blogerka modowa to takie cos jak MLM, niby mozna, niby da sie na tym zarobic ale jakos tak odpycha od osoby ktora sie tym zajmuje. ciezko powiedziec czemu ;)
@Lillastar Wydaje mi się, że z powodu... zawodu na "instytucji" blogera. W złotych latach blogosfery bloger był czymś w rodzaju "medium niezależnego" - mówił, to co leżało mu na wątrobie, przedstawiał osobisty punkt widzenia na określone kwestie, a jego przekaz znajdował się poza głównym nurtem. Ot, taki "vox populi", anonimowy wojownik o prawdę, który niejednokrotnie pisał dla garstki wiernych czytelników. Później bloger zaczął na pisaniu zarabiać. I to jeszcze nie było problemem, bo skoro tworzył dobre treści, to zarobek mu zwyczajnie się należał. Problem pojawił się później, kiedy zarabianie/odnoszenie innych korzyści przerosło ideę blogowania. Wielu czytelników poczuło się "zdradzonych", kiedy w kolejnych wpisach zamiast oczekiwanych treści otrzymywali kolejne narzekania na kiepskie statystki, blog zamieniał się powoli w tablicę reklamową, a opinie nie były już subiektywne, a po prostu przypominały znane z prasy artykuły sponsorowane. Wielu blogerów, a raczej pseudoblogerów poszło o jeszcze jeden krok dalej i zaczęła się zabawa w gwiazdorów, a wręcz wymuszanie korzyści. Wymuszanie nieraz bardzo chamskie, oparte wręcz na zastraszaniu "obsmarowaniem" w sieci, jeśli dana firma nie kopsnie jakiegoś "gifcika" czy nie podejmie "współpracki".
pewnie bo blogerka nie może być kimś fajnym. \Prędzej odrzuciłbym kogoś za to że ocenia innych niż za to że szczerze mówi czym się zajmuje. i nie nie interesują mnie blogi
blogerka modowa to takie cos jak MLM, niby mozna, niby da sie na tym zarobic ale jakos tak odpycha od osoby ktora sie tym zajmuje. ciezko powiedziec czemu ;)
@Lillastar Wydaje mi się, że z powodu... zawodu na "instytucji" blogera. W złotych latach blogosfery bloger był czymś w rodzaju "medium niezależnego" - mówił, to co leżało mu na wątrobie, przedstawiał osobisty punkt widzenia na określone kwestie, a jego przekaz znajdował się poza głównym nurtem. Ot, taki "vox populi", anonimowy wojownik o prawdę, który niejednokrotnie pisał dla garstki wiernych czytelników. Później bloger zaczął na pisaniu zarabiać. I to jeszcze nie było problemem, bo skoro tworzył dobre treści, to zarobek mu zwyczajnie się należał. Problem pojawił się później, kiedy zarabianie/odnoszenie innych korzyści przerosło ideę blogowania. Wielu czytelników poczuło się "zdradzonych", kiedy w kolejnych wpisach zamiast oczekiwanych treści otrzymywali kolejne narzekania na kiepskie statystki, blog zamieniał się powoli w tablicę reklamową, a opinie nie były już subiektywne, a po prostu przypominały znane z prasy artykuły sponsorowane. Wielu blogerów, a raczej pseudoblogerów poszło o jeszcze jeden krok dalej i zaczęła się zabawa w gwiazdorów, a wręcz wymuszanie korzyści. Wymuszanie nieraz bardzo chamskie, oparte wręcz na zastraszaniu "obsmarowaniem" w sieci, jeśli dana firma nie kopsnie jakiegoś "gifcika" czy nie podejmie "współpracki".
koles jest pewnie zawodowym kierowca w NFS
pewnie bo blogerka nie może być kimś fajnym. \Prędzej odrzuciłbym kogoś za to że ocenia innych niż za to że szczerze mówi czym się zajmuje. i nie nie interesują mnie blogi