nie ma się co dziwić, że ludzie nie biorą tych lizaków. Oglądając coraz to głupsze "pranki Wardęgi i innych" sam bym najpierw pomyślał, że chłopaki coś kombinują. Kto wie, może wcześniej wtykali sobie te lizaki w doopska, a teraz nagrywają "najzajebistszego pranka na świecie".
Ja bym nie przyjął, a to z prostego powodu. Niestety nauczony codziennością jestem nieufny do jakichkolwiek osób wręczających coś na ulicy, Ile to razy dostałem coś wspaniałego (sakrazm) obrazek, ulotkę, przypinkę (niepotrzebne skreślić), a zaraz potem okazuje się, że to nie jest za darmo tylko trzeba zapłacić bo to wspiera jakiś szczytny cel. A na dokładkę w tym celu wykorzystuje się osoby niepełnosprawne coby litość wzbudzić. Dlatego, nauczony doświadczeniem, staram się nie brać niczego co ktoś rozdaje na ulicy.
raz wiozłem obrazek z papieżem czy tam inna tematyka religijna od malutkiego cygana byle by się odpieprzył ode mnie, po wręczeniu go rzecz jasna chciał "pieniążka", powiedziałem ze nie mam to zażądał obrazka z powrotem.
Od tych z downem tez bym nie brał najchętniej nic, pomyślałbym ze zaraz będą chcieli mnie do jakiejś ankiety czy wywiadu w sprawie ludzi z downem czy do podpisania jakiegoś śmiecia czy czego innego
Heh, miałem kiedyś podobną sytuację. Jechałem z mamą pociągiem do rodziny, i mieliśmy tego pecha że siedzieliśmy w przedziale prawie przy końcu wagonu. Nagle wchodzi jakiś głuchoniemy czy coś, i rozdaje obrazki ze świętymi, z papieżem czy inne dewocjonalia.
Zaraz potem doszedł z ich rozdawaniem do końca wagonu, i wraca żeby zebrać kasę od tych, co może zechcą kupić. Miał nawet taką karteczkę z cenami, gdzie widniało, że obrazek po 5 czy 10 zł, już nie pamiętam dokładnie.
Pech chciał (albo jego ułomność), że położył mojej mamie ten obrazek na kolanie, i to tak krzywo że momentalnie spadł. Ona nie zdążyła podnieść (jeno się schylić) a ten z powrotem wparował i coś mu odbiło.
Ogólnie facet zaczął się rzucać, machać łapami (w sensie "jak możesz zrzucać na ziemię obrazek z papieżem, ty...") a potem ją szturchać i robić niecenzuralne gesty, wskazując na swoje krocze. Musiałem mu w kilku podobnych, żołnierskich "gestach" pokazać, że jak się zaraz nie oddali to dojdzie do rękoczynów. Na szczęście sam poszedł i nie trzeba go było wyrzucać z przedziału... nie cierpię takich pomyleńców.
Kończąc ten przydługi wywód - jak spotkacie kogoś takiego, to po prostu połóżcie to co tam daje na siedzeniu obok was, lub na stoliku.
A "słabe" dają ci, co nie brali uśmiechu, co uciekali, co się bali...
nie ma się co dziwić, że ludzie nie biorą tych lizaków. Oglądając coraz to głupsze "pranki Wardęgi i innych" sam bym najpierw pomyślał, że chłopaki coś kombinują. Kto wie, może wcześniej wtykali sobie te lizaki w doopska, a teraz nagrywają "najzajebistszego pranka na świecie".
Ja bym nie przyjął, a to z prostego powodu. Niestety nauczony codziennością jestem nieufny do jakichkolwiek osób wręczających coś na ulicy, Ile to razy dostałem coś wspaniałego (sakrazm) obrazek, ulotkę, przypinkę (niepotrzebne skreślić), a zaraz potem okazuje się, że to nie jest za darmo tylko trzeba zapłacić bo to wspiera jakiś szczytny cel. A na dokładkę w tym celu wykorzystuje się osoby niepełnosprawne coby litość wzbudzić. Dlatego, nauczony doświadczeniem, staram się nie brać niczego co ktoś rozdaje na ulicy.
Ludzie są podejrzliwi. I ciężko im się dziwić.
Mnie rodzice uczyli nie brać słodyczy od obcych, wiec pewnie też bym podziękowała.
I co im to niby dało? Co miało to im niby dać?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 listopada 2016 o 15:27
raz wiozłem obrazek z papieżem czy tam inna tematyka religijna od malutkiego cygana byle by się odpieprzył ode mnie, po wręczeniu go rzecz jasna chciał "pieniążka", powiedziałem ze nie mam to zażądał obrazka z powrotem.
Od tych z downem tez bym nie brał najchętniej nic, pomyślałbym ze zaraz będą chcieli mnie do jakiejś ankiety czy wywiadu w sprawie ludzi z downem czy do podpisania jakiegoś śmiecia czy czego innego
Heh, miałem kiedyś podobną sytuację. Jechałem z mamą pociągiem do rodziny, i mieliśmy tego pecha że siedzieliśmy w przedziale prawie przy końcu wagonu. Nagle wchodzi jakiś głuchoniemy czy coś, i rozdaje obrazki ze świętymi, z papieżem czy inne dewocjonalia.
Zaraz potem doszedł z ich rozdawaniem do końca wagonu, i wraca żeby zebrać kasę od tych, co może zechcą kupić. Miał nawet taką karteczkę z cenami, gdzie widniało, że obrazek po 5 czy 10 zł, już nie pamiętam dokładnie.
Pech chciał (albo jego ułomność), że położył mojej mamie ten obrazek na kolanie, i to tak krzywo że momentalnie spadł. Ona nie zdążyła podnieść (jeno się schylić) a ten z powrotem wparował i coś mu odbiło.
Ogólnie facet zaczął się rzucać, machać łapami (w sensie "jak możesz zrzucać na ziemię obrazek z papieżem, ty...") a potem ją szturchać i robić niecenzuralne gesty, wskazując na swoje krocze. Musiałem mu w kilku podobnych, żołnierskich "gestach" pokazać, że jak się zaraz nie oddali to dojdzie do rękoczynów. Na szczęście sam poszedł i nie trzeba go było wyrzucać z przedziału... nie cierpię takich pomyleńców.
Kończąc ten przydługi wywód - jak spotkacie kogoś takiego, to po prostu połóżcie to co tam daje na siedzeniu obok was, lub na stoliku.
Ludzie nie chcieli lizaków, bo myśleli, że to może jakaś kiełbasa wyborcza lub pochodziły one z kradzieży albo zatrute (nasączone chemią).