczyna.
@kornel990720 Tak gwoli ścisłości: nie wiemy, czy życie wieczne istnieje naprawdę, więc nie liczyłbym na stuprocentowy wyrok z Niebios, ale poparłbym ziemskie robótki ręczne.
Doszukałem się do tego co wypisuje jego rodzina na facebook'u. Jakaś masakra https://www.facebook.com/Brock-Turner-Family-Support-1119374058103620/
@JohnLilly Ciężko mi w ogóle uwierzyć w debilizm tej rodziny. Najgorszy był obrazek z przekazem: uświadom swoją córkę o szkodliwości picia. No tak, bo gdyby ta okropna dziewczyna nie piła to ten biedny poszkodowany chłopak by jej nie zgwałcił. Bo synów uświadamiać nie trzeba. Ktoś dobrze napisał : To nie jest wybitny pływak który przypadkowo zgwałcił, to jest gwałciciel, który umie pływać. Gdybym na własne oczy nie zobaczyła tego profilu to bym nie uwierzyła. Szok
@midnight123 Ta rodzinka to się już nie powinna pogrążać. Wyrok mogli sobie kupić poprzez wynajęcie dobrego adwokata, ale nie kupią już opinii społecznej i jeśli naprawdę chcą dobrze dla syna to by już siedzieli cicho. Najlepsze, że ta mama (czy kto tam prowadzi ten profil) porównuje swojego syna do Phelps'a, i że, z pewnością Phelps, też się zabawiał z kompletnie pijanymi laskami. Jestem ciekaw reakcji samego Michela na te rewelacje.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2016 o 2:52
@JohnLilly W życiu nie czytałam tak irytujących rzeczy. Ci ludzie są nienormalni i cała rodzina powinna być objęta nadzorem kuratora.
Jak dla mnie ten śmieć nie nadaje się nawet na karmę dla psów.. Rozerwał bym to na strzępy i spalił.. Mniej więcej w tej kolejności..
Ja bym go oddał Boltonowi do zabawy >:D
Na śmierć.
Moze to i zajmujace. Ale jakby to strescic do jednej strony. Nawet najstraszniejsza historia, i wierze, ze ta taka jest, nudzi mnie jak ktos chce zrobic z tego cala ksiazke.
Dziewczyna przeszła prawdziwe piekło. Uważam, że kara za gwałt powinna być wyższa niż teraz + tak jak karano w czasach Chrobrego przybijało się za jaja do pala i dawano tępy nuż. Delikwent miał wybór albo się sam wykastrować, albo podciąć sobie żyły.
a gdyby nie został złapany na gorącym uczynku, nie dostałby żadnej kary, jeszcze by dziewczyna usłyszała, że na pewno ,,sama chciała''
Jedyną adekwatną karą dla gwałcicieli byłaby fizyczna kastracja oraz obcięcie nosa/ucha. Wtedy nie mógłby już więcej popełnić tego czynu raz jeszcze, a i każdy by wiedział co dana osoba zrobiła.
@mrTymbarkSN Nie widziałeś nigdy filmów (pranki, lub też nie), w których nagrywano napaści ludności muzułmańskiej na kobiety we Szwecji, gdzie faceci odwracali wzroki i kompletnie nic nie robili? A pisząc tamten komentarz nic nie pisałem o współczynniku narodowości na noszenie pomocy.
Jasne ku*wa, "byłem pijany". Co to za wytłumaczenie? Alkohol wyciąga z ludzi ich prawdziwe ja. Ktoś na co dzień sfrustrowany po alkoholu zaczyna robić burdy. Ktoś radosny i dobry po alkoholu dalej jest taki. Ktoś kto po alkoholu gwałci jest gwałcicielem. Tylko na trzeźwo się hamuje, a po alkoholu hamulce puszczają. Żadnego usprawiedliwienia, a za próbę wykorzystania pieniędzy do oczyszczenia się z zarzutów powinna być dodatkowa kara. Mówienie, że kobieta kogoś kusi, bo się wyzywająco ubiera też jest nie na miejscu. To gwałciciel nie potrafi się kontrolować, a nie że ona go kusi. A skoro ona na trzeźwo jest niezadowolona, że ktoś ją zgwałcił, to po alkoholu tym bardziej skoro % wyciagają prawdę
Trochę to dziwne... No bo sami wiecie jak jest, że jak panna wypije gdzieś na balecie to wtedy jest łatwiejsza. Czyli jak wyrwę pijaną pannę i zaciągnę ją do łóżka (wszystko za jej zgodą oczywiście) to znaczy, że ją zgwałciłem? Nie to, że kwestionuję to, że ta z historii powyżej została zgwałcona, ale Jokę z K44 też kiedyś oskarżano o gwałt... Ostatecznie okazało się, że panna poszła z nim dobrowolnie, a potem chciała hajs wyłudzić.
Wyobraź sobie, że współżycie z osobą odurzoną podchodzi pod paragraf. Wykorzystanie pijanego również. Zatem myśl mózgiem a nie tym co masz w spodniach.
Może łatwiej będzie, gdy nie będziesz uprawiać seksu z pijanymi ludźmi? Dla ich i własnego dobra. Nie będziesz musiał się obawiać i zastanawiać.