Kozioł nie był trudny ale dla mnie osobiście skrzynia była wyzwaniem bo w podstawówce byłem dość niski a paru kolegów było 20 cm wyższych i jak nauczyciel ustawiał skrzynię do na wysokość dla nich a dla mnie to skrzynia była prawie wyższa ode mnie
dał bym sobie rękę uciąć, gdyby na wf zawsze była gimnastyka, skoki przez tyczkę itp, a nie że wf-ista rzucał piłkę i "grejcie se". To jest podstawowa rzecz. Gdybyś spie*dalał przed zombie to co byś im powiedział po spotkaniu ogrodzenia? że nie ćwiczyłeś kurna na wf-ie? xD
Potrafiłem to zrobić, ale tego nienawidziłem - jako dzieciak z dość bujną wyobraźnią pierwsze co mi przychodziło do głowy to że albo się za słabo wybiję, albo mi się ręka omsknie, albo coś, i przywalę ryjem albo jajami.
Dla mnie tak, ale tylko przez pierwsze kilka minut, bo się bałam, że się wywalę. Jak już raz skoczyłam to stwierdzałam, że to super sprawa! :D Dużo lepsze niż 45 minut pingponga lub halówki, zwłaszcza, że był podział na dziewczyny i chłopaków, więc granie z dziewczynami bojącymi się piłki toczącej się w ich stronę nie było zbyt emocjonujące. :D
Nie. Uwielbiałam to, jak i całą gimnastykę. Jednak u mnie na w-f-ie uparcie była: siatkówka. Nienawidziłam siatkówki, ot czasem jeszcze koszykówka.. nienawidziłam jeszcze bardziej :D
Szczerze, to bardzo lubilem skoki przez kozla i skrzynie. Duzo lepiej sie bawilem niz grajac w siatkowke, gdzie, zwykle 1-2 osoby decydowaly ktora druzyna wygra, o pilce noznej nawet nie ma co wspominac - zazwyczaj mielismy tylko polowe sali gimnastycznej - ani nie bylo gdzie pobiegac, ani trudnosci w zdobywaniu goli.
Skakało się fajnie dopóki jednego razu źle się wybiłem i wylądowałem na końcu kozła i chrupnęły wszystkie kręgi w kręgosłupie aż cała sala słyszała :D wystraszone mordy następnych w kolejce do skakania pamiętam do dzisiaj :D
Właśnie to było fajne, osobiście nie lubiłam koszykówki i piłki halowej bo miałam takie babochłopy, że nie przejmowały się czy walą w nogę czy w piłke. Także w porównaniu z taką mało przyjemną rozrywką skrzynia i kozioł wydawały się być niewinną zabawą
Tylko przez skrzynię w rozkroku. Zawsze miałem taki dziwny strach, że zahaczę stopami i się zabije xD. Z normalnym skokiem nie było problemu.
Przez skrzynie wzdłuż, to się latało. I jeszcze by jak najdalej była skocznia.
Kozioł nie był trudny ale dla mnie osobiście skrzynia była wyzwaniem bo w podstawówce byłem dość niski a paru kolegów było 20 cm wyższych i jak nauczyciel ustawiał skrzynię do na wysokość dla nich a dla mnie to skrzynia była prawie wyższa ode mnie
to była super sprawa na wf.A dzisiaj w szkole córy nie wolno tego używać a szkoda
@domino81 fajnie ma, szkoda, że tak kiedyś nie było :D
Robiliśmy to z chłopakami nudów nim przyszedł nauczyciel........:P
Nie - bo nie byłem opasłym, niepełnosprawnym, fizycznym nieudacznikiem. Kto nawet tego nie umiał powinien pozwać rodziców o wybrakowanie genetyczne.
U nas skrzynia nazywana była "koniem"
dał bym sobie rękę uciąć, gdyby na wf zawsze była gimnastyka, skoki przez tyczkę itp, a nie że wf-ista rzucał piłkę i "grejcie se". To jest podstawowa rzecz. Gdybyś spie*dalał przed zombie to co byś im powiedział po spotkaniu ogrodzenia? że nie ćwiczyłeś kurna na wf-ie? xD
@Krzysiek9375 z moim szczęściem to by była duża szansa na bycie pacjentem 0 :)
Dla tych co się pi... urodzili to była na pewno, dla obecnej młodzieży w rurkach pewnie jest jeszcze większą.
nie
Akurat nie lubiłam tych skoków przez w/w urządzenia bo mi nie wychodziło.
Uwielbiałem to. Jak W-Fista nie patrzył to skakaliśmy z przewrotami itp. ;) Teraz pewnie bym się zabił;D
Zmora dla mięczaków, dla reszty wyzwanie i radość.
Kozioł/koń to banał, skrzynia OK przy skoku w poprzek, ale skrzynia wzdłuż i bez odskoczni to już było wyzwanie i szacun był jak się potrafiło.
mi się podobało
Nie, ja to uwielbiałam i cały czas przez 7 lat prosiłam o kozła i zawsze obiecywali na następnym wf ale i tak nigdy nie było
ja sie nie bylo tlusta swinia to nie bylo problemu
Nie. Dla mnie nie. Ale ja mam wszystkie kończyny.
Potrafiłem to zrobić, ale tego nienawidziłem - jako dzieciak z dość bujną wyobraźnią pierwsze co mi przychodziło do głowy to że albo się za słabo wybiję, albo mi się ręka omsknie, albo coś, i przywalę ryjem albo jajami.
Chyba największa frajda :)
nie, bo nie jestem upośledzony
U nas największą zmorą była nauczycielka :x
Największa zmowa z WF-u to 10 stopni na sali
Zmora? jprdl to była zabawa...
Jakoś nie dla mnie to było całkiem... Fajne XD
Najgorszy to był test kupera (czy jak to się pisze). Kto nie zapi*rdalał jak debil iluśtam okrążeń w ileśtam minut nie wie.
Dla mnie tak, ale tylko przez pierwsze kilka minut, bo się bałam, że się wywalę. Jak już raz skoczyłam to stwierdzałam, że to super sprawa! :D Dużo lepsze niż 45 minut pingponga lub halówki, zwłaszcza, że był podział na dziewczyny i chłopaków, więc granie z dziewczynami bojącymi się piłki toczącej się w ich stronę nie było zbyt emocjonujące. :D
Nie. Uwielbiałam to, jak i całą gimnastykę. Jednak u mnie na w-f-ie uparcie była: siatkówka. Nienawidziłam siatkówki, ot czasem jeszcze koszykówka.. nienawidziłam jeszcze bardziej :D
Nie, nie bylem retardem.
To nic trudnego dla sprawnego młodego człowieka. Ale od trenowaniu na tablecie albo telefonu sprawności ogólnej nie przybywa.
Szczerze, to bardzo lubilem skoki przez kozla i skrzynie. Duzo lepiej sie bawilem niz grajac w siatkowke, gdzie, zwykle 1-2 osoby decydowaly ktora druzyna wygra, o pilce noznej nawet nie ma co wspominac - zazwyczaj mielismy tylko polowe sali gimnastycznej - ani nie bylo gdzie pobiegac, ani trudnosci w zdobywaniu goli.
Skakało się fajnie dopóki jednego razu źle się wybiłem i wylądowałem na końcu kozła i chrupnęły wszystkie kręgi w kręgosłupie aż cała sala słyszała :D wystraszone mordy następnych w kolejce do skakania pamiętam do dzisiaj :D
Docenicie takie wynalazki jak wam kiedy wpadnie PIP na budowę i będziecie spierdzielać przez okna :-)
Jeśli to gówno było dość stabilne, to nie.
Właśnie to było fajne, osobiście nie lubiłam koszykówki i piłki halowej bo miałam takie babochłopy, że nie przejmowały się czy walą w nogę czy w piłke. Także w porównaniu z taką mało przyjemną rozrywką skrzynia i kozioł wydawały się być niewinną zabawą
Ptysie-Misiewicze pewnie płakały. Ja pamiętam to jako fajną zabawę.
Ja tam zawsze lubiłam i doczekać się nie mogłam.
Zmora? Raczej wyzwanie.