Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
773 787
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
P Pistolero10
+12 / 14

A wiesz, że są takie słuchawki(nazywają się aktywne), w których rozmowę słychać na normalnym poziomie, a wyciszają całkowicie odgłos wystrzału?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~dasads
+6 / 8

@zajebistystefan całkiem dobrze słychać jak nikt nie strzela nawet w najtańszych, często się zsuwa też z jednego ucha słuchawkę aby normalnie wszystko słyszeć

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar 0bcy
+10 / 10

@zajebistystefan Widać że nigdy nie miałeś takich słuchawek ;-)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar meatgun
+11 / 15

Jeśli chodzi o Niemcy, to raczej grozi zalew allahów, a nie czytelników "Mein Kampf".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+8 / 8

Zabrać dziecko na strzelnicę, bo to jest dla niego świetna zabawa, a nie dorabiać do tego ideologię. Tak samo jak posłać dziecko, jeżeli tylko jest możliwość, na ćwiczenia alarmu bombowego, z gaszenia samochodu, sytuacje pozorowane z wypadkiem, z ofiarami, uczenie pierwszej pomocy (tak, są takie rzeczy, kierowane raczej do szkół i organizowane przez komendę, czy WOPR - drogi rodzicu, zainteresuj się i zasugeruj szkole uczestnictwo w takich inicjatywach, jeżeli już tego nie robi...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Soul_shade
+2 / 2

@Cascabel Zgadzam się. Co do samej strzelnicy: plusy - 1. Dziecko świetnie się bawi 2. W razie potrzeby będzie umieć posługiwać się bronią, może nawet uratuje tobie lub komuś innemu życie 3. Jak ojciec pójdzie z synem, to tylko pogłębi ich więzi, często z resztą niezbyt mocne ze względu na pracę. Minusy - no właśnie? Bo będzie mógł bronić własnego domu, co w połączeniu ze słynną polską walecznością w razie potrzeby może sprawić komuś "kłopot"? Z pozostałymi szkoleniami może być problem, w końcu tak od ręki może być ciężko to zorganizować. A szkoły? Tu dzielą się na trzy opcje. Pierwsza to taka, gdzie na lekcjach edukacji dla bezpieczeństwa tłucze się teorię. Teoria, teoria, teoria. Dzieciaki siedzą i się nudzą. Druga - luźna lekcja. Siedzimy, gadamy z kolegami i wychodzimy. Trzecia - taka, jak powinna wyglądać, ale i najrzadsza. Połączenie teorii z praktyką. Wiadomo, pewnych sytuacji w warunkach szkolnych nie da się ćwiczyć w praktyce. Pozostają książki. Ale wiele też da się, chociażby pierwszą pomoc (razem z zapewnieniem warunków do jej udzielenia), bandażowanie. Informacje, których w książkach nie ma - np gdzie się udać w przypadku konkretnych zagrożeń. I to wielkie pole do popisu dla nauczycieli, takie lekcje mogą być mega ciekawe albo mega nudne. I tu rodzice jak najbardziej na wywiadówkach mogą wywierać presję. Nauczyciele będą marudzić, bo to tylko dodatkowy kłopot. Ale jak znajdzie się grupka takich rodziców to im ulegną z całą pewnością.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+2 / 2

@Soul_shade Nauczyciel tu dużo nie może, jeżeli dyrekcja nie współpracuje, albo rodzice nie są gotowi wyłożyć 10 złotych na strzelnicę, albo 300 na trzydniowy wyjazd obejmujący wymienione przeze mnie akcje. Pierwsza pomoc? Cóż, manekiny niestety się drogie, jak jest - to może przeprowadzić lekcje, jak nie ma - pojawia się problem. Wtedy może nawiązać współpracę z policją, strażą pożarną, albo sztabem wojskowym (u nas pożyczano ze sztabu, też straż prowadziła zajęcia z pierwszej pomocy). Ale to zależy od wielu osób. Gdy coś nie gra, to rada rodziców ma naprawdę duże pole do popisu, a kilku aktywnych rodziców, przy poparciu reszty może sprawić, że lekcje Edukacji dla Bezpieczeństwa będą ciekawe...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Soul_shade
+2 / 2

@Cascabel nauczyciel wiem że nie ma. Ale naciskany przez rodziców wychowawca poradzi sobie z dyrekcją. Manekiny też da się załatwić, z resztą w wielu szkołach są, tylko leżą i się kurzą, albo wyciągają je raz do roku tylko nikt nie wie po co. Są szkoły biedne i bogatsze. W dofinansowaniach wiem, że spory udział mają znajomości dyrekcji szkoły. Mimo wszystko w większości szkół da się, sprzęt jest albo można go zdobyć (nawet na chwilę), kwestia tego jak bardzo kładziemy na to nacisk, jaki jest poziom motywacji. I wracając do dyrekcji to się ładnie łączy z tym, co piszesz o współpracy. Szkoła ma dużo większe pole do popisu niż rodzice. Z innymi służbami różnie bywa, ale straż pożarna - zwłaszcza OSP - bardzo chętnie z dziećmi/młodzieżą współpracuje, jeśli tylko szkoła poprosi. 300 zł indywidualnie to jednak spory wydatek. Ale jeśli chodzi o szkołę problem jest inny. Pokaż mi młodego człowieka, który przejmuje się takimi rzeczami... Niewielu ich. To rodzice i szkoły muszą działać, sprawić, że młodzież będzie chciała brać udział a nie tylko przesiedzieć wolną godzinkę nic nie wynosząc. Dodatkowo jak jeden nauczyciel zacznie uczyć z pasją to często się boi, że oberwie mu się od pozostałych, którym się nie chce przyłożyć do swojego przedmiotu... Ja akurat miałem szczęście. Uczył dyrektor, który potrafił w ciekawy sposób poprowadzić takie zajęcia. To manekin, to bandaże, to rozmowy o alarmach co robić itd (często podawane przykłady z przeszłości), po prostu niby luźna atmosfera, ale jednak każdy słuchał z uwagą i coś dla siebie wyniósł. Ps. Przepraszam za chaos, dużo tekstu i pewnie nie powiedziałem połowy z tego o czym myślałem - ciężki dzień i późna pora robią swoje :/

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2016 o 23:10

avatar ~yaham
-1 / 3

W Polsce kultem jednostki niektórzy darzą Kaczyńskiego...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem