Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
146 172
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar rafik54321
+2 / 2

Cóż, jedynie można człowieka pożałować, bo sam raczej z własnego wyboru nie jest, a jeśli faktycznie chce być sam, tym nawet fajniej... Łatwiej o koleżanki :P .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~TakżeTegoNo
+5 / 5

Ja mam 25 lat i gdy mówię, że chcę być sam to mają mnie za dziwoląga

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~PozamiataneNa_Cacy
+11 / 15

Spoko ja mam 27 lat i również chcę być sam a dokładniej to preferuję skupić się na pracy i podróżowaniu, zwiedzaniu. Najlepsi znajomi tak naprawdę nie interesują się moim życiem osobistym i oczekują tego samego, rodzina pogodziła się z tym faktem jak miałem 24 lata :D a opinia reszty mnie nie interesuje. Jak ciotka przyjeżdża i pyta się kiedy ślub, to ja pytam kiedy jej pogrzeb :D i potem mam spokój do następnego roku lub najbliższych świąt XD

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~ghghghghhh
-1 / 1

polecam nie chodzić na żadne święta i spotkania rodzinne
będzie jeszcze lepiej :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~płanty
+3 / 5

I spróbuj być dziewicą/prawiczkiem po +/- 22 roku życia. Możesz być (najczęściej nie masz innego wyjścia), ale się nie przyznawaj.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Marecki384
+4 / 4

Mam 38 lat jestem samotny.Nigdy nie miałem dziewczyny.Jestem prawiczkiem.I nigdy nie miałem homo ciągotek

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~nałęczana
+6 / 6

@Marecki384 Z wyboru własnego czy innych kobiet? Żałujesz, że tak wyszło, czy nie masz z tym problemu? Można się przyzwyczaić czy mimo wszystko wyniszcza cię to? Pytam z ciekawości. Ja na 99,99% skończę tak samo. U mnie to będzie sytuacja pół na pół: na pewno będzie to po trosze moja wina i własna decyzja, ale nie da się ukrywać, że moja całościowa "uroda" też ma to wpływ. ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Marecki384
+3 / 3

@nałęczana z własnego wyboru.Wiesz generalnie środowisko się do tego przyczyniło.Matka była nadopiekuńcza nie pozwalała mi chodzic na dyskoteki.I jeszcze się dziwiła że nie mam kolegów.Ojciec to był nerwus.Ja generalnie byłem gnojony w szkole.Jestem niski gruby złamana przegroda nosowa

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~nałęczana
+1 / 1

@Marecki384 Patrz, ja za to jestem wysoka, szkieletowata i przegroda niezłamana, ale nochal krzywy. :D

Z własnego wyboru (oczywiście z wpływem społeczeństwa na postrzeganie siebie)? Rozumiem, że mimo wszystko miałeś jakieś szanse, które odrzuciłeś? Nie odpowiedziałeś na pytania, które najbardziej mnie interesowały, czyli czy da się z tym żyć. Jednak z twojego komentarza pod spodem wnioskuję, że niekoniecznie ci to odpowiada. Zastanawiam się czasami po prostu, czy póki jestem jeszcze młoda mam się zmuszać (a wymagałoby to naprawdę ogromnego wysiłku) do zmiany i jednak coś ze sobą zrobić, czy jednak istnieją osoby, które wbrew opinii społeczeństwa nie żałują swoich wyborów i nie plują sobie w brodę ani nie marzą o tym, żeby cofnąć czas i naprawić błędy.. A w tym aspekcie ciekawie jest poznać opinię osób, nazwę ich "doświadczonymi", ale przepraszam, jeśli zabrzmi to nieprzyjemnie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Marecki384
+1 / 1

@nałęczana da się z tym żyć ale ciężko jest.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~Jan_Nachtigall_2T
0 / 0

@nałęczna Do czego dokładnie chcesz się zmuszać?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Esperado34
+1 / 1

@Marecki384 Nie martw się nie jesteś sam :) Rożni nas tylko i wyłącznie to, że mam 26lat oraz to, że w 30-ste urodziny (wygram wtedy zakład) zamierzam z tym wszystkim skończyć, sznur i odpowiednia pętla już czeka w piwnicy :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~nałęczana
0 / 0

@~Jan_Nachtigall_2T Do pokonania nieśmiałości, silnych kompleksów, do zdobycia choćby odrobiny wiary w siebie i w swoją kobiecość oraz do uwierzenia, że ktoś mógłby mnie w ogóle polubić. Do otworzenia się na ludzi, zmiany swojego nastawiania i umiejętności w relacjach międzyludzkich i do odzwyczajenia się od ciągłego przebywania samemu. Do pokonania wstydu i wstrętu odczuwanego w stosunku do siebie. Wiele rzeczy by się znalazło. Innym przychodzą one całkiem łatwo, więc zapewne dla tych, którzy to czytają, są to przesadzone i żałosne bzdury, ale dla mnie osiągnięcie tego jest niewyobrażalnym trudem (nie twierdzę, że niemożliwym, ale przyzwyczajenie i wycofanie robi swoje i właśnie z tego powodu musiałabym się "zmusić do zmiany")

@Esperado34 Zabrzmi to okrutnie, ale nie jestem typem osoby, która każdej najbardziej udręczonej osobie "zabierałaby sznur z rąk". Uważam samobójstwo za rozwiązanie tchórzliwe i najgłupsze, ale czasami będące jedyną ulgą. Jednak czy w twoim przypadku tak jest? Czy naprawdę nieodnalezienie miłości jest okolicznością, która potrafi zniszczyć życie do takiego stopnia, aby dokonać czegoś nieodwracalnego? Szczególnie że w tej sytuacji można znaleźć wiele innych rozwiązań, choćby wydawały się tobie w tym momencie nieosiągalne. Jeśli naprawdę nie widziałbyś sensu w życiu, to dlaczego miałbyś czekać jeszcze te 4 lata? Zamiast biernie oczekiwać na coś tak okrutnego, postaraj się coś z tym zrobić, skoro ta sytuacja ci w tak drastyczny sposób utrudnia życie. I nie chodzi mi, żebyś wyłącznie skupiał się na znalezieniu sobie związku. Nie można uzależniać swojego życia tylko od jednego aspektu. Można za to odnaleźć się w innych sferach: praca, pasje, rodzina, przyjaźń. Chyba że twoje problemy tkwią już w fundamentach - to inna kwestia, ale jeśli jedynym problemem jest samotność, która odbiera ci chęć do życia, to temu można próbować zaradzić.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Marecki384
+2 / 2

@Esperado34 też mnie nachodzą takie myśli od czasu do czasu

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
H Hornecik
0 / 0

@nałęczana, @Marecki384, ja też z waszego grona ale trochę młodszy jestem. Zagadką jest dla mnie to, że takie osoby jak nałęczana, po której już widać, że ciekawie mówi i może się okazać wartościową osobą, są teraz rzadsze od skalnego smoka. Nie wiem gdzie szukać takich ludzi

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar maggdalena18
0 / 0

@nałęczana Nie ma się za bardzo do niczego zmuszać. Ja byłam sama, a nie chciałam być. Jednak nie potrafiłam sie otworzyć, pochować kolców itd. W końcu znalazł się ktoś, kto te kolce poomijał i chociaż nam nie wyszło, to absolutnie nie załuję, bo fajnie było. Jak to mówi moja przyjaciółka: miłość i sraczka przychodzi znienacka. I taka prawda. Tylko jest jedno ale: jeśli przyjdzie, to musimy ją przyjąć, jeśli chcemy, bo kiedy nie zareagujemy, no to sobie pójdzie. Ale na siłę to na pewno nie ma co szukac i się zmuszać, zeby być z kimś tylko dlatego, żeby nie być samemu - to bez sensu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J Jan_Nachtigall_2T
0 / 0

@nałęczana Jak tak Cie czytam, to wierzyć mi się nie chce, że ktokolwiek mógłby powiedzieć, że Cie nie lubi. Zastanowiłbym się, czy to o czym mówisz, nie dałoby się zrobić w jakiś mało inwazyjny dla Twojego komfortu sposób. Jakieś małe kroczki, którymi będziesz w stanie powoli wychodzić z tej "strefy dyskomfortu" w której się obecnie znajdujesz, żeby w delikatny sposób pokonywać granice, które z pozoru w tej chwili wydają się nie do pokonania. Kiedyś byłem dosyć zahukanym chłopakiem o wręcz nieprzyzwoicie niskiej samoocenie. Udało mi się jednak "wyjść na powierzchnię". Co sprawiło u Ciebie taki stan?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 maja 2017 o 23:28

H h8ed
0 / 0

@nałęczana zupełnie jakbym czytał o sobie w wielkim skrócie. Pierwsze trzy zdania idealnie mnie opisują, zmienić tylko "kobiecość" na "męskość" i gotowe. Nie zgodzę się jedynie w kwestii samobójstwa - trzeba mieć jaja, żeby je popełnić i nie nazwałbym tchórzem nikogo, kto się na ten czyn zdecydował - w końcu wymaga on pokonania swojej woli przetrwania. Moja czara goryczy nie przelała się jeszcze do tego stopnia, abym był w stanie przełamać swój strach i niepewność, dlatego tak jak @Esperado34 zwlekam z tym (z tym, że mi niedługo stuknie "dopiero" dwudziestka), ale mam już świadomość, że to tylko kwestia czasu, co mnie chyba trochę pociesza kiedy budzę się każdego kolejnego przegranego dnia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 maja 2017 o 12:50

avatar Esperado34
+1 / 1

@nałęczana Od paru ładnych lat nie potrafię czuć nic innego jak cierpienie i ból, żaden mój uśmiech/śmiech nie jest szczery, nie czerpię przyjemności z niczego, moja największa życiowa pasja, która długo była moją miłością jest mi tak obojętna, że nie wiem jakim cudem do tego doprowadziłem, budząc się zastanawiam się dlaczego jeszcze oddycham, a nie leże kilka metrów pod ziemią, nie widzę żadnego celu i sensu wszystko robię jak robot.
Samotność potrafi zabić od środka. Próbowałem coś zmienić, starałem się "podrywać" (jeśli można tak to nazwać ;o ) kilka kobiet, może nie było tych prób wiele, ale jednak. Zawsze kończyło się przegrywem, zawsze. Ewentualnie proponowany był frendzone, a ja kolegów w kobietach nie szukam.
Chociaż była (jest?) w moim życiu kobieta, którą uważam za przyjaciółkę i bardzo długi czas ją w ten sposób traktowałem z wzajemnością. Sęk w tym, że po pewnym czasie zorientowałem się, że właśnie taki sposób poznania kobiety, że tak powiem od podstaw jest takim jaki sobie wymarzyłem. Znaleźć kobiete, przy której pojęcie niezręcznej ciszy nie istenieje, bo nawet w ciszy wiesz, że siedzisz przy osobie, przy której po prostu chcesz przebywać, miałem świadomość, że ona też bardzo mnie lubi jako człowieka, uwielbialiśmy iść razem na piwko, obejrzeć jakiś film, ona wiedziała, że może do mnie zwrócić się ze wszystkim a ja będę dla niej oparciem, wiedziała, że jak zadzwoni do mnie w środku nocy z problemem to ja bez zająknięcia spróbuje go z Nią rozwiązać. Nie mówiłem Jej, że się w Niej kocham, chciałem żeby poczuła to w sposób taki sam jak ja. Pewnego razu po spotkaniu w gronie przyjaciół, była zaczepna bardziej niż zwykle, za nic nie chciała iść do domu, jak już trzeba było jako FANTASTYCZNY przyjaciel odprowadzałem Ją do domu i wtedy, że tak brzydko powiem poszliśmy w ślinę...Myślałem, że raz w tym z*ebanym życiu (głupi debil), wyznałem Jej swoje uczucia - przestarszyła się jakby zobaczyła Yeti.
Tym sposobem jestem w najbardziej patowej sytuacji życia, a prawdopodobnie jest tak, że nie zyskałem nic, a straciłem osobę z którą ubóstwiałem spędzać swój czas...
chociaż i tak już byłem martwy w środku cała ta sytuacja zabiła mnie po raz drugi. Myślę o Niej codziennie, przypomina mi ją tyle życiowych sytuacji, że nie potrafię sobie z tym poradzić. Na domiar złego (jestem uparty jak osioł) obiecałem sobie, że już nigdy w życiu nie odezwę się sam z siebie do żadnej kobiety, nawet jeśli sama by do mnie przyszła (nawet bardzo ładna itp) zostanie w chamski sposób odtrącona, już raz tak nawet zrobiłem...Tyle porażek w tym temacie przeżyłem i się jakoś tam podnosiłem i próbowałem u innych, bo tamte kobiety mi się PODOBAŁY, a ja powiedziałem sobie teraz, że jeśli nie mogę być z jedyną kobietą którą POKOCHAŁEM za to jaką jest osobą i to w sposób jaki sobie wymarzyłem, a ja nigdy się koło Niej nie obudzę to nie obudze się już obok żadnej innej. 99% ludzi powie, że pie*dole przeżyli gorsze rzeczy itp itd niech sobie gadają ja wiem, że zrobię tak i koniec kropka, mimo, że to może będzie robienie samemu sobie na złość.
A czekam z tym jak już powiedziałem żeby wygrać zakład - w wieku 20 lat założyłem się z kumplami, że do 30 roku życia nie będę miał żadnej kobiety i to nie z własnej woli. Za wygrany hajs naćpam się wszystkim co idzie w dzień swoich urodzin, a dnia następnego...koniec.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~nałęczana
0 / 0

Uwaga, jeśli jesteś wrażliwy na smęty zgorzkniałych i żalących się dziwadeł - nie czytaj.

@Hornecik „Nie wiem gdzie szukać takich ludzi” Mnie na przykład zazwyczaj można spotkać w moim domu, czasami na rowerze na jakichś odludziach, a z innymi to nie wiem, jak jest. Być może podobnie, więc sprawa jest całkiem utrudniona. Wydaje mi się, że takich ludzi można spotkać właśnie w Internecie na odpowiednich stronach, choć to też ryzykowne i w dalszym ciągu nie takie proste jak w przypadku poznawania się "społeczniaków".

@maggdalena18 „jeśli przyjdzie, to musimy ją przyjąć, jeśli chcemy, bo kiedy nie zareagujemy, no to sobie pójdzie.” Właśnie mój problem polega na tym, że w obecnych okolicznościach i z moim nastawieniem po pierwsze nie zauważyłabym tej miłości, a po drugie jakby okazała się być jednak jawna, to z pewnością bym w nią nie uwierzyła i zignorowała albo prędzej uciekła od niej. Bez zmuszenia się do zmiany, gdybym zakochała się nawet jakimś cudem ze wzajemnością, to uciekłabym ze strachu przed tą sytuacją, bo jestem, delikatnie mówiąc, spieprzoną sierotą. Mi nie chodzi o to, że ja na siłę szukam sobie miłości, żeby nie być sama – co to, to nie, przeciwnie: ja w tym momencie unikam jakichkolwiek prób tego rodzaju, a zmusić musiałabym się do pokonania tej bariery, która dotyczy m.in. nawiązywania relacji. I wielu całkiem innych kwestii, ale to nie ten temat. Ogólnie: najpierw musiałabym zmienić podstawy, aby normalnie funkcjonować, dopiero później mogłaby się zająć ewentualną miłością.

@Jan_Nachtigall_2T Widzisz, ja to tylko w Internecie tak mądrze brzmię (i to nie zawsze). Wszędzie tam, gdzie jestem anonimowa. Nawet z żadnych kont nie korzystam. Choć próbowałam i założyłam, jednak w momencie nawet najmniejszego zindywidualizowania mojej osoby odczuwam dziwne zażenowanie przy pisaniu takich lamentów jak np. ten, który piszę teraz. W rzeczywistości nie potrafię z nikim pogadać na luzie o niczym ciekawszym i głębszym, bo mam wrażenie, że nikt tego nie chce słuchać. Po prostu z góry zakładam, że moja obecność jest niepożądana. Tak już mam. Skąd to się wzięło? Sama chciałabym wiedzieć dokładniej. Na pewno doświadczyłam już trochę w życiu, mimo młodego wieku, szczególnie śmierć 2óch najbliższych członków rodziny sprawiła, ze wycofałam się ze społeczeństwa, ale i poboczne, już zdecydowanie mniejsze problemy miały na to wpływ. No i chyba ja od dziecka czułam się zawsze mniej lubiana. Czy słusznie? Nie wiem. Jednak takie były moje subiektywne odczucia, a to chyba oczywiste, że to, co dzieje się w umyśle, potrafi skrzywić odbiór rzeczywistości. A co do kwestii małych kroczków: wiem, że jakbym zaczęła coś ze sobą robić, to byłoby później łatwiej (mam tak w każdej sytuacji, w najbardziej błahych i tych trudniejszych), tylko ten pierwszy mały kroczek jest za trudny do zrobienia. Po prostu niewyobrażalny dla mnie, a przyzwyczajenie to pogłębia. Chyba właśnie najgorsze jest to, że jestem w pełni świadoma swojej przegranej sytuacji, a nic z tym nie robię.

@h8ed Mogłabym napisać to samo, co napisałam wcześniej na temat samobójstwa: nie rezygnuj tak szybko. Jeśli masz jeszcze siłę, to spróbuj coś zmienić. Choć tak naprawdę jakby się zastanowić, to napisanie komentarza na demotywatorach nic nie da. Po przeczytaniu jego nie zburzysz swojego, zapewne długotrwale i nieszczęśliwie budowanego, „muru”, szczególnie że jest to kwestia skomplikowana i nie da się jej wystarczająco rozwikłać przy pomocy pisma na stronie internetowej. Poza tym, żeby być szczerą przejawiam trochę tym samym hipokryzję. Przyznam się, że czasami też myślę o samobójstwie, jednak jest to dla mnie „ostatnia deska ratunku”, bardzo abstrakcyjnie to rozpatruję. Jest to swoisty środek uspokajający (którego mam nadzieję nie będę musiała użyć), że w sytuacji, gdybym naprawdę nie poradziła sobie w życiu zawsze mogę „uciec” od problemów, czyli zawsze będzie jakiś sposób na zakończenie udręki – dlatego jest to dla mnie tchórzostwo, a nie odwaga. Albo paradoksalnie jest jednym i d

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~nałęczana
0 / 0

Tak dużo napisałam, że aż demotywatory się zbuntowały i ucięło mi komentarz, ale ja się nie dam. Jak smęcić to do końca, więc:

@h8ed "[...]Albo paradoksalnie jest jednym i drugim – zależy z jakiej strony się z to postrzega."

@Esperado34 Nie pozostawiasz żadnych szans na próby „pocieszenia cię”, o ile jest to możliwe na demotach w ogóle (patrz: akapit wyżej) Jak widać – jesteś uparty i najwyraźniej wrażliwy, choć z drugiej strony, czy można mówić o tym, że ktoś jest tylko wrażliwy, jeśli tyle razy odczuwał porażki. Tu już nie chodzi o zwykłą wrażliwość, ale o wyniszczenie.
Ciężko mi się odnieść do twojej sytuacji i ją w pełni zrozumieć, bo 1. nigdy nikogo nie kochałam, więc nie potrafię wyobrazić sobie bólu, jaki wiąże się z odrzuceniem (jeśli ono w ogóle było. Ta dziewczyna powiedziała ci wprost, że nic nie czuje? „przestarszyła się jakby zobaczyła Yeti „ niewiele mówi) 2. mamy chyba inne poglądy na miłość. Zawzięcie myślisz, że to jest jedyna kobieta, z którą możesz być, jakbyś uważał, że pokochać można tylko jedną osobę w życiu. Moim osobistym zdaniem tak nie jest. Znalazłoby się wiele innych kobiet, które byłyby dla ciebie idealne, ale na 100% nie wyjdzie nic z tego, jeśli ślepo i złośliwie będziesz je odrzucał. A jeśli się jednak nie znajdą (ta możliwość też istnieje niestety), to wtedy wracam do tego, co napisałam we wcześniejszym komentarzu: nie skupiaj swojego życia jedynie na znalezieniu miłości. Jeśli nie potrafisz inaczej, to niestety pozostaniesz nieszczęśliwy i nic z tym się nie zrobi, bo to zależy tylko od ciebie. Tak jak ja pozostanę nieszczęśliwa, bo nic ze sobą nie robię, więc witaj w klubie! Oboje jesteśmy świadomi swojej sytuacji i oboje poddajemy się jej, mimo nieszczęścia. Tylko ja nie jestem przekonana do tego, czy poddać się całkowicie, a ty niestety jesteś. Naprawdę nie ma nikogo, dla kogo mógłbyś żyć, skoro nie chcesz żyć dla siebie? Nikt, kto mógłby pomóc? Rodzina, przyjaciele?

„99% ludzi powie, że pie*dole przeżyli gorsze rzeczy itp itd niech sobie gadają ja wiem, że zrobię tak i koniec kropka, mimo, że to może będzie robienie samemu sobie na złość. „ - Tak, ludzie obiektywnie na pewno przeżyli gorsze rzeczy, ale takie porównywanie nie ma sensu, bo odczuwanie tragedii zależy od psychiki danego człowieka. Niektórzy dzielnie sobie poradzą z największymi traumami, inny słabo będą przeżywać obiektywnie „mniejsze niepowodzenia.”

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar maggdalena18
0 / 0

@nałęczana nawet nie wiesz, jak ja Cię rozumiem! Jak u mnie pojawiała się szansa, to chociaż nie chciałam tak reagować - uciekałam. Aż w końcu stał się jakiś cud, że przy którejś z kolei szansie postanowiłam pozwolić temu płynąc, nie myślałam, nie zastanawiałam się i... poszło. Ale doskonale wiem, jak trudne to jest.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J Jan_Nachtigall_2T
0 / 0

Jak ja bym z Wami wszystkimi podyskutował chętnie na te tematy, ale nie umiem się tak rozwlec, żeby poruszyć te wszystkie kwestie. Ogólnie trzeba sobie uświadomić, że wszystko jest w głowie. Wasza ocena na Wasz temat, to ocena w 100% subiektywna.O samobójstwie się nie wypowiem, bo nie wyobrażam sobie nawet takiego stanu, żeby myśleć o tym. Zdążyłem się już nauczyć w jaki sposób traktować porażki, żeby nie hamowały, a żeby napędzały.
@nałęczana Nie możesz zrobić jednego małego kroczku, to zrób pól, albo i ćwierć. Może wystarczy na początek porozmawiać z kimś na ten temat. Anonimowo właśnie, tak jak tutaj. Mam nawet pomysł. Jakiś czat czy grupa, konferencja czy coś w tym stylu. Coś takiego chyba można na fejsbuku zrobić. Z anonimowych kont. Tak zupełnie na luźno. Chodzi o wspieranie się nawzajem. Zaprosić kilka osób udzielających się tutaj i zobaczymy. Hm?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~nałęczana
0 / 0

@maggdalena18 Tak z ciekawości: ile lat miałaś, jak „pozwoliłaś temu płynąć”?

@Jan_Nachtigall_2T Wiem, że to wszystko siedzi w głowie, ale ciężko się tego pozbyć. Może kiedyś zrobię z tym coś, chociaż te pół kroku, ale jeszcze nie teraz. I jak coś z tym zrobię, to raczej sama. Nie chciałabym angażować w to innych osób. Jak piszę takie typu komentarze, to robię to całkiem anonimowo i tylko doraźnie (zawsze jakaś forma wygadania). Na zaproponowanej przez ciebie konferencji grupowej wiem, że byłoby tak, że nic bym nie powiedziała o sobie, bo znam siebie i rzeczywistość i wiem, że jak przychodzi już przejście do konkretnych działań (a nie wyłącznie rozmyślanie i gdybanie), to kończę sprawę. Taki pomysł ogólnie jest ciekawy i zapewne w wielu przypadkach mógłby okazać się owocny, ale wydaje mi się, że większe wzięcie miałby na jakichś forach, na których ludzie są względnie bardziej „zżyci” niż na ogólnej stronie demotywatory, gdzie ludzie, nieużywający konta, wypowiadają się zazwyczaj na potrzeby chwili. Jednak dzięki za propozycję. Zabrzmiałeś, jakbyś był gotowy do działania, a nie każdemu chciałoby się poświęcić nawet odrobinę czasu na coś takiego. ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar maggdalena18
0 / 0

@nałęczana nastolatką już nie byłam ;) Po 20.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J Jan_Nachtigall_2T
0 / 0

@nałęczana Ja jestem zawsze gotowy do działania :) U mnie jest pomysł i za moment wykonanie. Obejrzyj sobie "Yes Man" z Jimem Carreyem :) Ogólnie nie miałem na myśli, żeby z grubej rury od razu opowiadać na takiej grupie o swoich bolączkach i słabych stronach do naprawy (niczym alkoholicy na mityngach AA), ale na początku po prostu luźno pogadać o wszystkim i o niczym. Tak jak ludzie zwyczajnie rozmawiają ze sobą na najróżniejszych forach. O zainteresowaniach, o głupotach. Mamy tyle możliwości, ogólnie ograniczeniem jesteśmy tylko my sami i nasza wyobraźnia. Nikt nie musi czuć się samotnym.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar darek1423
+1 / 1

Moja babci kiedyś do mojej 14 letniej siostrzenicy powiedziała ,że powinna szukać sobie chłopaka. To jest przesada i to duża.:)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Arushat
+1 / 1

@darek1423 Nie dziw się. W czasach, kiedy Twoja babcia była młoda 20letnią singielkę nazywano starą panną.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar grzechotek
+3 / 3

Mam 27 lat i sam, bo żadna mnie nie chce.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Marecki384
+1 / 1

@grzechotek Ja mam 38 i żałuje że tak jest.Chciałbym cofnąć czas i zmienic sporo rzeczy

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar grzechotek
+1 / 1

@Marecki384 a teraz nie da się już zmienić ?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Marecki384
+1 / 1

@grzechotek Niestety nie

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~huby7v98
+1 / 1

Jeszcze 20 lat temu 20 -letni faceci byli już żonaci.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem